

ZIMNA WOJNA W FIRMIE RODZINNEJ – KOSZMAR NA LATA
Zimna wojna w firmie rodzinnej to jeden z najtrudniejszych i najbardziej destrukcyjnych konfliktów w praktyce mediacyjnej i negocjacyjnej. Nie jest to otwarta kłótnia czy spór sądowy. Jest to cicha, przewlekła rywalizacja między członkami rodziny, którzy formalnie współpracują, ale w rzeczywistości toczą ze sobą walkę podskórną. Często jej stronami są również ci członkowie rodziny, którzy nie są formalnie zaangażowani w działalność firmy.
Na czym polega zimna wojna w biznesie rodzinnym?
Zimna wojna to sytuacja, w której członkowie rodziny:
✔ unikają otwartej rozmowy,
✔ nie podejmują wspólnych decyzji,
✔ wzajemnie sabotują swoje działania,
✔ a mimo to – nadal pracują razem w firmie.
Efekt? Atmosfera nie do zniesienia, brak zaufania, blokowanie rozwoju biznesu. Taki stan potrafi trwać latami, a nawet dekadami. W tym czasie firma traci przewagę konkurencyjną, pracownicy odczuwają napięcia, a kluczowe decyzje są odkładane lub podejmowane wbrew logice.
Dlaczego zimna wojna jest tak groźna?
- Niszczy relacje rodzinne – konflikty w pracy przenoszą się do domu.
- Obniża efektywność firmy – decyzje są spóźnione, inwestycje wstrzymywane.
- Powoduje koszty psychiczne i zdrowotne – stres, wypalenie, depresja.
- Przyciąga ryzyko rozpadu biznesu – eskalacja sporu często kończy się podziałem firmy lub jej sprzedażą.
Jak przerwać zimną wojnę w firmie rodzinnej?
Najczęściej strony same nie potrafią wyjść z impasu, ponieważ:
➡ brakuje im zaufania,
➡ każda rozmowa kończy się awanturą,
➡ nikt nie chce „ustąpić pierwszy”,
Najgorsze jest jednak, że po pewnym czasie zaczynamy się oswajać z tym patologiczny stanem i tracimy z pola widzenia możliwość i sens zmian. Znam bardzo przykre przypadki, w których w takiej atmosferze ktoś spędził dwie albo nawet trzy dekady swojego życia – te, które mogły być najbardziej twórczą.
W takich sytuacjach skutecznym narzędziem jest mediacja rodzinna i biznesowa. W odróżnieniu od procesu sądowego, mediacja:
✅ daje przestrzeń na rozmowę w bezpiecznych warunkach,
✅ pomaga wypracować wspólne rozwiązania zamiast eskalacji,
✅ chroni relacje rodzinne i firmę przed rozpadem.
Dlaczego warto działać szybko?
Im dłużej trwa zimna wojna w firmie rodzinnej, tym trudniej odbudować zaufanie i komunikację. Z doświadczenia wiemy, że wiele firm traci lata rozwoju i ogromne pieniądze, zanim ktoś powie: „dość, szukamy pomocy”.
📍 Prowadzimy mediacje w Łodzi i online.
Jeśli w Twojej firmie rodzinnej zaczyna się zimna wojna albo konflikt trwa od miesięcy – nie czekaj na katastrofę.
Skontaktuj się z nami:
✉ kancelaria@jakubieciwspolnicy.pl
☎ 536 270 935


DLACZEGO WARTO ZACZĄĆ OD MEDIACJI?
Wiele osób wciąż uważa, że podjęcie rozmów, gdy toczymy spór, jest oznaką słabości. Nic bardziej mylnego! Mediacja to nie poddanie się, ale świadome zarządzanie konfliktem. To sposób na odzyskanie kontroli nad sytuacją. Gdy sprawa trafi do sądu, nasze możliwości kontroli zdarzeń stają się ograniczone. Do tego czas, koszty i stres typowe dla sprawy sądowej stają się ogromnym obciążeniem. Cechą postępowania sądowego jest też eskalacja konfliktu, która nie przekłada się na rozwiązanie sporu, ani załatwienie merytoryczne sprawy.
Czym jest mediacja i dlaczego staje się coraz popularniejsza?
Mediacja to sposób rozwiązania sporu. Polega na tym, że neutralny mediator pomaga stronom znaleźć wspólne rozwiązanie konfliktu. W odróżnieniu od procesu sądowego, to strony decydują o wyniku, a nie sędzia. Spór w mediacji jest rozwiązany poprzez znalezienie rozwiązania, a nie rozstrzygnięty przez przyznanie racji jednej ze stron. To fundamentalna różnica. Dzięki temu:
- masz wpływ na kształt porozumienia,
- możesz ochronić ważne relacje,
- unikasz publicznej batalii w sądzie,
- strony dowolnie mogą decydować o tym, jakie sprawy i w jakim zakresie będą objęte mediacją.
W Polsce coraz więcej osób decyduje się na mediację w sporach rodzinnych (w tym rozwodowych), pracowniczych i biznesowych. To trend, który wyraźnie rośnie – i to z bardzo prostego powodu: mediacja działa. Jest szybsza tańsza i mniej sformalizowana od sprawy sądowej. Jest też objęta poufnością – tajemnicą mediacji.
Kiedy warto spróbować mediacji?
1. Mediacja w sprawach rodzinnych
Rozwód, podział majątku, opieka nad dziećmi – to kwestie, które potrafią ranić na lata. W mediacji strony mogą rozmawiać w bezpiecznej atmosferze, wypracowując rozwiązania dopasowane do potrzeb całej rodziny.
2. Spory biznesowe i konflikty wspólników
Biznes to nie tylko planowanie i liczenie, ale również emocje – a gdy w grę wchodzą wspólne inwestycje czy udziały w firmie, konflikt wspólników może oznaczać paraliż działalności. Mediacja pozwala uniknąć kryzysu w firmie, wieloletniego procesu sądowego i zachować reputację firmy i wizerunek wspólników.
3. Sytuacje o dużym ładunku emocjonalnym
Konflikty w pracy, spory o nieruchomości, kwestie spadkowe – w każdej z tych spraw rozmowa z udziałem mediatora może być kluczem do szybszego i bardziej satysfakcjonującego zakończenia sporu.
Dlaczego mediacja się opłaca?
✔ Oszczędność czasu – proces sądowy trwa latami. Mediacja to często kilka spotkań. Wiele mediacji udaje się zakończyć w ciągu miesiąca.
✔ Niższe koszty – opłaty mediacyjne są znacznie niższe niż koszty procesu sądowego.
✔ Poufność – mediacje są poufne. Informacje i propozycje ujawnione w mediacji nie mogą być nigdzie wykorzystane.
✔ Mniej stresu – zamiast walki „kto wygra”, pojawia się szansa na wypracowanie rozwiązania korzystnego dla obu stron bez krzywdy dla relacji.
A co, jeśli druga strona nie chce mediacji?
To częsty problem. Część osób uważa, że rozpoczęcie rozmów to przyznanie się do słabości. Jednak w praktyce mediacja to przejaw odpowiedzialności, siły i rozsądku. Warto wysłać jasny komunikat: „Chcę rozwiązać konflikt w sposób konstruktywny, a nie go eskalować”.
Jeżeli druga strona nie chce się spotykać, są też inne metody – np. mediacja online albo prowadzenie rozmów przez pełnomocników.
Jak zacząć mediację w Łodzi lub online?
Jeżeli jesteś w konflikcie i chcesz uniknąć długiej batalii sądowej, zapraszamy do kontaktu. W kancelarii Jakubiec i Wspólnicy prowadzimy mediacje w Łodzi oraz online. Pomagamy rozwiązywać spory majątkowe, rodzinne, biznesowe i pracownicze.
📞 Skontaktuj się z nami, zanim konflikt wymknie się spod kontroli.


UMOWA INWESTYCYJNA MIĘDZY WSPÓLNIKAMI
W pewnych sytuacjach dobrą praktyką jest zawarcie obok umowy lub statutu spółki również osobnej od nich umowy inwestycyjnej. Jest to umowa nienazwana, której zawarcie nie jest wymagane przez prawo. Jednak bywa ona bardzo użyteczna. Precyzuje ona nie tylko prawa i obowiązki stron, ale przede wszystkim określa, jak będą one przez nie wykonywane. Czyni to w sposób znacznie bardziej szczegółowy, niż umowa lub statut spółki. Może zobowiązywać wspólników, że nie będą wykonywać pewnych uprawnień lub będzie je ograniczać. Jej cechą charakterystyczną jest to, że nie jest ona nigdzie ujawniana, a najczęściej objęta jest klauzulą poufności.
