

O TYM SIĘ NIE MÓWI – NEGOCJACJE NIEWERBALNE
Bardzo lubię film “13 dni” o kryzysie kubańskim. Przedstawia on percepcję tej sytuacji przez otoczenie prezydenta Kennedy’ego oraz przebieg negocjacji z sowietami. Najlepsze jest to, że te intensywne negocjacje odbywają się niemal bez słów. Owszem, dochodzi chyba do jednego spotkania z radzieckim dyplomatą i wymiany kilku depesz. Ale to tylko fragment rozmowy, która toczy się bez słów. Jak zatem strony negocjowały, skoro nie rozmawiały ze sobą? Nie mam tu bynajmniej na myśli komunikacji niewerbalnej polegającej na umiejętności przekazywania i odbierania sygnałów z postawy ciała, mimiki, ubioru czy nawet zapachu rozmówcy. Mam na myśli kształtowanie percepcji drugiej strony i osób trzecich poprzez metodę faktów dokonanych i operowanie w przestrzeni, która jest istotna dla negocjacji.
To język, którym prezydent Kennedy i sekretarz Chruszczów ze sobą rozmawiają!
We wspomnianym wcześniej filmie 13 dni jest świetna scena, w której doradca prezydenta – chyba McNamara (ale mogę się mylić) odwiedza jakieś pomieszczenie (pewnie w Pentagonie), gdzie na ścianie wisi wielka tablica. Są na niej zaznaczone amerykańskie i radzieckie okręty nawodne, zidentyfikowane i namierzone okręty podwodne, bazy, zasięgi rakiet i samolotów, wreszcie – możliwe ich cele. Wiele z tych obiektów jest w ruchu. Wojskowi widzą to, co jest na tablicy i działają tak, jak ich wyszkolono: chcą zniszczyć zagrożenie. Prezydenta pyta ich w pewnym momencie: co widzicie na tej tablicy? Nikt nie jest w stanie udzielić jakiejś sensownej odpowiedzi – przecież to oczywiste, co tam jest! Doradca Prezydenta tłumaczy im: to nie są okręty, samoloty i rakiety! To jest język, którym prezydent Kennedy i sekretarz Chruszczow ze sobą rozmawiają.
Czy da się rozmawiać bez słów?
Zapytacie, co to za rozmowa, w której się nie mówi, nie pisze, nie wysyła maili, ani choćby emotikonek. Zacznijmy więc od tego, że komunikacja werbalna (którą rozumiem tutaj znacznie szerzej niż ustną – będę tu tym mianem określał komun akację za pomocą języka, a więc ustną, ale także pisaną – znów w dowolnej formie), jest tylko jedną z form komunikacji. Jest to forma świetna, ale wciąż nie jest doskonała. Miłośnicy listów mogą utyskiwać, że przecież kiedyś można było popisywać się sztuką kaligrafii, by na pięknej papeterii napisać setki słów, by odbiorca miał szansę się domyślić, że chcemy mu zakomunikować, że jesteśmy wkurzeni. Dzisiaj wystarczy wysłać emotikonkę i wszystko jasne. Upadek? Nie, jest to ciekawa cecha, która wbrew wszystkim miłośnikom sztuki epistolarnej czyni, ale nikt nie jest w stanie jej zaprzeczyć, że te proste rysunki często lepiej oddają nasze emocje lub postawy, niż 100 słów.
Kształtowanie rzeczywistości jako sposób prowadzenia negocjacji
Ale przecież Kennedy i Chruszczow nie wysyłali sobie emotikonek. Oni korzystali z innej jeszcze formy komunikacji. Dla jednych będzie ona bardziej prymitywna, a dla innych bardziej wysublimowana od komunikacji werbalnej. Oni komunikowali się poprzez stawianie żądań (których nie należało odczytywać wprost), ale i przede wszystkim poprzez kształtowanie rzeczywistości. Czym jest to kształtowanie rzeczywistości?
