![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2024/06/konflikt-w-firmie-rodzinnej-adwokat-scaled.jpg)
![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2023/06/21.-6M1A3479-2-1-300x300.jpg)
GRANICE SZKODZENIA DRUGIEJ STRONIE KONFLIKTU. CZ. IV
Granice Szkodzenia Drugiej Stronie w Konflikcie Między Wspólnikami w Firmie Rodzinnej
Konflikty między wspólnikami w firmie rodzinnej są nieuniknione. Bliskie relacje, wspólne interesy oraz emocjonalne zaangażowanie sprawiają, że spory te mogą być wyjątkowo intensywne i skomplikowane. W poprzednich artykułach omówiliśmy granice szkodzenia sobie w konfliktach rodzinnych oraz znaczenie tych granic w negocjacjach. Teraz przyjrzymy się specyfice konfliktów między wspólnikami w firmach rodzinnych.
Postaram się odpowiedzieć na pytanie, jak kształtują się granice szkodzenia drugiej stronie w takich sytuacjach i jakie te granice mogą być. Od razu zaznaczę, że przez firmę rodzinną rozumiem zarówno firmę założoną przez jedną osobę, do której wstępują powoli i w różnej formie pozostali członkowie rodziny, często wielopokoleniowej, jak i firmę założoną od razu przez np. dwoje małżonków lub rodzeństwo. Oczywiście, najczęściej występują warianty mieszane. Jednakże inna pozycja stron w firmie założonej np. przez ojca 30 lat temu, w której teraz powoli rządu przejmuje jego syn, od firmy zależnej przez dwie siostry, które przestały się dogadywać w kluczowych kwestiach.
Specyfika Konfliktów w Firmach Rodzinnych
Konflikty w firmach rodzinnych mają szczególny charakter, ponieważ łączą aspekty biznesowe z osobistymi relacjami. Emocje, historia wspólnych przeżyć oraz wzajemne oczekiwania odgrywają tu kluczową rolę. Jednocześnie, w grę wchodzą konkretne interesy finansowe i rodzinne, które mogą wpływać na stabilność i przyszłość firmy. W takich warunkach wzajemne oczekiwania, roszczenia i paleta środków realizacji własnych interesów są bardzoj skomplikowane. To samo dotyczy zasad powstawania i ostatecznego kształtu granic szkodzenia drugiej stronie.
Z moich obserwacji wynika, że najczęściej to kwestie rodzinne mają przełożenie na nieporozumienia czysto biznesowe, chociaż najczęściej z pozoru rzecz ma się zgoła odwrotnie. Co więcej, często nawet sami zaangażowani nie potrafią spojrzeć na sprawę chłodnym okiem i nie dostrzegają tej zależności. Po zbadaniu sprawy okazuje się, że źródła konfliktu o sposób przeznaczenia zysku firmy mają swoje podłoże znacznie głębiej i znacznie wcześniej. Często zdarza się, że kwestie merytoryczne są zaledwie fasadą i pełnią rolę zastępczą – dzisiaj powiedzielibyśmy są tematami zastępczymi lub polami konfliktu proxy.
Należy zwrócić uwagę, że przez pierwotność konfliktu rodzine względem biznesowego rozumiem zarówno zadawniony konflikt między np. rodzeństwem, który będzie miał często źródło jeszcze w dzieciństwie samych zainteresowanych, w ich relacjach z rodzicami, faworyzowaniu jednego z nich przez rodziców, w ich wzajemnej rywalizacji lub poczuciu krzywdy, winy itp., jak też może być wynikiem nacisku zewnętrznego względem firmy, ale pochodzącego z kręgu rodzinnego.
Przykładem tego niech będzie traktowanie przez ojca, założyciela firmy, swojego 40 letniego syna, wciąż jak dziecko. Mimo że przejmuje on faktyczną władzę w firmie, wszyscy patrzą na niego, jak na synka tatusia, który musi go o wszystko pytać i pewnie nie byłby na tym stanowisku, gdyby nie był synem. NIe ma przy tym żadnego znaczenia, że jest on wybitnie zdolny i pracowity. Jest postrzegany w ten właśnie sposób. Jeśli do tego dołożymy, że jego młoda i piękna żona niechętnie przyjmuje do wiadomości fakt, że również finansowo jest on ciągle zależny od rodziców i musi ich prosić o pieniądze za każdym razem, gdy chce kupić sobie coś droższego, niż spodnie lub koszula. A zakochała się w milionerze… Dołóżcie do tego chłodne relacje tej żony z teściową, która widzi w niej źródło wszelkiego zła i deprawacji jej jedynego dziecka, które kiedyś było takie grzeczne. Przepis na katastrofę jest gotowy. Więcej! Atmosfera gęstnieje tak, że aż ciężko się poruszać.
Jak to przekłada się na firmę? Możliwości jest oczywiście wiele. Zależeć to będzie od wielu uwarunkowań. Ale jedno jest pewne: przełożenie będzie potężne. Syn nie chcąc podważać autorytetu ojca wprost będzie np. wchodził w nim w coraz większą ilość sporów dotyczących spraw drugorzędnych, żeby podkreślić swoją sprawczość i znaczenie w oczach pracowników, żony, ojca i swoich. Z kolei ojciec będzie to odbierał jako atak na siebie, podważanie swojego autorytetu, niewdzięczność.
Wzajemne Zależności i Presja
W firmach rodzinnych często istnieją wzajemne zaległości i zależności między wspólnikami, pracownikami i ich rodzinami. Pamiętajmy bowiem, że nie każdy członek rodziny musi być wspólnikiem. Poza tym, jak wyżej pisałem, nieoceniony wpływ na to, co dzieje się w firmie mają osoby, które formalnie w niej nie pracują. Gdy w grę wchodzą pieniądze, ambicja, zabezpieczenie dzieci, ukryta rywalizacja, wzajemne powiązania stają się labiryntem, w którym ukryte są liczne pułapki. Co więcej, oczekiwania nie są często werbalizowane.
Dochodzi do głębokiego rozdźwięku miedzy tym, co wypowiedziane, a tym, co niewypowiedziane. Poszczególne osoby mogą być poddane odmiennym naciskom płynącym z różnych stron. Będą one również więźniami własnych zobowiązań poczynionych wobec różnych członków rodziny, często wzajemnie się wykluczających. Będą miotać się między poczuciem lojalności wobec rodziców i małżonków. W pewnym momencie dojdzie do sytuacji, w której napięcie wzrośnie do tego stopnia, że przynajmniej jedna ze stron będzie gotowa w sposób skryty lub jawny szkodzić drugiej lub osobom trzecim (pełniącym funkcję faktycznych zakładników). Powstaje teraz pytanie, jakie są faktyczne (bo przecież nie prawne) granice szkodzenia sobie przez strony konfliktów w firmach rodzinnych.
Oczywiście, nasuwa się pytanie, czy dobro firmy jest nienaruszalną granicą, której przekraczać nie można? Gdyby to było takie proste. Nie będę teraz tego wątku rozwijał, ale przecie dobro firmy może być przez każdego zupełnie inaczej interpretowane – zakładając dobrą wolę każdego. A przecież możemy dojść do punktu, w którym dobro firmy będzie już komuś obojętne, skoro zaangażowanie w nią przynosi mu więcej cierpienia i poniżenia, niż korzyści. Taka osoba, doprowadzona do poczucia beznadziejności, nie będzie się z dobrem firmy liczyła i będzie mogła manifestować to wprost.
Jak Kształtują się Granice?
Każda z zainteresowanych osób będzie dążyła do realizacji swoich interesów. Niektórzy będą w nich widzieli zapewnienie interesów innych uczestników, niekoniecznie zgodnie z tym, czego tamci by sobie życzyli. Inni będą działać w interesie wyłącznie jednej osoby (np. swojej żony), inni jeszcze tylko we własnym.
Strony konfliktu zaczynają taniec. O ile słyszą tę samą muzykę, istnieje szansa porozumienia. W praktyce jednak każdy gra w inną grę, według innych zasad. Obserwuje jednak uważnie pozostałych i zastanawia się, czego oni od niego oczekują. Czy to, co mówią, jest szczere. Jak daleko są w stanie ustąpić. Kształtuje też własne oczekiwania, alternatywy, pola do ustępstw. Często czyni to i manifestuje odmiennie wobec poszczególnych osób. Gdy nie dochodzi do porozumienia zaczynają się zwerbalizowane lub niezwerbalizowane groźby. Powstaje więc pole negocjacji, w którym strony formułują swoje oczekiwania – często nie wprost – i tak kształtują otoczenie przez słowa i czyny, by odbiorca komunikatu zrozumiał, że jeśli nie spełni postulatów (nazywamy je obojętnie życzeniami, żądaniami, prośbami, oczekiwaniami itp.) drugiej strony, ta dopuści się gestu, mowy, uczynku lub zaniechania, które będą miały negatywny skutek w sferze interesów tegoż odbiorcy lub osoby trzeciej (wziętej na negocjacyjnego zakładnika).
W firmie rodzinnej bardzo trudno określić granice szkodzenia sobie przez zainteresowanych. Oczywiście czynnik emocjonalny ma tu ogromne znaczenie. Uznajmy jednak, że jak w każdych negocjacjach i konflikcie, każda ze stron dąży do realizacji swoich celów przy minimalnych kosztach nie tylko finansowych, ale również wizerunkowych, emocjonalnych, instytucjonalnych itp. Każdy będzie więc zaczynał od formułowania gróźb, których sformułowanie jest dla niego najmniej dotkliwe, a ich realizacja będzie najmniej dotkliwa dla drugiej strony – jednakże, muszą być one wystarczające – w ocenie grożącego – do skłonienia drugiej strony, by im uległ.
W sytuacji firm rodzinnych bardzo istotny będzie czynnik wizerunkowych, przez który rozumiem również skłonność do zachowania zdolności utrzymania więzów rodzinnych, choćby na pokaz, na pozór. By móc usiąść przy przysłowiowym świątecznym stole. Często istotne będzie zachowanie pozorów, by nie zostało uznane, że wystąpienie jest wprost skierowane przeciwko drugiej stronie. Będą to więc często ruchy zawoalowane, czynione nie wprost. Strony wiedzą bowiem, że z obcym wspólnikiem można się rozejść i nie mieć kontaktu, jednakże z rodziną tak łatwo może nie pójść.
Oznacza to nałożenie dodatkowej presji ograniczającej, która na osobę dążącą do zmian wpływa znów negatywnie i frustrująco, a faworyzuje zwolenników utrzymania dotychczasowego układu. Skutek tego może być taki, że jeśli konflikt w opisany wyżej sposób ograniczany, wybuchnie niekontrolowanie, będzie miał on znacznie ostrzejszy i dynamiczny przebieg, a nawet samo istnienie firmy może zostać zagrożone.
O ile któraś ze stron konfliktu bezpośredniego, albo pełniącą rolę rozjemcy nie będzie dążyła do deeskalacji, może się okazać, że strony wymieszają nie tylko źródła, ale i pola wymiany ciosów konfliktu rodzinnego i firmowego.
Wspólny Interes?