Czym jest umowa inwestycyjna?
Umowa inwestycyjna jest umową nienazwaną. Nie jest regulowana przez prawo. Może być jednak zawierana podstawie zasady swobody umów. Opiera się ona na zasadzie, że przez czynność prawną nie można wyłączyć prawa do działania (lub zaniechania), jeśli wynika ono z ustawy. Można jednak się zobowiązać do tego, że się tego prawa nie wykona. W przypadku wykonania tego prawa będzie się ponosić odpowiedzialność odszkodowawczą za działanie (zaniechanie) sprzeczne z umową.
Umowa inwestycyjna jest więc osobną od umowy lub statutu spółki umową zawierana przez wspólników. Najczęściej ma charakter poufny i nie jest zgłaszana do KRS, ani nigdzie ujawniana.
Określa ona zasady postępowania wspólników na etapie zakładania spółki, w czasie jej trwania i po jej ustaniu. Jest narzędziem bardzo użytecznym, wykorzystywanym najczęściej przez fundusze inwestycyjne lub inwestorów prywatnych, którzy wchodzą we współprace ze start upami.
Co reguluje umowa inwestycyjna?
✅ Umowa inwestycyjna normuje zagadnienia istotne dla wspólników. Ich zakres może się znacznie różnić ze względu na rodzaj wspólników (osoby fizyczne, fundusze inwestycyjne), cel spółki (stabilny rozwój, przygotowanie do szybkiej sprzedaży inwestorom prywatnym, wejście na giełdę, rejestracja lub sprzedaż patentów) lub politykę dywidendową. Tych obszarów jest oczywiście o wiele więcej. Z oczywistych względów nie ma nigdzie zamkniętej listy takich zagadnień. Możemy jednak na podstawie praktyki pokazać, jakie regulacje spotykamy najczęściej.
✅‼️Umowa taka dotyczyć może: 🟢 sposobu głosowania na zgromadzeniu wspólników; 🟢 wymiaru czasu i rodzaju zaangażowania; 🟢 zasad pobierania wynagrodzenia za pracę na rzecz spółki; 🟢 zasad wymiany informacji między wspólnikami; 🟢 zakazu konkurencji; 🟢 zasad związanych z poufnością i tajemnicą przedsiębiorstwa; 🟢 zasad wyjścia ze spółki. Wprowadza się tu szczegółowe regulacje dotyczące warunków i kolejności wychodzenia. Spotykamy tu tzw. 🔴drag long i 🔴tag along. Są to prawa pociągnięcia za sobą wspólnika do wyjścia ze spółki i przyłączenia się do wychodzącego wspólnika). Występują one w szeregu specyficznych odmian i konfiguracji.
✅ W umowach inwestycyjnych stosuje się powszechnie kary umowne, klauzule salwatoryjne i wiele innych specjalistycznych klauzul, którym poświęcę osobne wpisy.
Zapraszam do współpracy
Jeśli szukacie prawnika, który zapewni Wam pomoc w ustaleniu relacji ze wspólnikami – odezwijcie się do mnie. Mogę Wam też pomóc rozwiązać spór ze wspólnikiem lub spółką, jeśli taki już powstał. Zadzwońcie do mnie na mój nr: 536270935 lub napiszcie wiadomość: kancelaria@jakubieciwspolnicy.pl


CHARAKTER SPORÓW W FIRMACH RODZINNYCH
Firmy rodzinne są bardzo specyficznym środowiskiem. Z jednej strony cechują się dynamiką, innowacyjnością i stanowią wizytówkę polskiej gospodarki. Z drugiej, są miejscem, w którym dochodzi do najcięższych sporów, jakie przychodzi mi obserwować. Łączą one specyfikę spraw rodzinnych i gospodarczych. Jest to jednak połączenie ich najtrudniejszych cech.
Co wyróżnia spory w firmach rodzinnych?
Spory i konflikty w firmach występują bardzo często. Są zjawiskiem naturalnym. Różnią się one jednak od konfliktów w innych firmach. Na czym ta różnica polega?
W firmach rodzinnych mamy do czynienia z wyraźną tendencją do:
długiego okresu pozostawania konfliktu w fazie ukrytej;
gwałtownej eskalacji po przekroczeniu punktu krytycznego;
odczuwalnego wpływu osób niezwiązanych bezpośrednio z firmą;
kumulacji emocjonalnych i biznesowych czynników wpływających na zachowanie i decyzje uczestników sporu.
Dlaczego spory w firmach rodzinnych tak wyglądają?
Tak zwane koło konfliktu albo jego fazy – są dobrze opisane w literaturze fachowej. Można sięgnąć choćby do Moore’a, który opisał je wzorcowo. W firmach rodzinnych występują jednak wyżej wspomniane czynniki, które potrafią ten model wypaczyć. Z czego to wynika?
Dlaczego konflikt w firmie rodzinnej długo pozostaje w fazie ukrytej?
Konflikt nie powstaje w momencie oficjalnego zamanifestowania. On może się się tlić znacznie wcześniej i dłużej. Może być tak, że obie strony zdają sobie z niego sprawę, ale obie udają, że jest wszystko w porządku. Udają, kryją swoje myśli. Kiedy indziej, będzie odczuwany tylko przez jedną ze stron, ale nie przez drugą. Ta druga może myśleć, że wszystko jest w porządku. Z czego to wynika?
W rodzinie długo dbamy o pozory. Znacznie dłużej, niż bylibyśmy w stanie to robić w innej współpracy. Jesteśmy też w stanie znacznie więcej i dłużej znosić.
W firmie rodzinnej uważamy, że wejście w spór oznacza atak na rodzinę! A to przecież niedopuszczalne. Dbamy długo o pozory. Bardzo zależy nam na tym, żeby nie wyjść na tego złego. To zmusza nas nieraz do trwania latami w pozycji, która nam nie odpowiada. Relacje rodzinne i “wyższe dobro” skłaniają jedną osobę do cierpliwego znoszenia latami kogoś lub czegoś.
Przekłada się to na powolny wzrost frustracji i obniżenie samooceny. Cierpi na tym poczucie własnej wartości. Spotkamy się z zachowaniami autodestrukcyjnymi. Naturalnie dojdzie więc do pogorszenia relacji w pracy. Wpłynie to również na najbliższą rodzinę – tę niezaangażowaną bezpośrednio w firmę. Przecież pozycja wspólnika w firmie będzie bardzo interesować jego małżonkę. Od jej postawy będzie bardzo wiele zależeć. Czy wykaże się akceptacją i wsparciem? Czy może będzie cedzić wspólnikowi czułe uwagi w stylu: “nie potrafisz się postawić” albo “prawdziwy mężczyzna nie pozwoliłby sobie na to”.
Taka osoba wciela się w rolę ofiary. Będzie latami niosła swój “krzyż” w imię dobra rodziny i firmy. Zbuduje sobie narrację, że tak musi być. Zaczną się nieporozumienia w domu.
Dlaczego ujawnienie konfliktu w firmie rodzinnej prowadzi do gwałtownej eskalacji?
Dzieje się tak, ponieważ kumulują się trzy czynniki:
🟢 emocje i frustracja narastały długo i przybrały poziom znacznie wyższy od tego, który kazałby im się ujawnić w innych okolicznościach – efekt cierpliwości w imię dobra rodziny.
🟢 żal dotyczy jednocześnie relacji rodzinnych i biznesowych, które łączą się w naturalnie w firmie rodzinnej;
🟢 presja ze strony najbliższych lub chęć chronienia ich.
Dlaczego osoby trzecie mają taki wpływ na firmę rodzinną?
Odpowiedź tkwi w samym charakterze firmy rodzinnej. Biznes przeplata się z rodziną. Naturalnie krewni, małżonkowie właściciela / wspólników są bardziej angażowani w podejmowanie decyzji, planowanie, niż ma to miejsce w zwykłych firmach. Co więcej, krewni i małżonkowie wspólników nie są sobie obcy – znają się, są od siebie współzależni, spotykają się poza pracą, konkurują ze sobą na wielu płaszczyznach.
