

CHARAKTER SPORÓW W FIRMACH RODZINNYCH
Firmy rodzinne są bardzo specyficznym środowiskiem. Z jednej strony cechują się dynamiką, innowacyjnością i stanowią wizytówkę polskiej gospodarki. Z drugiej, są miejscem, w którym dochodzi do najcięższych sporów, jakie przychodzi mi obserwować. Łączą one specyfikę spraw rodzinnych i gospodarczych. Jest to jednak połączenie ich najtrudniejszych cech.
Co wyróżnia spory w firmach rodzinnych?
Spory i konflikty w firmach występują bardzo często. Są zjawiskiem naturalnym. Różnią się one jednak od konfliktów w innych firmach. Na czym ta różnica polega?
W firmach rodzinnych mamy do czynienia z wyraźną tendencją do:
długiego okresu pozostawania konfliktu w fazie ukrytej;
gwałtownej eskalacji po przekroczeniu punktu krytycznego;
odczuwalnego wpływu osób niezwiązanych bezpośrednio z firmą;
kumulacji emocjonalnych i biznesowych czynników wpływających na zachowanie i decyzje uczestników sporu.
Dlaczego spory w firmach rodzinnych tak wyglądają?
Tak zwane koło konfliktu albo jego fazy – są dobrze opisane w literaturze fachowej. Można sięgnąć choćby do Moore’a, który opisał je wzorcowo. W firmach rodzinnych występują jednak wyżej wspomniane czynniki, które potrafią ten model wypaczyć. Z czego to wynika?
Dlaczego konflikt w firmie rodzinnej długo pozostaje w fazie ukrytej?
Konflikt nie powstaje w momencie oficjalnego zamanifestowania. On może się się tlić znacznie wcześniej i dłużej. Może być tak, że obie strony zdają sobie z niego sprawę, ale obie udają, że jest wszystko w porządku. Udają, kryją swoje myśli. Kiedy indziej, będzie odczuwany tylko przez jedną ze stron, ale nie przez drugą. Ta druga może myśleć, że wszystko jest w porządku. Z czego to wynika?
W rodzinie długo dbamy o pozory. Znacznie dłużej, niż bylibyśmy w stanie to robić w innej współpracy. Jesteśmy też w stanie znacznie więcej i dłużej znosić.
W firmie rodzinnej uważamy, że wejście w spór oznacza atak na rodzinę! A to przecież niedopuszczalne. Dbamy długo o pozory. Bardzo zależy nam na tym, żeby nie wyjść na tego złego. To zmusza nas nieraz do trwania latami w pozycji, która nam nie odpowiada. Relacje rodzinne i “wyższe dobro” skłaniają jedną osobę do cierpliwego znoszenia latami kogoś lub czegoś.
Przekłada się to na powolny wzrost frustracji i obniżenie samooceny. Cierpi na tym poczucie własnej wartości. Spotkamy się z zachowaniami autodestrukcyjnymi. Naturalnie dojdzie więc do pogorszenia relacji w pracy. Wpłynie to również na najbliższą rodzinę – tę niezaangażowaną bezpośrednio w firmę. Przecież pozycja wspólnika w firmie będzie bardzo interesować jego małżonkę. Od jej postawy będzie bardzo wiele zależeć. Czy wykaże się akceptacją i wsparciem? Czy może będzie cedzić wspólnikowi czułe uwagi w stylu: “nie potrafisz się postawić” albo “prawdziwy mężczyzna nie pozwoliłby sobie na to”.
Taka osoba wciela się w rolę ofiary. Będzie latami niosła swój “krzyż” w imię dobra rodziny i firmy. Zbuduje sobie narrację, że tak musi być. Zaczną się nieporozumienia w domu.
Dlaczego ujawnienie konfliktu w firmie rodzinnej prowadzi do gwałtownej eskalacji?
Dzieje się tak, ponieważ kumulują się trzy czynniki:
🟢 emocje i frustracja narastały długo i przybrały poziom znacznie wyższy od tego, który kazałby im się ujawnić w innych okolicznościach – efekt cierpliwości w imię dobra rodziny.