Czy rzeczywiście w konfliktach w firmach rodzinnych istnieje jakiś wspólny interes? I czy jest on wartością nadrzędną wobec partykularnych interesów członków rodziny? Czy jest on nadrzędny wobec interesu firmy? Nie ma jednej odpowiedzi na te pytania. W nauce prawa spółek dyskutowane jest od lat zagadnienie interesu spółki. Czy jest to interes jest właścicieli? A jeśli ich interesy są sprzeczne? Czy to interes właściciela większościowego? Czy interes samej spółki niezależny od interesów wspólników? W firmach rodzinnych nie unikniemy podobnych trudności. jest wręcz gorzej, gdyż nakłada się na to interes rodziny, której członkowie nie muszą przecież wszyscy być wspólnikami, ani choćby pracownikami firmy. A jeśli wspólnikiem firmy “rodzinnej” jest też ktoś spoza tego kręgu? Możliwości jest mnóstwo. Można jednak spróbować odpowiedzieć w ten sposób: dopóki opowieść – legenda o rodzinie jest silna, wiarygodna i wiąże się z wymiernymi korzyściami dla jej członków, dopóki istnieje szansa, że poszczególni jej członkowie będą skłonni poświęcać mniej istotne interesy partykularne w imię interesu firmy czy rodziny. Na przykład syn pogodzą się z określoną dystrybucją zysków, jeśli wymagają tego względy rodzinne, a pozabiznesowe – np. kosztowne leczenie siostrzeńca. Zatrudnienie krewnych lub powinowatych będą w stanie potraktować jako inwestycję w przyszłość, chociaż na ten moment nie mają jeszcze odpowiednich kompetencji. Będą w stanie żyć skromniej, dopóki przyszłe dobro rodziny ma bezpośrednie przełożenie również na ich przyszłą sytuację. Jeśli jednak następuje wyraźny rozdźwięk między narracją, a rzeczywistością, jeśli legenda rodziny jest jedynie przejawem hipokryzji mającym uzasadnić dyskryminację, nierówny podział zysków, nieuzasadnione wpływy, to oznacza, że lont został podpalony, a ogień zbliża się do trotylu. Wówczas może się okazać, że każdy nie tylko będzie ciągnąć w swoją stronę, ale również uzna, że nie nie ma żadnego powodu, by chronić dobro wspólne, skoro do tej pory było ono jedynie kłamstwem służącym temu, by przez lata traktować ich gorzej, niż na to zasługują. Pamiętajmy jednak, że przedstawiłem wyżej wybitnie subiektywny punkt widzenia wybranej osoby. Każdy z zainteresowanych będzie miał własny, równie uzasadniony co nieuzasadniony punkt widzenia i będzie uważał, że to on ma rację.
Podsumowanie
Granice szkodzenia drugiej stronie w konfliktach między wspólnikami w firmach rodzinnych są złożone i dynamicznie kształtowane przez wzajemne zależności, normy społeczne oraz przepisy prawa. W negocjacjach prowadzonych przez adwokatów kluczowe jest zrozumienie tych granic i umiejętne ich zarządzanie. Świadomość ich istnienia i umiejętność ich identyfikacji mogą znacząco wpłynąć na przebieg i rezultat sporu, minimalizując koszty i maksymalizując korzyści dla obu stron.
Image by cookie_studio on Freepik
![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2024/06/adwokat-rozwod-lodz-scaled.jpg)
![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2023/06/21.-6M1A3479-2-1-300x300.jpg)
GRANICE SZKODZENIA DRUGIEJ STRONIE KONFLIKTU. CZ. III
Mówiąc wprost – zapytajmy – jak mocno można uderzyć? Oczywiście, nie mam na myśli przemocy fizycznej. Cała ta seria artykułów poświęcona jest zagadnieniu szkodzenia drugiej stronie konfliktu. Szkodzenie, podobnie jak czynienie komuś dobrze, jest jednym z dwóch podstawowych rodzajów argumentacji opartej o działania. Są one nierozerwalnie związane z komunikatami, które je poprzedzają: odpowiednio – groźbą i obietnicą. Zrywam z hipokryzją, która zabrania o tym mówić i zaciemnia stronom konfliktu rzeczywisty obraz sytuacji. Tak: ludzie sobie obiecują i grożą. Czynią to naprzemiennie zarówno wobec swoich przyjaciół, jak i wrogów. Czasem przychodzi do spełnienia gróźb lub obietnic poprzez zaszkodzenie lub działanie w czyimś interesie – na czyjąś korzyść.
Tak, grozić można zarówno wrogowi, jak i osobie, którą się kocha. To samo dotyczy obietnicy. Jeśli mówię dziecku, że jak włoży gwóźdź do gniazdka, to za karę nie obejrzy dobranocki – jest to groźba motywowana miłością i troską (to tylko przykład – wiem, że to nie jest najlepszy sposób komunikacji z dzieckiem). Jeśli obiecuję wojennemu wrogowi, że jak uwolni jeńców, my zrobimy to samo – jest to obietnica skierowana do osoby, której bynajmniej nie darzymy takimi uczuciami. W obu takich komunikatach nie ma niczego złego z moralnego lub etycznego punktu widzenia. Oczywiście, często te komunikaty są wykorzystywane w celach, które nie są oparte o tak szczytne idee, ale to nie oznacza, że powinniśmy udawać, że to się nie dzieje i nie zastanawiać się nad mechanizmami, które tymi zachowaniami rządzą. Jeśli ktoś się na to oburza, powinien równie dobrze oburzać się na naukowca zajmującego się kryminologią, wmawiając mu, że opisując pewne złe zjawiska robi sam coś złego.
Konflikty Rodzinne
W tym wpisie zajmę się granicami szkodzenia sobie przez strony konfliktu rodzinnego. Ma on szczególną dynamikę oraz bardzo specyficzną sferę motywacyjną, jest poddany również najmocniejszej presji czynników emocjonalnych. Jednakże nawet w najostrzejszym sporze są pewne sfery, w których motywacja stron jest wspólna, w których mają tożsame interesy, a więc wyjmują je poza nawias toczonego sporu.
Każdy spór cechuje się tym, że strony w pewien zwerbalizowany i sformalizowany sposób (rzadko), skodyfikowany i narzucony przez prawo (niemal zawsze, ale tylko w pewnych granicach) lub niezwerbalizowany i oparty na domysłach (zawsze!) sposób określają granice, w jakich mogą drugiej stronie grozić lub wprost szkodzić. Przykładem niech będą bójki chłopców w klasie w podstawówce. Są w nich pewne przyjęte zasady, które przecież nie wynikają z przepisów prawa (albo są od nich odmienne), ale mniej więcej każdy wie, co drugiemu można zrobić i nikt nie będzie tego traktował jako “wykroczenia” przeciwko zasadom grupy, co jest normalne w ramach bójki i nikt nie będzie miał o to pretensji, a co jest już swego rodzaju “deliktem”, a więc wykroczeniem poza te niepisane zasady, po którym następuje napiętnowanie sprawcy, ostracyzm lub nawet kara.
Dynamika Konfliktów Małżeńskich
Tak samo jest w sporach między małżonkami. Oczywiście, tutaj gama możliwych zagrań jest zdecydowanie szersza. Zacznijmy od tego, że naiwnością jest twierdzić, że prawo stanowi tutaj jakiekolwiek ograniczenie. W praktyce, sankcja stanowi dodatkowy, potencjalny koszt, którego strony starają się uniknąć i oceniają wysokość kosztu, ryzyko wpadki oraz korzyści płynące ze złamania prawa. A to jest w takich sytuacjach nagminne – nie chcę powiedzieć, że zdarza się zawsze, że jest to reguła, bo nie jest. Ale jest to zjawisko powszechne.
Jeśli nie pisane prawo, co więc jest czynnikiem, który wpływa ograniczająco na małżonków, którzy prowadzą walkę “na śmierć i życie” o winę w rozwodzie, opiekę nad dziećmi i podział majątku? Jak kształtuje się ich percepcja względem tego, co zrobić wolno, a czego zrobić już nie wolno?
Przykład Kalkulacji
Przede wszystkim należy stwierdzić, że każda ze stron ma swoje cele i co do zasady zamierza je osiągnąć jak najniższym kosztem. Ocena racjonalności wyboru tych celów oraz środków mających do nich doprowadzić jest zupełnie innym zagadnieniem, w którym nie można nigdy pomijać czynników emocjonalnych lub wynikających z samych wartości, jak przekonania religijne, miłość, poczucie krzywdy, chęć zemsty. Tak więc, każdy z małżonków chce osiągnąć swoje cele w sposób możliwie dla siebie wygodny i tani. Jednakże należy wspomnieć i o tym, że przeciwnik w sporze rodzinnym – traktowany całkowicie przedmiotowo – może być cennym “aktywem” na innej płaszczyźnie. Co mam na myśli?
Otóż większość z nas wie, że owieczki można strzyc, ale nie należy ich golić. W sprawach rodzinnych jest to wyjątkowo widoczne. Jeśli żonie bardzo zależy na uzyskaniu rozwodu z winy męża, ale jednocześnie chce mieć w nim wsparcie w wychowaniu dzieci i ponoszeniu kosztów ich utrzymania, to naturalnie musi się ona zastanowić, jak dalece posunie się w wykazywaniu przed sądem dowodowym jego winy: dajmy na to: przemocy, uzależnienia od narkotyków, alkoholu, nieakceptowalnych społecznie preferencji seksualnych, a także tego, że unika płacenia podatków i zatrudnia pracowników na czarno? Dokonana ona bardzo wyrachowanej kalkulacji: co mogę wykorzystać, aby uzyskać rozwód z jego winy i wysokie alimenty, ale żeby go za bardzo nie odciąć od dzieci i nie ściągnąć mu na głowę skarbówki? Łatwo może go zniszczyć, może nawet by tego chciała, może nawet uśmiecha się na samą myśl o tym, jak on poniżony, skazany i bezdomny tuła się pod mostem… Ale kto wówczas będzie płacił alimenty? Dokąd będą jeździły dzieci na weekendy, które ona chce spędzać z “panem Przemkiem” – uroczym trenerem personalnym, którego poznała na siłowni? Kto będzie woził dzieci na zajęcia 3 razy w tygodniu, jeśli ten zły mąż straci prawo jazdy albo komornik zabierze mu samochód? Albo gdy będzie tak mocno dociążony wydatkami, że będzie musiał pracować na dwa etaty?
Konsekwencje Ujawnienia Informacji
Idźmy dalej… Nasza urocza małżonka musi się też zastanowić, co się stanie, jeśli ujawni te wszystkie okoliczności o tym strasznym mężu. Ona to wypiera, nikomu o tym nie mówi, ale… co prawda bardzo rzadko, ze szczytnych pobudek lub całkowicie wyjątkowo, ale sama też brała narkotyki, uprawiała “chemsex” z kilkoma kolegami o artystycznej duszy i co prawda nie uważa, żeby było to coś złego, a już z pewnością nic tak złego, jak romans tego męża z koleżanką z pracy. Ale dokona ona zimnej kalkulacji i uzna, że chyba nie warto wykorzystywać wszystkich argumentów, które posiada. Zdaje sobie bowiem sprawę, że jedynym, co powstrzymuje jej męża od ujawnienia tych niewygodnych okoliczności na jej temat, jest to, że ona wstrzymuje się z mocnym przywaleniem jemu.