Nie do przecenienia jest wpływ małżonków, którzy nie są formalnie zaangażowani w spółkę. Mogą oni sytuację miarkować lub podsycać. Mogą być wsparciem lub powodować wzrost frustracji, co zwielokrotni siłę wybuchu. Co więcej, mogą oni pozostawać w równoległym konflikcie z małżonkami. krewnymi innych wspólników. Czasami zdarza się nawet, że konflikt w firmie rodzinnej jest jedynie skutkiem, jedna z pól walki małżonków / małżonek wspólników, które potrafią tak ich zmanipulować i nastawić, by popsuć ich relacje, które w innych warunkach byłyby znacznie lepsze.
Konflikt utajony w firmie rodzinnej
Jak widzimy, druga strona wobec braku zdecydowanej reakcji, najczęściej umocni się w przekonaniu, że wolno jej tak postępować. Brak sprzeciwu uzna za zgodę. Nie poczyta jej za przejaw odpowiedzialności za wspólne dobro. Uzna to braku charakteru.
Długie milczenie utrwala stan utajonego konfliktu, lecz ciśnienie rośnie. Powoli. Latami. Aż wybuchnie. W jednej z firm rodzinnych, z którymi się zetknęliśmy trwało to 40 lat! Ktoś uznał, że imię dobra rodziny, dobra ważniejszego niż jego własne, będzie tolerował niedopuszczalne zachowanie swojego ojca, a później brata. Czuł jednak, że nie znajduje przez to uznania w ich oczach, ani w oczach swojej żony. Przyjął rolę tego, który niesie największy ciężar, ale spotkał się jedynie z rosnąca pogardą.
Firma rodzinna. Czy dojdzie do wybuchu?
I to jest najtrudniejsze pytanie. Najważniejszy akt dramatu. W każdej innej firmie spór zostałby dawno wyciągnięty na wierzch. Wspólnicy dawno uznaliby, że nie mogą dłużej tolerować takiego stanu rzeczy. Jednak w firmie rodzinnej jest inaczej. A może być też tak, że do wybuchu nie dojdzie nigdy. Dlaczego?
Dlatego, że wielu nas ma przykrą tendencję do urządzania się w miejscach, w których nigdy nie chcieliby się znaleźć. Czas leci, tracimy z biegiem lat perspektywę i przyzwyczajamy się do tego, co jest. Dorabiamy sobie teorię do rzeczywistości, usprawiedliwiamy w łatwy sposób swoją bierność . Tracimy wiarę w siebie, nie chcemy ryzykować. Przecież może być znacznie gorzej. A druga strona utwierdza nas, że nie powinniśmy nic zmieniać.
Jeśli więc do wybuchu dojdzie, będzie prawdopodobnie bardzo gwałtowny. Często jednak nie dojdzie do niego w ogóle. I są to bardzo przykre sytuacje.
Odezwijcie się do nas!
Mamy doświadczenie w rozwiązywaniu sporów w firmach rodzinnych. Napiszcie lub zadzwońcie do nas.
Zajmujemy się profilaktyką – nasze działania mają doprowadzić do tego, by przyszłe spory były załatwiane szybko i konstruktywnie.
Zajmujemy się pracą z konfliktem i pomagamy usunąć jego przyczyny.
Negocjujemy warunki zakończenia współpracy, gdy jest to wskazane.
Zapraszamy do kontaktu!
Mój nr telefonu: 536270935
mail: kancelaria@jakubieciwspolnicy.pl


ODEJŚCIE WSPÓLNIKA ZE SPÓŁKI – JAK TO ZROBIĆ?
Rozstanie wspólników jest całkowicie naturalnym wydarzeniem. Może się zdarzyć w każde spółce. Tylko od Was zależy, jak to zrobicie: czy wyjście wspólnika będzie procesem naturalnym i przyjaznym, czy też wrogim. Jestem zwolennikiem tezy, że niemal w każdym przypadku można się rozejść spokojnie i z klasą. Nie należy tego myślić z ustąpieniem na polu negocjacji – wprost przeciwnie. Na co zwrócić uwagę i jak się przygotować do rozstania?
Przyczyny rozstania wspólników
Wyjście wspólnika jest jednym z najczęstszych typów transakcji, jakimi zajmujemy się w Kancelarii Jakubiec i Wspólnicy. Jak wiadomo, wspólnicy rozstają się i odchodzą z różnych przyczyn. Przyczyną zakończenia współpracy może m.in.: być odmienna wizja rozwoju firmy, inne cele i potrzeby życiowe, konflikt osobisty wspólników, ale też choroba jednego z nich, konieczność zwolnienia tempa i zatroszczenia się o zdrowie, albo choćby inne podejście do zatrudniania rodziny.
Rozstanie może być wynikiem spokojnej refleksji i wspólnym wnioskiem wspólników. Kiedy indziej będzie rezultatem jedynie autorefleksji jednego wspólnika, który swoim postanowieniem całkowicie zaskoczy drugiego. W innych jeszcze przypadkach konflikt będzie narastał narastał latami, a kiedy indziej wybuchnie nagle z taką siłą, że współpraca będzie już niemożliwa.
Przyczyn rozstania wspólników może być bardzo wiele. Jest to jednak proces delikatny. Warto więc przeprowadzić go profesjonalnie.
Rozstajemy się: czyli… wychodzisz Ty, prawda?
No właśnie. Jest to jeden z podstawowych tematów, z którymi spotykamy się w przypadku omawiania warunków rozejścia wspólników. Jest to temat bardzo delikatny, ale przecież fundamentalny. Który wspólnik ma odejść? Pomijam oczywiście sytuacje, w których obaj razem sprzedają biznes i dzielą się pieniądzmi. Gdy odejść ma jeden wspólnik, należy ustalić – który.
Tu mogą pojawić się naturalne odruchy obronne. – “Chcesz się rozstać, to możesz odejść. Ja zostaję!”. Albo “skoro coś Ci się nie podoba, proszę, tam są drzwi. Dostaniesz zwrot wkładów – w odpowiednim czasie.” Ktoś inny powie: “ale ja nie mam pieniędzy, żeby Pana spłacić, a sam odchodzić nie zamierzam!”
Niektórzy uznają, że odejść powinien ten wspólnik, który wystąpił z propozycją zakończenia współpracy. Nie wiem, skąd się to bierze. Ze zwyczaju? Z prawnego punktu widzenia wiązanie tych dwóch punktów nie ma żadnego uzasadnienia. W praktyce może być tak, że wspólnik, który chce zakończyć współpracę, sam w spółce zostanie i spłaci swojego partnera.
Kto wychodzi ze spółki ?- przykład z mojej praktyki
Prowadziłem kiedyś negocjacje między wspólnikami. Byli oni dość zgodni co do wielu parametrów transakcji, ale… nie potrafili się porozumieć, kto ma kogo spłacić, a więc – kto ma zostać i przejąć spółkę.
Zaproponowałem rozwiazanie, z którego jestem bardzo dumny. Rzut monetą! Ale nie o to, kto ze spółki wyjdzie. To byłoby niepoważne. “Zwycięzca” tego rzutu miał obowiązek złożenia oferty swojemu wspólnikowi, że kupi jego udziały po cenie, którą sam zaproponuje. Miał pełną dowolność. Nie musiał korzystać z żadnych wycen. Był tylko jeden haczyk. Ten drugi wspólnik miał prawo wyboru: sam po tej cenie sprzeda swoje udziały, albo – odkupi po niej udziały wspólnika, który tę ofertę złożył. Możecie być pewni, że ten wspólnik, który losowanie wygrał stanął n głowie, żeby cena była najuczciwsza na świecie. Nie wiedział bowiem, czy będzie po tej cenie sprzedawał, czy kupował.
Oczywiście, nie w każdej sytuacji można zastosować taki mechanizm. Często w spółce zostanie ten, który “głośniej krzyczy” lub ten, który wykazał się lepszym refleksem i wyczuwając rozstanie “okopał się” narracyjnie na dogodnej pozycji i zaczął prowadzić rozmowy z pozycji kupującego. Możliwości jest bardzo wiele. Jeśli przyczyną rozstania jest np. chęć pójścia na emeryturę lub zwolnienie tempa życia w celu podratowania zdrowia – sprawa jest jasna. Ale w innych przypadkach – wcale nie być taka być.
Zamiast rozstania – zmiana warunków współpracy?
✅ Czasami wyjście wspólnika ze spółki oznaczać będzie zmniejszenie jego zaangażowania – np. sprzedaż jedynie części udziałów.
