
JAWNOŚĆ PŁAC STAJE SIĘ OBOWIĄZKIEM
W ostatnich latach kwestia przejrzystości wynagrodzeń stała się “gorącym” tematem. Coraz więcej organizacji i instytucji dostrzega, że transparentność w kwestii płac nie jest już tylko kwestią etyki. Jest ona kluczowym elementem budowania zaufania, równości i motywacji w miejscu pracy. Jawność wynagrodzeń ma na celu nie tylko eliminowanie różnic płacowych ze względu na płeć czy wiek, ale również wspieranie kultury sprawiedliwości w relacjach zawodowych.
Jakie zmiany nas czekają?
Jawność wynagrodzeń na dobre zagości w przepisach kodeksu pracy w grudniu 2025 r. Dla pracodawców oznacza to, konieczność przekazywania kandydatom do pracy konkretnych informacji, dotyczących warunków wynagrodzenia jeszcze przed zatrudnieniem.
Pracodawcy będą zobligowani do tego, aby na jednym z trzech etapów przekazać kandydatowi informacje o wynagrodzeniu:
- w ogłoszeniu o naborze na stanowisko;
- przed rozmową kwalifikacyjną, jeżeli pracodawca nie ogłosił naboru na stanowisko albo nie przekazał tych informacji w ogłoszeniu;
- przed nawiązaniem stosunku pracy, jeżeli pracodawca nie ogłosił naboru na stanowisko albo nie przekazał tych informacji w ogłoszeniu albo przed rozmową kwalifikacyjną;
Link do strony Sejmu, gdzie znajduje się cały tekst zmienianej ustawy pozostawiam tutaj: https://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/DocDetails.xsp?id=WDU20250000807
Link do strony EUR- Lex gdzie znajduje się tekst Dyrektywy pozostawiam tutaj: https://eur-lex.europa.eu/legal-content/PL/TXT/?uri=CELEX:32023L0970
Czego ma dotyczyć ta informacja?
Informacja musi dotyczyć:
a. wysokości wynagrodzenia początkowego lub jego przedziału opartego na obiektywnych, neutralnych kryteriach, w szczególności pod względem płci
i
b. odpowiednich postanowieniach układu zbiorowego pracy lub regulaminu wynagradzania – w przypadku, gdy pracodawca jest objęty układem zbiorowym pracy lub obowiązuje u niego regulamin wynagradzania
Przykładowo: Szukamy osoby do kierowania działem księgowości. Informujemy, że w odniesieniu do tego stanowiska wynagrodzenie całkowite mieści się w przedziale 14 000−17 000 zł brutto (obejmuje ono wynagrodzenie zasadnicze). Dodatkowo oferujemy pakiet świadczeń pozapłacowych (m.in. samochód służbowy).
Jawność wynagrodzeń oczami pracownika
Pracownicy na zbliżające się zmiany patrzą pozytywnie. Dla nich oznaczają one:
1. mniej stresu i nieporozumień: negocjacje płacowe bywają dla wielu osób stresujące. Jasne widełki płacowe zdejmują z kandydatów presję i pozwalają skupić się na rozmowie o kompetencjach, a nie o pieniądzach.
2. wyrównywanie szans: ukrywanie płac często prowadzi do różnic wynagrodzeń — szczególnie między kobietami a mężczyznami. Jawność pomaga wyrównać szanse, bo każdy ma dostęp do tych samych informacji i może negocjować na równych zasadach.
3. większa transparentność: podanie stawki już na początku pokazuje, że firma nie ma nic do ukrycia i traktuje kandydatów poważnie.
4. lepsze dopasowanie kandydatów: gdy wynagrodzenie jest jawne, aplikują osoby, którym naprawdę odpowiada poziom płac i zakres obowiązków.
Jawność wynagrodzeń oczami pracodawcy
Od strony pracodawców sprawa wygląda mniej optymistycznie.
Wprowadzenie obowiązku informowania o wynagrodzeniu na etapie rekrutacji, może nieść dla nich wiele trudności przykładowo:
- ogranicza elastyczność w negocjacjach płacowych i może prowadzić do niezadowolenia obecnych pracowników. Niezadowolenie pracowników może mieć miejsce szczególnie wtedy, gdy ujawnione stawki okażą się wyższe od ich wynagrodzeń,
- . ujawnienie widełek wynagrodzeń ułatwia konkurencji podbieranie talentów,
- konieczność włożenia dodatkowej pracy administracyjnej i uporządkowania polityki płacowej,
- zbyt niskie lub źle dobrane widełki mogą negatywnie wpłynąć na wizerunek firmy, a w przypadku stanowisk nietypowych ustalenie adekwatnych stawek bywa trudne,
- brak swobodnego dopasowania wynagrodzenia pod konkretną osobę. Czasami zdarza się, że na rekrutację przychodzi osoba, która jest idealnym kandydatem na dane stanowisko, ale ma też wiele innych cech, które dodatkowo podbijają jej wartość, jako pracownika. Taka osoba, może chcieć większe wynagrodzenie niż określone w widełkach. Wówczas pracodawca chcąc zatrzymać ją, mógłby się zgodzić na większe wynagrodzenie niż wcześniej określone. Możliwa jest również odwrotna sytuacja, mamy osobę o niższych kompetencjach niż wymagane, lecz rokującą na przyszłość. Wówczas zaproponowane widełki wynagrodzenia w zderzeniu w kompetencjami tej osoby, mogą by zbyt duże.
Dodatkowe obowiązki pracodawców związane z wprowadzeniem przepisów dotyczących wynagrodzeń
Pracodawca będzie zobowiązany do tego, aby:
1.ogłoszenia o naborze na stanowisko i nazwy stanowisk były neutralne pod względem płci;
2. proces rekrutacyjny przebiegał w sposób niedyskryminujący;
3. nie zadawać pytań kandydatom, o zarobki w ich poprzednim lub obecnym zakładzie pracy.
Zakaz pytania kandydata o zarobki w jego poprzednim lub obecnym zakładzie pracy jest moim zdaniem zrozumiały. Jednakże w mojej ocenie pisanie ogłoszeń neutralnych pod względem płci, jest rozwiązaniem zbyt daleko idącym.
Jak zatem miałoby wyglądać takie ogłoszenie?
Szukamy specjalisty ds. finansów lub kierownika projektu, wówczas nasze ogłoszenie, aby było neutralne pod względem płciowym, powinno brzmieć: osoba ds. finansów lub osoba zarządzająca projektem. Czy nie brzmi to w Waszym odczuciu dziwnie? Co sądzicie o tym rozwiązaniu?
Czy przed przepisami dotyczącymi jawności wynagrodzeń da się uciec?
Niestety nie. Pracodawcy nie będą mogli sobie pozwolić na obejście przepisów np. wskazanie w ogłoszeniu, że widełki płacowe wynoszą od 500 zł- 100 000 zł. Ustawodawca przewidział bowiem, że za brak informacji lub brak rzetelności informacji może zostać nałożona na pracodawcę kara od 1000 do 30 000 zł.
Jawność wynagrodzeń – Podsumowanie
Przejrzystość wynagrodzeń od strony pracowników to nie tylko modne hasło, ale realna zmiana w sposobie myślenia o pracy, relacjach i wartościach w organizacji. To krok w stronę bardziej sprawiedliwego rynku pracy — takiego, w którym liczy się nie tylko wynik, ale też zaufanie.