Okazuje się, że wchodząc na pewien stopień eskalacji, strony mogą dokonać zniszczeń, zaszkodzić drugiej stronie w stopniu, który przyniesie korzyści nieadekwatnie małe do związanych z tym kosztów oraz ze szkodami odwetowymi, które z przyjemnością wyrządzi druga strona, która nie będzie miała już nic do stracenia.
Dobro Dzieci i opinia środowiska
Poza tym, mamy jeszcze do czynienia z dobrem dzieci. Tak, celowo i prowokująco piszę o tym dopiero w tym miejscu. Uważam bowiem, że w przypadku stron odpowiedzialnych i mających kręgosłup moralny jest to czynnik, który nie pozwala w ogóle zaistnieć tym wcześniejszym. Ale naiwnością byłoby stwierdzenie, że wszyscy są odpowiedzialni i kierują się dobrem swoich dzieci. Niestety, bardzo często, dzieci traktowane są instrumentalnie. Przemoc alienacyjna i ekonomiczna jest na porządku dziennym. Jest to bród życia, jest to zło w czystej postaci. Ale jest i nie udawajmy, że to się nie dzieje.
Jak zatem kształtują się granice działań nieprzyjaznych drugiej stronie, gdy w grę wchodzi dobro dzieci? Czynnikiem decydującym jest tu wyobrażenie każdej ze stron o tym, czy dla drugiej strony dobro tych dzieci jest ważne. Jeśli obie strony uważają, że dla małżonka liczy się dobro dzieci, to o ile dla tejże strony jest ono równie ważne, będziemy mieli do czynienia z deeskalacją i próbą dogadania się przy zrobieniu wokół jak najmniejszego szumu i zamieszania. Problemy powstają wtedy, kiedy rzeczywisty system wartości stron jest w tym zakresie odmienny lub gdy chociaż odmienne jest wyobrażenie obu stron o tym, jak wysoko na skali wartości druga strona stawia dobro dzieci. Nie zapominajmy również o tym, że dobro dzieci jest pojęciem bardzo ogólnym i może być odmiennie interpretowane przez każdą ze stron.
Większości z nas zależy na tym, jak jesteśmy postrzegani w środowisku. Dobór środków w sporze rozwodowym ma istotny wpływ na taką ocenę. Ponieważ sprawa rozwodowa jest wdzięcznym tematem do plotek i oceniania przez publiczność złożoną z rodziny i znajomych, każde z małżonków stara się uchodzić za tego dobrego. Jednym z warunków, by takim mianem się cieszyć jest bycie łaskawym i miłosiernym dla strony, która zbłądziła, z czym wiąże się niepisany wymóg, by drugiemu nie przyłożyć zbyt mocno. Dziwnym trafem “publika” wyżej ceni zwycięstwa osiągnięte bez miażdżenia przeciwnika, bez niepotrzebnego znęcania się. Poza tym, co niezwykle istotne, publika ta nie zna najczęściej całej sytuacji i nie będzie w stanie ocenić dokładnie, czy dany ruch był uzasadniony. Wiąże się z tym ta konsekwencja, że w przypadku wątpliwości małżonkowie najczęściej starają się wybrać środki, które będą wystarczające dla osiągnięcia stawianych przez siebie celów, ale nie będą wiązały się z nadmiernymi i niepotrzebnymi uciążliwościami dla tego drugiego. Oczywiście ocena tej proporcjonalności dokonywana będzie przez ową publikę, która całej sprawy nie zna, która nie jest ani jednorodna, ani szczera, ani kompetentna. A to wprowadza dodatkowy czynnik ryzyka, który musi być uwzględniony przez osobę, której na opinii tej publiki zależy.
Podsumowanie
Granice szkodzenia sobie w konfliktach rodzinnych kształtują się w wyniku wzajemnych wyobrażeń, oczekiwań i analizy sytuacji przez obie strony. W negocjacjach prowadzonych przez adwokatów te granice są kluczowym elementem strategii. A przynajmniej powinny być. Świadomość ich istnienia i umiejętność ich identyfikacji mogą znacząco wpłynąć na przebieg i rezultat sporu. Niestety, wielu adwokatów prowadzących sprawy rozwodowy stosuje albo taktykę wyłącznie eskalacyjną, albo też realizuje formalne uprawnienia bez zrozumienia, że są one jedynie środkiem do uzyskania celu, a nie celem samym w sobie. W każdym razie niepisane, ale “wiszące w powietrzu” limity, granice zaszkodzenia drugiej stronie konfliktu rodzinnego, odgrywają fundamentalną rolę w tym, jak konflikt jest prowadzony, jaką przybiera dynamikę i w tym, jak można go zakończyć przy minimalnych kosztach dla obu stron.
![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2024/06/trudne-negocjacje-scaled.jpg)
![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2023/06/21.-6M1A3479-2-1-300x300.jpg)
GRANICE SZKODZENIA DRUGIEJ STRONIE KONFLIKTU. CZ. II
Umowne i Niewypowiedziane Granice Szkodzenia w Konflikcie
W poprzednim artykule omówiliśmy, jak naturalną częścią relacji międzyludzkich są konflikty. Teraz zajmiemy się interesującym aspektem tych sporów – granicami szkodzenia sobie nawzajem. Te granice, często niepisane i dynamicznie kształtujące się w trakcie konfliktu, mają ogromne znaczenie w negocjacjach prowadzonych przez adwokatów, w kancelariach oraz w codziennym życiu.
Przykłady Historyczne i Współczesne
II Wojna Światowa: Niewykorzystany Potencjał Zniszczenia
Podczas II wojny światowej zarówno Niemcy, jak i alianci posiadali ogromne ilości gazu bojowego. Mimo to żadna ze stron nie zdecydowała się na jego użycie, pomimo posiadanych możliwości. Granice te były niewypowiedziane, lecz obie strony wiedziały, że przekroczenie ich mogłoby prowadzić do niewyobrażalnych zniszczeń i eskalacji konfliktu. Była to swego rodzaju niewerbalna umowa, która ograniczała użycie broni chemicznej.
Wojna Rosji z Ukrainą: Asymetryczne Ograniczenia
W obecnym konflikcie między Rosją a Ukrainą możemy obserwować dynamiczne kształtowanie się granic. Ukraina długo nie mogła atakować celów w Rosji przy użyciu zachodniej broni, co było ograniczeniem narzuconym przez sojuszników. Z drugiej strony, Rosja powstrzymała się od użycia broni atomowej oraz zniszczenia elektrowni atomowych na Ukrainie. Te ograniczenia są wynikiem ustnych i niewerbalnych negocjacji i wzajemnych oczekiwań samych stron, ale także ich sojuszników (zarówno USA, jak i Chiny nie życzą sobie żadnej atomowej awantury), jak i społeczności międzynarodowej.
Granice w Sporach Wspólników
W konfliktach między wspólnikami często obserwujemy, że są oni gotowi szkodzić sobie nawzajem do pewnego stopnia, byleby nie wpłynęło to negatywnie na wartość spółki. O ile spór nie eskaluje, a spółka nie staje się narzędziem szkodzenia lub zakładnikiem konfliktu, granice te są respektowane. Często jednak wspólnicy używają tylko części dostępnych argumentów, ponieważ ujawnienie pewnych informacji mogłoby narazić obie strony na odpowiedzialność karną. Jest to przykład dynamicznego kształtowania się granic, które nie są wcześniej wypracowane, ale powstają w toku konfliktu. Często obaj wspólnicy gotowi są pójść na noże w kwestiach biznesowych, ale celowo nie wywlekają “brudów” dotyczących życia prywatnego swojego rywala, chociaż mogłoby to nie raz przechylić na ch rzecz szale zwycięstwa.
Granice w Sporach Rodzinnych
W sporach rodzinnych odpowiedzialni małżonkowie starają się kłócić w sposób, który nie zaszkodzi dzieciom. Nawet gdy walczą o uznanie winy drugiej strony, rezygnują z ujawniania pewnych kompromitujących informacji, takich jak problemy z narkotykami czy preferencje seksualne. Czynią to, aby nie zniszczyć wizerunku drugiej strony przed dziećmi lub współpracownikami, co pokazuje, że granice te kształtują się dynamicznie i są związane z oczekiwaniami i wyobrażeniami obu stron, ale również z ich wyobrażeniami o oczekiwaniach osób trzecich.
Dynamiczne Kształtowanie się Granic
Granice szkodzenia w konflikcie kształtują się dynamicznie i są wynikiem wzajemnych wyobrażeń o wyobrażeniach i oczekiwaniach drugiej strony. To swoista gra, niczym taniec, gdzie liczy się również zdanie “widowni”. W trakcie konfliktu rodzi się system kar i nagród za łamanie lub przestrzeganie tych niepisanych zasad. Należy zwrócić uwagę, że działanie odwetowe za złamanie tych zasad postrzegane jest jako uzasadnione i po jego wykonaniu możliwe jest ponowne zejście na niższy poziom eskalacji przy zachowaniu twarzy przez obu antagonistów.
Werbalizacja i Umowy
Czasami granice te są werbalizowane i uzgadniane. Strony mogą umownie określić, czego nie będą robić w przypadku sporu. Jest to szczególnie widoczne w profesjonalnych negocjacjach prowadzonych przez doświadczonych adwokatów, gdzie kancelarie pomagają stronom ustalić jasne zasady gry. Niektóre umowy inwestycyjne przywidują zakazy podnoszenia określonego rodzaju argumentów albo wykonywania pewnych praw korporacyjnych w przypadku zaistnienia sporu właśnie po to, by zapobiec niekontrolowanej eskalacji konfliktu i pomóc stronom ostudzić emocje. Nie ma co ukrywać, że beneficjentem takich rozwiązań jest również sama spółka, a więc – najczęściej – pośrednio również wszyscy zainteresowani (lub większość z nich). Zdarza się, że jest to instrument ograniczający prawa jednego ze wspólników w imię ochrony interesów większości. Ocena prawnej dopuszczalności takich postanowień umownych nie jest oczywista sama przez się i wymaga za każdym razem pogłębionej refleksji.
Podsumowanie
Granice szkodzenia sobie w konfliktach są złożone i dynamiczne. Kształtują się w wyniku wzajemnych wyobrażeń, oczekiwań i analizy sytuacji przez obie strony. W negocjacjach prowadzonych przez adwokatów w kancelariach prawnych te granice są kluczowym elementem strategii. Świadomość ich istnienia i umiejętność ich identyfikacji mogą znacząco wpłynąć na przebieg i rezultat sporu.
Image by senivpetro on Freepik
![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2024/06/adwokat-prawo-spolek-lodz-12.16.41-scaled.jpg)
![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2023/06/21.-6M1A3479-2-1-300x300.jpg)
GRANICE SZKODZENIA DRUGIEJ STRONIE KONFLIKTU. CZ. I
Zdaję sobie w pełni sprawę z tego, że zdaniem wielu osób w konflikcie należy szukać rozwiązania satysfakcjonującego obie strony, a nie szkodzić sobie nawzajem. Według tego podejścia szkodzenie drugiej stronie jest nie tylko nieefektywne, ale i niemoralne. Nie powinno się szkodzić, nawet o tym myśleć, nie wspominając już o grożeniu. Taka postawa jest piękna, ale niestety skrajnie naiwna i może prowadzić do całkowitej bezbronności w obliczu przeciwnika, który takich oporów nie ma.