✅ Innym ciekawym rozwiązaniem będzie zmiana formuły współpracy ze spółki na zatrudnienie. Polega to na utracie statusu wspólnika poprzez np. sprzedaż jego udziałów lub ich umorzenie oraz zatrudnienie tego – byłego już – wspólnika np. na podstawie umowy o pracę. Sytuacje są różne i warto przemyśleć każde z tych rozwiązań.
Wyjście wspólnika ze spółki – co należy ustalić?
✅ Przygotowując wyjście wspólnika ze spółki należy określić m.in.:
🟢 zakaz konkurencji: jak definiujemy działalność konkurencyjną i działania konkurencyjne; co z karą umową?
🟢 związanie tajemnicą przedsiębiorstwa;
🟢 zasady konsultacji różnych spraw z wychodzącym wspólnikiem np. rok po odejściu;
🟢 przygotowanie wyznaczonej osoby do przejęcia obowiązków odchodzącego wspólnika;
🟢 odpowiedzialność za zaciągnięte już lub mogące się ujawnić w przyszłości zobowiązania wynikające z okresu, w którym wspólnik był w spółce.
✅ Dobrze jest przyjrzeć się prawom własności intelektualnej ‼️ – czy napewno należą do spółki, a nie do wspólnika, który odchodzi? Jest to jeden z ważniejszych obszarów i wymaga zawsze bardzo dokładnego zbadania.
W końcu można zacząć rozmawiać o pieniądzach
✅ Naturalnie, trzeba ustalić – najlepiej już na samym końcu – warunki spłaty, jak m.in. wysokość spłaty, terminy wypłaty poszczególnych transz, zabezpieczenie. Dlaczego na końcu? Ponieważ nie ma większego sensu rozmawiać o cenie, póki nie ustali się pozostałych warunków, tzn., póki nie ustalimy, za co dokładnie płacimy lub bierzemy pieniądze.
Wyjście wspólnika – tym zajmujemy się w Kancelarii Jakubiec i Wspólnicy
Jeśli prowadzicie spółkę i przygotowujecie się do rozstania, możecie poprosić o pomoc Kancelarię Jakubiec i Wspólnicy.
Mamy bardzo duże doświadczenie w negocjacjach związanych z wyjściem ze spółki, przygotowaniem treści porozumienia i dokonywaniem zmian w KRS. I zwyczajnie bardzo to lubimy.
Pomoc prawna w sprawach związanych z podziałem firm w związku z rozwodem
Możemy Wam pomóc w szczególności, jeśli rozejście wspólników następuje przy okazji… ich rozwodu. Tak – tematy firm rodzinnych oraz prowadzenia rozwodów “z firmą w tle” są nam szczególnie bliskie. Zapraszamy do współpracy!
Poniżej zamieszczamy linki do odcinków podcastu Mecenasa Andrzeja Jakubca, w których opowiada o rozstaniu wspólników i małżonków prowadzących wspólny biznes.


Z NIM SIĘ NIE DA ROZMAWIAĆ – UWAGI O WYNIOSŁYM MILCZENIU
Wiele osób w sytuacji konfliktowej wybiera unikanie rozmowy i wyniosłe milczenie. Uznają, że z drugą stroną nie da się rozmawiać. W związku z tym czują się zwolnieni od podejmowania wysiłków zmierzających do rozwiązania wspólnych problemów. Co ciekawe, czują się przy tym moralnymi zwycięzcami. O tym, jak niemądra jest to postawa i ile przynosi szkód, postaram się opowiedzieć w tym artykule. Nie jest moją intencją dotknięcie kogokolwiek osobiście. Używam jednak bardzo dosadnych stwierdzeń, żeby podkreślić to, co nam często umyka.
Z nią nie da się rozmawiać! Przykład z mojej praktyki.
Z nią nie da się rozmawiać! – Niestety, niedawno znów to słyszałem… Unikanie rozmowy miało być rozwiązaniem problemu. Przyszedł do mnie klient w sprawie rodzinnej. Jego sytuacja jest trudna. Płaci dość wysokie alimenty, a była partnerka ewidentnie utrudnia mu kontakty z dziećmi. Ten pan tłumaczył mi, że prowadził mały biznes, ale nagle stracił wszystkie kontakty i musiał go zamknąć. Wydało mi się to dziwne, więc zapytałem, jak do tego doszło? Jakie kontakty stracił i dlaczego musiał zamknąć firmę?
Odpowiedź mnie zdumiała! Otóż, jedyny telefon, jakim dysponował ten pan, był własnością jego byłej partnerki – matki jego dzieci. Ona odzyskała smartfon za pomocą Policji i pozbawiła go numeru telefonu, z którego korzystał. Z pewnością miał utrudniony kontakt z klientami, a oni z nim. To jest dla mnie jasne. Co Wy byście zrobili na jego miejscu? Pan się poddał i zamknął biznes. Twierdzi, że skoro i tak musi płacić alimenty, a ona mu utrudnia zarabianie, to machnie na to ręką i w ogóle nie będzie zarabiał.
Zapytałem go, czy próbował z nią porozmawiać o tym telefonie lub choćby numerze? Czy mówił jej, jak jest dla niego ważny? A może oferował jakąś zapłatę za niego? Czy zrobił cokolwiek, żeby ratować swój biznes, jeśli było on tak zależy od tego telefonu i numeru?
Co mi odpowiedział -Nie. Z nią się nie da rozmawiać
Znów to zaklęcie. Znów to zdanie, którego tak bardzo nie lubię… Odpowiedziałem, że nawet z Putinem różni politycy rozmawiają – byłem ciekaw jego reakcji. Ale nie zaskoczył mnie. Odpowiedział: Może mi Pan nie uwierzyć, ale ona jest znacznie gorsza od Putina
I to jest usprawiedliwienie, żeby nawet nie podejmować próby! Przez chwilę pomyślałem, że może trzeba było użyć przykładu ze Stalinem albo z Hitlerem, ale jestem pewien, że odpowiedź byłaby dokładnie taka sama.
Unikanie rozmowy nie jest mądre
Z nią nie da się rozmawiać! Jak łatwo nam przychodzi takie stwierdzenie!? Jakże szybko się poddajemy!? Jak naturalnie przychodzi nam rezygnacja z odpowiedzialności za własne życie i przerzucanie jej na drugą stroną!?
Otóż ja się z tym kompletnie nie zgadzam! Z każdym trzeba rozmawiać. Mamy w Polsce naturalną tendencję do tego, by sami zaganiać się do narożnika przez zerwanie kanałów komunikacji i oświadczenie, że z kimś się nie będzie rozmawiać. Bardzo trudno późnej wrócić do rozmów bez utraty twarzy. A przecież bez rozmów ciężko jest coś załatwić. Można wygrać starcie w sądzie, ale efektem będą eskalacja niechęci i widmo rewanżu.
Sami sobie niepotrzebnie robimy trudności w załatwianiu naszych spraw. Sami siebie pozbawiamy możliwości manewru, negocjacji, rozmowy. Przyjmujemy postawę bierną – wycofanej wyższości.
Odmawiając rozmów skazujemy jednak obie strony i wszystkich w okół na porażkę. Najstraszniejsze jest to, że jakaś zbiorowa histeria, ta epidemia głupoty – ogarnia coraz więcej ludzi i oni się na tę porażkę godzą. Z dumą, cierpią w milczeniu i przegrywają życie. Tyko po co?
Dotyczy to sporów rodzinnych, gospodarczych, politycznych… To zgubne myślenie jest wszędzie. Prowadzi do rozbicia więzi społecznych, wzrostu poziomu frustracji, zniszczenia poczucia wspólnoty, a przede wszystkim – gwarantuje porażkę. Jest zwyczajnie niemądre i szkodliwe. Ale za to – jakie proste.
Unikanie rozmowy – tak jest łatwiej
O ile łatwiej jest przecież wyniośle milczeć i przerzucić winę za impas i negatywne konsekwencje na drugą stronę. Jak łatwo jest pozować na kogoś, kto ma przewagę moralną, ale nie będzie się zniżał do cudzego poziomu. Jak łatwo jest postanowić, że nie zrobi się nic – przecież robiąc coś trzeba podjąć jakiś wysiłek. A i nie zawsze uzyska się powodzenie. W wyniosłym milczeniu odniesiemy z pewnością porażkę, ale będzie to porażka wybrana świadomie, znoszona z godnością i dająca ten smak zwycięstwa, że łatwo jest nią – przynajmniej na pierwszy rzut oka -obwinić drugą stronę. Przecież to z nią nie dało się rozmawiać, a nie ze mną.