Z perspektywy pracodawców, zmiany wiążą się z dużym wyzwaniem, które wymaga dużego nakładu pracy, a brak respektowania zmian, oznacza możliwość otrzymania kary.
Co sądzicie o tej zmianie? Czy jest ona Waszym zdaniem korzystna dla pracodawców i pracowników, czy ma na celu faworyzowanie tylko jednej z tych grup?
Chcesz przeczytać inne artykuły z prawa pracy, zapraszam: https://jakubieciwspolnicy.pl/wybor-miedzy-b2b-a-umowa-o-prace/

MEDIACJE PRACOWNICZE – DLACZEGO WARTO?
Spory są elementem każdej relacji. W miejscu pracy również nie da się ich uniknąć. Istotne jest to, jak do sporów podchodzimy. Czy pozwolimy, by różnica zdań w drobnej sprawie urosła do rangi problemu, który zaszkodzi nam i firmie? Czy może potraktujemy ją jako okazję do przeglądu naszej relacji, by ją wzmocnić? A może zwyczajnie nie opłaca się toczyć sporu w sądzie? Przeczytajcie sami.
Mediacje pracownicze – czy spór w sądzie się opłaca?
Mediacje pracownicze – dlaczego to dobry pomysł? Sądy są od rozstrzygania sporów. Rozstrzyganie odbywa się arbitralnie i polega na przyznaniu racji jednej ze stron. Taki wyrok sądu nie usuwa źródeł sporu. Co więcej, jedna ze stron prawie zawsze będzie się czuła niezrozumiana, niewysłuchana lub pokrzywdzona. Z koeli druga strona będzie triumfować i może – paradoksalnie – wzmocnić te swoje zachowania, które leżały u źrodła konfliktu.
Co więcej, sprawa w sądzie trwać może latami. Czasami są to 2-3 lata do wydania wyroku w I instancji. A przecież od niego służy stronom apelacja i sprawa może po niej wrócić do ponownego rozpoznania. Oznacza to, że sprawa pracownicza w sądzie pracy może trwać nawet 4-5 lat.
Spór zaczyna żyć własnym życiem
W tym czasie spór stron wymyka się im spod kontroli i zaczyna żyć własnym życiem. Strony angażując prawników, świadków, biegłych oraz wykładając coraz więcej pieniędzy, stają się same zakładnikami swoich pierwotnych stanowisk. A te – jak często bywa – nie dobrze powiązane z tym, co leżało u źrodła sporu. Czasem są od tego oderwane. W sądzie toczy się więc latami spór, który strony pochłania, a oddaje nawet istoty problemu.
Jedynym efektem takiego sporu będzie dalsza polaryzacja stron, wzrost ich niechęci, angażowanie w ich spór osób trzecich, które spotkają się z konfliktem lojalnościowym. A na koniec wyrok sądu sporu nie usunie, tylko go zacementuje. Należy się więc zastanowić, czy warto iść tą drogą. Moim zdaniem, zadaniem sądów jest rozstrzyganie tych sporów, które nie dadzą się rozwiązać w inny sposób. Sądy są absolutnie niezbędne choćby po to, by zapobiec samosądom i anarchii. Uważam jednak, że w zdecydowanej większości przypadków, strony zbyt szybko korzystają z prawa do sądu i rezygnują z możliwości poszukiwania rozwiązania sporu w inny sposób.
Utrata poczucia sprawczości w sądzie, a mediacje pracownicze
W konsekwencji, strony tracą zdolność do załatwiania swoich spraw. Ich kreatywność i sprawczość doznają upośledzenia. Poczucie obywatelstwa rozumianego jako prawo wolnej jednostki do decydowania i sobie i swoim losie, ulega rozbiciu. Człowiek dojrzały rezygnuje z atrybutu swojej dorosłości i prosi organ państwowy, by załatwił jego prywatną sprawę. Sam najczęściej nawet nie próbował tego zrobić. Albo też próba taka miała charakter iluzoryczny.
W konsekwencji obserwujemy cały szereg negatywnych skutków, które wyżej opisałem. A przecież miejsce pracy jest tym obszarem, w którym nasze kompetencje społeczne są w pełnej ekspozycji. Jak można oczekiwać od człowieka dojrzałych decyzji w innych obszarach życia, jeśli tak łatwo pozwalamy mu wyzbyć się sprawczości i odpowiedzialności w relacjach w pracy. Idąc od razu do sądu – owszem – korzystamy ze swojego uprawnienia, ale często robimy sobie i innym krzywdę, gdyż oddajemy się w ten sposób w adopcję organowi państwowemu, którego aktywność ma nas zwolnić – w naszym odczuciu – z wysiłku, odpowiedzialności i myślenia. „Teraz będziesz się tłumaczył przed sądem” – mówimy.
Dlatego też, w Kancelarii Jakubiec i Wspólnicy jesteśmy zwolennikami załatwiania spraw w mediacji. Mediacje pracownicze są jednym z tych obszarów, w których osiągamy widoczne sukcesy. Oczywiście, nie każda sprawa nadaje się do mediacji. Wierzymy jednak, że często warto podjąć wysiłek zmierzający do zakończenia sporu w sposób ugodowy. Przez ugodę nie traci się nic – wbrew powszechnemu rozumieniu. Odzyskuje się natomiast poczucie panowania nad własnymi sprawami i relacjami. Poza tym, mediacja jest szybsza, prostsza i tańsza od procesu sądowego.
Zapraszam do kontaktu
Jeśli czujecie, że możemy Wam pomóc rozwiązać spór pracowniczy lub inny, odezwijcie się do nas. Zajmuję się również sprawami gospodarczymi i rodzinnymi. Jesteśmy mediatorami i oraz reprezentujemy naszych Klientów w sądach i w mediacjach. Oznacza to, że zakres i forma naszej pomocy może być różna – w zależności od tego, o co nas poprosicie. Odezwijcie się do nas:
📩 kancelaria@jakubieciwspolnicy.pl
📞 536 270 935
https://www.google.com/url?sa=t&source=web&rct=j&opi=89978449&url=https://www.gov.pl/attachment/e0ad2a4e-e8ef-4780-904e-c07615a21b3c&ved=2ahUKEwjQ69vv8bmQAxUpSPEDHV1zMNg4FBAWegQIJRAB&usg=AOvVaw2Bj7oC9gG4a3yoc_GAuGy0
https://dane.gov.pl/pl/dataset/451,mediacje/resource/65690/table
https://dogma.org.pl/wp-content/uploads/Poradnik-prawny-Mediacje-pracownicze-1.pdf

ROZWÓJ TO NASZA FILOZOFIA I TWOJA KORZYŚĆ
W kancelarii Jakubiec i Wspólnicy przyjęliśmy zasadę, że nie ma jakości bez rozwoju. To nie jest hasło marketingowe, ale codzienna praktyka. Wierzymy, że praca prawnika wymaga nie tylko wiedzy prawniczej, lecz także umiejętności wykraczających poza przepisy – rozumienia ludzi, emocji, mechanizmów konfliktu. Dlatego stale poszerzamy kompetencje, aby jeszcze skuteczniej pomagać naszym Klientom.