Rozumiem je jako działania realne w każdej możliwej sferze, które zmieniają 1) dotychczasowy układ sił; 2) percepcję szans i zagrożeń; 3) oczekiwania stron. Wpływ na te sfery stanowi język, którym rozmawiają ze sobą nie tylko mocarstwa nuklearne, ale i dzieci z rodzicami, zakochani i wspólnicy. Ale niczym bohaterowie Moliera, nie wiedzą, że mówią prozą.
Negocjacje mają rozwiązać problem
Nikt nie powiedział, że negocjacje muszą polegać na tradycyjnej rozmowie. Są one z pewnością procesem, w który zaangażowane są co najmniej dwie strony, a który ma je skłonić do wyrażenia zgody na nowe ukształtowanie reguł między nimi. Potrzeba tej zmiany reguł wynika 1) ze zmiany w otaczającej je rzeczywistości, która sprawia, że dotychczasowe reguły nie są już adekwatne; 2) zmiany postrzegania relacji dotychczasowych reguł i rzeczywistości, którą kształtują i w której obowiązują; 3) zmiany oceny tych reguł – uznajemy, że nie są one uczciwe (i nigdy nie były!).
Ta rzeczywistość może odnosić się do przestrzeni, zasobów, danych, wartości, opinii, emocji i innych domen. Najczęściej jest ich kilka i są ze sobą powiązane. Jeśli po jednej ze stron zachodzi proces, w wyniku którego czuje ona potrzebę zmiany, przez pewien czas będzie ona żyła samotnie z tym poczuciem. Do czasu, aż zamanifestuje ona drugiej stronie, że potrzebuje zmiany. Druga strona może w takiej sytuacji: 1) wyrazić zgodę; 2) odmówić rozmów; 3) zacząć rozmowy o zasadach rządzących rozmowami – poziom meta (kwestie procedur i wartości); 4) odmówić zgody oraz 5) przystąpić do działania. Punkt 5 jest o tyle specyficzny, że może wystąpić samodzielnie, ale również przy okazji każdego z wcześniejszych zachowań.
Zgoda i działanie
Jak to? Jak możemy działać (pkt 5), gdy wyrażamy zgodę na żądanie drugiej strony? Może to być działanie, które potwierdza naszą gotowość i przyjazne nastawienie (wzmacnia nasz przekaz) albo mówi naszemu partnerowi: ok, na to się godzimy, ale nawet nie próbuj żądać więcej, bo tu jest nasza czerwona linia. Na tym to polega, że nie mówi, że to czerwona linia, a kształtujemy “przestrzeń” wokół tak, żeby to było widoczne dla naszego partnera. Przykład? Proszę bardzo.
Rozwiedzeni rodzice negocjują sposób spędzania czasu z dzieckiem w czasie najbliższych świąt. Jedno z nich mówi, że bardzo mu zależy na tym, żeby pojechać z synkiem jeszcze do swoich kuzynów i czy w takim razie może przywieźć go jutro rano zamiast dzisiaj wieczorem. Drugi rodzic godzi się na to, ale nie chce, żeby rano przesunęło się na popołudnie. Co robi? Kupuje bilety do kina na jutro na godz. 11 na film, na który dziecko bardzo chciało z nim pójść i odpisuje: “Dobrze, przyjedźcie prosto do kina na 10.30″ i wysyła zdjęcia biletów”. Jaki to jest komunikat? Godzę się na Twoją prośbę, ale nie próbuj grać o więcej. Właśnie podniosłem stawkę i jeśli się spóźnisz, możesz być pewien awantury (słusznej!).
Odmówienie rozmów i działanie
Działanie doskonale wzmacnia (lub też jeśli tego chcemy – osłabia) stanowisko zwerbalizowane. Milczenie – wbrew pozorom – też jest stanowiskiem. To samo dotyczy jasnego komunikatu, że żadnych rozmów nie będzie. Nie będę z Tobą rozmawiał, bo: 1) nie ufam Ci; 2) boje się Ciebie; 3) nie chcę stwarzać precedensu; 4) czuję się dotknięty Twoim poprzednim zachowaniem; 5) pokazuję w ten sposób wyższość i przywiązanie do obecnych reguł. Pisałem o każdej z tych postaw w tekście, do którego link jest pod artykułem. Pisałem też w kolejnych jego częściach o tym, jak przełamywać niechęć do rozmów.