Jest to narracja łatwa do wymyślenia, łatwa do zapamiętania. Prosta na użytek opowieści i budowania legendy skrzywdzonego człowieka moralnego. Jest to opowieść, która łatwo przemawia do emocji i nie wymaga specjalnego uzasadnienia. Jest ona jednak moralnie degradująca i tępi intelekt. Co gorsze, przyzwyczaja nas do sytuacji, w której przecież nie chcielibyśmy być. Uczy nas bycia gorszą wersją siebie i swym niebezpieczeństwie jeszcze nas za to chwali. Jednakże w tym cierpieniu wywołanym milczeniem nie ma nic szlachetnego.
Warto rozmawiać – to nie jest proste, ani nie musi był łatwe. Jest za to bardzo użyteczne.
Sprawy nie załatwią się same. Dzieci rosną, pieniądze uciekają, relacje się rozpadają. Czas leci, a obrażony Polak z groźną miną wciąż maskuje swoje lenistwo, wygodnictwo i brak odwagi przerzucając winę swojej bierności na drugą stronę.
Przerażające jest, jak wielu ludzi wybiera tę drogę. Straszne, jak rezygnują oni z próby kształtowania rzeczywistości i własnego w niej miejsca. Przykre jest patrzeć, jak sprawy, które można było załatwić, męczą nas latami i odrywają od tego, co jest naprawdę ważne. Marnują nam życie.
Dedykuję ten tekst tym wszystkim, którzy jednak znajdą w sobie chociaż trochę siły i odwagi, by nie rezygnować z walki o swoje życie i sprawy. Piszę to, żeby zachęcić wszystkich do rozmowy, która jest sztuką i nie jest łatwa, ani nie musi być przyjemna. Jest za to bardzo użyteczna. Unikanie rozmowy nie prowadzi do nikąd.
Jako mediator muszę często najpierw skłonić strony do rozmowy. Przełamać ich opór. Ale potem czuję wielką satysfakcję widząc, jak zaczynają rozmawiać i załatwiają trudne sprawy. Swoje sprawy. Tak, to mi się udaj. Nie, nie zawsze. Ale jeśli nie spróbujemy, będziemy tkwić w tym beznadziejnym marazmie, chorym przekonaniu, że wyimaginowane wartości, które najczęściej są dla nas wyłącznie pretekstem, każą nam marnować czas, relacje, majątek, potencjał i życie.
Jeśli jesteście z kimś w sporze i czujecie, że potrzebujecie pomocy prawnej lub mediacyjnej – odezwijcie się do nas. Jesteśmy po to, żeby Wam pomóc. I odczuwamy z tego wielką satysfakcję!


CZY MODELE AI ZASTĄPIĄ PRAWNIKÓW?
Widzę radujących się ludzi. Ludzie ci są szczęśliwi, bowiem za darmo albo za półdarmo mają dostęp do modeli AI, które odpowiadają na wszystkie pytania. Czują radość, bo to tej pory musieli płacić prawnikom za pomoc prawną. To rodziło ich frustrację. Bo prawnik nic nie robił, a tylko odpowiadał na pytanie i chciał za to pieniądze. Oczywiste poczucie krzywdy kogoś, kto na te zapłacone prawnikowi pieniądze musiał sam “uczciwie zarobić” zostaje obecnie zrekompensowane. Czuć ulgę. Słychać śmiech. Jest to śmiech tych wszystkich, którzy nie mając wiedzy, ani jej nie szanując, byli wściekli, kiedy okazało się, że jej potrzebują i muszą za nią płacić. Dzisiaj ci ludzie triumfują, bowiem wiedza się “zdemokratyzowała” i “spauperyzowała”, a więc w końcu upadnie kasta darmozjadów w togach, która panicznie boi się utraty przywilejów – nadchodzi koniec prawników! Albo i nie…
Czy modele AI potrafią już skutecznie zastąpić prawników?
Odpowiedź na to pytanie może być tylko jedna: nie.
Owszem, potrafią odpowiedzieć na każde pytanie. Ale są to odpowiedzi bardzo różnej jakości. Potrafią odpowiadać na najprostsze pytania. Np.: czy zabójstwo jest przestępstwem? Gemini udziela odpowiedzi poprawnej, mówi, że tak oraz podaje podstawę prawną, tj. art. 148 k.k. Nawet go cytuje. Ktoś mógłby się zachwycić, gdyby nie wiedział, że zabójstwo jest przestępstwem samo w sobie (jest to nazwa przestępstwa – typ normatywny, jak kto woli). Nie można udzielić na to pytanie odpowiedzi przeczącej.
Schody zaczynają się, gdy zapytamy tego “geniusza”, czy zabicie człowieka jest przestępstwem? On na to pytanie odpowiada dokładnie tak samo, jak na poprzednie. A przecież są to dwa różne światy. Nie każde zabicie człowieka jest zabójstwem w rozumieniu k.k. Nie każde pozbawienie człowieka życia jest przestępstwem. Żołnierz zabijając wroga na wojnie nie popełnia przestępstwa zabójstwa. Nie popełnia go również kto np. nieumyślnie powoduje cudzą śmierć (to może być inne przęstepstwo) albo działa w obronie koniecznej. Takich przykładów można podać tysiące. Wyobraźcie sobie, że rozmawiacie o kolorach z osobą, która urodziła się jako niewidoma. Ona może potrafić wam opisać każdy kolor, wiele o nim mówić, ale nie zmieni to faktu, że do końca nie wie, o czym mówi i przecież żadnego nie odróżni od innego.
Mamy więc do czynienia z narzędziem bardzo skutecznym, ale tylko na bardzo podstawowym poziomie. To taki organizm, który umiałby podać w ciągu sekundy 100 kolejnych liczb pierwszych, ale nie umiał dodawać. Innymi słowy: wie, że dzwonią, ale nie wie, w którym kościele.
Modele AI są relatywnie niezłe w analizie podanych im tekstów prawnych. Dobrze idzie im jednak sprawdzanie ich pod kątem językowym, stylistycznym, ewentualnych powtórzeń lub luk w argumentacji. Całkowicie zawodzą natomiast w odniesieniu do argumentacji prawnej. Mam na myśli zarówno argumentację na poziomie ustawy, jak i przede wszystkim tego, co stanowi kwintesencję stosowania prawa – wykładni tekstu prawnego.
Co ryzykujemy korzystając z AI zamiast z usługi adwokata?
Ryzykujemy wprowadzenie w błąd. I to na fundamentalnym poziomie. Równie dobrze, można by pytać czterolatka, czy założyć spółkę z o.o., czy komandytową. Odpowie? Tak. Nawet z przekonaniem. Ale nie będzie tego potrafił uzasadnić. Różnica z modelami AI jest taka, że one potrafią podać uzasadnienie. I tu powstaje niebezpieczeństwo:
- Ono brzmi wiarygodnie dla laika. Dostaniemy wypowiedź, której przeciętny użytkownik bez prawniczego wykształcenia i praktyki nie będzie w stanie zweryfikować. Jej wewnętrzna spójność dodatkowo ją uwiarygadnia. Ale nie ma ona osadzenia w przepisach prawa interpretowanych poprawnie i – co gorsza – w systemie prawa rozumianym jako całość.
- Najczęściej będzie to odpowiedź oderwana od konkretnych realiów, których AI po prostu nie zna. A te, które zostaną jej podane przez pytającego mogą nie być najważniejszymi i wpływającymi na wynik całego rozumowania. AI może nie dopytać o ryzyko rozwodu z żoną. A to może mieć wpływ na wybór rodzaju spółki.
Skutkiem tego, za darmo i od ręki dostaniemy odpowiedź, ale dopiero po jakimś czasie dowiemy się, że mogła nie być właściwa. Pokusa jest jednak wielka.
Czy AI jest przydatna w praktyce prawnej?
Tak, jest bardzo przydatna. Tak samo, jak Excel czy kalkulator w pracy analityka albo księgowego. Jest to narzędzie, którego możliwości rosną geometrycznie. Warto z niego korzystać. Korzystam sam z AI przy analizie tekstów, próbie odtworzenia stanu emocjonalnego autora tekstu, przy tłumaczeniach na inne języki. Proszę AI o podanie kilku rozwiązań danego problemu. I przeważnie kilka z nich będzie beznadziejnych, jeden przeciętny, a jeden bardzo ciekawy. Jednakże to moje wykształcenie, wiedza i doświadczenie pozwalają mi ocenić do czego AI może być przydatna, a następnie do sformułowania odpowiedniego pytania (a to w prawie jest wielką sztuką), a dopiero wówczas mogę przeanalizować i ocenić poszczególne odpowiedzi. Ale to wymaga wiedzy, doświadczenia i tego tajemniczego składnika, którego jeszcze nikt nie zdefiniował, ale który albo się ma, albo nie jest się wykształconym, a jedynie naumianym.