Nasz rozwój. Dlaczego to jest ważne dla Ciebie?
Świat zmienia się dynamicznie. Relacje biznesowe, rodzinne i pracownicze są coraz bardziej złożone, a konflikty rzadko sprowadzają się do „litery prawa”. Skuteczny prawnik to nie tylko ekspert w kodeksach, ale również negocjator, mediator i analityk, który potrafi przewidzieć zachowania stron sporu. Dzięki temu zyskujesz partnera, który nie tylko zna przepisy, ale rozumie człowieka – a to klucz do osiągania korzystnych rozwiązań. Nasz rozwój to Twój sukces i bezpieczeństwo.
Jak rozwijamy nasze kompetencje?
Nie uznajemy dróg na skróty. Nie kolekcjonujemy dyplomów dla samego efektu. Uczymy się z pasją – i robimy to systematycznie. Przykłady?
✅ Mediacja transformatywna – nasze prawniczki, Adrianna Rybarska i Maria Jantczak, właśnie rozpoczęły Kurs Mediacji Transformatywnej organizowany przez Stowarzyszenie Mediatorów Pactus.
- Adrianna specjalizuje się w mediacjach rodzinnych.
- Maria koncentruje się na sporach pracowniczych.
✅ Analiza behawioralna – w najbliższy weekend rozpoczynam dwuletnie Studium Analizy Behawioralnej organizowane przez Szkołę Inteligencji Emocjonalnej we Wrocławiu. To doskonałe uzupełnienie wiedzy z zakresu negocjacji i psychologii, które stosuję w rozwiązywaniu sporów wspólników.
Moje wcześniejsze etapy rozwoju?
- Studia Podyplomowe z Negocjacji, Mediacji i Alternatywnych Metod Rozwiązywania Sporów (2023 – Uniwersytet Warszawski),
- Studia Podyplomowe z Psychiatrii i Psychologii Sądowej (2024 – Uniwersytet Łódzki),
- Doktorat z prawa gospodarczego (2014 – Uniwersytet Łódzki.
Każdy kolejny krok daje nam szerszą perspektywę i nowe narzędzia, dzięki którym skuteczniej rozwiązujemy spory – często w sposób szybszy, mniej kosztowny i mniej stresujący dla Klienta.
Dlaczego stawiamy na rozwój i interdyscyplinarność?
Bo prawo to tylko część układanki. Konflikty biznesowe i rodzinne mają podłoże w emocjach, interesach i relacjach. Rozumiejąc wszystkie te elementy, możemy lepiej przewidzieć przebieg sporu, zaproponować trafniejsze strategie i znaleźć rozwiązania, które inni prawnicy uznają za niemożliwe.
Dlatego nieustannie podnosimy kwalifikacje – nie dla punktów szkoleniowych, ale dla realnej wartości, jaką dajemy Klientowi. To nasza decyzja i nasza droga.
Szukasz prawników, którzy myślą szerzej niż paragrafy?
Jeżeli potrzebujesz wsparcia w negocjacjach, mediacji lub rozwiązaniu sporu, w którym liczy się nie tylko prawo, ale też zrozumienie drugiej strony – jesteś we właściwym miejscu. Postawiliśmy na wyraźną specjalizację prawną każdego z nas, ale szeroki rozwój w zakresie pozostałych umiejętności.
Skontaktuj się z nami i zobacz, jak interdyscyplinarne podejście może działać na Twoją korzyść.
📩 kancelaria@jakubieciwspolnicy.pl
📞 536 270 935

UCZELNIANA KOMISJA ANTYMOBBINGOWA
Na wielu polskich uczelniach działają tzw. komisje antymobbingowe. Ich celem – w teorii – jest badanie przypadków mobbingu i wspieranie ofiar. Brzmi dobrze. Jednak w praktyce coraz częściej okazuje się, że to rozwiązanie pozorne i mało skuteczne.
Mobbing akademicki – temat tabu
Komisja antymobbingowa to dość nowa instytucja. Jeszcze kilkanaście lat temu na uczelniach o mobbingu się nie mówiło. Nazwanie po imieniu zachowania przełożonego było złamaniem tabu. Starsi profesorowie uważali, że wieczorne telefony do doktorantów czy zatrudnianie młodych pracowników na ułamku etatu (przy nadgodzinach i pracy w weekendy) to norma. Pełen etat był nagrodą za lata lojalności i milczenia.
Zdarzały się przypadki jawnego poniżania pracowników w obecności studentów. W innych instytucjach publicznych – podlegających realnej kontroli – takie praktyki byłyby nie do pomyślenia. Na uczelniach wciąż uchodzą płazem.
Komisja antymobbingowa – teoria kontra rzeczywistość
Samo powołanie komisji to krok naprzód – przyznanie, że problem istnieje. Niestety, prawo nie przewiduje jasnych procedur działania takich organów. Brak ustawowych standardów oznacza pełną dowolność – każda uczelnia tworzy własne regulaminy. Jednak w praktyce często chronią one przede wszystkim interes uczelni, a nie ofiary.
Przykłady z życia?
✔️ Odmowa udziału pełnomocnika w przesłuchaniu ofiary,
✔️ Brak protokołów lub lakoniczne notatki,
✔️ Przeciąganie postępowań miesiącami,
✔️ Styl inkwizycyjny – przesłuchania w obecności kilkunastu członków komisji.
Co więcej, komisje nie są niezależne. Tworzą je pracownicy uczelni, podlegli rektorowi. Jak mają wydać opinię uderzającą w interes pracodawcy? Często sami nie chcą się wychylać i liczą, że może nie będą musili rozpoznawać żadnej sprawy. Dlatego nie ma zgłoszeń – nie ma problemu.
Efekt? Opinia bez mocy prawnej
Nawet jeśli komisja uzna mobbing, jej ustalenia nie prowadzą automatycznie do żadnych konsekwencji prawnych. To tylko opinia wewnętrzna, którą pracodawca może, ale nie musi respektować. Co więcej, miesza się tu interes ofiar i pracodawcy. Deeskalacja i zamiatanie spraw pod dywan, załatwianie ich po cichu lub rozmywania, sprawiają, że ofiara nie odczuwa sprawiedliwości proceduralnej, a chwilami jest traktowana i przesłuchiwana, jakby sama była winna.
Komisja antymobbingowa? Może jednak coś innego…?
Z doświadczenia wynika, że postępowanie przed komisją to często strata czasu i dodatkowy stres. Realnym rozwiązaniem jest droga prawna:
- pozew do sądu pracy o mobbing,
- roszczenia cywilne o naruszenie dóbr osobistych,
- w uzasadnionych przypadkach – postępowanie karne.
Przykry wniosek
Wiele wskazuje na to, że praca komisji antymobbingowych będzie kolejnym przykładem tego, że mamy państwo na niby. Państwo, które posiada wszystkie narzędzia, ale wszystkie są tępe, popsute, nie ma do nich instrukcji lub brak jest ludzi do ich osługi. Niby wszystko się zgadza, a jednak nie działa. Znamy to? Będzie to najczęściej farsa, która ma symulować działanie. Częściej będą zamiatać sprawy pod dywan, niż walczyć strukturalnie i zdecydowanie z destrukcyjnym zjawiskiem.
