

ALIENACJA RODZICIELSKA – POTĘŻNA KRZYWDA DLA DZIECKA
Alienacja rodzicielska jest jednym z najbardziej bolesnych zjawisk, które mogą dotknąć dziecko i rodzinę. Jest to pojęcie, które odnosi się do sytuacji, gdy jedno z rodziców świadomie lub nieświadomie zniechęca dziecko do drugiego rodzica. Dąży do osłabienia więzi i kontaktów dziecka z drugim rodzicem. Może to powodować trwałe problemy emocjonalne oraz zaburzenia w relacjach dziecka z obojgiem rodziców. Wpłynie również na jego przyszłe relacje i to, jakim samo będzie rodzicem. Przyjrzymy się bliżej temu problemowi, analizując jego przejawy i skutki.
Alienacja rodzicielska – nieczysta gra, w której dziecko nie ma szans
Wyobraź sobie, że jedno z rodziców, w skrytej grze manipulacji, niepostrzeżenie zasiewa w umyśle dziecka ziarno niechęci i podejrzliwości wobec drugiego rodzica. Dziecko, które kochało i ufało obojgu rodzicom, nagle zaczyna czuć, że coś jest nie tak. W jego sercu rodzi się niezrozumiały konflikt lojalnościowy, który staje się jak rana, która nie chce się zagoić. To cierpienie – choć trudne do zauważenia – wypala się w psychice dziecka, jak ukryta blizna, która zostaje z nim na zawsze.
Najbardziej przerażające jest to, że alienacja często zaczyna się od pozornie niewinnych słów i drobnych sugestii. Na przykład, matka mówi: „Tata nie interesuje się tobą tak, jak powinien”. I choć może jej słowa brzmią troskliwie, to niosą ze sobą ciężar, którego dziecko nie jest w stanie udźwignąć. Takie sugestie niepostrzeżenie przenikają do świadomości dziecka. Zaczyna ono wierzyć, że jeden z jego rodziców je opuścił, że już go nie kocha. Każda taka „niewinna” uwaga wbija w serce dziecka kolejną drzazgę, oddzielając je od rodzica, którego wcześniej uwielbiało. Rodzic nie musi krzyczeć ani grozić – wystarczy szept, który powoli przekształca zaufanie dziecka w podejrzliwość.
Alienacja może mieć jeszcze bardziej podstępne oblicze. Dziecko zaczyna czuć niepokój i wahanie nawet gdy rodzic nie mówi nic wprost. Dziecko będzie cierpieć również wtedy, gdy rodzic czyni to subtelne gesty lub choćby mimikę. Każdy sposób pokazania niezadowolenia z relacji dziecka z drugim rodzicem będzie wbijał się jak cierń w serce dziecka. Wyobraźmy sobie, jak po powrocie od ojca, dziecko dostrzega w oczach matki lekką irytację, może grymas. Matka mówi: „Jedliście pizzę? Przecież wiesz, że chcę, żebyś jadł zdrowo”. Niby troska, a jednak brzmi to jak wyrzut. Dziecko zaczyna się zastanawiać – czy naprawdę zrobiło coś złego, spędzając czas z tatą? Czy jego radość z tego spotkania jest czymś, co powinno ukryć, jakby było czymś wstydliwym? W ten sposób poczucie winy staje się jego codziennym towarzyszem, rodząc lęk przed byciem sobą w relacjach z rodzicami.
Konflikt lojalności – rana w sercu i umyśle dziecka
Najbardziej bolesne formy alienacji to jednak te, które grają na najgłębszych emocjach dziecka. Wyobraźmy sobie sytuację, w której jedno z rodziców mówi: „Jak możesz chcieć jechać do taty, skoro wiesz, ile dla ciebie poświęcam?”. Dziecko staje wtedy przed dylematem, który przerasta jego możliwości. Jest zmuszone wybrać, choć przecież nikogo nie chciało zranić. Jak to możliwe, że dziecko musi stawać po stronie jednego z rodziców, odwracając się od drugiego, by nie sprawić mu bólu? To uczucie rozdzierającego konfliktu przesiąka je od środka, niszcząc jego naturalną zdolność do miłości i zaufania.