AI jest nowym narzędziem, ale nie zastąpi prawnika
Nie chciałbym urazić Chata GPT albo innego modelu AI, ale… jest on dla mnie przydatnym narzędziem. Ale tylko narzędziem. W rękach laika będzie niewiele bardziej przydatny, niż kalkulator w ręku dziecka, który przecież nie uczyni go matematykiem, ani księgowym. Przydatność systemów / modeli AI będzie rosła, a nasza – prawników – praca będzie polegała na tym, żebyśmy z nich potrafili korzystać z korzyścią dla naszych klientów i nas samych. Tak samo, jak politycy tworzący strategię dla swoich państw nie znikną, a zostaną wyposażeni w narzędzie, którego rola będzie polegała na tym, że przyniesie przewagę temu, kto będzie w stanie lepiej je wykorzystać, ale go nie zastąpi.
W przypadku sporów sądowych lub negocjacji będą one prowadzone, jak dotychczas – przez prawników, którzy wzmocnią się i swoje możliwości poprzez umiejętne wykorzystanie AI. To samo dotyczy lekarzy, którzy będą analizować wyniki badań w wykorzystaniem AI. Będą oni używać modeli sztucznej inteligencji do stawiania diagnoz, szukania sposobów leczenia lub przekopywania wyników badań naukowych. Ale to ciągle lekarz będzie leczył pacjenta. Tak samo, jak nie pozbawiły go pracy leki i stetoskop, które same w sobie pacjentowi się na wiele nie zdadzą.


MEDIACJE MIĘDZY WSPÓLNIKAMI I ICH ZALETY
Mediacje są jednym z najlepszych sposobów rozwiązywania sporów. Pozwalają wziąć sprawy w swoje ręce i szukać rozwiązania wspólnego problemu. w tym trybie nie walczymy z przeciwnikiem, ale wspólnie z naszym partnerem przeciwstawiamy się problemowi. Pozwala nam to na budowę zaufania, szacunku i wzmocnienie relacji, która przeszła przez kolejne doświadczenie i wyszła z niego silniejsza. Mediacje mają jeszcze jedną zaletę – nie musimy czekać na wybuch konfliktu. Możemy skorzystać z usług mediatora, gdy dostrzeżemy różnicę interesów lub wizji i chcemy podjąć wysiłek, aby wspólnie z osobą trzecią – bezstronną i neutralną – spróbować rozwiązać ten problem, zanim wyskaluje on do konfliktu. Jest to szczególnie dobry pomysł w relacjach między wspólnikami.
Mediacje są formą negocjacji i mogą służyć profilaktyce
Jak już napisałem, mediacje nie służą tylko rozwiązywaniu konfliktów. Są one formą negocjacji, a więc poszukiwania zaspokojenia interesów w sposób optymalny dla każdej z nich i dla nich wszystkich razem. Różnią się one od zwykłych negocjacji tym, że toczą się z udziałem mediatora, a więc osoby trzeciej, która nie jest zaangażowana po żadnej ze stron.
W relacjach między wspólnikami istnieje wiele płaszczyzn potencjalnego konfliktu. Jego źródłem mogą być odmienne wizje rozwoju spółki, inne potrzeby wspólników, inna podatność na ryzyko, różne podejście do konfrontacji, sprzeczne poglądy w sprawach technicznych lub organizacyjnych lub “zwykły” konflikt o władzę i sprawczość.
W każdej spółce są to całkowicie naturalne tematy, które występuję – w różnym nasileniu – zawsze. Nie zawsze się o nich rozmawia, część ustaleń przyjmuje się w sposób dorozumiany, ale one są. I w różnym stopniu zapewniają realizację interesów każdego ze wspólników. Fakt, że nie rozmawiamy o tym, wcale nie oznacza, że bieżący układ wszystkim odpowiada lub też, że przyjęta wizja jest im wszystkim wspólna i równie dla nich atrakcyjna.
Zasada jest prosta: im mniej się o trudnych sprawach rozmawia, tym większy stanowią one ciężar. Ciężar ten z czasem rośnie. Czasem eksploduje, kiedy indziej będzie zżerał kogoś od środka. Czasem przez kilka miesięcy. Kiedy indziej przez kilkadziesiąt lat – bo i takie przypadki znam. Betonowanie stanu istniejącego i wykluczanie rozmowy, jako niebezpiecznej, niewskazanej, niewygodnej, a także jakiekolwiek deprecjonowanie potrzeb drugiej strony, infantylizowanie jej i jej stanowiska, lekceważenie podnoszonych przez nią kwestii rodzi – nieujawnione często – ale rosnące napięcie.
Dlaczego mediacje między wspólnikami są dobrym rozwiązaniem?
Mediacje są w takim przypadku dobrym rozwiązaniem, ponieważ rolą mediatora jest zapewnienie obu stronom poczucia bezpieczeństwa oraz swobody wypowiedzi, której czasami nie odczuwają między sobą, a z pewnością nie znajdą tego w sądzie. W toku mediacji można rozwiązać problemy, zanim przybiorą one niebezpieczną postać i urosną, by nam zagrozić. Doświadczony mediator może pomóc stronom określić ich interesy, czasem nigdy wcześniej nie zwerbalizowane. Pomoże każdej ze stron otworzyć się na potrzeby i narrację drugiej z nich. Mediacje właśnie są tą płaszczyzną, na której strony często pierwszy raz otwierają się prawdziwie na siebie i dostrzegają, że nie znały wszystkim motywów postępowania swoich wspólników.
Bardzo ważne jest, że mediacje są w pełni poufne. Oznacza to, że informacje przekazywane w toku mediacji, ani propozycje w nich składane nie mogą być wykorzystane w sądzie. Nie musimy więc się tak “pilnować”, ani tym bardziej – szukać argumentów personalnych, których celem jest przedstawienie drugiej strony w jak najgorszym świetle, a co za tym idzie – mamy wielką szanse uniknięcia niepotrzebnej eskalacji.
Kiedy szukać mediatora?
Im wcześniej, tym lepiej. Czekanie na eskalację konfliktu nie jest dobrym pomysłem. Jeśli uświadamiamy sobie istotną różnicę interesów i przeczuwamy problemy z komunikacją, warto jest poszukać mediatora.
Mediacja jest znacznie tańsza od postępowania sądowego., Trwa też nieporównywalnie krócej. Co najważniejsze, toczy się w atmosferze wzajemnego szacunku, a jej celem jest konstruktywny dialog.
Nie czekajcie, aż konflikt eskaluje i sprawi, że odbije się na Waszym zdrowiu lub biznesie.


ROZWÓD WSPÓLNIKÓW. CO Z FIRMĄ?
Wiemy doskonale, że rozwód jest jednym z trudniejszych doświadczeń w życiu. Gdy w grę wchodzi jednak rozwód wspólników, a więc osób, które były nie tylko partnerami życiowymi, ale i biznesowymi – może to oznaczać większe trudności. Zadziałać mogą dwa schematy. Pierwszy – pozytywny, w którym oboje chcą się porozumieć i potrafią konstruktywnie rozmawiać. Podejmą wówczas rozmowy dotyczące zasad dalszej współpracy lub jej zakończenia. Drugi – negatywny, w którym wspólnie przez lata budowana firma stanie się zakładnikiem lub ofiarą kryzysu w małżeństwie swoich właścicieli.
Rozwód wspólników. Scenariusze oparte na dobrej współpracy
Idealnie byłoby, gdyby małżonkowie, którzy postanowili zakończyć swój związek, podeszli do dalszej współpracy bez destrukcyjnych emocji. W takiej sytuacji mogą podjąć decyzje, które oscylować będą wokół następujących modeli.