Z natury swojej, instytucje tak skostniałe, jak polskie uczelnie, nie mają zdolności do samooczyszczania. Są one konglomeratem układzików i półfeudalnych „lenn”, często o charakterze rodzinnym i towarzyskim. Dlatego faktyczna sprawczość tych komisji będzie niewielka. Nie twierdzę, że nie będzie chwalebnych wyjątków. Ale będą to właśnie wyjątki.
Podsumowanie
Komisje antymobbingowe dobrze wyglądają na papierze. W praktyce to często instytucje fasadowe – pozbawione mocy prawnej, realnej niezależności i skuteczności.
👉 Jeśli jesteś ofiarą mobbingu – nie trać czasu. Skonsultuj się z nami. Wspólnie wybierzemy skuteczną strategię – od mediacji po proces sądowy. Jedno możemy obiecać – nie będziesz sam.
📩 kancelaria@jakubieciwspolnicy.pl
📞 536 270 935
https://sciencewatch.pl/mapa-mobbingu-na-uczelniach
https://www.pip.gov.pl/aktualnosci/zagrozenia-psychospoleczne-na-uczelniach?tmpl=print?tmpl=pdf

MEDIATOR WEWNĘTRZNY, CZY ZEWNĘTRZNY?
Mediator zewnętrzny czy mediator – pracownik? Co lepiej sprawdza się w firmie? W każdej organizacji mogą pojawić się konflikty – między pracownikami, między zespołami, a czasem pomiędzy pracownikami a menedżerami czy właścicielami firmy. Nierozwiązane spory obniżają morale, wpływają na wydajność i mogą prowadzić do odejścia kluczowych osób. Dlatego coraz więcej firm sięga po mediację, czyli metodę opartą na dialogu, neutralności i szukaniu rozwiązań korzystnych dla wszystkich stron.
Kto powinien prowadzić mediacje w firmie?
Powstaje zasadnicze pytanie: kto powinien prowadzić mediację w firmie – mediator wewnętrzny (np. pracownik HR), czy niezależny mediator zewnętrzny? Oba rozwiązania mają swoje zalety i ograniczenia.Przyjrzyjmy się im!
Mediator wewnętrzny
Mediator wewnętrzny – szybki i blisko ludzi. Niektóre firmy decydują się na powołanie mediatora wewnętrznego, którym najczęściej zostaje ktoś z działu HR lub osoba ciesząca się autorytetem w organizacji.
Takie rozwiązanie ma swoje plusy:
✔️ Znajomość firmy i jej kultury – mediator wewnętrzny rozumie realia organizacji, zna jej strukturę i może łatwiej dopasować rozwiązania do codziennych procesów.
✔️ Szybka dostępność – w przypadku drobnych sporów reakcja może nastąpić niemal natychmiast.
✔️ Niższe koszty – nie ma potrzeby angażowania zewnętrznych usług.
✔️ Budowanie kultury dialogu – posiadanie mediatora wewnętrznego pokazuje, że firma dba o relacje i chce rozwiązywać problemy wewnętrznie.
Oczywiście są też wyzwania. Nawet najbardziej kompetentny mediator wewnętrzny może być postrzegany jako strona zależna od pracodawcy, co czasem obniża poczucie neutralności. W niektórych sytuacjach pracownicy mogą obawiać się, że ich szczerość w mediacji będzie miała wpływ na ocenę pracy lub przyszłość w firmie.Mediator zewnętrzny – neutralność i zaufanie.
Mediator zewnętrzny
Z kolei mediator zewnętrzny, np. adwokat, to osoba całkowicie niezwiązana z firmą. Jego największym atutem jest bezstronność – żadna ze stron nie ma powodu, by podejrzewać go o działanie w interesie drugiej. Mediator zewnętrzny to:
✔️ Pełna neutralność i poufność – pracownicy czują się bezpieczniej, wiedząc, że mediator nie przekazuje informacji pracodawcy w inny sposób niż ustalony.
✔️ Doświadczenie i kompetencje – mediator zewnętrzny zwykle prowadzi mediacje na co dzień, zna techniki negocjacyjne i, jeśli jest prawnikiem, także skutki prawne sporów.
✔️ Zaufanie w trudnych sprawach – szczególnie gdy konflikt dotyczy kadry zarządzającej, kwestii strategicznych lub sytuacji mogących mieć skutki prawne.
✔️ Nowe spojrzenie – osoba spoza firmy wnosi świeżą perspektywę i nie jest uwikłana w wewnętrzne zależności.
A jakie potencjalne minusy?
Przede wszystkim koszty – usługa mediatora zewnętrznego jest płatna. To oczywiście musi zostać skalkulowane w konkretnym przypadku. Usługi mediacyjne co do zasady nie są drogie, ale nie są oczywiście darmowe. Każda firma musi sama zdecydować, czy bardziej opłaca jej się pod tym względem zatrudniać pracownika, czy też taką usługę outsoursować.
Poza tym, mediator zewnętrzny wymaga krótkiego wdrożenia w specyfikę firmy, choć doświadczeni mediatorzy robią to bardzo sprawnie.
Mediator wewnętrzny, czy zewnętrzny?
To które rozwiązanie wybrać? Nie ma jednej odpowiedzi. Mediator wewnętrzny świetnie sprawdza się w przypadku mniejszych nieporozumień, gdzie strony darzą się zaufaniem, a konflikt nie dotyczy strategicznych decyzji. Może też być ważnym elementem kultury organizacyjnej – daje pracownikom poczucie, że firma chce rozwiązywać problemy od środka. Jednak gdy spór jest poważny, dotyczy wyższej kadry, pieniędzy, kwestii prawnych lub ma potencjał eskalacji, lepiej skorzystać z pomocy niezależnego mediatora zewnętrznego. Dotyczy to szczególnie sytuacji bardzo delikatnych, jak przypadki mobbingu lub molestowania.
Pamiętajcie, mediacja zapewnia neutralność, poufność i profesjonalizm, a w konsekwencji – większe szanse na trwałe porozumienie.
Mediacje w Łodzi – zapraszamy do współpracy
👉 Prowadzimy mediacje biznesowe i pracownicze – w Łodzi oraz online. Pomagamy przerwać konflikty, zanim zniszczą relacje i reputację firmy.
📩 kancelaria@jakubieciwspolnicy.pl
📞 536 270 935

CZY MOŻNA WYBIERAĆ MIĘDZY UMOWĄ O PRACĘ A B2B?
Przeglądając ogłoszenia o pracę coraz częściej można spotkać się z tym, że pracodawcy chcą zatrudnić pracownika, lecz dają mu do wyboru zatrudnienie w oparciu umowę o pracę lub współpracę na podstawie b2b. Powstaje pytanie, czy to legalne?
B2B czy umowa o pracę – proszę sobie wybrać?
Oferowanie przez pracodawców b2b w rzeczywistości zakłada, że dana osoba założy działalność gospodarczą. Co miesiąc będzie wystawiała pracodawcy fakturę, w pozostałych aspektach będzie zachowywała się jak pracownik. Nie będzie jednak korzystała z żadnych uprawnień pracowniczych, bo przecież w świetle przepisów prawa – nie jest pracownikiem.