Konflikt jest czymś całkowicie normalnym w każdej sytuacji, w której występują współzależności i wiele punktów stycznych. Tam, gdzie jest się o co kłócić, tam zawsze będą konflikty. Jeśli ktoś uważa, że bliskie relacje wykluczają konflikt, to wystarczy spojrzeć na historię. Przed I wojną światową uważano, że żadne wojny nie mogą wybuchnąć, bo relacje gospodarcze Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii są zbyt silne. Czy to przeszkodziło w wybuchu wojny? Nie, wręcz przeciwnie, przyspieszyło jej wybuch. Natomiast Polska nie ma konfliktów z Chile. Dlaczego? Bo nie mamy żadnych wspólnych spraw ani sprzecznych interesów.
Doświadczony adwokat wie, że rozwiązywanie konfliktów zależy od ich natury. Konflikty dotyczące spraw trzeciorzędnych często można odpuścić lub wykorzystać jako pretekst do eskalacji. Natomiast konflikty fundamentalne zazwyczaj skłaniają nas do twardej obrony naszych racji.
Obrona interesów w konflikcie opiera się na dwóch modelach. Pierwszy, oparty na wartościach, odwołuje się do zewnętrznych norm: moralności, etyki, religii, praw człowieka, miłości, przyjaźni. Jest to jednak niejednoznaczny obszar, gdzie przy odrobinie oportunizmu można uzasadnić każde stanowisko. Różnica poziomów intelektualnych stron sporu lub zaangażowanych osób trzecich często determinuje skuteczność tej argumentacji.
Drugi model opiera się na interesach. Choć niektórzy odrzucają to podejście jako niemoralne, jest ono bardziej realistyczne. W grze opartej na interesach istnieją dwa skrajne modele: całkowita sprzeczność interesów i całkowita zbieżność interesów. W praktyce zawsze mamy pewne wspólne interesy z nawet największym wrogiem, a całkowita zbieżność interesów nie występuje.
Często dla uzasadnienia postawy opartej na interesach używamy argumentacji opartej na wartościach, co ułatwia nam wyrażanie naszych żądań i daje poczucie moralnej racji.
W ostrym konflikcie, nawet gdy strony się nienawidzą, zawsze mamy do czynienia z dwojaką argumentacją: opartą na korzyściach (zachęta) i kosztach (groźba). Negocjacje to proces pokonywania koncepcji przeciwnika, a także przygotowania się do rozmów w sposób minimalizujący nasze wysiłki i maksymalizujący naszą pozycję.
Zarówno przygotowanie, jak i same negocjacje (rozumiane szeroko również jako działania faktyczne i komunikaty niewerbalne) mogą zawierać groźby lub realne szkody wyrządzane drugiej stronie. Okazuje się, że zarówno grożenie drugiej stronie, jak i faktyczne szkodzenie jej poddane są pewnym regułom. Część z nich jest spisana i wynika z prawa, ale najciekawsze są te zasady, które spisane nigdzie nie są, a kształtują się między stronami, które niczym w tańcu wzajemnie oddziałują na swoją percepcję, analizę, komunikację i ograniczenia nakładane sobie samemu, ale oczekiwania wobec ograniczeń, które sama nałoży sobie druga strona. Właśnie nimi zajmę się w kolejnym wpisie.
![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2024/06/trudne-negocjacje-adwokat-lodz-scaled.jpg)
![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2023/06/21.-6M1A3479-2-1-300x300.jpg)
WYMIANA CIOSÓW W SPORACH – KRYTYKA BIERNOŚCI
Na dole zamieszczam link do artykułu na temat źródeł sporów oraz groźby jako narzędzia perswazji z sporach. Nie będę teraz powtarzał zawartych tam tez. Ograniczę się tylko do jednego stwierdzenia: spory pojawiają się wtedy, kiedy dotychczasowy układ przestał odpowiadać jednej ze stron. Bez znaczenia jest przy tym, czy przyczyną tej zmiany postrzegania jest zmiana zewnętrznych okoliczności, czy zmiana mentalna. Najczęściej jest to mieszanina ich obu. Spory są czymś całkowicie normalnym wobec współzależności i wielości powiązań. Im więcej nas łączy z drugą stroną, tym normalniejsze są tarcia, podobne do napierania na siebie płyt tektonicznych. Więcej na ten temat można przeczytać w świetnej książce M. Leonarda: Współzależność jako źródło konfliktów.
Postawa Rewizjonisty i Konserwatysty
W sporze jedna ze stron jest zadowolona z dotychczasowego układu, a druga go kwestionuje. Można powiedzieć, że mamy do czynienia z rewizjonistą i konserwatystą. Nie mam tu na myśli konserwatywnych poglądów, tylko postawę chroniącą, konserwującą dotychczasowy układ. Kto będzie stroną ofensywną w takim sporze? Z natury rzeczy będzie to rewizjonista. W miarę zyskiwania przez niego względnej siły wobec konserwatysty, lub choćby przekonania o wzroście względnej siły, będzie on podejmował coraz to nowe środki kwestionujące dotychczasowy układ. Argumenty odwołujące się do wartości będą dla niego bardzo przydatne.
Atak Prewencyjny Konserwatysty
Może się jednak okazać, że atak przeprowadzi konserwatysta, który znajdując się w “strategicznej defensywie” zdecyduje się na “atak prewencyjny” lub sprowokowanie rewizjonisty do przeprowadzenia przedwczesnego ataku. Może się tak zdarzyć, gdy tendencje zmiany względnej siły między partnerami są niekorzystne dla konserwatysty, ale póki co posiada on jeszcze przewagę wystarczającą do wygranej. Jest jednak świadom, że niedługo się to zmieni.
Prowokacje Rewizjonisty
Skupmy się jednak na tym pierwszym wariancie, kiedy to ciosy, na początku słabe, prowokacje są czynione przez rewizjonistę. Postawa Rosji wobec NATO jest tego najlepszym przykładem. Tutaj mamy do czynienia z paradoksem rewizjonisty słabnącego, który posiadać będzie jedynie w najbliższych latach okno możliwości do zmiany niekorzystnego dla siebie układu. Potem prawdopodobnie wykresy potęgi – póki co zbliżone – całkowicie się rozjadą. Jest to więc zwierzę zranione, które wie, że albo tu i teraz, albo nigdy. Nałożone na Rosję sankcje tylko ten proces wzmacniają. Są bowiem zbyt słabe, by rzucić ją na łopatki już teraz, ale na tyle mocne, by dać jej świadomość nieuchronności odpadnięcia z wyścigu bez wsadzenia kija w szprychy natowskiego roweru.
Reakcje na Prowokacje
W tej sytuacji mamy do czynienia z kolejnymi, coraz częstszymi i poważniejszymi prowokacjami z naszego kierunku. Ich celem jest: nabranie pewności siebie, zbicie naszej pewności siebie, wyrządzenie u nas pewnych szkód, chaosu, napięć wewnętrznych, przekonanie świata o naszym braku sprawczości, zakłócenie działania państwa (zupełnie, jak między małżonkami, gdy rozwód wisi na włosku, a obie strony przygotowują się do walki o dzieci lub firmę – mechanizmy są dokładnie takie same).
Jak my na to reagujemy? Otóż… odpowiedzi nie ma. Z trzech możliwych wariantów: 1) reakcja karna eskalacyjna; 2) retorsja symetryczna; 3) brak reakcji – wybieramy tę ostatnią. Jak to argumentujemy? Bierzemy wszystko na klatę, by nie prowokować przeciwnika. Ile to razy ja to słyszałem w firmach rodzinnych, gdzie jako adwokat prowadziłem spory między wspólnikami. Wiele razy spotkałem się z taką argumentacją w sprawach rozwodowych. Z moich obserwacji poczynionych w pracy adwokata oraz z analizy literatury fachowej dotyczącej konfliktów, negocjacji i teorii gier wynika wprost, że jest to postawa całkowicie kontrskuteczna. Przynosi ona rezultaty odwrotne do zamierzonych. Jeśli naszym celem jest powstrzymanie rewizjonisty od prowokacji i eskalacji, to bierna postawa tego nie zapewni. Wprost przeciwnie, zachęca go i niejako zaprasza do dalszego testowania naszej cierpliwości.
Jak Powinna Wyglądać Nasza Reakcja?
Jaka więc powinna być nasza reakcja? Jesteście wspólnikiem w firmie rodzinnej, a brat lub matka ostentacyjnie nie przychodzi na zgromadzenie wspólników. Jesteście żoną i matką, a Wasz mąż co chwilę narusza obowiązujące do tej pory w domu zasady i w nocy wraca pijany z kumplami, żeby kontynuować imprezę, gdy śpicie Wy i Wasze dzieci, żeby pokazać Wam i kumplom, że mu wolno. Jeszcze Wam przy tym ubliży. Czy bierność jest najlepszą taktyką, by go zniechęcić do takich zachowań w przyszłości i skłonić do refleksji i opamiętania? Śmiem wątpić.
Czy w takim razie reakcja powinna być symetryczna, czy wchodzić na szczebel wyżej w porównaniu z akcją? Tu zdania są podzielone. Z pewnością nie można z reakcją przesadzić i odpowiedzieć w sposób karykaturalnie wyolbrzymiony, tzn. taki, który w powszechnym odczuciu będzie nieproporcjonalnie duży (patrz akcja pewnego kraju położonego w Palestynie, który wkroczył do pewnej strefy, gdzie odpowiedział zbrodniczo i nieproporcjonalnie na akcję pewnej grupy tam działającej z października 2023 roku). Moim zdaniem rewizjonista nie potrzebuje prowokacji, żeby działać. On działa, bo tak postrzega dotychczasowy układ. Póki nie wpłyniemy na jego ocenę działaniem, będzie on używał coraz to silniejszych środków, by układ zmienić. Wydaje się, że tylko jasna komunikacja i konsekwencja mogą go zniechęcić. I należy w takiej sytuacji używać prostego narzędzia: groźby. Jeśli zrobisz to, to ja zrobię to. Decyduj. I tak ustawić skalę reakcji, by czyniła spodziewany atak nieopłacalnym, ale jednocześnie nie zachęcała do testowania zabawek z półki wyżej. Jednakże wszystko jest lepsze od bierności.
Image by master1305 on Freepik
![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2024/05/konflikt-miedzy-wspolnikami-adwokat-scaled.jpg)
![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2023/06/21.-6M1A3479-2-1-300x300.jpg)
RACJONALNOŚĆ W KONFLIKTACH MIĘDZY WSPÓLNIKAMI
Profesjonalne podejście do negocjacji wymaga założenia, że nasz przeciwnik jest racjonalny. Jest to podstawowe założenie teorii gier. Dopiero z tego założenia wyprowadzane są kolejne, jak np. to, że daży on do osiągnięcia zysków przy minimalnych kosztach. W oparciu o to założenie budujemy strategię negocjacyjną, czyli plan oparty o analizę faktów i naszych wyobrażeń o faktach, które odnoszą się w dużej mierze do naszych wyobrażeń o tym, co wyobraża sobie przeciwnik.