Bez względu na to, jaka jest przyczyny odmówienia rozmów, to działanie w sferze realnej może ten przekaz pięknie wzmocnić lub też – przeciwnie – osłabić. A wszystko zależy pod tego, jakie są nasze intencje. Może nam zależeć na tym, żeby pokazać drugiej stronie, że będziemy włączyć do końca. Przysłowiowe zabicie posłańca jest tego najlepszym przykładem. Jeśli dodamy do tego spalenie mostów za nami (a więc nie tylko obraźliwy gest wobec drugiej strony, ale wyłączenie sobie możliwości uniknięcia walki – ucieczki) są bardzo wyraźnym gestem, że będziemy walczyć do samego końca. Jak to się może skończyć? Druga strona musi się liczyć z bardzo poważnymi stratami. Wie, że to nie będzie łatwe. Wie, że pewnie wygra, ale czy będzie co zbierać? Paradoksalnie może zrezygnować i odpuścić.
Jednakże w innej sytuacji strona odmawiająca rozmów może wykonać odwrotny gest – przyjazny – który pokaże stronie inicjującej, że w tym momencie nie ma przestrzeni do rozmów (jakże ważne jest tu odgadniecie przyczyny takie stanu rzeczy!) ale nie wykluczamy tego, jak tylko sytuacja się zmieni. W sprawie dotyczącej zwiększenia alimentów ojciec może nie chcieć rozmawiać z matką swojego dziecka na ten temat. Dlaczego? Może czuć się upokorzony swoją sytuacją, może być mu wstyd, że mało zarabia, może być na nią zły za wiele różnych spraw. Przyczyn braku gotowości do rozmów na ten temat może być wiele i naprawdę nie każda musi wynikać z jego złej woli. Co robi? Żądanie wystosowane przez nią wyrywa go z impasu, w którym znalazł się po utracie pracy. Jest bodźcem do tego, by dokonać zmian we własnym życiu. Zaczyna udzielać się na grupach w mediach społecznościowych, odzywa się do znajomych, w tym wspólnych z pytaniem, czy ktoś nie potrzebuje zatrudnić na stałe pracownika z jego doświadczeniem. Wiadomość o tym dociera do jego byłej partnerki, matki ich dziecka. Będzie to przekaz mocniejszy, niż tysiąc słów. Bardzo pozytywny. W 9 przypadkach na 10, będzie mu ona kibicować i poczeka, zanim złoży pozew do sądu. Tak długo, jak będzie widziała, że jego wysiłki są realne, silne i szczere, nie podejmie działań ofensywnych.
Ustalmy najpierw pewne zasady, czyli działanie w czasie rozmów o rozmowach
Nie! Wbrew temu, co nie którym z Czytelników się teraz wydaje, rozmowy o rozmowach nie są zwodzeniem drugiej strony, nie są odwlekaniem, nie są uciekaniem od problemu (co do zasady oczywiście). Są one kwestią fundamentalną wszelkich negocjacji. Czasami nie są one potrzebne, jeśli rozmowy są prowadzone w ramach pewnego formatu, w którym reguły zostały ustalone już wcześniej. W przeciwnym razie, bardzo istotne będzie ustalenie reguł, na jakich będziemy rozmawiać. Te kwestie proceduralne są elementem równie istotnym, jak samo porozumienie. A czasem nawet ważniejszym. Nie czas i miejsce, żeby się nad tym rozwodzić, ale czasami gorsze porozumienie wypracowane w atmosferze szacunku, bezpieczeństwa i otwartości na perspektywę drugiej strony, będzie lepiej odebrane, zaakceptowane i przestrzegane, niż warunki obiektywnie lepsze, ale narzucone w sposób protekcjonalny i bez potraktowania drugiej strony uczciwie i po partnersku, w sposób uznający jej podmiotowość.