Takie rozwiązanie dla pracodawców jest korzystne. Nie biorą oni na siebie ciężaru w postaci legalnego zatrudnienia pracownika oraz związanych z tym obowiązków. Mają na swoim pokładzie osobę, która dokładnie będzie zachowywała się tak samo jak pracownik bowiem będzie:
– podporządkowana w swojej pracy pracodawcy,
– pracowała w ustalonych porach,
– wykonywała pracę w miejscu wskazanym przez pracodawcę
lecz w zamian za to nie otrzyma takich uprawnień jak pracownik, który jest zatrudniony na podstawie umowy o pracę.
Wyższe zarobki i wiele innych korzyści?
W ogłoszeniach o pracę takie osoby są kuszone również wyższymi zarobkami. Bardzo często różnica w pensji dla osoby zatrudnionej na podstawie umowy o pracę i osoby współpracującej na postawie b2b wynosi kilka tysięcy złotych. Fajna opcja prawda?
No nie do końca. Spójrzmy na opcję współpracy w ramach b2b od strony pracownika. Poza tym, że jest jeden pozytywny aspekt takiej współpracy, z którym wiążą się zazwyczaj wyższe zarobki, to ja nie widzę żadnych innych plusów.
Osoba, która otwiera swoją działalność gospodarczą, aby móc współpracować ze swoim pracodawcą, po pierwsze musi pomyśleć o tym, że z otwarciem działalności wiąże się prowadzenie księgowości (i o ile ktoś umie dokonywać comiesięcznych rozliczeń i składać deklaracje do ZUS, to sam sobie z tym poradzi (choć wydaje mi się, że takich osób jest mało)), to zdecydowana większość osób na b2b, jest zdana na korzystanie z usług księgowej. Dodatkowo trzeba pamiętać o tym, że prowadzenie działalności wiąże się z samodzielnym odprowadzaniem podatków i płaceniem ZUSu. Po odjęciu wszystkich tych kosztów z tej kupki pieniędzy, która wydawała się spora po otrzymaniu zapłaty za wystawioną fakturę, pozostaje niezbyt więcej, niż pracownikowi zatrudnionemu w ramach umowy o pracę.
Oczywiście dla niektórych opcja współpracy na b2b jest korzystna zwłaszcza, gdy poza pracą próbują sił na wolnym rynku i obsługują jeszcze swoich klientów (oczywiście o ile umowa b2b, nie nakłada na nich zakazu konkurencji).
Czy wybór między umową o pracę a B2B jest legalny?
W tym miejscy warto zadać sobie również pytanie, czy taka współpraca jest zgodna z prawem?
Zgodnie z art. 22 kodeksu pracy: § 1. Przez nawiązanie stosunku pracy pracownik zobowiązuje się do wykonywania pracy określonego rodzaju na rzecz pracodawcy i pod jego kierownictwem oraz w miejscu i czasie wyznaczonym przez pracodawcę, a pracodawca – do zatrudniania pracownika za wynagrodzeniem. § 11. Zatrudnienie w warunkach określonych w § 1 jest zatrudnieniem na podstawie stosunku pracy, bez względu na nazwę zawartej przez strony umowy.
§ 12. Nie jest dopuszczalne zastąpienie umowy o pracę umową cywilnoprawną przy zachowaniu warunków wykonywania pracy, określonych w § 1.
Współpracownik który świadczyłby usługi pod kierownictwem pracodawcy, w czasie i miejscu ściśle określonym przez pracodawcę jest pracownikiem. Wiążący go z pracodawcą stosunek jest stosunkiem pracy, nie zaś stosunkiem u którego podstaw leży umowa cywilnoprawna. Taki współpracownik może żądać ustalenia istnienia stosunku pracy, ale to nie jedyne w tym przypadku ryzyko dla pracodawcy. Niczym dwaj jeźdźcy apokalipsy jawią się w takiej sytuacji ZUS oraz PIP.
ZUS może kwestionować podstawy istnienia umowy B2B. Kontrola ZUS może zakończyć się ustaleniem istnienia stosunku pracy. Oznacza to i konieczność zapłaty z tego tytułu składek (okres przedawnienia wynosi 5 lat).
PIP nadchodzi…
PIP może nałożyć na pracodawcę za zastąpienie umowy o pracę umową cywilnoprawną grzywnę w granicach od 1000 do 30000 zł.
Czy zatem trzeba unikać współpracy na podstawie b2b. Nie zawsze. Jeżeli współpracownik będzie zobowiązany do wykonywania określonych usług i rozliczany z efektów, nie zaś z obecności w danym miejscu i czasie, jeżeli w swej pracy nie będzie ściśle podporządkowany pracodawcy wówczas taka współpraca będzie potraktowana przez ZUS, jako współpraca na podstawie umowy cywilnoprawnej, nie zaś umowy o pracę.
Zastanawiając się na tym, czy zaoferować pracownikowi umowę o pracę, czy współpracę na podstawie b2b warto rozważyć kilka aspektów. Są one związane z: typem pracy, jej charakterem, miejscem i częstotliwością jej wykonywania. W sytuacji, gdy mamy wątpliwości, który typ umowy zaoferować skonsultujmy się z prawnikiem po to, aby nie narobić sobie kłopotów i nie narazić się na zarzut obejścia przepisów związanych z legalnym zatrudnieniem.
Jeśli macie pytania lub chcecie skonsultować się znamy – odezwijcie się do nas przez formularz kontaktowy, napiszcie maila lub zadzwońcie. Prawo pracy jest jednym z obszarów naszej działalności. Pomagamy zarówno pracodawcom, jak i pracownikom. I osobom „zatrudnionym” na B2B.

SPORY W FIRMIE RODZINNEJ – CZY TO MUSI BYĆ WALKA?
W firmach rodzinnych problemy potrafią rosnąć skrycie latami! Oczywiście, na przestrzeni lat lub nawet dziesięcioleci, może dojść do różnych konfliktów. Jest to całkowicie zrozumiałe. Natomiast wiele zależeć będzie od tego, czy będziemy je zamiatać pod dywan, by tam rosły i były źródłem frustracji oraz poczucia krzywdy, czy też spróbujemy rozwiązać je, zanim to się stanie. Wasze problemy można jednak rozwiązać.
Przyczyny sporów w firmach rodzinnych
Przyczyny są oczywiście różne. Pewnie w każdej firmie lub rodzinie są one inne. Ale z doświadczenia, które zdobyłem przez lata współpracy z polskim biznesem, w tym z firmami rodzinnymi, mogę wyprowadzić pewne wnioski.
Do podstawowych przyczyn sporów w firmach rodzinnych należą:
- Różnice pokoleniowe i wynikające z nich różnice w sposobie komunikacji, wartościach, skłonności do ryzyka.
- Odmienne podejście do nowoczesnej technologii, która jest często niedoceniana przez starszych, a przeceniana przez młodszych.
- Inne cele działalności: stabilna miejsce pracy dla rodziny i pracowników dla starszych, a chęć skalowania biznesu i jego sprzedaży dla młodszych.
- Obsesja kontroli, w tym również finansowej typowa dla niektórych starszych osób wobec swoich dzieci. Po co synek ma sam dużo zarabiać? Niech zarabia minimalną, a jak będzie coś chciał, przecież wystarczy, że mnie poprosi. Czy ja mu kiedyś czegoś odmówiłem? – to typowe podejście, które uderza w godność i poczucie sprawczości dzieci założycieli firm – jakże wygodne dla ich rodziców, którzy chcą mieć wszystko pod kontrolą.