Można by przypuszczać, że w relacjach biznesowych mamy do czynienia z czysto logicznymi kalkulacjami, więc powinny się one układać dość prosto, wystarczy bez zbędnych emocji poszukać rozwiązania optymalnego dla obu stron. Gdyby to było takie proste… W praktyce mamy do czynienia z wieloma czynnikami, które wpływają na tak racjonalną analizę. Jeśli ktoś uważa, że negocjacje między wspólnikami wyglądają jak rozmowa z androidem Data ze Star Treka, jest w błędzie. Czemu?
Po pierwsze, często jedna, kilka lub wszystkie strony nie mają pełnego dostępu do wszystkich istotnych danych, co automatycznie wpływa na ich wyobrażenie o intencjach drugiej strony, rozkładzie ryzyk, szans i korzyści. A przez to ewidentnie wpływa na wybory czynione przez tę stronę. Co więcej, często żadna ze stron nie wie, co dokładnie wie ta druga, więc i sama nie może dostosowywać swoich oczekiwań o oczekiwaniach drugiej strony do tego, co ta druga strona wiem, bo sama nie wie, ile tamta wie 🙂 Tak, wiem, że to brzmi strasznie, ale jeśli się skupimy przez chwilę, okazuje się, że to dość prosta figura myślowa.
Po drugie, nie każdy posiada zdolności intelektualne do rozumowania za pomocą teorii gier na poziomie zbliżonym do kilku noblistów lub genialnych polityków i zwyczajnie może się w tym pogubić. Teoria gier jest prosta w podstawowej teorii, ale jeśli nie jest się samemu Johnem Nashem albo chatem GPT, to naprawdę można się pomylić, a przez to dokonać tzw. wyboru suboptymalnego, czyli mówiąc po polsku: wybrać źle.
Po trzecie, na nasze postawy, wyobrażenia i wybory w wielkim stopniu wpływa nasz sytem wartości, ideologia, religia, a więc elementy, które z punktu widzenia obiektywnego systemu korzyści i strat są czynnikami zaburzającymi. Czy one jednak nie kierują nami w rzeczywistości? Oczywiście, że tak. Tak samo, jak czysto psychologiczna potrzeba utwierdzania się w słuszności wcześniej podjętego wyboru.
Po czwarte, ogromny wpływ mają emocje, co jest oczywiste dla każdego, kto prowadził choćby jedną sprawę rodzinną. Ale nie tylko – przecież między wspólnikami – szczególnie w małych lub rodzinnych firmach – emocje nawarstwiają się latami lub dekadami, w końcu całkowicie uniemożliwiając racjonalny osąd i wybór optymalny dla stron. Konflikty w firmach rodzinnych należą do najostrzejszych i najbardziej spektakularnych. Źródeł konfliktu nie należy się upatrywać często w samej firmie, ale w nawet w dzieciństwie wspólników – np. braci, lub relacji ojca z synem, która nadal przybiera protekcjonizm i chęć kontroli z jednej strony, a walkę o akceptację i prawo do wyrażenia siebie z drugiej strony. A co jeśli ci panowie mają 65 i 40 lat? I model syn – ojciec oraz naturalnie mu towarzyszące napięcia, które normalnie są przecinane przez usamodzielnienie się syna i wyjście z domu, rozpoczęcie życia po swojemu, nie są zniwelowane, ale potęgują przez kolejne lata? Wyobraźcie sobie, co czuje ten syn, gdy po pracy przychodzi do domu i słucha od żony, że jest syneczkiem tatusia i nie wiadomo czego… Czy to będzie miało wpływ na jego postawę, wybory, analizy? Oczywiście, że tak.
Po piątem, mamy w społeczeństwie całkiem spory odsetek ludzi z problemami psychicznymi różnej natury od chorób psychicznych po nieprawidłowo ukształtowaną osobowość. Czy to powód do dyskryminacji kogokolwiek lub do podważania jego zdolności intelektualnych? Jeśli ktoś tak uważa, niech obejrzy jeszcze raz “”Piękny umysł” o geniuszu, który przyczynił się właśnie do rozwoju teorii gier i otrzymał nagrodę Nobla. Pamiętajmy jednak, że ludzie dotknięci bardzo różnymi problemami natury psychicznej są wśród nas. A jedną z najlepszych strategii negocjacyjnych jest ta, która ma stworzyć po drugiej stronie wrażenie, że negocjuje z wariatem (tego słowa używam nie w odniesieniu do ludzi, którzy rzecyziwście mają pewne problemy, ale do celowo wykreowanego przez świadomego negocjatora takiego obrazu siebie u drugiej strony). Więcej na ten temat pisałem w tych artykułach:
Image by katemangostar on Freepik
![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2024/05/kancelaria-negocjacje-spory-scaled-1.png)
![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2023/06/21.-6M1A3479-2-1-300x300.jpg)
JAK WALCZYĆ Z PRZEWAGĄ FINANSOWĄ PRZECIWNIKA? CZ.III
W tym artykule przestawię kilka przykładów na temat wykorzystania przewagi informacyjnej i organizacyjnej wobec przeciwnika, który posiada przewagę finansową.
Poprzednie dwa artykuły poświęciłem zagadnieniom wstępnym (I) i ogólnym zasadom możliwego przeciwdziałania finansowej przewadze przeciwnika w sporze i negocjacjach. Zacząłem od tego, że zakładam, iż: 1) druga strona działa racjonalnie; 2) jej zasoby są ograniczone. Następnie zasugerowałem, że warto: 3) pokazać, że się tej przewagi nie obawiamy; 4) poszukać sojuszników; 5) zobowiązać się do prowadzenia sporu i pokazać determinację. Następnie możemy pokrzyżować plany przeciwnika przez: 6) zwiększenie jego spodziewanych kosztów; 7) zmniejszenie spodziewanych przez niego zysków; 8) obniżenie w jego percepcji szans na wygraną. Są to wszystko czynniki, które u racjonalnego gracza po drugiej stronie spowodują znaczącą zmianę kalkulacji i konieczność przemyślenia, czy gra jest warta świeczki. Teraz przejdźmy do bardziej szczegółowych strategii, które pomogą w walce z przewagą finansową przeciwnika
Relacja zasobów finansowych do informacji i organizacji
Nie ma poukrywać: pieniądze są ważne i się przydają. Również do prowadzenia sporów i negocjacji. W jakimś zakresie są nawet niezbędne. Jednakże własne niedostatki mogą być najłatwiej przezwyciężone właśnie na gruncie finansowym. Znacznie trudniej nadrobić zaległości informacyjne lub przede wszystkim organizacyjne. W jaki sposób? Możliwości jest oczywiście wiele.
Jako najprostszy przykład podam możliwość umówienia się z adwokatem prowadzącym sprawę na procent od sukcesu. Oczywiście, nie wszystkie kancelarie prowadzące spory i negocjacje chcą się tak umawiać, by z góry nie dostać zupełnie nic, ale w ujęciu modelowym widzimy, że jest to dobre i łatwe rozwiązanie. Jakąś kwotę zawsze możemy od kogoś pożyczyć, można też coś sprzedać, wejść z kimś w spółkę polegającą na tym, ze ten ktoś będzie finansował naszą sprawę, a my podzielimy się z nim przyszłym zyskiem. Możliwości jest wiele. Brak pieniędzy jest faktycznie najmniejszą przeszkodą dla prowadzenia sprawy sądowej lub trudnych negocjacji. Za to – jak już pisałem – często bywa wykorzystywany jako pretekst, by nie stanąć do walki.
Znacznie trudniej jest zniwelować swoje braki w zakresie organizacyjnym. Organizację rozumiem szeroko: własne uporządkowanie i podejście do życia, konsekwencję, determinację, zdolność do logicznego myślenia, szybkoś podejmowania decyzji, swoboda i elastyczność w ich podejmowaniu, świadomość celu, do którego się dąży, elastyczność w modyfikowaniu tego celu w zależności od rozwoju sytuacji, dobrze poukładane relacje z rodziną, współpracownikami, prawnikami itp., a także umiejętność analizowania informacji. Jeśli tych cech nie mamy i nie wypracowaliśmy tych umiejętności do etapu przygotowania do sporu, prawdopodobnie nie uda nam się ich wytworzyć również później. Oczywiście, w pewnych sytuacjach można wszystko “zwalić” na kancelarię i samemu się sprawą nie interesować, ale w praktyce zdjęcia to egzamin tylko w sprawach sztampowych, całkowicie powtarzalnych, a ja takich nie lubię.
Zniwelowanie własnych niedostatków na płaszczyźnie informacyjnej jest średnio trudne. Tzn. trudniejsze od poradzenia sobie z niedoborami finansowymi, ale łatwiejsze od zaległości w zakresie organizacyjnym. Informacje można zdobyć lub nauczyć się je zdobywać. Część informacji jest powszechnie dostępna w jawnych rejestrach, inne są w internecie, jak choćby w social mediach. Aby zdobyć inne trzeba się trochę natrudzić. Trzeba przywiązywać również dużą wagę do ochrony własnych informacji.
Przykłady konkretnych działań prowadzących do zniwelowania przewagi finansowej przeciwnika
Dzięki wykorzystaniu własnych walorów w zakresie informacyjnym i organizacyjnym możemy znaleźć i wykorzystać słabe punkty drugiej strony, które mieszczą się w zakresie nieobjętym bezpośrednio dotychczasowym sporem. Innymi słowy, używając modnej ostatnio terminologii, możemy doprowadzić do eskalacji poziomej i otworzenia zupełnie nowego pola konfliktu, na którym możemy przysporzyć przeciwnikowi nieproporcjonalnie dużo kłopotów w stosunku do poniesionych przez nas kosztów. Jeśli prowadzimy z wielką firmą spór o zapłatę za dostarczone jej towary, a podczas wizyty w jej siedzibie, na której zostaliśmy potraktowani “z buta” zobaczyliśmy, że fabryka nie spełnia wymogów przeciwpożarowych albo wymaganych przez sanepid, to prawdopodobnie właśnie wygraliśmy spór toczący się przecież zupełnie gdzie indziej. Nie trzeba nawet nic robić, wystarczy dać drugiej stornie do zrozumienia, że wiemy o tym.
Innym przykładem będzie zwyczajnie zamęczenie przeciwnika, które przynosi najlepsze rezultaty, gdy druga strona jest ociężała w podejmowaniu decyzji, ale również niecierpliwa i pretensjonalna. Wielokrotnie udało mi się wbić w ten sposób klin między przeciwnika, a jego doradców, którzy cechowali się tym, że mieli bardzo wysokie honoraria. Ich klient wymagał jednak rezultatów od razu, sam natomiast niespecjalnie umiał podejmować decyzje. Bał się tego. W takiej sytuacji poruszanie wielu wątków wymagających od drugiej strony coraz to nowych decyzji w coraz to większym tempie, prowadzi niechybnie do powstania frustracji, sporów i często paraliżu decyzyjnego w ogóle. Może się okazać, że ta strona odpuści nawet spór z nami, gdyż ujawni się w ten sposób znacznie poważniejszy dla niej problem, którym będzie musiała się zająć.