Innym przykładem może być sytuacja, w której dziecko wraca z zimowego spaceru z ojcem, a matka pyta z wyczuwalnym niezadowoleniem: “Naprawdę poszliście na spacer? Przecież jest tak zimno! Czy tata nie pomyślał, że możesz się przeziębić?” Choć nie jest to wprost wyrażona krytyka, dziecko może zacząć odczuwać, że mama nie aprobuje takich wspólnych aktywności z ojcem, co może prowadzić do ograniczania chęci na kolejne wyjścia.
Czasem alienacja przyjmuje postać delikatnych sugestii, że drugi rodzic „nie rozumie” potrzeb dziecka lub nie ma odpowiednich umiejętności wychowawczych. Przykładem może być komentarz w stylu: “Odwiedziłeś tatę i oglądaliście bajki do późna? Wiesz, ja zawsze pilnuję, żebyś był wyspany.” Takie uwagi mogą wytworzyć w dziecku przekonanie, że mama „bardziej dba” o jego potrzeby, a tata nie jest w stanie zapewnić mu odpowiednich warunków.
Częstą formą alienacji jest również sytuacja, w której rodzic nie akceptuje cieszenia się dziecka z czasu spędzanego z drugim rodzicem. Wyobraźmy sobie, że dziecko ekscytująco opowiada matce o weekendzie spędzonym u taty, a matka odpowiada: “Tata ma więcej czasu na takie zabawy, ja mam na głowie cały dom i wasze potrzeby.” Dziecko może odebrać to jako sygnał, że jego radość ze spędzania czasu z tatą jest „zdradą” matki.
Alienacja rodzicielska przez wzbudzenie poczucia winy u dziecka
Alienujący rodzic nierzadko próbuje wzbudzić u dziecka poczucie winy za okazywanie sympatii drugiemu rodzicowi. Może to przybierać formę słów, jak np.: “Jak możesz chcieć jechać do taty, skoro mama cię tak bardzo kocha i wszystko dla ciebie robi”. Dziecko, pragnąc uniknąć konfliktu lub smutku jednego z rodziców, zaczyna rezygnować z kontaktu z drugim.
Alienacja niebezpośrednia może być bardziej niszcząca niż jawna krytyka, ponieważ dziecko często nie jest w stanie świadomie rozpoznać źródła swojego dyskomfortu. W subtelnych gestach, tonie głosu czy powtarzających się sugestiach, dziecko może podświadomie wyczuwać negatywne nastawienie wobec drugiego rodzica, co wpływa na jego emocje i poczucie bezpieczeństwa. W rezultacie, gdy podczas wysłuchania dziecka przez sąd w sprawie rodzinnej pada pytanie: „Czy mama mówi coś złego na temat taty?”, dziecko odpowiada przecząco, nie rozumiejąc, że jest pod wpływem niejawnej manipulacji. Taka forma alienacji emocjonalnej jest niezwykle trudna do wykazania przed sądem, co czyni ją jeszcze bardziej niebezpieczną – jej subtelność może powodować głębokie, długotrwałe rany, które dziecko ponosi, często nie zdając sobie sprawy z ich źródła.
Czasem alienacja przebiega tak cicho, że dziecko samo nie rozumie, dlaczego zaczyna niechętnie patrzeć na drugiego rodzica. Rodzic z jego życia wymazuje zdjęcia, prezenty, wspomnienia związane z drugim opiekunem. Odejmuje kawałek po kawałku wspólne chwile, jakby chciał usunąć go ze świata dziecka. W tym pustym miejscu pozostaje tylko lęk, niejasne przeczucie, że coś jest nie tak. Dziecko zaczyna się wycofywać, milknie. Zaczyna wierzyć, że jedyny świat, w którym jest bezpieczne, to ten wyznaczony przez jednego rodzica – ten drugi staje się kimś obcym, a przecież kiedyś był jego całym światem.
W skrajnych przypadkach alienacja rodzicielska może wywołać tak silne poczucie izolacji i wewnętrznego konfliktu, że dziecko zaczyna przeżywać głęboki ból psychiczny, którego nie umie inaczej wyrazić, co prowadzi do samookaleczania. Takie działania mogą być próbą fizycznego uwolnienia się od wewnętrznego napięcia lub wołaniem o pomoc, której dziecko nie potrafi wprost zasygnalizować. Niestety, samookaleczenia, będące formą autodestrukcji, niosą ogromne ryzyko, a ich skutki mogą pozostawić trwałe ślady, nie tylko na ciele, ale i na psychice młodej osoby.