Współpraca po rozwodzie
W pierwszej kolejności, mogą dojść do wniosku, że rozwód nie wpłynie na ich współpracę biznesową. W związku z tym nie będą niczego zmieniać. Z punktu widzenia firmy może to być scenariusz idealny. W praktyce, może jednak oznaczać zapowiedź kłopotów odroczonych w czasie. O ile sam rozwód będzie nawet przebiegał spokojnie, może się okazać, że po jakimś czasie konflikt wybuchnie ze zdwojoną siłą. Będzie to mogło być następstwem pojawienia się nowego partnera / partnerki któregoś z małżonków, szczególnie jeśli zostaną w firmie zatrudnieni. Jeśli jednak rozwodzący się małżonkowie będą potrafili sprostać nowym wyzwaniom i uda im się przedefiniować łączącą ich relację, może się okazać, że decyzja o kontynuowaniu współpracy była strzałem w dziesiątkę.
Spłata małżonka po rozwodzie
Drugim pozytywnym scenariuszem jest spłata jednego z małżonków przez drugiego lub wspólna sprzedaż firmy. Jest to zawsze wielkie wyzwanie organizacyjne i biznesowe. Konieczne będą analizy, wyceny, opinie prawne itd. Zawsze może dojść do problemów z zaniżeniem lub zawyżeniem ceny. Dlatego uważam, że dobrym rozwiązaniem może być zasada, wg której jeden z małżonków bierze na siebie wycenę firmy, ale to drugi będzie decydował, czy za zaproponować cenę firmę odkupi, czy też sprzeda swój udział. Dzięki temu ten, który będzie odpowiedzialny za wycenę zrobi wszystko, by ta cena była jak najbardziej uczciwa.
Rozwód wspólników i zmiany w zarządzaniu firmą
Trzecim pozytywnym scenariuszem jest pozostawienie zarządzania firmą jednemu z małżonków i przejście drugiego do pozycji biernego inwestora. Dzięki temu ich kontakt będzie mógł być nieco ograniczony, a stery w firmie i najważniejsze decyzje będą należały do jednego z nich, który fizycznie będzie bardzie zaangażowany, ale pracował będzie w gruncie rzeczy dla nich obojga.
Przekazanie firmy dzieciom?
Pewnym rozwiązaniem – w określonych przypadkach – może być również przekazanie steru w firmie dzieciom lub przepisanie własności firmy na nie. Podyktowane jest to jednak ich wiekiem, dojrzałością, doświadczeniem i może być rozwiązaniem świetnym lub nie najlepszym – w zależności od konkretnych osób i zaufania między nimi.
Rozwód wspólników. Scenariusze negatywne
Gdy w grę wchodzą emocje, urażona duma, zawód, wściekłość, poczucie zdrady, zniszczenie zaufania, chęć zemsty, kwestie biznesowe mogą odejść na plan dalszy. Co więcej, każde z małżonków może próbować udowodnić, że pieniądze się dla nich nie liczą, że honor jest ważniejszy od firmy albo będą usiłować zrobić drugiemu na złość. I to jest zapowiedź nadchodzącej katastrofy. Czy uda się jej uniknąć, zależeć będzie od samych zainteresowanych, ale również od ich doradców. Czy będą ich namawiać do eskalacji i walki, czy też chłodzić emocje i skłaniać do racjonalnego myślenia.
Rozwód wspólników i zniszczenie wspólnej firmy
W takiej sytuacji firma może stać się zakładnikiem lub ofiarą konfliktu swoich właścicieli. Mogą oni blokować jej prace lub uniemożliwiać podejmowanie ważnych decyzji. Kiedy indziej będą blokować wypłatę zysku lub konieczne inwestycje. Zdarzają się sytuacje, kiedy wściekły małżonek posuwa się do donosicielstwa, a więc staje się tzw. sygnalistą, co czyni wyłącznie po to, by narobić drugiemu problemów. Zaczyna się rozsiewanie plotek, zwierzanie się pracownikom z intymnych szczegółów życia pracodawców. Małżonkowie mogą próbować przeciągnąć pracowników na swoją stronę, stawiając ich przed konfliktem lojalnościowym. Pochłonięci walką między sobą mogą doprowadzić do problemów z płynnością i wypłatą wynagrodzeń. Możemy się domyślać, jak fatalnie to przełoży się na atmosferę w firmie, wydajność pracowników i zaufanie kontrahentów. Tak samo, dewastacyjny skutek mogą mieć wynurzenia w mediach społecznościowych lub w inny sposób rozsiewane pomówienia o przemoc lub np. wykorzystywanie seksualne dzieci – często nadużywane i traktowane instrumentalnie.
Znam sytuacje, kiedy budowany przez dekady biznes, był niszczony wskutek furii, urażonej dumy i złości. Nikomu tego nie polecam. Każdego przed tym ostrzegam. Wielu małżonków przyjmuje bardzo skuteczną taktykę udawania szaleńca, o której już pisałem, a link zamieszczam poniżej. Udając wariata, któremu nie zależy na firmie szantażują drugiego chcąc wymusić lepsze warunki podziału majątku lub alimentów. Jest to najcześciej działanie pełne wyrachowania i przemyślane, ale… no właśnie – nigdy tego do końca nie wiemy. Próba przetrzymania szaleńca przypomina czasem igranie z ogniem.
Pomożemy Wam przejść przez rozwód i ochronić Waszą firmę
Nasza Kancelaria ma duże doświadczenie w sprawach rodzinnych i gospodarczych. Postanowiliśmy połączyć nasze potencjały i doradzamy przedsiębiorcom w rozwodach. Zapewniamy nie tylko opiekę w samej sprawie rozwodowej, ale również kompleksowe zajęcie się sprawami firmowymi. Jesteśmy w stanie to połączyć i zapewnić bardzo wysoką jakość naszych usług ze względu na nasze doświadczenie zawodowe i wykształcenie.
Nasze doświadczenie i wykształcenie pomocne w rozwodach biznesmenów
W przypadku adwokata Andrzeja Jakubca – doktorat z prawa gospodarczego, ukończenie Podyplomowych Studiów z Negocjacji, Mediacji i innych Alternatywnych Sposobów Rozwiązywania Sporów, a także Podyplomowych Studiów z Psychiatrii I Psychologii Sądowej. W przypadku Radcy Prawnego Adrianny Rybarskiej są to studia magisterskie z zarządzania i ukończenie Podyplomowych Studiów z Psychiatrii I Psychologii Sądowej. Oboje jesteśmy mediatorami. Takie połączenie pozwala nam zaopiekować się wymagającym Klientem zarówno w kwestii samego rozwodu, kwestii opieki nad dziećmi i kontaktów z nimi, jak również wszelkimi aspektami dotyczącymi kontynuowania lub zakończenia współpracy biznesowej. Zapraszam do kontaktu.


SPORY W FIRMACH RODZINNYCH. RÓŻNICE POKOLENIOWE
Firmy rodzinne z założenia cechują się współpracą przedstawicieli różnych pokoleń. Często nowe pokolenie wchodzi do firmy już po wielu latach współpracy braci lub sióstr. Czasem dołącza jako kolejne już – trzecie pokolenie. Wiąże się to zawsze z różnicami pokoleniowymi. Są one całkowicie normalne i występowały zawsze. Jednakże wraz z gwałtownym przyśpieszeniem zmian kulturowych i cywilizacyjnych, różnice te stają się znacznie bardziej wyraziste. Może to prowadzić do poczucia niezrozumienia, dyskomfortu, alienacji lub frustracji. W każdym razie może rodzić wzajemne pretensje, a te mogą być zarzewiem poważnego konfliktu w firmie rodzinnej. Spory w firmach rodzinnych należą do najtrudniejszych.
Spory w firmach rodzinnych. Czy spór jest zły?
Nie, sam spór nie jest ani dobry, ani zły. Spór jest zamanifestowaną różnicą zdań w kwestii istotnej dla co najmniej jednej strony. Spory są naturalną częścią każdej relacji. Im relacja jest bliższa, tym – paradoksalnie – okazji i powodów do sporu jest więcej. Jest tak, gdyż z osobą, z którą mamy bliższe więzi, łączy nas więcej płaszczyzn, na których nasze interesy mogą nie być tożsame. Nie wierzycie? Pomyślcie, ile wojen prowadziła Polska z sąsiadami, a ile z Chile czy Chinami. Dlaczego tak się dzieje?
W sporze liczy się nie to, czy do niego dojdzie, ale to, jak potrafimy się z nim obchodzić. Ważne jest to, czy spór jest walką dwóch ludzi, a przedmiot sporu jedynie pretekstem do stoczenia lub eskalacji konfliktu. Czy może odwrotnie – spór ma charakter rzeczowy i strony wspólnie próbują pracować nad jego rozwiązaniem, dzięki czemu ich zaufanie, wzajemny szacunek i więzi ulegają wzmocnieniu. Spór może być świetna okazją do wzmocnienia relacji i uczynienia jej lepszą dzięki temu, że strony usunęły wspólny problem.