Najprościej jest wykorzystać przewagę informacyjną. W dobie umieszczania o sobie mnóstwa informacji w internecie, których często nie kontrolujemy, musimy uważać, żeby nasza narracja była spójna z tym, co można o nas znaleźć. Pamietam negocjacje odbywające się w siedzibie jednej z łódzkich spółek. Członek zarządu był podejrzewany o kontakty z konkurencją, co mogło skutkować poważnymi konsekwencjami dla tej firmy. Na spotkaniu zadałem mu pytanie wprost: czy w danym dniu spotkał się z panem X. Spojrzał na mnie poważnie i z poważną miną patrząc mi w oczy powiedział, że absolutnie nie. Byłem skłonny mu wierzyć. Rzadko kiedy ktoś bywa tak przekonujący. Pewnie bym mu uwierzył, gdybym nie miał zrzutu ekrany z fb pana X, na którym oznaczył się on w jednym miejscu (drogiej restauracji niedaleko Łodzi) wraz z żoną naszego bohater (również oznaczoną), a na zdjęciu siedział uśmiechnięty (choć nieoznaczony) nasz ulubieniec, który z fb praktycznie nie korzysta. Zdjęcie było polakowane przez jego małżonkę. Czy to wymaga komentarza? A to tylko jeden, mały przykład.
W sprawach rodzinnych, jak już wcześniej pisałem, paradoksalnie często mamy do czynienia z różnicą środków, którymi dysponują małżonkowie. Jest to szczególnie widoczne w trakcie sporów, spraw rozwodowych, czy dotyczących podziału majątku. Przewaga finansowa jednego z nich bywa niekiedy przytłaczająca. Co z tego, kiedy jego cele nie są jasno wytyczone? Kiedy ma on również bardzo duże wydatki, zobowiązania, inwestycje? Co mu po tym, jeśli jest właśnie w trakcie sprzedaży firmy, a proces ten go całkowicie stresuje, pochłania, sprawia, że nie ma czasu nawet zastanowić się nad naszym sporem (a powinien!). Co z tego, że wyda mnóstwo pieniędzy na prawników, jeśli zwyczajnie przez roztargnienie nie wylogował się z fb i jego małżonka uzyskała dostęp do absolutnie wszystkiego?
Podsumowanie
W tych trzech artykułach starałem się pokazać, że z przewagą finansową przeciwnika można walczyć. Z mojego doświadczenia wynika, że znacznie istotniejszy jest poziom organizacji i umiejętności w zakresie pozyskiwania i analizy informacji. Nie ma co się obawiać starcia z kimś, kto ma dużo pieniędzy. I tak samo z drugiej strony: fakt, że posiadacie środki finansowe to jeszcze za mało, by czuć się w 100% pewnym wygranej. Uważajcie, by nie stały się one Waszą słabością.
Wszystkich zainteresowanych tą tematyką zapraszamy serdecznie do kontaktu. Jeśli potrzebujecie wsparcia w przygotowaniu lub prowadzeniu negocjacji, odezwijcie się do nas. Zrobimy to, jak należy!
![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2024/05/adwokat-spor-wspolnikow-scaled.jpg)
![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2023/06/21.-6M1A3479-2-1-300x300.jpg)
JAK WALCZYĆ Z PRZEWAGĄ FINANSOWĄ PRZECIWNIKA? CZ.II
Idźmy dalej. W poprzednim artykule poczyniłem pewne założenia: 1) racjonalność drugiej strony; 2) ograniczone zasoby; 3) korzyści płynące ze sporu w percepcji przeciwnika przewyższają jego koszty, co uwzględnia nie tylko różnice zysków i strat, ale również prawdopodobieństwo wygranej. Te założenia są mi niezbędne w pracy adwokata. W tym artykule postaram się przedstawić sposoby radzenia sobie z przewagą finansową przeciwnika.
Dlaczego w ogóle jest to istotne zagadnienie? Po pierwsze, wcale nie jest regułą, że prowadzimy spory z osobami, które dysponują środkami porównywalnymi do naszych. Ile osób procesuje się bankami w sprawach frankowych, czy dotyczącymi instrumentów finansowych takich jak opcje, swapy lub forwardy? Jako adwokat często spotykam się ze znaczącą przewagą finansową banku. Jest ona dla mnie oczywista, ale mnie nie zniechęca. To samo dotyczy sporów z deweloperami. Co ciekawe, bardzo często widzimy znaczną asymetrię zasobów w sprawach między małżonkami (paradoksalnie), kiedy dochodzi między nimi do sporu, a majątek jest w rękach jednego z nich.
Etap przed sporem
Zdaniem chińskich myślicieli szczęk oręża jest porażką stratega. Oznacza to, że prawdziwa walka rozgrywa się znacznie wcześniej, niż uzewnętrznione przejawy sporu. Odnosi się to zarówno do aspektów wojennych, kiedy to kraje na długo przed tym, jak wystrzelą działa, budują sojusze, zbroją się, przygotowują, opracowują plany itp., jak i do sporów sądowych czy negocjacji między wspólnikami lub małżonkami, którzy często przez lata przygotowują sobie grunt dla zamierzonego działa.
W tym etapie strony – nazwijmy to żartobliwie – ze sobą flirtują. Czasem ukrywają swoje zamiary i przygotowania, kiedy indziej chwalą się nimi. Analizują różne możliwości, badają zdolności i zasoby swoich partnerów, chcą poznać ich plany i w zależności od własnego wyobraźnię o planach i oczekiwaniach drugiej strony, tworzą własne. Odnosząc się do przygotowania przed sporem lub negocjacjami, jednym ze sposobów przygotowania sobie lepszej pozycji jest podkreślanie przez jedną ze stron, że dysponuje ona takimi środkami, że prowadzenie danego sporu nie jest dla niej problemem, ma na to odłożone środki, może pozwolić sobie na wydatki nawet znacznie większe, niż konieczne do jego prowadzenia, a w związku z tym zatrudni najlepszych (czytaj: najdroższych) prawników i w związku z tym jej wygrana jest tylko kwestią czasu.
Jest to działanie celowe ukierunkowane na zmiękczenie przeciwnika. I trzeba sobie z tego zdawać sprawę. W dodatku, zawsze jest to swego rodzaju blef. Dlaczego? Co mam na myśli?
Otóż, zawsze jest to swego rodzaju blef. I działa on w zaskakująco dużej ilości przypadków. Ile razy byłem świadkiem, jak strona mająca obiektywnie wysokie szanse odniesienia sukcesu w sporze, nagle rezygnowała uznając, że skoro jest tak, jak przeciwnik mówi, to nie ma szans na wygraną. Opuszczała głowę i odchodziła. Blef zadziałał. Jak temu zapobiec?
- Tymczasem możemy zrobić coś, co nie kosztuje nas absolutnie nic, a co znacząco obniży pewność siebie drugiej strony: możemy z uśmiechem na ustach powiedzieć, że się tego nie boimy, uwzględniliśmy to w naszych planach, środków mamy z pewnością mniej, ale tyle, że wystarczy. Jeśli więc druga strona chce ponosić zbyt wysokie koszty, zatrudniać za drogie kancelarie, wydawać niepotrzebnie znacznie więcej, niż my, proszę bardzo, ale z pewnością nas tym nie zniechęci. 1-0 dla nas. Oczywiście, nie na poziomie prawnym, ale psychologicznym. W tej sytuacji przeciwnik uzna, że po pierwsze nas nie docenił. Będzie musiał zrewidować swoje podejście i założenia. Zastanowi się również nad zasadnością kosztów, które będzie musiał ponieść. W dodatku może to wbić klin między niego, a jego prawników. Konflikt interesów między nimi jest tu oczywisty. On był gotów zapłacić im bardzo dużo za odstraszenie drugiej strony. Jeśli to się nie udało, czy ciągle będzie chciał przepłacać za negocjacje lub spór, który można poprowadzić taniej?
- Innym sposobem działania jeszcze na etapie przed sporem jest poszukanie sojuszników. Mam na myśli inne osoby, które znajdują się w podobnej sytuacji, jak my względem naszego przeciwnika. Klasycznym przykładem jest tu konflikt najemcy z właścicielem kamienicy. Czy nie warto byłoby pogadać z pozostałymi najemcami? Jeśli mają podobne problemy z właścicielem kamienicy, może się okazać, że nie tylko będą współpracować, wymieniać się doświadczeniami i informacjami, ale i mogą doprowadzić do multiplikowania kosztów po stronie przeciwnej. Dla każdego z najemców będzie to bowiem jeden spór, a dla naszego przeciwnika np. 20 sporów. A to kosztuje. Innym przykładem poszukania sojuszników jest zaangażowanie Rzecznika Praw Dziecka w sprawach rodzinnych, w których w grę wchodzi dobro dzieci, lub organizacji pozarządowych. Kiedy indziej nieocenionym sojusznikiem okaże się… była partnerka naszego męża lub jego wspólnik, z którym pozostaje on w sporze.
- Trzecim sposobem, który możemy wykorzystać na etapie przed wszczęciem sporu, jest tzw. zobowiązanie się do jego prowadzenia. Mam na myśli nie tylko zobowiązanie w sensie prawnym, ale również w sensie reputacji i prestiżu. Odnosi się to do takiego wpłynięcia na otaczającą nas rzeczywistość, które nasz zamożny rywal odczyta jako coś, co sprawia, że nie będziemy mogli wycofać się ze sporu, albo będziemy musieli do niego przystąpić. Jeśli liczył, że jego przewaga finansowa zrobi na nas wrażenie i uciekniemy, właśnie dowiedział się, że bardzo się mylił.
Etap sporu i negocjacji
Często piszę o sporze i negocjacjach, ale właściwie mam na myśli jedno. Spór, w szczególności prawny i sądowy, jest dla mnie formą negocjacji prowadzonych przy użyciu innych metod. Nawiązując do Clausewitza, jest dla mnie tym samym, czym wojna jako przedłużenie polityki. Negocjacje zaś są sposobem ułożenia relacji, który trwa cały czas i jest z prowadzeniem sporu związane nierozerwalnym węzłem współzależności. Są niemal jednym.
Jeśli już dochodzi do otwarcia negocjacji lub sporu sądowego, możemy wpływać na percepcję przeciwnika, a przez to na jego decyzje, na wiele sposobów. Przedstawię kilka z nich.
Pierwszym jest próba wpłynięcia na koszty ponoszone przez przeciwnika. Uwierzcie mi, bogaci ludzie i wielkie korporacje mają dużo pieniędzy nie dlatego, że lubią je tracić i wydawać bez sensu. Jest wprost przeciwnie. Jeśli więc sprawimy, że druga strona uwierzy, że spór z nami będzie wiązał się z nieproporcjonalnie wysokimi kosztami, których nie przewidziała, jej stanowisko zacznie się zmiękczać. W jaki sposób możemy to osiągnąć?