🟢 żal dotyczy jednocześnie relacji rodzinnych i biznesowych, które łączą się w naturalnie w firmie rodzinnej;
🟢 presja ze strony najbliższych lub chęć chronienia ich.
Dlaczego osoby trzecie mają taki wpływ na firmę rodzinną?
Odpowiedź tkwi w samym charakterze firmy rodzinnej. Biznes przeplata się z rodziną. Naturalnie krewni, małżonkowie właściciela / wspólników są bardziej angażowani w podejmowanie decyzji, planowanie, niż ma to miejsce w zwykłych firmach. Co więcej, krewni i małżonkowie wspólników nie są sobie obcy – znają się, są od siebie współzależni, spotykają się poza pracą, konkurują ze sobą na wielu płaszczyznach.
Nie do przecenienia jest wpływ małżonków, którzy nie są formalnie zaangażowani w spółkę. Mogą oni sytuację miarkować lub podsycać. Mogą być wsparciem lub powodować wzrost frustracji, co zwielokrotni siłę wybuchu. Co więcej, mogą oni pozostawać w równoległym konflikcie z małżonkami. krewnymi innych wspólników. Czasami zdarza się nawet, że konflikt w firmie rodzinnej jest jedynie skutkiem, jedna z pól walki małżonków / małżonek wspólników, które potrafią tak ich zmanipulować i nastawić, by popsuć ich relacje, które w innych warunkach byłyby znacznie lepsze.
Konflikt utajony w firmie rodzinnej
Jak widzimy, druga strona wobec braku zdecydowanej reakcji, najczęściej umocni się w przekonaniu, że wolno jej tak postępować. Brak sprzeciwu uzna za zgodę. Nie poczyta jej za przejaw odpowiedzialności za wspólne dobro. Uzna to braku charakteru.
Długie milczenie utrwala stan utajonego konfliktu, lecz ciśnienie rośnie. Powoli. Latami. Aż wybuchnie. W jednej z firm rodzinnych, z którymi się zetknęliśmy trwało to 40 lat! Ktoś uznał, że imię dobra rodziny, dobra ważniejszego niż jego własne, będzie tolerował niedopuszczalne zachowanie swojego ojca, a później brata. Czuł jednak, że nie znajduje przez to uznania w ich oczach, ani w oczach swojej żony. Przyjął rolę tego, który niesie największy ciężar, ale spotkał się jedynie z rosnąca pogardą.
Firma rodzinna. Czy dojdzie do wybuchu?
I to jest najtrudniejsze pytanie. Najważniejszy akt dramatu. W każdej innej firmie spór zostałby dawno wyciągnięty na wierzch. Wspólnicy dawno uznaliby, że nie mogą dłużej tolerować takiego stanu rzeczy. Jednak w firmie rodzinnej jest inaczej. A może być też tak, że do wybuchu nie dojdzie nigdy. Dlaczego?
Dlatego, że wielu nas ma przykrą tendencję do urządzania się w miejscach, w których nigdy nie chcieliby się znaleźć. Czas leci, tracimy z biegiem lat perspektywę i przyzwyczajamy się do tego, co jest. Dorabiamy sobie teorię do rzeczywistości, usprawiedliwiamy w łatwy sposób swoją bierność . Tracimy wiarę w siebie, nie chcemy ryzykować. Przecież może być znacznie gorzej. A druga strona utwierdza nas, że nie powinniśmy nic zmieniać.
Jeśli więc do wybuchu dojdzie, będzie prawdopodobnie bardzo gwałtowny. Często jednak nie dojdzie do niego w ogóle. I są to bardzo przykre sytuacje.
Odezwijcie się do nas!
Mamy doświadczenie w rozwiązywaniu sporów w firmach rodzinnych. Napiszcie lub zadzwońcie do nas.
Zajmujemy się profilaktyką – nasze działania mają doprowadzić do tego, by przyszłe spory były załatwiane szybko i konstruktywnie.
Zajmujemy się pracą z konfliktem i pomagamy usunąć jego przyczyny.
Negocjujemy warunki zakończenia współpracy, gdy jest to wskazane.
Zapraszamy do kontaktu!