Przyczyny alienacji rodzicielskiej
Obawy i chęć zagarniania dziecka często mają korzenie znacznie głębsze, niż może się wydawać. Rzeczywiście, ci rodzice kiedyś się kochali i postanowili wspólnie stworzyć rodzinę. Jednak rozstanie, szczególnie trudne i emocjonalnie bolesne, może sprawić, że pierwotna miłość zamienia się w gorycz, złość, a nawet potrzebę „odzyskania kontroli” nad sytuacją.
Jedną z głównych przyczyn takiego zachowania bywa wpływ osób trzecich – przyjaciół, rodziny, a czasem także nowych partnerów. Tacy „doradcy” niekiedy nieświadomie, a niekiedy celowo, podsycają obawy lub budują nieufność wobec drugiego rodzica. W trudnych emocjonalnie momentach wsparcie rodziny i przyjaciół jest potrzebne, ale ich rady mogą wprowadzać rodzica w spiralę negatywnych myśli, takich jak: „on cię zranił, teraz na pewno skrzywdzi twoje dziecko”. Wówczas pojawia się potrzeba „ochrony” dziecka, co staje się uzasadnieniem dla ograniczenia kontaktu z drugim rodzicem.
Innym powodem może być słaba samoocena rodzica, któremu wydaje się, że utrzymanie relacji dziecka z drugim opiekunem osłabi jego własną rolę. Taki rodzic może błędnie uważać, że jeśli dziecko ma dobry kontakt z obojgiem rodziców, to on sam stanie się mniej ważny. To potrzeba poczucia kontroli i strach przed byciem „mniej istotnym” w życiu dziecka powodują, że rodzic manipuluje jego lojalnością.
Do tego dochodzi jeszcze aspekt emocji, które mogą przekształcić się w pragnienie „wygranej”. Zdarza się, że alienacja jest formą zemsty – pragnieniem „ukarania” drugiego rodzica, który z jakiegoś powodu zawiódł lub zranił. W takiej sytuacji alienacja jest bardziej aktem rozgrywki niż troską o dobro dziecka, co oczywiście przynosi krzywdę i długofalowe skutki emocjonalne dla samego dziecka.
W końcu, problem leży także w braku dojrzałości emocjonalnej i umiejętności radzenia sobie z rozstaniem. Tego typu zachowania świadczą o słabej psychice rodzica, który nie potrafi oddzielić swoich osobistych emocji i konfliktów od dobra dziecka. Zamiast wspierać rozwój emocjonalny dziecka i budować stabilne więzi z obojgiem rodziców, taki rodzic koncentruje się na manipulowaniu dzieckiem, aby przysposobić je do własnych interesów.
Destrukcyjne skutki alienacji
Skutki alienacji rodzicielskiej to emocjonalna pustka, trudności w zaufaniu innym, a w końcu – roztrzaskana, na zawsze zmieniona psychika dziecka. Dziecko, które kiedyś miało zdolność do kochania obojga rodziców, zostaje nagle pozbawione tej miłości, która była jego naturalnym prawem. I nie potrafi już czuć, jak dawniej. Obawa, że jeśli przywiąże się do jednego rodzica, to zdradzi drugiego, rozbija je od środka.
Zjawisko alienacji rodzicielskiej nie dotyka wyłącznie relacji między dzieckiem a rodzicem, ale ma dalekosiężne konsekwencje, które wpływają na zdrowie psychiczne dziecka i jego przyszłe zdolności do budowania relacji. Dlatego tak ważne jest, by zidentyfikować i przeciwdziałać alienacji rodzicielskiej jak najwcześniej, aby zapobiec tragedii, jaką mogą być samookaleczenia oraz inne formy autodestrukcyjnego zachowania.
Alienacja rodzicielska może stanowić podstawę do ingerencji sądu we władzę rodzicielską. W sytuacjach, gdy jedno z rodziców uporczywie wpływa na dziecko, manipulując jego uczuciami i nastawiając je przeciwko drugiemu rodzicowi, sąd ma prawo wkroczyć i ocenić, czy takie działania zagrażają dobru dziecka.
W polskim prawie nadrzędnym celem postępowań rodzinnych jest ochrona dobra dziecka, co obejmuje jego prawo do kontaktu z obojgiem rodziców, jeśli oboje są w stanie zapewnić mu opiekę i wsparcie emocjonalne. Gdy jedno z rodziców świadomie wywołuje w dziecku niechęć lub strach wobec drugiego, prowadząc do trwałego odcięcia kontaktów, sąd może uznać, że działania te stanowią zagrożenie dla psychicznego rozwoju dziecka.