- Oczywiście, w sposób asymetryczny. Zacznijmy od tego, że nie ma sensu iść na wymianę. Nie jest tak, że jak ja mam prawnika, to ty musisz mieć prawnika. Jak ja mam trzech, to ty musisz wydać na swoich trzech tyle samo, jak ja wnoszę pozew, to ty wnosisz identyczny. W negocjacjach i sporach korporacyjnych lub sądowych istnieje cała paleta środków tzw. asymetrycznych. Mam na myśli realizację takich praw, które wiążą się z koniecznością poniesienia nieproporcjonalnie wysokich kosztów (różnego rodzaju, nie tylko bezpośrednio finansowych) przez jedną ze stron, a z bardzo małymi wydatkami lub wręcz ich brakiem po drugiej. W sporze z drugą stroną, która dysponuje znacznie większymi środkami finansowymi, możemy więc zmusić ją do rozproszenia tych środków. Okazuje się, że czasami bywa to nadzwyczaj łatwe. Pamiętajmy, że jakkolwiek bank wydaje nam się bardzo bogaty, to jednak poszczególne działy i projekty mają określone budżety, limity wydatków na jedną sprawę itp. Jeśli umiejętnie zmultiplikujemy asymetrycznie wysokie koszty po drugiej stronie, może się okazać, że będzie ona znacznie bardziej skłonna do zawarcia porozumienia na korzystnych dla nas warunkach.
- Co więcej, nie zawsze musimy z tych środków korzystać. Okazuje się, że znacznie istotniejsze od wpłynięcia na sferę materialną przeciwnika jest wpłynięcie na jego sferę psychiczną. Jeśli werbalnie lub nawet przez samo działanie, często milcząco, zakomunikujemy drugiej stronie, że mamy taką strategię opracowaną i jesteśmy gotowi do jej realizacji, może się okazać, że nie będzie on chciał, żebyśmy to zrobili i złagodzi swoje stanowisko. Jego przewaga finansowa kolejny raz zostani zniwelowana.
Innym sposobem będzie podjęcie takiego działania, które wpłynie na percepcję drugiej strony w ten sposób, że uzna ona, że nawet uzyskanie wygranej nie zapewni jej korzyści rekompensujących straty. Możemy zadziałać w ten sposób, by wysiłek drugiej strony okazał się kontrskuteczny, bezproduktywny, bezsensowny. I nie mówię tu o prostym ukrywaniu majątku, przepisaniu domu “na żonę” itp. Mam na myśli działania znacznie bardziej wyrafinowane i legalne. Oczywiście, w każdej konkretnej sytuacji będą inne możliwości. Raz będzie ich więcej, kiedy indziej mniej. Jedne dadzą lepszy efekt, inne gorszy. Chodzi o to, aby zakomunikować drugiej stronie i pokazać zdolności oraz determinację do działania, które sprawi, że nie tylko koszty uzyskania celu będą dla niej nieproporcjonalnie wysokie (sposób wyżej omówiony), ale też, że nawet jeśli cel osiągnie, możemy sprawić, że będzie dla niej bezwartościowy lub będzie stanowił wartość znacznie niższą, niż pierwotnie zakładała. Pamiętajmy, że nie musimy tego robić. Wystarczy, że wpłyniemy na percepcję sytuacji przez drugą stronę, która w odpowiedni sposób zmieni swoje kalkulacje.
Trzeci sposób jest oczywiście związany z dwoma wyżej opisanymi. Polega on na działaniu wywołującym u przeciwnika zmianę oceny szans na wygraną. A więc nie kosztów (przykład 1), ani zysków (przykład 2), ale szansy na powodzenie. Racjonalnie działający przeciwnik zawsze będzie liczył koszty, spodziewane korzyści i prawdopodobieństwo wygranej. Czy zagralibyście w grę, która może Wam przynieść 100%, ale szanse na wygraną są 1:1000? Przy założeniu, że koszt nie jest trywialny, pomijanie niski, raczej pewnie nie. Najlepszym tego przykładem są wszelkiego rodzaju loterie. Możecie wydać kilka złotych od czasu do czasu na totolotka, ale czy gdyby próg wejścia wynosił 100 tysięcy złotych, kupilibyście los nawet przy proporcjonalnym zwiększeniu wygranej? Oczywiście, nie. Tak samo jest w negocjacjach. Jeśli będziemy umieli sprawić, że kalkulacje drugiej strony się zmienią i uzna ona, że szanse powodzenia drastycznie spadły, z dużą dozą prawdopodobieństwa nie będzie ona skłonna marnować swoich pieniędzy na dalszą walkę, gdyż uzna ją za bezcelową.
Podsumowanie
Pamiętajmy, że mamy do czynienia z racjonalnymi graczami, którzy starają się realnie oceniać sytuację i nie lubią wydawać pieniędzy bez sensu. Nawet, jeśli mają ich bardzo dużo. Istnieje kilka sposobów działania, które potrafią pomóc zniwelować przewagę finansową przeciwnika. Powyżej przedstawiłem kilka z nich. W kolejnym wpisie poruszę problem wykorzystania przewagi organizacyjnej i informacyjnej wobec przeciwnika posiadającego przewagę finansową. Już teraz serdecznie zapraszam do lektury. Jeśli zaś macie problem natury prawnej i chcielibyście go z nami skonsultować lub szykujecie się na negocjacje dotyczące spraw rodzinnych lub gospodarczych i szukacie prawników, którzy znają się na rzeczy, możecie się śmiało do nas odezwać. Zapraszamy!
Image by pch.vector on Freepik
![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2024/05/trudne-negocjacje-adwokat-scaled.jpg)
![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2023/06/21.-6M1A3479-2-1-300x300.jpg)
JAK WALCZYĆ Z PRZEWAGĄ FINANSOWĄ PRZECIWNIKA? CZ.I
W kilku poprzednich artykułach przedstawiłem znaczenie przewagi finansowej, organizacyjnej i informacyjnej w sporze i negocjacjach. Teraz zajmę się problemem asymetrii zasobów z drugiej strony i przedstawię sposoby działania wobec przewagi finansowej przeciwnika. Chciałbym pokazać, że zasoby, owszem są pomocne, ale nie mają decydującego wpływu na wynik procesu czy negocjacji. Pieniądze nie decydują o sile, mają na nią wpływ, ale nie przeważający. A nawet, gdyby tak było, nie zawsze wygrywa silniejszy.
Wprowadzenie
Pamiętam, jak w moje 14. urodziny Widzew Łódź mierzył się z Ruchem Radzionków. Widzew był wówczas jednym z najsilniejszych klubów w Polsce. Z Ruchu Radzionków wszyscy się śmiali; był to pierwszy mecz tego zespołu w ekstraklasie. Była to inauguracja sezonu, w którym Widzew miał walczyć o mistrzostwo Polski, a Ruch o utrzymanie. Gwiazdy Widzewa pojechały pewne po zwycięstwo i dostały lanie 0:5. Byłem załamany. Ale wyciągnąłem z tego też pewną lekcję.
Często spotykam się z pesymistycznym nastawieniem do sporu z osobą lub firmą, o której wiadomo, że posiada duże środki finansowe, jest zamożna, ma duże obroty i zyski. Dla wielu osób jest to czynnik demotywacyjny, który zniechęca ich już na starcie. Z czego wynika takie podejście? Wydaje mi się, że tym powinni zająć się psycholodzy i socjolodzy. Mam pewne przemyślenia na ten temat, ale pozwolę sobie zachować je dla siebie.
Bez względu na przyczynę takiej postawy, musimy o niej stwierdzić, że: po pierwsze istnieje, a po drugie nie jest jedyną możliwą reakcją. Znamy bowiem takie podejście do sporów z większym, silniejszym, bardziej utytułowanym przeciwnikiem – zdecydowanym faworytem, które pretendenta nie paraliżuje, ale wprost przeciwnie – zdejmuje z niego presję i pozwala mu działać na luzie. W takiej sytuacji więcej do stracenia może mieć faworyt. Zdaję sobie sprawę, że taki luksus nie występuje zawsze, a często jest wprost przeciwnie: to, co dla bogatszego przeciwnika jest małą potyczką, dla jego uboższego rywala będzie walką o życie. Ale i w takiej sytuacji determinacja jest zupełnie inna. Przyjrzyjmy się więc, jak sobie radzić z przewagą finansową przeciwnika.
Założenia
Zanim przejdziemy dalej, musimy poczynić pewne założenia.
- Po pierwsze, w Kancelarii Jakubiec i Wspólnicy przyjmujemy za punkt wyjścia, że mamy do czynienia z racjonalnym graczem, chociaż zdaję sobie w pełni sprawę, że w szczególności na poziomie sporów rodzinnych, gdzie w grę wchodzi rozwód, opieka nad dziećmi, podział majątku – emocje często biorą górę nad rozsądkiem. Biorę to pod uwagę w poszczególnych sprawach, ale w ujęciu modelowym muszę przyjąć racjonalność drugiej strony. Jednakże nawet, gdy w grę wchodzą silne emocje, warto szukać racjonalności u drugiej strony i odwoływać się do niej.
- Po drugie, zakładam, że jego zasoby są jednak ograniczone. Jest to dość oczywiste, ale często o tym zapominamy. Więc tak: druga strona, jakkolwiek bardzo by nie była bogata, również ma ograniczone środki. Osoby bardzo bogate i wielkie firmy mają swoje zobowiązania, inwestycje, plany finansowe, oczekiwania swoje wobec swoich pieniędzy oraz cudze wobec ich pieniędzy. Muszą się z tym wszystkim liczyć.
- Z tych założeń płynie trzeci jednoznaczny wniosek (który potraktuję jako kolejne założenie): zamożny przeciwnik wdał się w spór z nami zakładając, że suma zysków (świadomie nie używam “przychodów”) z tego sporu będzie większa od sumy kosztów. Przez zyski i koszty rozumiem nie tylko środki finansowe, które się na spór wyda lub dzięki sporowi dostanie. Rozumiem przez to również inne zasoby majątkowe (nieruchomości, udziały, akcje – niemal wszystko), ale również tak niewymierne wartości, jak prestiż, władza, ambicja, dobre imię, wpływy itd. Nie wspomniałem jeszcze o jednym czynniku, jakim jest prawdopodobieństwo uzyskania korzystnego rezultatu. Przecież, jeśli koszty są dwa razy mniejsze od spodziewanych zysków, ale prawdopodobieństwo wygranej wynosi 1%, to nikt rozsądny raczej nie będzie się zabierał do takiej zabawy.
Bardzo istotne jest również to, czy dany spór jest dla naszego przeciwnika jednostkowy, czy też stanowi on jeden z wielu takich samych lub podobnych sporów. W tej drugiej sytuacji motywacja przeciwnika może szczególnie silna, jeśli spór z nami jest pierwszym z możliwej serii i stara się on zapobiec precedensowi, przez co jest w stanie ponieść nieproporcjonalnie wielkie koszty w stosunku do korzyści płynących z tej konkretnej sprawy, by uchronić się lub zmniejszyć ryzyko albo ilość kolejnych takich sporów z innymi osobami znajdującymi się w pozycji podobnej do naszej.