Mój nr telefonu: 536270935
mail: kancelaria@jakubieciwspolnicy.pl


ODEJŚCIE WSPÓLNIKA ZE SPÓŁKI – JAK TO ZROBIĆ?
Rozstanie wspólników jest całkowicie naturalnym wydarzeniem. Może się zdarzyć w każde spółce. Tylko od Was zależy, jak to zrobicie: czy wyjście wspólnika będzie procesem naturalnym i przyjaznym, czy też wrogim. Jestem zwolennikiem tezy, że niemal w każdym przypadku można się rozejść spokojnie i z klasą. Nie należy tego myślić z ustąpieniem na polu negocjacji – wprost przeciwnie. Na co zwrócić uwagę i jak się przygotować do rozstania?
Przyczyny rozstania wspólników
Wyjście wspólnika jest jednym z najczęstszych typów transakcji, jakimi zajmujemy się w Kancelarii Jakubiec i Wspólnicy. Jak wiadomo, wspólnicy rozstają się i odchodzą z różnych przyczyn. Przyczyną zakończenia współpracy może m.in.: być odmienna wizja rozwoju firmy, inne cele i potrzeby życiowe, konflikt osobisty wspólników, ale też choroba jednego z nich, konieczność zwolnienia tempa i zatroszczenia się o zdrowie, albo choćby inne podejście do zatrudniania rodziny.
Rozstanie może być wynikiem spokojnej refleksji i wspólnym wnioskiem wspólników. Kiedy indziej będzie rezultatem jedynie autorefleksji jednego wspólnika, który swoim postanowieniem całkowicie zaskoczy drugiego. W innych jeszcze przypadkach konflikt będzie narastał narastał latami, a kiedy indziej wybuchnie nagle z taką siłą, że współpraca będzie już niemożliwa.
Przyczyn rozstania wspólników może być bardzo wiele. Jest to jednak proces delikatny. Warto więc przeprowadzić go profesjonalnie.
Rozstajemy się: czyli… wychodzisz Ty, prawda?
No właśnie. Jest to jeden z podstawowych tematów, z którymi spotykamy się w przypadku omawiania warunków rozejścia wspólników. Jest to temat bardzo delikatny, ale przecież fundamentalny. Który wspólnik ma odejść? Pomijam oczywiście sytuacje, w których obaj razem sprzedają biznes i dzielą się pieniądzmi. Gdy odejść ma jeden wspólnik, należy ustalić – który.
Tu mogą pojawić się naturalne odruchy obronne. – “Chcesz się rozstać, to możesz odejść. Ja zostaję!”. Albo “skoro coś Ci się nie podoba, proszę, tam są drzwi. Dostaniesz zwrot wkładów – w odpowiednim czasie.” Ktoś inny powie: “ale ja nie mam pieniędzy, żeby Pana spłacić, a sam odchodzić nie zamierzam!”
Niektórzy uznają, że odejść powinien ten wspólnik, który wystąpił z propozycją zakończenia współpracy. Nie wiem, skąd się to bierze. Ze zwyczaju? Z prawnego punktu widzenia wiązanie tych dwóch punktów nie ma żadnego uzasadnienia. W praktyce może być tak, że wspólnik, który chce zakończyć współpracę, sam w spółce zostanie i spłaci swojego partnera.
Kto wychodzi ze spółki ?- przykład z mojej praktyki
Prowadziłem kiedyś negocjacje między wspólnikami. Byli oni dość zgodni co do wielu parametrów transakcji, ale… nie potrafili się porozumieć, kto ma kogo spłacić, a więc – kto ma zostać i przejąć spółkę.
Zaproponowałem rozwiazanie, z którego jestem bardzo dumny. Rzut monetą! Ale nie o to, kto ze spółki wyjdzie. To byłoby niepoważne. “Zwycięzca” tego rzutu miał obowiązek złożenia oferty swojemu wspólnikowi, że kupi jego udziały po cenie, którą sam zaproponuje. Miał pełną dowolność. Nie musiał korzystać z żadnych wycen. Był tylko jeden haczyk. Ten drugi wspólnik miał prawo wyboru: sam po tej cenie sprzeda swoje udziały, albo – odkupi po niej udziały wspólnika, który tę ofertę złożył. Możecie być pewni, że ten wspólnik, który losowanie wygrał stanął n głowie, żeby cena była najuczciwsza na świecie. Nie wiedział bowiem, czy będzie po tej cenie sprzedawał, czy kupował.