W takich przypadkach możliwe jest ograniczenie władzy rodzicielskiej tego rodzica, który dopuszcza się alienacji, a w skrajnych sytuacjach – nawet jej odebranie. Sąd może również nałożyć inne środki zaradcze, takie jak nadzór kuratora nad kontaktami dziecka z rodzicem lub terapia rodzinna, która pomoże odbudować relację z alienowanym rodzicem. Celem ingerencji sądu jest więc przywrócenie zdrowych, pełnych miłości więzi, które pozwolą dziecku na prawidłowy rozwój emocjonalny i zapewnią mu stabilność, jakiej potrzebuje do dorastania.
Jak walczyć z alienacją rodzicielską?
Przede wszystkim warto działać na rzecz edukacji rodziców, uświadamiając, jak ważne dla dziecka jest zachowanie relacji z obojgiem rodziców. Dobrym krokiem może być mediacja rodzinna, która pozwala zminimalizować konflikty i stworzyć bezpieczne środowisko dla dziecka. Skuteczne są również programy wsparcia psychologicznego dla rodziców oraz terapia rodzin. Wbrew pozorom, rodzic alienujący dziecko nie zawsze ma złe intencje. Często robi to nieświadomie lub z przekonaniem, że czyni dobrze. Zdarza się, że uważa, że tak należy, a nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo krzywdzi swoje dziecko. Alienacja rodzicielska często jest skutkiem zagubienia, potrzeb rewanżu, zaznaczenia moralnej przewagi lub wręcz autentycznej troski o dziecko. Często jest wynikiem niezrozumienia potrzeb dziecka, braku wyobraźni, kompetencji rodzicielskich. Bywają oczywiście sytuacje, gdy jest stosowana świadomie, z premedytacją, ale o tym napiszę kiedy indziej.
Alienacja rodzicielska jest niszcząca, ale nie jest nieodwracalna. Każdy rodzic, który zrozumie, jak ogromną krzywdę wyrządza dziecku, może przestać traktować je jak kartę przetargową i zamiast tego obdarzyć miłością, która będzie bezwarunkowa. Dzieci zasługują na miłość obojga rodziców – i nikt nie ma prawa im tego odbierać. W każdej sytuacji, kiedy zetkniecie się z alienacją rodzicielską warto skorzystać z pomocy prawnej kancelarii, w której pracują prawnicy specjalizujący się w prawie rodzinnym, ale i prowadzeniu negocjacji i mediacji. Ich dodatkowe przeszkolenie w zakresie psychologii oraz stosowne doświadczenie mogą okazać się bezcenne.
Czy istnieje jeden niezawodny sposób na walkę z alienacją rodzicielską? Nie. W każdej sytuacji należy jej przeciwdziałać w inny sposób. Trzeba uwzględnić wiek, dojrzałość oraz świadomość dziecka. Wziąć należy również pod uwagę poziom konfliktu między rodzicami, ich wiedzę i dojrzałość, a także istniejącą więź z dzieckiem lub dziećmi. W każdym razie jest to obszar do mediacji, gdyż ważne jest, by wypracować wspólnie porozumienie, które uwzględni słuszne interesy stron i przede wszystkim dobro dziecka. Rozwiązania “siłowe” najczęściej nie rozwiążą problemu alienacji rodzicielskiej.
Jeśli zainteresował Was ten temat, przeczytajcie również te teksty:


ZAKAZ KONKURENCJI – CZYM JEST KONKURENCJA?
Zakaz konkurencji jest jednym z kluczowych zagadnień związanych z prowadzeniem każdego biznesu, w którym dochodzi do współpracy przedsiębiorcy z inną osobą. Nie ma przy tym znaczenia, czy mówimy o współpracy biznesowej (spółka cywilna, umowa o współpracy, spółka handlowa itp.), czy jakiejś formie zatrudnienia (umowa o pracę, zlecenie, świadczenie usług, kontrakt menadżerski, b2b). W każdej z tych konfiguracji może pojawić się problem konkurencji. W każdej z nich podlega on odmiennym regulacjom. Pewne elementy strukturalne problemu są jednak wspólne, chociaż całkowicie inne mogą intencje stron lub ustawodawcy co do sposobów ich rozwiązania. Przyjrzymy się temu.