Nie zapominajmy również o tym, że każda ze stron może mieć inny horyzont czasowy lub przedmiotowy, w pryzmacie którego ocenia dane zdarzenie jako korzystne lub niekorzystne. Często to, co przynosi bardzo niekorzystne rozwiązania początkowo, w dłuższej perspektywie jawi się bardzo pozytywnie. I na odwrót. Więcej o tym zagadnieniu napisałem tutaj: https://jakubieciwspolnicy.pl/negocjacje-kto-wygral-a-kto-przegral/
Zakładam teraz – wyłącznie na potrzeby tego artykułu, że mamy do czynienia ze sprawą jednostkową, niepowtarzalną. Być może kiedy indziej napiszę o innych możliwych wariantach.
Podsumowanie
Przewaga finansowa przeciwnika w negocjacjach może wydawać się przytłaczająca, ale istnieje wiele sposobów na radzenie sobie z tym wyzwaniem. Kluczowe jest zrozumienie, że nawet bogaty przeciwnik ma swoje ograniczenia i kalkuluje zyski oraz koszty. W kolejnych artykułach przedstawię konkretne techniki i strategie, które pomogą wam skutecznie negocjować, nawet gdy wydaje się, że przeciwnik ma wszystkie atuty. Już samo sformułowanie wyżej przedstawionych założeń zapowiada, że część II będzie ciekawa. Ale zapewniam, że znajdą się tam kwestie, do których nawet nie poczyniłem jeszcze aluzji. Zapraszam!
![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2024/05/prawnik-negocjacje-spolki-scaled.jpg)
![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2023/06/21.-6M1A3479-2-1-300x300.jpg)
JAK REAGOWAĆ NA GROŹBĘ WEDŁUG TEORII KONFLIKTU?
Już wcześniej pisałem, że groźba jest jednym z dwóch podstawowych sposobów perswazji. Mamy do czynienia z przekazem opartym o reakcję pozytywną (zachęta) lub z negatywną (groźba). O ile w zachęcie premiuje się zachowanie porządane, to groźba polega na obietnicy ukarania zachowania niepożądanego. Mamy do czynienia z dwoma głównymi rodzajami groźby: 1) oparta na uniemożliwieniu drugiej stronie niepożądanego zachowania; 2) oparta na wtórnej reakcji na niepożądane zachowanie, któremu nie jesteśmy w stanie zapobiec. Napisałem też, że groźba, aby była skuteczna, musi między innymi być wiarygodna co do spełnienia oraz proporcjonalna do znaczenia niepożądanego zachowania (groźba reakcji nieproporcjonalnie wysokiej w stosunku do przewinienia nie jest wiarygodna, a może nawet takie zachowanie sprowokować).
Wyraźnie podkreśliłem przy tym, że w negocjacjach nie chodzi o kierowanie groźby w znaczeniu prawa karnego, tj. groźby bezprawnej polegającej na wyrządzeniu przestępstwa wobec adresata groźby lub osoby trzeciej. Nie o tym piszę. Nie będę jednak wypierał rzeczywistości, że i takie sytuacje mają miejsce w trakcie różnych sporów, w tym w trakcie negocjacji. Tak samo, jak zachęta może być bezprawna (np. oferta wręczenia łapówki urzędnikowi w zamian za korzystną dla nas decyzję), tak samo bezprawna może być groźba (grożenie temu urzędnikowi, że jeśli nie wyda korzystnej dla nas decyzji powiemy jego żonie o tym, że ma on romans z koleżanką z pracy).
W świetle schematów zachowań opisywanych w teorii konfliktów i teorii gier nie ma większego znaczenia, czy groźba jest bezprawna, czy też nie. Z tego punktu widzenia wystosowanie groźby bezprawnej zwiększa koszty posłużenia się nią w postaci zintensyfikowania ryzyka poniesienia odpowiedzialności karnej. To samo dotyczy również zachęty. Proszę zatem nie dziwić się, że w tym miejscu nie będę pisał o niemoralności groźby, gdyż zwyczajnie jestem przekonany, że nie ma w niej niczego niemoralnego. Tak samo w zachęcie. Jeśli dane zachowanie stanowi przęstepstwo, sprawa wygląda inaczej. Natomiast sam mechanizm zapobiegania niepożądanym działaniom nie jest sam w sobie ani zły, ani dobry z moralnego punktu widzenia. Jest całkowicie neutralny.
W związku z tym nie będę pisał, że w przypadku wystosowania wobec nas groźby należy iść na Policję. Zbyt szanuję swoich Czytelników, by tego typu banałami zawracać im głowę. Poza tym, zagrożenie karą za przęstepstwo groźby karalnej jest tak nikłe, że mało kogo ono odstrasza. Tzn. dla gangsterów jest to kara zbyt mała, by ich odstraszyć, a dla “zwykłych ludzi” zbyt duża, by chcieli ryzykować, dlatego korzystają z całego systemu gróźb, które nie są karane.
Jak więc bronić się przed groźbą? Otóż metod jest kilka.
- Jeżeli przewidujemy, że padnie groźba mająca nas powstrzymać przed zachowaniem, które z naszej strony jest pożądane, z drugiej strony jest niepożądane, najlepiej przyśpieszyć nasze działanie i zrobić to, na czym nam zależy zanim padnie groźba. Albo zanim dostanie nam ona doręczona. W takiej sytuacji nie zostało zwerbalizowane i zakomunikowane zobowiązanie się grożącego do realizacji groźby i jego późniejsza reakcja w postaci realizacji groźby zakomunikowanej drugiej stronie już po dokonaniu przez nią niepożądanego działania będzie oceniona negatywnie. Co więcej, nie przyniesienie mu spodziewanych korzyści. Z pewnością nie zapobiegnie zdarzeniu, które już się dokonało.
- Innym sposobem reakcji na groźbę jest zobowiązanie się do działania, któremu groźba ma zapobiec. W takiej sytuacji, o ile zobowiązanie będzie wiarygodne, grożący dwa razy się zastanowi, zanim groźbę złoży lub też przemyśli możliwość jej wycofania. Jeśli zobowiązanie jest silne, jasne jest, że groźba nie powstrzyma drugiej strony, a więc albo grożący się wycofa, albo dojdzie do bardzo silnej kolizji między stronami. Chodzi o to, by samemu postawić się w sytuacji bez wyjścia, w której nie ma odwrotu i zastosowanie się do groźby jest niemożliwe (lub generuje koszty w zakresie prawa, prestiżu itp. nieproporcjonalnie wysokie do realizacji groźby).
- Podzielenie się ryzykiem z innymi jest kolejną metodą. Aż się prosi, by tak ułożyć sobie relacje z osobami trzecimi, by spełnienie groźby godziło również w ich interesy. Grożący będzie postawiony w bardzo trudnej sytuacji.
- Można tak ustawić sytuację, by przekonać grożącego, że zyskam nawet w przypadku realizacji tej groźby. Pamiętajmy, że grożący tak naprawdę nie chce swojej groźby spełnić. To działanie nie leży w sferze jego bezpośredniej motywacji. Jeśli więc ma mu nie przynieść żadnych korzyści, to po co ma ponosić koszty z tym związane?
- Można też próbować sprawę rozegrać w ten sposób, by przedstawić siebie, swojego klienta, osobę decyzyjną jako nierozumiejącą groźby, szalenie upartą. To może sprawić, że groźba nawet nie zostanie zakomunikowana.
- Pamiętajmy o tym, że zarówno groźba, jak i zobowiązanie do jej realizacji muszą być odbiorcy zakomunikowane. Jednym ze sposobów obrony przed groźbą jest więc uniemożliwienie zakomunikowania tego. Jeśli zerwiemy kanały komunikacji lub tak je wydłużymy, że potencjalny grożący będzie wiedział, że groźba nie dotrze na czas, prawdopodobnie zrezygnuje nawet z jej złożenia.
- Bardzo ciekawym sposobem radzenia sobie z groźbą, która ma tę cechę, że może być spełniona tylko raz jako całość, jest segmentowanie, parcelowanie, realizowanie krok po kroku zachowań cząstkowych zmierzających do celu, z których każde lub więkoszość będzie mieściło się już w ramach zachowania niepożądanego, ale w samo w sobie będzie zbyt małe, by uzasadniać spełnienie zapowiedzianej groźby. Najlepszym na to przykładem jest uroczy i czuły dialog między NATO a Rosją, w którym Rosjanie grożą od początku konfliktu, że użyją broni atomowej, jeśli NATO będzie pomagało Ukrainie, w szczególności jeśli dostarczy jej broń ofensywną lub wyśle swoje wojska do Ukrainy. NATO więc krok po kroku wysyła tam coraz więcej broni, najpierw mniej istotnej, potem coraz potężniejszej. Najpierw wysłało umożliwiło wzięcie w wojnie udziału ochotnikom ze swoich krajów, potem wysyłało instruktorów wojskowych, oddziały medyczne, wielu wojskowych specjalistów, wojska logistyczne, operatorów broni itp. A więc krok po kroku, jak dziecko sprawdzające, na ile może sobie pozwolić, realizuje swój cel nie dając jednocześnie Rosji pretekstu do realizacji groźby, ale również – co niezmiernie ważne – pozwalając jej wyjść z twarzą i jej nie realizować.
- W krótkim czasie między zachowaniem niepożądanym, a realizacją groźby istnieje – paradoksalnie – wspólnota interesów między grożącym, a adresatem groźby. Skoro groźba zawiodła i nie spełniła swojego celu, jakim było zapobieżenie temu zachowaniu, to teraz jej realizacja nie przyniesie grożącemu żadnych korzyści. Będzie dla niego kosztem. On nie chce jej realizować. Mogą go do tego zmusić jedynie przyjęte wcześniej zobowiązania lub obawa przed utratą prestiżu. Jeśli w tym czasie osoba, która wbrew groźbie i tak zrobiła, co zamierzała, pomoże grożącemu zmniejszyć koszty zaniechania realizacji groźby, nie będzie miał on interesu w tym, by ją wykonać.
Jako adwokat prowadzący negocjacje i spory, a także zajmujący się relacjami inwestorskimi bardzo często spotykam się z posługiwaniem się groźbą jako narzędziem perswazji. Jak wyżej napisałem, jest to zwykłe narzędzie, w samym w sobie którym nie ma niczego złego. Jest to nic innego jak przekonująca zapowiedź naszego działania w przypadku niepożądanego zachowania drugiej strony. Realizacja groźby może polegać na złożeniu zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa (nie bij mnie, bo pójdę na Policję – klasyczna groźba – czy ktoś powie, że jest niemoralna?). Może polegać na podjęciu kroków zmierzających do odwołania członka zarządu spółki (jak będziesz nadal opowiadał konkurencji, co robimy w firmie, to zrobię wszystko, żebyś już tu nie pracował). Może polegać na złożeniu pozwu rozwodowego (jeśli nie zakończysz romansu, złożę pozew o rozwód – w domyśle – czego naprawdę bardzo nie chcę). Innymi słowy, w negocjacjach najczęściej spotykamy się z groźbami polegającymi na zagrożeniu tym, co wolno robić. Tym różnią się od gróźb bezprawnych, które zasadniczo polegają na zagrożeniu popełnieniem przestępstwa. To zasadnicza różnica. Niezależnie od tego, mechanizmy obrony przed tymi groźbami są identyczne z tym, że przypadku groźby bezprawnej w grę zastosowanie reakcji prawnokarnej.
Tekst oparty na “Strategii konfliktu” T. Schellinga.