Oczywiście, nie w każdej sytuacji można zastosować taki mechanizm. Często w spółce zostanie ten, który “głośniej krzyczy” lub ten, który wykazał się lepszym refleksem i wyczuwając rozstanie “okopał się” narracyjnie na dogodnej pozycji i zaczął prowadzić rozmowy z pozycji kupującego. Możliwości jest bardzo wiele. Jeśli przyczyną rozstania jest np. chęć pójścia na emeryturę lub zwolnienie tempa życia w celu podratowania zdrowia – sprawa jest jasna. Ale w innych przypadkach – wcale nie być taka być.
Zamiast rozstania – zmiana warunków współpracy?
✅ Czasami wyjście wspólnika ze spółki oznaczać będzie zmniejszenie jego zaangażowania – np. sprzedaż jedynie części udziałów.
✅ Innym ciekawym rozwiązaniem będzie zmiana formuły współpracy ze spółki na zatrudnienie. Polega to na utracie statusu wspólnika poprzez np. sprzedaż jego udziałów lub ich umorzenie oraz zatrudnienie tego – byłego już – wspólnika np. na podstawie umowy o pracę. Sytuacje są różne i warto przemyśleć każde z tych rozwiązań.
Wyjście wspólnika ze spółki – co należy ustalić?
✅ Przygotowując wyjście wspólnika ze spółki należy określić m.in.:
🟢 zakaz konkurencji: jak definiujemy działalność konkurencyjną i działania konkurencyjne; co z karą umową?
🟢 związanie tajemnicą przedsiębiorstwa;
🟢 zasady konsultacji różnych spraw z wychodzącym wspólnikiem np. rok po odejściu;
🟢 przygotowanie wyznaczonej osoby do przejęcia obowiązków odchodzącego wspólnika;
🟢 odpowiedzialność za zaciągnięte już lub mogące się ujawnić w przyszłości zobowiązania wynikające z okresu, w którym wspólnik był w spółce.
✅ Dobrze jest przyjrzeć się prawom własności intelektualnej ‼️ – czy napewno należą do spółki, a nie do wspólnika, który odchodzi? Jest to jeden z ważniejszych obszarów i wymaga zawsze bardzo dokładnego zbadania.
W końcu można zacząć rozmawiać o pieniądzach
✅ Naturalnie, trzeba ustalić – najlepiej już na samym końcu – warunki spłaty, jak m.in. wysokość spłaty, terminy wypłaty poszczególnych transz, zabezpieczenie. Dlaczego na końcu? Ponieważ nie ma większego sensu rozmawiać o cenie, póki nie ustali się pozostałych warunków, tzn., póki nie ustalimy, za co dokładnie płacimy lub bierzemy pieniądze.
Wyjście wspólnika – tym zajmujemy się w Kancelarii Jakubiec i Wspólnicy
Jeśli prowadzicie spółkę i przygotowujecie się do rozstania, możecie poprosić o pomoc Kancelarię Jakubiec i Wspólnicy.
Mamy bardzo duże doświadczenie w negocjacjach związanych z wyjściem ze spółki, przygotowaniem treści porozumienia i dokonywaniem zmian w KRS. I zwyczajnie bardzo to lubimy.
Pomoc prawna w sprawach związanych z podziałem firm w związku z rozwodem
Możemy Wam pomóc w szczególności, jeśli rozejście wspólników następuje przy okazji… ich rozwodu. Tak – tematy firm rodzinnych oraz prowadzenia rozwodów “z firmą w tle” są nam szczególnie bliskie. Zapraszamy do współpracy!
Poniżej zamieszczamy linki do odcinków podcastu Mecenasa Andrzeja Jakubca, w których opowiada o rozstaniu wspólników i małżonków prowadzących wspólny biznes.