Zacznijmy od początku. Czym jest konkurencja. Samo to słowo oznacza rywalizację. Konkurencja – w znaczeniu rywalizacja – oznacza więc aktywne działanie zmierzające do uzyskania lepszej pozycji, efektów, zasobów, przestrzeni itd., niż inne podmioty (osobniki), które są zainteresowane również ich pozyskaniem. Bez znaczenia przy tym zostaje, w jakim celu inni chcą przejąć to, na czym mi również zależy (czy w tym samym celu, czy w innym). Ważne jest natomiast działanie w zawsze aktualnym stanie ograniczonych zasobów. Gdyby były nieograniczone, nie trzeba by o nie walczyć. Konkurencja jest nieodzownym elementem ewolucji takiej, jaką widzi ja współczesna nauka. Jest również podstawowym pojęciem kapitalistycznej ekonomii. Swoją drogą spojrzenie na gospodarkę przez pryzmat ewolucji jest ciekawe, gdy zestawimy darwinowską walkę o przetrwanie z gospodarczą konkurencją.
Wróćmy jednak do prawa gospodarczego. Prowadząc biznes możemy się zastanawiać, jaka działalność będzie dla nas konkurencyjna. Od razu zaznaczę, że nie mam na myśli naturalnej konkurencji zewnętrznej (tzn. adwokata, który ma kancelarię obok mojej i zajmuje się podobnymi sprawami), ale problemem zachowań konkurencyjnych przez podmioty z wewnątrz (pracowników, współpracowników, wspólników itd.). Właśnie tą konkurencją z wewnątrz będę się zajmował w tym artykule.
Możemy ją rozumieć na dwa sposoby. W ujęciu szerokim jest to jakakolwiek działalność mająca znaczenie gospodarcze (bez względu na jej ramy prawne), która jest podejmowana przez osoby związane z moją firmą poza naszą współpracą. W tym szerokim ujęciu możemy uznać, że taką działalnością będzie nawet zatrudnienie na drugim etacie, jakiego podjął się mój pracownik w firmie z zupełnie innej branży. Tak samo spojrzymy na inny biznes mojego wspólnika. Zwróćmy uwagę, że w obu tych przypadkach te działalności w żaden sposób mi nie szkodzą. Czym innym jest natomiast działalność konkurencyjna w wąskim rozumieniu, kiedy to mój pracownik zatrudnił się na drugi etat w firmie konkurencyjnej albo też gdy mój wspólnik – niezależnie od naszej firmy – prowadzi drugi biznes w tej samej branży, skierowany na tę samą klientelę. W takiej sytuacji uznamy słusznie, że są to działania konkurencyjne, które – w jakiejś mierze – mi szkodzą.
Na działania konkurencyjne (specjalnie unikam pojęcia “działalności”, gdyż ona zawęża mi perspektywę, gdyż tradycyjnie odnosi się do działalności gospodarczej, a na tym etapie ogólnych rozważań nie chcę się tak ograniczać) możemy jednak spojrzeć inaczej. Podzielimy je według innego kryterium na działania konkurencyjne w czasie trwania naszej współpracy oraz na działania, które mają być podjęte po jej zakończeniu. Warto zwrócić uwagę, że w szczególności do działań podejmowanych po zakończeniu współpracy trudno używać wcześniejszej – szerokiej definicji – działań konkurencyjnych, która obejmuje jakiekolwiek działania (ma to sens tylko w odniesieniu do działań podejmowanych w czasie naszej współpracy). Jeśli mówimy o działaniach konkurencyjnych po zakończeniu współpracy, mamy na myśli tylko działania konkurencyjne odnoszące się do tej samej branży (i co do zasady klienteli).
Dla przykładu: jeśli prowadzę pizzerię, mogę sobie nie życzyć, żeby szef kuchni po godzinach pracował w pizzerii po drugiej stronie ulicy, ani tym bardziej, by był jej właścicielem klub wspólnikiem. Mogę sobie również nie życzyć, by przez jakiś czas po zakończeniu pracy u mnie nie “przeszedł do konkurencji”, ani nie założył własnej pizzerii. Mogę również nie chcieć, by w czasie pracy u mnie prowadził warsztat samochodowy. Ale nie mogę mu zakazać prowadzenia warsztatu lub zatrudnienia się jako mechanik w jakimś warsztacie, gdy już zakończymy współpracę. To byłoby całkowicie bez sensu, mnie nie przyniosłoby żadnych korzyści, a szefa kuchni pozbawiłoby możliwości zarabiania na życie.