- Odmienne podejście do zatrudniania krewnych i przyjaciół: nepotyzm? Przecież to nie jest nepotyzm, że pracuje w naszej firmie Twoja macocha, Kaziu. Ona tak mi pomaga… Dlatego jest w zarządzie. Ale Twoja żona? No nie wiem… Trzy lata temu nie powiedziała mi pierwsza dzień dobry… Taki brak kultury nie może się dobrze skończyć. Nie ufam jej od tego czasu! To prawdziwy i bardzo bolesny przykład z jednej z wielkopolskich firm rodzinnych.
- Przerzucanie na firmę zadawnionych krzywd rodzinnych i potrzeba postawienia na swoim. Jeśli jest to podsycane przez życzliwego małżonka / małżonkę, która przed snem szepcze mężowi, że jeśli jest prawdziwym mężczyzną, to nie powinien pozwalać bratu tak się do siebie odnosić, może to być źródłem napięć.
Jak rozwiązać problem w firmie rodzinnej?
Większość ludzi decyduje się na zastosowanie techniki strusia: chowa głowę w piasek i liczy, że problem minie sam. Nie mija. Może nam się zdawać, że minął, ale najczęściej jest to przejaw myślenia życzeniowego i tracenia kontaktu z rzeczywistością. Jest to odsunięcie problemu w czasie przez zaciągnięcie emocjonalnej pożyczki, którą trzeba będzie spłacić w najmniej odpowiednim czasie wraz z potężnymi odsetkami.
Drugim rozwiązaniem jest – jakże typowe – narzucenie swojej woli słabszym. Tutaj praszczur założyciel będzie mógł się wykazać przemawiając z pozycji autorytety, manipulując i powołując się na wdzięczność, którą wszyscy powinni mu okazywać, swoją szczególną rolę, a także wskazując, że inni muszą się go słuchać. Może przykręcić kurek z pieniędzmi. W ten sposób może opanować kryzys przez jakiś czas, ale z pewnością nie wpłynie pozytywnie na relacje w tej rodzinie.
Trzecim rozwiązaniem jest to, co najtrudniejsze – zmierzenie się z problemem. To wymaga otwartości i przyznania, że własny obraz sytuacji może nie być jednym słusznym. Dla wielu osób dopuszczenie, że są również inne argumenty, racje, interesy może być dość stresujące. Ale ci, którzy zechcą spróbować, mogą na tym tyko zyskać. Jak to się odbywa? Najlepiej skorzystać z pomocy doświadczonego mediatora.
Mediacja i firma rodzinna
Mediacja jest sposobem rozwiązywania sporów. Moim zdaniem, jest to bardzo dobry sposób. Jego zalety polegają na tym, że strony biorą sprawy w swoje ręce i podejmują pracę w celu zidentyfikowania przyczyn problemów i ich usunięcia. W mediacji strony mogą opowiadać o swoich potrzebach i odczuciach, obawach i trudnościach w spokojnej atmosferze. Nie ma tu sądowej bezduszności i pośpiechu. Przede wszystkim, w mediacji strony skupiają się na rozwiązaniu, a nie na walce ze sobą – co jest największym mankamentem spraw sądowych.
Ta forma sprzyja budowaniu i ochronie relacji między stronami. Dzięki temu, istnieje duża szansa, że po jej przeprowadzeniu, strony będą mogły dalej współpracować i nie widzieć w sobie przeciwnika, ale kogoś, kto w trudnej sytuacji stanął na wysokości zadania i zmierzył się ze wspólnym problemem. Mediacja sprzyja budowaniu szacunku i zaufania, których resztki w sądzie są najcześciej niszczone.
Mediacja jest całkowicie dobrowolna. Można z niej zrezygnować w każdej chwili bez ponoszenia jakichkolwiek negatywnych konsekwencji. Prowadzi ją mediator, który bezstronny – nie popiera żadnej ze stron. Jest również neutralny, co oznacza, że nie ma osobistego interesu w jakimkolwiek sposobie załatwienia sporu. Mediacja jest oczywiście odpłatna, ale jej koszty są znikome wobec potencjalnego sporu sądowego, jak również całkowicie pomijalne wobec kosztów finansowych, emocjonalnych, wizerunkowych i organizacyjnych, które wynikają z wieloletniego konfliktu rodzinnego i biznesowego.
Zaproszenie do kontaktu
Zdaję sobie sprawę, że w jednym artykule nie da się opisać wszystkich zawiłości. Wiem jednak, że w każdej sytuacji można znaleźć rozwiązanie. Czasem, będąc uwikłanym w konflikt, trudno dostrzec szanse na jego rozwiązanie. Dlatego warto skorzystać z pomocy kogoś z zewnątrz.
Jeśli masz pytania, skontaktuj się z nami. Pomożemy Ci znaleźć najlepsze rozwiązanie dla Twojej firmy i rodziny.

MOBBING NA UCZELNI – FAŁSZYWE OSKARŻENIA I LINIA OBRONY
Z mobbingiem na polskich uczelniach spotykamy się często. Problem ten istnieje realnie, chociaż do przestrzeni publicznej przedostaje się zaledwie wierzchołek góry lodowej. Ma to kilka przyczyn. Do najważniejszych należą obawa o miejsce pracy i uzależnienie od oprawców, jak również niska świadomość prawna, która może skłaniać ofiarę mobbingu do poszukiwania pomocy wewnątrz uczelni. A tam sprawa najczęściej ulega rozmyciu. W tym artykule nie będę pisał jednak o samym mobbingu, który jest zjawiskiem pół systemowym w polskim szkolnictwie wyższym. Tym razem zajmę nieprawdziwym oskarżeniem o mobbing, które staje się bronią mającą obezwładnić przełożonego. Chcę z całą mocą podkreślić, że zwalczać należy tak samo mobberów, jak i tych nieuczciwych pracowników, którzy przez pomówienia o mobbing chcą zaszkodzić swoim przełożonym lub kolegom z pracy.
Mobbing na uniwersytetach
O tym, jak wygląda mobbing na uczelni pisałem m.in. artykule do którego link zamieszczam pod spodem. Nie ma więc potrzeby powtarzania zawartych tam opisów i wniosków.
W tym miejscu powtórzę jedynie, że mobbing jest na polskich uniwersytetach zjawiskiem znacznie bardziej powszechnym, niż by się mogło wydawać. Pozycja nauczyciela akademickiego jest specyficzna. Z jednej strony cieszy się on szacunkiem na zewnątrz, ale relatywnie niskie zarobki uzależniają go często od pracodawcy, a konkretnie od bezpośrednich przełożonych. Rektor jest daleko, a kierownik katedry – blisko. Na polskich uczelniach panuje ciągle pół feudalna atmosfera, czasami niemal zakonna, a wystąpienie przeciwko pracodawcy traktowane jest jak zdrada.
Pamiętam doskonale, jak reprezentowałem kiedyś w sprawie pracowniczej doktora habilitowanego pracującego na pewnej akademii artystycznej w Łodzi (nazwy można się domyśleć). Miał on całkowitą rację, a sprawa w sądzie wydawała się formalnością. Gdy usłyszał o tym jeden z moich ówczesnych na prawie – stary profesor „z wąsem” – parsknął jedynie i powiedział: „co to za profesor, który pozywa uczelnię? Chyba zwariował!”