W firmach rodzinnych płaszczyzn do powstania sporu jest wiele. Nachodzą na siebie współzależności rodzinne i biznesowe. Jest to mieszanka wybuchowa. Do tego dochodzą oczywiste różnice międzypokoleniowe. A te są bardzo wyraźne.
Przepaść międzypokoleniowa w firmach rodzinnych. Z czego wynika?
Wyobraźmy sobie firmę budowaną przez dwóch braci przez 30 lat. Zaczynali na przełomie lat 80 i 90 . Przeszli razem przez niejeden kryzys. Borykali się z kryzysem po reformach z początku lat 90, potem z urzędami skarbowymi, z odpływem pracowników po wejściu do UE itd. Skoro ich firma jeszcze istnieje, znaczy to, że wypracowali pewne – czasem nawet niepisane – procedury działania i sposób komunikacji. NIkt ich najczęściej tego nie uczył. To powstało w praktyce. Powstał wspólny system wartości odnoszący się np. do brania kredytów, leasingów albo obchodzenia się bez finansowania zewnętrznego. Wykształcono podejście do inwestorów, pracowników, banków, urzędów. W każdej firmie jest inne.
Wreszcie, wspólnicy z wiekiem nabrali innej perspektywy czasowej. Myślą w dekadach, a nie kwartałach. Co więcej, oni wychowali się w świecie bez internetu, social mediów i krypto walut. Dolary kupowali nielegalnie u cinkciarza w bramie, czuli przy tym dreszczyk emocji, którego dwudziestopięciolatek zwyczajnie nie zrozumie, bo każdą walutę może kupić przez telefon w ciągu kilku sekund.
Do firmy wchodzi młodzież
Do takiej firmy wchodzi chłopak albo dziewczyna, wychowani w innej rzeczywistości. Dzięki pozycji rodziców poszli na dobre studia w dużym mieście. Wyjeżdżali zagranicę nie po to, żeby handlować, ale żeby zwiedzać, studiować i bawić się. Połowę czasu spędzają przed ekranem żyjąc wszędzie i nigdzie, a ale z pewnością nie tu i teraz. Nie budują relacji z pracownikiem, gdyż uważają go za ludzki element w zakładzie, a nie za człowieka, którego się zna ze wspólnej pracy przez 30 lat. Ich rodzice znali rodziny i dzieci swoich pracowników. Młodzi uważają, że to zupełnie niepotrzebne. Sami też niechętnie mówią o swoim życiu więcej, niż zamieścili w social mediach.
Co więcej, nabierają innej perspektywy. Ich rodzice budowali biznes od zera, wiele rozwiązań musieli wymyśleć i wdrożyć samodzielnie. Młodzi natomiast porównują je z najnowszymi rozwiązaniami technologicznymi lub organizacyjnymi, które znają z modelu zachodniego. Patrząc więc na dorobek rodziców z mieszanką wyższości i niższości. Wyższość wynika z poczucia przynależności do świata Zachodu i świadomości, że pewne procesy można usprawnić. Niższość zaś z głębokiego zrozumienia, że sami, zaczynając od zera, prawdopodobnie nie osiągnęliby tego, co ich rodzice. Ta obustronna świadomość jest kluczowa.
Młode pokolenie chce działać szybko i z rozmachem
Młodzi chcieliby szybko wdrożyć rozwiązania, które poznali na studiach albo system motywacyjny taki, jaki ponoć ma Elon Musk. Chcą działać tu i teraz. Nie boją się kredytów, gdyż te są czymś normalnym w całym ich pokoleniu. Chcą gonić Niemców i Amerykanów, a z filmów wiedzą, że ten, kto nie ryzykuje, nie pije szampana. Czują potrzebę inwestowania. Uważają, że lepiej zainwestować w sposób nieprzemyślany, zrobić cokolwiek, najwyżej się upadnie i zacznie od nowa. Ale nie znoszą stagnacji.. Chcą działać. Czują, że nadchodzi ich czas. I wtedy zderzają się ze ścianą.
Starsi patrzą na nich i nie rozumieją, dlaczego mają zwolnić pana Krzysztofa, który jest mechanikiem w firmie od 25 lat i dobrze pracuje, poza tym to uczciwe człowiek. Dlaczego mają wziąć kredyt na jakieś kolejne komputery, których możliwości nie rozumieją? Czemu mają wdrażać jakieś procedury, które faktycznie sprawią, że nie będą mogli robić w firmie wszystkiego, czego chcą. Nikt im w końcu nie wytłumaczył, czemu mają zyskać oddając pół firmy funduszowi z obcym kapitałem za jakieś niewielkie pieniądze, skoro przez całe życie walczyli o to, żeby wybudować firmę z polskim kapitałem i nie zostać przejętym przez obcych. Oni myślą kategoriami lokalnymi, rodzinnymi, miejscowej społeczności. Młodzi są od tych korzeni oderwani, myślą kategoriami świata tak, jak go znają z youtuba, pięciogwiazdkowych hoteli i książek.
Różnice w komunikacji przyczyną sporów w firmach rodzinnych
Spotykam się z Klientami, którzy przychodzą do mnie i proszą o pomoc mówiąc, że nie mogą się porozumieć z drugą stroną. Syn przychodzi do ojca lub wujka w firmie i rozmawiając z nim przy pracownikach przeklina, żartuje, podważa autorytet szefa. Zachowuje się, jak w domu. Uważa, że luz, na który mu tata lub mama pozwalali jest naturalny i obowiązuje wszędzie.
Założyciel jest skonsternowany. Wychowany w PRL nie rozumie, jak można odezwać się do przełożonego w sposób poufały. Nie przyszłoby mu do głowy, żeby podważać autorytet własnego ojca w budowanej przez niego firmie. Bardziej od treści wypowiedzi, słyszy i odczuwa jej formę. Zastanawia się, co powiedzą ludzie. Gdzie popełnił błąd. Co się dzieje. Z kolei syn lub córka, odczuwają coraz większą frustracje z powodu zamknięcia na ich genialne pomysły. Żyjąc w świecie, który pędzi, są przekonani, że każdy dzień zwłoki z wdrożeniem zmian, to powiększający się dystans, to dzień stracony. Nie rozumieją, czemu “starzy” są zamknięci na ich pomysły, wizje, potrzeby.
Młodzi wychowani są w kulturze komunikacji bezpośredniej, szczerej. Mówienie o sowich potrzebach uważają za normalne. Dlatego ich postawa może być uznana przez starych za roszczeniową. Podobnie, jak wydawanie pieniędzy na przyjemności. Starzy dlatego zbudowali firmę, że potrafili sobie ich odmawiać. Młodzi po to chcą tworzyć firmę, żeby je mieć. Ojciec czułby się nieswojo kupując samochód w czasie, kiedy musiał zwolnić pracownika z powodu braku płynności w firmie. Młody nie widzi w tym problemu. Dla niego liczy się Excel i wynik. Spory w firmach rodzinnych mogą wynikać – jak widzimy – nie ze złej woli, ale z całkowicie odmiennego postrzegania świata.
Jak rozwiązywać spory w firmach rodzinnych?
Trzeba rozmawiać, rozmawiać i jeszcze raz rozmawiać. Warto rozmawiać w firmie i poza firmą. Trzeba rozmawiać o życiu, o rodzinie, o firmie, o planach, o wartościach. Warto rozmawiać o tym, po co się pracuje – wiele osób nie potrafi na to pytanie odpowiedzieć. Trzeba rozmawiać o tym, jak rozmawiać.
Pomoc kancelarii wyspecjalizowanej w rozwiązywaniu sporów, w szczególności w firmach rodzinnych może być bardzo przydatna. Dlatego serdecznie zapraszam do kontaktu. Kancelaria Jakubiec i Wspólnicy nie tylko pomoże Wam sprecyzować cele organizacji, określić jej zasady, ale przede wszystkim wdroży procedury rozwiązywania sporów w sposób konstruktywny, oparty na słuchaniu i próbie zrozumienia potrzeb drugie strony. Zmiana pokoleniowa jest nieuchronna. Tylko od Was zależy, czy przebiegnie płynnie, a firma się wzmocni, czy też Wasz wysiłek zostanie zaprzepaszczony.