Z NIM SIĘ NIE DA ROZMAWIAĆ – UWAGI O WYNIOSŁYM MILCZENIU
Wiele osób w sytuacji konfliktowej wybiera unikanie rozmowy i wyniosłe milczenie. Uznają, że z drugą stroną nie da się rozmawiać. W związku z tym czują się zwolnieni od podejmowania wysiłków zmierzających do rozwiązania wspólnych problemów. Co ciekawe, czują się przy tym moralnymi zwycięzcami. O tym, jak niemądra jest to postawa i ile przynosi szkód, postaram się opowiedzieć w tym artykule. Nie jest moją intencją dotknięcie kogokolwiek osobiście. Używam jednak bardzo dosadnych stwierdzeń, żeby podkreślić to, co nam często umyka.
Z nią nie da się rozmawiać! Przykład z mojej praktyki.
Z nią nie da się rozmawiać! – Niestety, niedawno znów to słyszałem… Unikanie rozmowy miało być rozwiązaniem problemu. Przyszedł do mnie klient w sprawie rodzinnej. Jego sytuacja jest trudna. Płaci dość wysokie alimenty, a była partnerka ewidentnie utrudnia mu kontakty z dziećmi. Ten pan tłumaczył mi, że prowadził mały biznes, ale nagle stracił wszystkie kontakty i musiał go zamknąć. Wydało mi się to dziwne, więc zapytałem, jak do tego doszło? Jakie kontakty stracił i dlaczego musiał zamknąć firmę?
Odpowiedź mnie zdumiała! Otóż, jedyny telefon, jakim dysponował ten pan, był własnością jego byłej partnerki – matki jego dzieci. Ona odzyskała smartfon za pomocą Policji i pozbawiła go numeru telefonu, z którego korzystał. Z pewnością miał utrudniony kontakt z klientami, a oni z nim. To jest dla mnie jasne. Co Wy byście zrobili na jego miejscu? Pan się poddał i zamknął biznes. Twierdzi, że skoro i tak musi płacić alimenty, a ona mu utrudnia zarabianie, to machnie na to ręką i w ogóle nie będzie zarabiał.
Zapytałem go, czy próbował z nią porozmawiać o tym telefonie lub choćby numerze? Czy mówił jej, jak jest dla niego ważny? A może oferował jakąś zapłatę za niego? Czy zrobił cokolwiek, żeby ratować swój biznes, jeśli było on tak zależy od tego telefonu i numeru?
Co mi odpowiedział -Nie. Z nią się nie da rozmawiać
Znów to zaklęcie. Znów to zdanie, którego tak bardzo nie lubię… Odpowiedziałem, że nawet z Putinem różni politycy rozmawiają – byłem ciekaw jego reakcji. Ale nie zaskoczył mnie. Odpowiedział: Może mi Pan nie uwierzyć, ale ona jest znacznie gorsza od Putina
I to jest usprawiedliwienie, żeby nawet nie podejmować próby! Przez chwilę pomyślałem, że może trzeba było użyć przykładu ze Stalinem albo z Hitlerem, ale jestem pewien, że odpowiedź byłaby dokładnie taka sama.
Unikanie rozmowy nie jest mądre
Z nią nie da się rozmawiać! Jak łatwo nam przychodzi takie stwierdzenie!? Jakże szybko się poddajemy!? Jak naturalnie przychodzi nam rezygnacja z odpowiedzialności za własne życie i przerzucanie jej na drugą stroną!?
Otóż ja się z tym kompletnie nie zgadzam! Z każdym trzeba rozmawiać. Mamy w Polsce naturalną tendencję do tego, by sami zaganiać się do narożnika przez zerwanie kanałów komunikacji i oświadczenie, że z kimś się nie będzie rozmawiać. Bardzo trudno późnej wrócić do rozmów bez utraty twarzy. A przecież bez rozmów ciężko jest coś załatwić. Można wygrać starcie w sądzie, ale efektem będą eskalacja niechęci i widmo rewanżu.
Sami sobie niepotrzebnie robimy trudności w załatwianiu naszych spraw. Sami siebie pozbawiamy możliwości manewru, negocjacji, rozmowy. Przyjmujemy postawę bierną – wycofanej wyższości.