Dzisiaj na szczęście można mianem „wariatów” określać tych, których prymitywne poglądy uzasadniają łamanie praw pracowniczych.Czasy się zmieniły. I to bardzo.
Fałszywe oskarżenia o mobbing na uczelni
W Polsce tak już bywa, że lubimy popadać z jednej skrajności w drugą. Hegel byłby zachwycony widząc walkę tezy i antytezy. Niestety, syntezy ciągle na horyzoncie nie widać. Na gruncie prawa pracy i spraw o mobbing przejawia się to nie tylko we wzroście świadomości prawnej i asertywności, a także poczucia bezpieczeństwa pracowników naukowych (głownie młodszych), co jest zjawiskiem ze wszech miar pozytywnym. Widzimy również zjawisko negatywne, jakim jest nadwrażliwość przejawiająca się brakiem jakiejkolwiek odporności na krytykę. Zwrócenie uwagi niektórym powoduje, że potrafią czuć się głęboko dotknięci lub wpaść w histerię i przezywają to, jako głęboką i bezprawną ingerencję w ich integralność i godność.
Co więcej, wzrost świadomości prawnej pociąga za sobą również instrumentalne i niezgodne z przeznaczeniem wykorzystywanie narzędzi ochronnych. Widzimy to również w sprawach o mobbing na uczelniach. Jakże łatwo przychodzi niektórym szafowanie oskarżeniami!? Mamy do czynienia z filozofią, która pozwala każdego oskarżyć i… niech się broni! Problem polega na tym, że postępowanie dowodowe w sprawach o mobbing jest zawsze bardzo trudne. Oznacza to, że często nie udaje się go bezpośrednio udowodnić. Osoba rzucająca fałszywe oskarżenie może zatem zawsze powołać się na tę właśnie okoliczność i później opowiadać wszystkim, że co prawda- nie udało się mobbingu wykazać, ale on rzeczywiście miał miejsce. Zawsze też można powołać się na potężne „plecy”, które tylko potwierdzają, z kim mamy do czynienia!
Obrona przed fałszywymi oskarżeniami o mobbing
Nie ma jednej metody postępowania. Moim zdaniem jednak liczy się pierwsza reakcja na oskarżenie. Należy działać zdecydowanie i nie milczeć! Trzeba pokazać, że z tym oskarżeniem kompletnie się nie zgadzamy i dążyć do obrony własnego dobrego imienia. Nie chodzi o to, by wyciągać negatywne konsekwencje wobec pracownika, który twierdzi, że padł ofiarą mobbingu – pozostaje on przecież pod ochroną. Ale jest szereg innych narzędzi prawnych, które mogą być zastosowane. I które powinny zostać zastosowane.
Odróżnijmy jednak dwie sytuacje. Jednym jest sytuacja, w której doszło do nieporozumień na temat zachowań lub zdarzeń i należy je spokojnie wyjaśnić. Czym innym jest natomiast, gdy ktoś perfidnie i oczywiście fałszywie rzuca oskarżenia w celu szykanowania przełożonego. Wówczas należy podejść do tych oskarżeń bardzo poważnie i przejść do działania. Odradzam w takiej sytuacji bierność. Oczywiście, szczegóły należy zawsze uzgodnić z doświadczonym adwokatem.
Podsumowanie
Mobbing jest zjawiskiem, z którym należy walczyć. Z równą jednak zaciętością należy się bronić przed fałszywymi oskarżeniami. Nie jest to łatwe. Szczególnie w środowisku, w którym ludzie się znają, a opinia jest kwestią zasadniczą, plotki zaś żyją własnym życiem.
Jeśli mierzycie się z podobnymi problemami, macie pytania lub wątpliwości, skontaktujcie się z nami. Jesteśmy od tego, żeby Wam pomóc!

WYDŁUŻONY URLOP MACIERZYŃSKI
19 marca 2025 r. wejdą w życie nowe przepisy dotyczące uzupełniającego urlopu macierzyńskiego. W mediach na pewno spotkaliście się z określeniem, że jest to urlop przewidziany dla rodziców wcześniaków, oczywiście jest to prawdą, choć niepełną. Z tego urlopu mogą bowiem skorzystać również rodzice dzieci, które urodziły się we właściwym terminie, lecz ze względów zdrowotnych wymagają hospitalizacji.
Kiedy przysługuje prawo do uzupełniającego urlopu macierzyńskiego? Przeczytajcie sami!
Zacznijmy jednak od początku. Urlop macierzyński przysługuje matce dziecka (choć nie tylko). Jego wymiar jest uzależniony od liczby urodzonych dzieci przy jednym porodzie. I tak w przypadku kiedy matka urodzi 1 dziecko ma 20 tygodni urlopu macierzyńskiego, a w przypadku urodzenia bliźniąt jest to 31 tygodni.
Przepisy, które mają wejść w życie dają uprawnienie rodzicom do wydłużenia czasu urlopu macierzyńskiego. Aby móc z niego skorzystać, muszą zajść określone przesłanki, które opiszę Wam niżej. Dla ułatwienia podzieliłam je na 3 części, zależne od konkretnej sytuacji dziecka.
CZĘŚĆ I
Jeżeli dziecko urodzi się:
a. przed ukończeniem 28 tygodnia ciąży
lub
b. z masą urodzeniową nie większą niż 1000 g
- rodzicom dziecka przysługuje prawo do uzupełniającego urlopu macierzyńskiego w wymiarze do 15 tygodni. To o ile rodzice będą mogli wydłużyć swój urlop jest zależne od długości hospitalizacji dziecka. Bardzo istotnym aspektem jest to, że będzie brana w tym przypadku hospitalizacja dziecka, która miała miejsce do 15 tygodnia po porodzie.
Omówmy ten przypadek na przykładzie:
Dziecko urodziło się w 25 tygodniu ciąży. Bezpośrednio po urodzeniu przebywało w szpitalu przez 8 tygodni, tak więc jego rodzicom będzie przysługiwało prawo do uzupełniającego urlopu macierzyńskiego w wymiarze 8 tygodni.
CZĘŚĆ II
Jeżeli dziecko urodzi się:
- po ukończeniu 28 tygodnia ciąży i przed ukończeniem 37 tygodnia ciąży
i
- z masą urodzeniową większą niż 1000 g
- rodzicom dziecka przysługuje prawo do uzupełniającego urlopu macierzyńskiego w wymiarze do 8 tygodni. To o ile rodzice będą mogli wydłużyć swój urlop jest zależne od długości hospitalizacji dziecka. Bardzo istotnym aspektem jest to, że będzie brana w tym przypadku hospitalizacja dziecka, która miała miejsce do 8 tygodnia po porodzie.
Omówmy ten przypadek na przykładzie:
Dziecko urodziło się w 32 tygodniu ciąży i ważyło 1500g. Bezpośrednio po urodzeniu przebywało w szpitalu przez 3 tygodnie, tak więc jego rodzicom będzie przysługiwało prawo do uzupełniającego urlopu macierzyńskiego w wymiarze 3 tygodni.
