
PODZIAŁ MAJĄTKU PO ROZWODZIE – ZAROBKI I INNE STARANIA
Podział majątku po rozwodzie, czyli opowieść o tym, gdy tylko jedna strona zarabiała, a druga zajmowała się “tylko” wszystkim innym.
“Tradycyjny” podział ról i co z niego może wyniknąć?
Podział majątku po rozwodzie to dla wielu par rozmowa nie tylko o prawie. To przede wszystkim przeżycie emocjonalne. Jest to moment, w którym bardzo łatwo sprawić, by jedna ze storn poczuła się niedoceniona lub wręcz wzgardzona. Dzieje się tak, gdy jedna ze stron mówi: „to ja na wszystko pracowałem, więc teraz należy mi się więcej”.
Taki tok rozumowania, choć dość powszechny, jest nie tylko niesprawiedliwy, ale również niezgodny z obowiązującym prawem. Wciąż panuje szerokie przyzwolenie na takie podejście. Cechuje ono głównie niektórych mężczyzn. Wykorzystują oni taki podział ról jako pretekst do traktowania małżonka z góry, wypominania mu braku starań lub lenistwa. Trwa to latami przyjmując często postać przemocy finansowej, upokorzeń lub kontroli nad drugim małżonkiem – najczęściej ciągle żoną. Momentem kulminacyjnym jest rozwód i podział wspólnego majątku. Do rozwodu dochodzi często dlatego, że temu zarabiającemu małżonkowi zwyczajnie znudziła się już żona. Ta sama, która zrezygnowała ze swoich ambicji zawodowych. Ta sama, która zgodziła się poświęcić życie, by zajmować się domem i zapewnić mężowi przestrzeń do pracy i wolną głowę.
Wielu byłych małżonków idzie do sądu przekonanych, że skoro to oni utrzymywali rodzinę — bo ich zarobki były wyższe, bo oni „płacili kredyt” i „spłacali auto” — to mają większe prawo do majątku po rozwodzie. Często nie zauważają, że ich zdolność do wykonywania pracy zawodowej i osiągania dochodów była możliwa tylko dlatego, że druga strona przejęła cały ciężar życia codziennego.
Podział majątku – przykład z mojej praktyki
W jednej ze spraw mężczyzna, właściciel małej firmy budowlanej, przez lata zarabiał znacznie więcej niż jego żona. Ona pracowała zawodowo na półtora etatu — w praktyce łączyła pracę z opieką nad trójką dzieci, dbaniem o dom, codzienną logistyką, organizowaniem leczenia, edukacji dzieci i wspólnych wyjazdów. Przez ponad 12 lat to ona wstawała w nocy, kiedy jedno z dzieci miało gorączkę, to ona organizowała szczepienia, odbierała dzieci ze szkoły i przedszkola, robiła zakupy, przygotowywała posiłki, prowadziła dom. Odpowiadała za wszystko — od lekcji i zajęć dodatkowych, po leczenie, psychologów, spotkania z nauczycielami, pakowanie na wycieczki i planowanie wakacji.
I co istotne — przez te wszystkie lata nie miała praktycznie żadnego czasu dla siebie. Żadnych regularnych wyjść do fryzjera, kosmetyczki, żadnych weekendów z przyjaciółkami, żadnych wakacji solo. Nie znała pojęcia „wolnego czasu” ani przestrzeni na odpoczynek. Bo kiedy kończyła się praca zawodowa, zaczynała się ta domowa — równie wymagająca, choć całkowicie nieopłacana – przecież nikt jej za to nie płacił.
Mimo to, były mąż do domu przychodził, jak do hotelu. Dzięki temu mógł skupić się na rozwoju firmy. W sprawie o podział majątku stwierdził, że „żona nic nie wnosiła do majątku wspólnego”. Wyciągnął z tego wniosek, że nie należy jej się połowa mieszkania, samochodu, ani pieniędzy ze wspólnych oszczędności. Żądał ustalenia nierównych udziałów w majątku wspólnym.
Po rozwodzie mężczyzna stwierdził, że skoro on „utrzymywał rodzinę”, to żona powinna dostać z majątku wspólnego tylko symboliczną kwotę. Zaproponował spłatę stanowiącą tylko jedną czwartą wartości wspólnego mieszkania (pominął inne składniki majątku). Tłumaczył, że „on sam wszystko kupił” i że „kobieta, która siedzi w domu i odbiera dzieci, nie przyczynia się do majątku”.
A co na to “paragrafy”?