Odmawiając rozmów skazujemy jednak obie strony i wszystkich w okół na porażkę. Najstraszniejsze jest to, że jakaś zbiorowa histeria, ta epidemia głupoty – ogarnia coraz więcej ludzi i oni się na tę porażkę godzą. Z dumą, cierpią w milczeniu i przegrywają życie. Tyko po co?
Dotyczy to sporów rodzinnych, gospodarczych, politycznych… To zgubne myślenie jest wszędzie. Prowadzi do rozbicia więzi społecznych, wzrostu poziomu frustracji, zniszczenia poczucia wspólnoty, a przede wszystkim – gwarantuje porażkę. Jest zwyczajnie niemądre i szkodliwe. Ale za to – jakie proste.
Unikanie rozmowy – tak jest łatwiej
O ile łatwiej jest przecież wyniośle milczeć i przerzucić winę za impas i negatywne konsekwencje na drugą stronę. Jak łatwo jest pozować na kogoś, kto ma przewagę moralną, ale nie będzie się zniżał do cudzego poziomu. Jak łatwo jest postanowić, że nie zrobi się nic – przecież robiąc coś trzeba podjąć jakiś wysiłek. A i nie zawsze uzyska się powodzenie. W wyniosłym milczeniu odniesiemy z pewnością porażkę, ale będzie to porażka wybrana świadomie, znoszona z godnością i dająca ten smak zwycięstwa, że łatwo jest nią – przynajmniej na pierwszy rzut oka -obwinić drugą stronę. Przecież to z nią nie dało się rozmawiać, a nie ze mną.
Jest to narracja łatwa do wymyślenia, łatwa do zapamiętania. Prosta na użytek opowieści i budowania legendy skrzywdzonego człowieka moralnego. Jest to opowieść, która łatwo przemawia do emocji i nie wymaga specjalnego uzasadnienia. Jest ona jednak moralnie degradująca i tępi intelekt. Co gorsze, przyzwyczaja nas do sytuacji, w której przecież nie chcielibyśmy być. Uczy nas bycia gorszą wersją siebie i swym niebezpieczeństwie jeszcze nas za to chwali. Jednakże w tym cierpieniu wywołanym milczeniem nie ma nic szlachetnego.
Warto rozmawiać – to nie jest proste, ani nie musi był łatwe. Jest za to bardzo użyteczne.
Sprawy nie załatwią się same. Dzieci rosną, pieniądze uciekają, relacje się rozpadają. Czas leci, a obrażony Polak z groźną miną wciąż maskuje swoje lenistwo, wygodnictwo i brak odwagi przerzucając winę swojej bierności na drugą stronę.
Przerażające jest, jak wielu ludzi wybiera tę drogę. Straszne, jak rezygnują oni z próby kształtowania rzeczywistości i własnego w niej miejsca. Przykre jest patrzeć, jak sprawy, które można było załatwić, męczą nas latami i odrywają od tego, co jest naprawdę ważne. Marnują nam życie.
Dedykuję ten tekst tym wszystkim, którzy jednak znajdą w sobie chociaż trochę siły i odwagi, by nie rezygnować z walki o swoje życie i sprawy. Piszę to, żeby zachęcić wszystkich do rozmowy, która jest sztuką i nie jest łatwa, ani nie musi być przyjemna. Jest za to bardzo użyteczna. Unikanie rozmowy nie prowadzi do nikąd.
Jako mediator muszę często najpierw skłonić strony do rozmowy. Przełamać ich opór. Ale potem czuję wielką satysfakcję widząc, jak zaczynają rozmawiać i załatwiają trudne sprawy. Swoje sprawy. Tak, to mi się udaj. Nie, nie zawsze. Ale jeśli nie spróbujemy, będziemy tkwić w tym beznadziejnym marazmie, chorym przekonaniu, że wyimaginowane wartości, które najczęściej są dla nas wyłącznie pretekstem, każą nam marnować czas, relacje, majątek, potencjał i życie.
Jeśli jesteście z kimś w sporze i czujecie, że potrzebujecie pomocy prawnej lub mediacyjnej – odezwijcie się do nas. Jesteśmy po to, żeby Wam pomóc. I odczuwamy z tego wielką satysfakcję!