CZĘŚĆ III
Jeżeli dziecko urodzi się:
- po ukończeniu 37 tygodnia ciąży
i
- będzie hospitalizowane co najmniej dwa kolejne dni, z czego jeden z tych dni przypadnie w okresie od 5 do 28 dnia po porodzie
- rodzicom dziecka przysługuje prawo do uzupełniającego urlopu macierzyńskiego w wymiarze do 8 tygodni. To o ile rodzice będą mogli wydłużyć swój urlop jest zależne od długości hospitalizacji dziecka. Bardzo istotnym aspektem jest to, że będzie brana w tym przypadku hospitalizacja dziecka, która miała miejsce od 5 dnia do 8 tygodnia po porodzie.
Omówmy ten przypadek na przykładzie:
Dziecko urodziło się w 38 tygodniu ciąży. Wyszło ze szpitala po 3 dniach od porodu i ponownie do niego trafiło 10 dni po porodzie. W trakcie drugiego pobytu w szpitalu przebywało 3 tygodnie. Tak więc jego rodzicom będzie przysługiwało prawo do uzupełniającego urlopu macierzyńskiego w wymiarze 3 tygodni.
Na pewno zwróciliście uwagę na to, że w każdym z omawianych przypadków wskazuję, że prawo do wydłużenia urlopu macierzyńskiego przysługuje rodzicom. Zarówno matka dziecka, jak i ojciec może skorzystać z tego uprawnienia. Jedna uwaga, nie mogą z tego skorzystać oboje.
Co dzieje się w przypadku, kiedy w szpitalu przebywa więcej niż jedno dziecko, czy te okresy pobytu sumują się ze sobą?
Pewnie niektórzy z Was zadają sobie pytanie, co w przypadku urodzenia bliźniąt? Czy jeżeli każde z nich jest hospitalizowane, to na każde z nich rodzice mogą skorzystać z dodatkowego urlopu macierzyńskiego? Niestety nie. Przy ustalaniu wymiaru uzupełniającego urlopu macierzyńskiego w takim przypadku należy uwzględnić wagę dziecka o najniższej masie urodzeniowej oraz okres pobytu w szpitalu dziecka najdłużej hospitalizowanego.
Czy trzeba spełnić jakieś formalności?
Uzupełniający urlop macierzyński jest udzielany jednorazowo na wniosek składany w terminie nie krótszym niż 21 dni przed zakończeniem korzystania z urlopu macierzyńskiego.
Oczywiście pracodawca jest obowiązany uwzględnić ten wniosek.
Co w przypadku kiedy dziecko przebywa w szpitalu niepełne tygodnie np. 3 tygodnie i 3 dni, wówczas te dni pobytu zaokrągla się w górę do pełnego tygodnia. W przypadku wyżej podanym rodzicom przysługiwałyby prawo do wydłużenia urlopu o 4 tygodnie.
Uważam te nowe przepisy za słuszne rozwiązanie i krok ustawodawcy w stronę rodziców.
A Wy co sądzicie o tej zmianie?

CZYM MY SIĘ ZAJMUJEMY? DZISIAJ KILKA SŁÓW O NAS
Każda firma ma coś, czym się wyróżnia. Coś, co ją identyfikuje – choćby wyłącznie w zamyśle jej właścicieli. Myślę, że każda kancelaria powinna umieć odpowiedzieć na pytanie, czym różni się od konkurencji. Takie pytanie postanowiłem postawić – i publicznie na nie odpowiedzieć. Zatem – do dzieła!
Nasze specjalizacje
Każde z nas specjalizuje się w innej dziedzinie prawa. Już po tematach naszych wpisów widzicie, że Mecenas Rybarska zajmuje się głównie prawem rodzinnym, a Mecenas Jantczak – prawem pracy. Ja zajmuję się prawem gospodarczym, tj. prawem handlowym, prawem spółek i własności intelektualnej. Najbardziej jednak lubię mediacje i negocjacje związane z rozwiązywaniem konfliktów. Wśród sporów z kolei – najbardziej lubię spory korporacyjne, spory między wspólnikami i konflikty w firmach rodzinnych.
Kiedyś naukowo zajmowałem się prawem rynku kapitałowego, w tym instrumentami finansowymi. Swoją pracę doktorską poświęciłem opcjom walutowym. Prowadzę do dzisiaj sprawy sądowe przeciwko bankom, w których te instrumenty grają rolę główną.
Prowadzę również sprawy karne i karne skarbowe.
Co nas wyróżnia?
Jak widzicie każde z nas najlepiej czuje się w innej dziedzinie prawa. Rzadko jednak zdarza się, że jeden Klient ma problem ograniczający się tylko do jednego zagadnienia. Jeśli ktoś tak to widzi, najczęściej patrzy nieuważnie i czegoś nie dostrzega. My – dzięki naszemu zróżnicowaniu, odmiennym drogom zawodowym i doświadczeniu – potrafimy spojrzeć na Klienta i jego problemy w sposób szeroki, a dzięki temu – lepiej mu doradzać.
Jeśli ktoś myśli, że prawo gospodarcze nie przenika się z rodzinnym, niech spróbuje poprowadzić rozwód przedsiębiorców. A może nie przenika się z prawem pracy? Z tego, co kojarzę, firmy czasem zatrudniają pracowników.
Każdą sprawę prowadzi u nas jeden prawnik, ale zawsze jest ona omawiana przez cały zespół. Pomagamy sobie, przyglądamy się sprawom, dyskutujemy o nich. Dzięki temu mamy pewność, że „obejrzymy” je z każdej strony.
Doświadczenie w negocjacjach i mediacjach
Jeśli miałbym wyróżnić tę umiejętność, która wyróżnia nas najbardziej na tle innych kancelarii, to bardzo bogate i różnorodne doświadczenie negocjacyjne. Od kilkunastu lat zajmuję się negocjacjami. Zaczynał od prostych umów, ale szybko zacząłem obsługiwać start upy, dla których prowadziłem negocjacje z inwestorami prywatnymi i funduszami inwestycyjnymi. Wśród nich były też takie, które operowały środkami publicznymi.
Następnie prowadziłem kilkadziesiąt sporów w średnich firmach. Wiele z nich to były firmy rodzinne. Były też spółki, których wspólnicy byli dla siebie względnie obcymi osobami. Potem pojawiły się procesy inwestycyjne i negocjacje w trakcie rozwodów, w których pojawiały się firmy i udziały w nich.
W tych wszystkich sprawach mogłem osiągnąć bardzo dobre wyniki dzięki 3 elementom: 1) holistycznemu podejściu do sytuacji Klientów; 2) umiejętnościom negocjacyjnym; 3) słuchaniu rad tych, którzy lepiej ode mnie znają się na prawie rodzinnym i prawie pracy.
Gdy myślałem już, że o negocjacjach wiem bardzo dużo, poszedłem na Studia Podyplomowe z Negocjacji, Mediacji i Alternatywnych Metod Rozwiązywania Sporów na Uniwersytecie Warszawskim. Ten wspaniały kurs bardzo poszerzył moją perspektywę na istotę negocjacji, zmienił moje podejście i przekonał mnie do mediacji.
Na tym jednak nie koniec. W zeszłym roku razem z Mecenas Adrianną Rybarską skończyliśmy Podyplomowe Studia z Psychiatrii i Psychologii Sądowej na Uniwersytecie Łódzkim. Powiem tylko tyle- było warto!