Okazuje się, że rzeczywistość nie była tak różowa, jak sobie ten pan wyobrażał. Zgodnie bowiem z art. 43 §1 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego: „Oboje małżonkowie mają równe udziały w majątku wspólnym.” I to jest punkt wyjścia. Owszem, przepis ten dopuszcza ustalenie nierównych udziałów (art. 43 §2). Ale możliwe jest to tylko wtedy, gdy istnieje rażąca dysproporcja wkładów i istnieją ku temu ważne powody.
Trzeba to wyraźnie powiedzieć: sam fakt, że ktoś zarabiał więcej — nie wystarcza do ustalenia nierównych udziałów w majątku wspólnym.
Czym jest „wkład we wspólnotę”?
W polskim systemie prawnym majątek wspólny powstaje przez cały czas trwania małżeństwa objętego wspólnością majątkową. Nie obejmuje wyłącznie dochodów z pracy — lecz również te efekty pracy, które trudno wycenić, ale które mają fundamentalne znaczenie dla funkcjonowania rodziny: wychowanie dzieci, prowadzenie domu, opieka nad członkami rodziny, dbałość o codzienne sprawy.
Sądy wielokrotnie wskazywały, że wkład niematerialny w funkcjonowanie rodziny jest równoważny z wkładem finansowym.
Trudno nie zauważyć, że to kobiety najczęściej padają ofiarą przemocy finansowej i narracji o tym, że nie przyczyniały się do powstania wspólnego majątku. Choć przez całe małżeństwo wykonują tytaniczną pracę — niewidoczną, nieodpłatną, ale absolutnie niezbędną — po rozwodzie słyszą, że nie zasługują na „pół mieszkania”, bo nie przynosiły pieniędzy.
Byli partnerzy zapominają, że ta druga strona zrezygnowała z własnych szans zawodowych po to, aby umożliwić im rozwój.
Podział majątku. Jaki zapadł wyrok?
W przytoczonej sprawie sąd orzekł, że kobieta miała pełne prawo do połowy wartości całego majątku. Stwierdził też, że propozycja „symbolicznej spłaty” to przejaw nie tylko błędnego rozumienia prawa, ale również lekceważenia wieloletniego zaangażowania drugiej strony w życie rodzinne.
Często bywa tak, że jedna ze stron — widząc, że rozwód oznacza utratę kontroli — próbuje ekonomicznie zdominować byłego małżonka. Proponuje zaniżoną spłatę, straszy procesami, przeciąga postępowanie, wstrzymuje alimenty, licząc na to, że zmęczona kobieta „weźmie co dają”. Tymczasem to właśnie w takich sprawach warto walczyć — bo chodzi nie tylko o pieniądze, ale o uznanie wkładu, którego nikt wcześniej nie widział.
Podział majątku nie polega na ocenie wysokości pensji. To nie arytmetyczna kalkulacja, lecz ocena całościowego wkładu w życie rodziny. Ktoś, kto przez 15 lat pracował, organizował życie, gotował, wspierał dzieci, poświęcał swoje możliwości rozwoju — ma takie samo prawo do efektów wspólnego życia, jak ten, kto wnosił dochód. A „lepsze zarobki” nie oznaczają większego prawa — zwłaszcza, jeśli były możliwe tylko dzięki niewidzialnej pracy drugiej strony.
Macie pytania lub potrzebujecie pomocy?
Jeśli potrzebujcie profesjonalnej pomocy prawnej w sprawie o rozwód lub podział majątku, skontaktujcie się z nami. Prowadzeniem mediacje i sprawy sądowe w zakresie prawa rodzinnego. Zajmujemy się m.in. rozmowami, alimentami, kontaktami z dziećmi, ustaleniem lub zaprzeczeniem ojcostwa i podziałami majątku. Zapraszamy do kontaktu każdego, kto potrzebuje naszej pomocy.

Adrianna Rybarska
Ostatnie wpisy

UCZELNIANA KOMISJA ANTYMOBBINGOWA – CZY TO DZIAŁA?
Na wielu polskich uczelniach działają tzw. komisje antymobbingowe. Ich celem – w teorii – jest badanie przypadków mobbingu i wspieranie ofiar. Brzmi...

MEDIATOR WEWNĘTRZNY, CZY ZEWNĘTRZNY?
Mediator zewnętrzny czy mediator – pracownik? Co lepiej sprawdza się w firmie? W każdej organizacji mogą pojawić się konflikty – między pracownikami,...

ZIMNA WOJNA W FIRMIE RODZINNEJ – KOSZMAR NA LATA
Zimna wojna w firmie rodzinnej to jeden z najtrudniejszych i najbardziej destrukcyjnych konfliktów w praktyce mediacyjnej i negocjacyjnej. Nie jest to...