Nie trzeba być świetnym adwokatem w sprawach gospodarczych, ani specjalistą z prawa spółek, działalności gospodarczej, prawa pracy albo konkurencji, by wiedzieć, że zupełnie inne są możliwości i reguły określenia zakazu konkurencji w różnych typach i ramach prawnych współpracy. Inaczej będzie to wyglądało w prawie pracy, a inaczej w umowach b2b. W spółkach handlowych mamy często zupełnie sprzeczne regulacje. W jednych zasadą jest zakaz działalności, w innych jej całkowita swoboda. Nawet w prawie spółek inaczej będziemy patrzyli na działania konkurencyjne akcjonariusza mniejszościowego, a inaczej ocenimy taką działalność prezesa zarządu. W kolejnych wpisach będę rozwijał i przedstawiał te kwestie.
Obraz autorstwa wayhomestudio na Freepik


SPÓŁKA CYWILNA. JEDNO MAŁE ZASKOCZENIE
Niby każdy wie, że za zobowiązania spółki cywilnej wspólnicy odpowiadają solidarnie. Solidarność kojarzy nam się ze wspólnotą, z równością, ze sprawiedliwością. A więc jak odpowiadają wspólnicy spółki cywilnej? Większość nas uzna, że odpowiadają – skoro solidarnie – to po równo. Takiej odpowiedzi udzielić mógłby np. polonista (przy całym szacunku do szacownych filologów). Niestety, odpowiedź ta nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
Na czym więc polega odpowiedzialność solidarna wspólników spółki cywilnej? Polega na tym, że każdy ze wspólników odpowiada za całość każdego zobowiązania. Tak, za całość. Jakie są tego konsekwencje? Bardzo proste. Wierzyciel może wybrać sobie jednego, dwóch, lub wszystkich wspólników od których będzie dochodził całości zobowiązania (oczywiście ze wszystkimi odsetkami, kosztami pobocznymi itp.). Możecie zapytać: jak to? dlaczego jeden ze wspólników miałby odpowiadać za całość zobowiązania? Właśnie na tym polega ta konstrukcja. Każdy jest odpowiedzialny za całość, a dopiero jak zaspokoi wierzyciela (taka prawnicza nowomowa), będzie mógł się domagać od drugiego wspólnika albo od pozostałych wspólników, żeby mu oddali przypadające na nich części długu.
Od razu odniosę się do tego, co najczęściej słyszę od samych zainteresowanych. Pytają: jak to? Przecież w umowie spółki jest napisane, że ponoszę tylko 50% strat. Dlaczego więc miałbym zapłacić całość? Niektórzy nawet używają tych argumentów w sądzie. Kiedyś byłem świadkiem, gdy tak argumentował profesjonalny prawnik. Niestety, to, co mówi o ponoszeniu strat umowa spółki cywilnej, w żaden sposób nie wpływa na opisaną wyżej odpowiedzialność solidarną. Uczestnictwo w stratach odnosi się jedynie do późniejszych rozliczeń między wspólnikami. Nie można się tym jednak zasłaniać w sporze z wierzycielem.
Oczywiście, może się tak zdarzyć, że wspólnicy “wyskoczą” po równo z pieniędzy i każdy z nich zapłaci wierzycielowi tyle samo. Szczerze mówiąc, zdarza się to jednak dość rzadko. Najczęściej któryś ze wspólników akurat ma inne wydatki. Wtedy, ten, do którego zwróci się wierzyciel, będzie musiał zapłacić całość, a potem ewentualnie będzie mógł żądać od swojego wspólnika, by mu jakąś część oddał (i to też nie zawsze).
Jaki jest cel takiej regulacji? Jest on bardzo prosty: ochrona wierzyciela. Skoro spółka cywilna nie widnieje w KRS, a tak naprawdę nawet nie jest spółką (kodeks cywilny trochę nas tu oszukuje), nie ma własnego majątku (jest tylko majątek wspólników objęty współwłasnością łączną, czyli taką, gdzie każdy ze wspólników jest właścicielem całego wspólnego majątku), to ustawodawca słusznie uznał, że trzeba szczególnie chronić wierzycieli.
Nie ma się co obrażać na rzeczywistość. Może się nam ona podobać lub nie, nie ma to znaczenia. Warto jednak ją znać.
Obraz autorstwa lookstudio na Freepik