Myślę, że wyobrażacie sobie już, jak istotne mogą być w tej sytuacji równoległe działania w przestrzeni realnej. Rozmawiamy o tym, jak będziemy rozmawiać. W tym czasie ja mogę np.: 1) wstrzymać egzekucję; 2) zaskarżyć uchwałę; 3) złożyć pozew; 4) uwolnić zakładnika; 5) zawieźć dziecko do Twoich rodziców, z którymi dawno się nie widziało; 6) skasować złośliwy post w social mediach itd. Każdy z tych gestów będzie pokazywał moje nastawienie, sprawi, że druga strona powinna się do niego odnieść, może dać mi alternatywę dla porozumienia. Możliwości jest mnóstwo, ode mnie będzie zależało, co chcę osiągnąć, ale także, czy będę w stanie odpowiednio dobrać środek do celu. Jest to kluczowy element w każdej sytuacji negocjacji niewerbalnych – czy druga strona odczyta mój gest w sposób, w jaki ja chcę, żeby ona go zrozumiała i czy to skłoni ją do zachowania, którego chcę.
Odmawiam zgodnym, ale działam
To, że ktoś odrzuca naszą pierwszą ofertę, nie powinno nas dziwić, zniechęcać ani obrażać. Ważne jest bardzo, jak to robi, oraz – jeszcze ważniejsze – co robi w tym czasie realnie. Jeśli jedna ze stron na wojnie proponuje wstrzymanie ognia, a druga nie wyraża na to zgody, ale… wstrzymuje ogień (przyczyn może być mnóstwo: ewakuacja ludności cywilnej, pomoc rannym żołnierzom obu stron, wspólnie obchodzone święto itd.,), będzie to gest silniejszy od słów. Czemu tak się zdarzyło? Być może oficer dowodzący na danym odcinku nie miał zgody swoich przełożonych lub polityków na formalne zawieszenie broni z przyczyn politycznych, ale dowódcy odcinków po obu stronach chcą dogadać się w sposób nieformalny. Nie wierzycie? Na froncie zachodnim w czasie I Wojny Światowej tysiące żołnierzy niemieckich z jednej strony i francuskich z drugiej wyszło z okopów w Boże Narodzenie. Spotkali się w połowie drogi między swoimi liniami, wspólnie śpiewali kolędy, wymieniali się i obdarowywali, czym mogli. Nie było na to formalnej zgody z żadnej ze stron, a wyżsi oficerowie, jak się o tym dowiedzieli, byli wściekli i kazali natychmiast tę “haniebną fraternizację z wrogiem” przerwać. Nie zmienia to faktu, że chociaż miejscowi dowódcy formalnie nie wyrazili zgody na chwilowy choćby rozejm, to faktycznie się do niego przyczynili i wprowadzili w życie.
Działanie jako forma negocjacji
Wróćmy do specyficznych rozmów Kennedyego z Chruszczowem. Panowie prawdopodobnie niewiele rozmawiali bezpośrednio, jeśli w ogóle. Znacznie ważniejsze od jakichkolwiek słów były faktyczne działania. Obserwujemy to w wielkiej polityce, ale co najciekawsze – również w życiu codziennym – w sporach między małżonkami, między wspólnikami, w firmach rodzinnych, zakładach pracy itd. Wszędzie. Możecie zapytać, jak to możliwe? Otóż instynktownie jest to dla nas chyba pierwszy wybór. Negocjacji metodą faktów dokonanych lub gestów uczyliśmy się przez dziesiątki tysięcy lat, na długo zanim powstał język. Jakakolwiek kooperacja – która pojawiła się na długo przed komunikacją językową – byłaby niemożliwa bez umiejętności porozumiewania się i negocjowania. Przecież nie ma wątpliwości, że więzy społeczne ciągle trzeszczą do pewnego stopnia, a ich tworzenie i utrzymanie wymaga kooperacji, ta zaś to nic więcej, jak ciągłe i ciągłe negocjacje.
Macie dzieci? Obserwujcie je. Obserwujcie je, jak one instynktownie używają metody faktów dokonanych. Po co mam pytać mamę, czy mogę zjeść cukierka. Oceniam szansę uzyskania jej zgody na 7%. Co mam do wyboru? Prosić ją 15 razy (wydatek energetyczny wynikający z płaczu po mojej stronie, strata czasu, mama zdenerwowana na mnie i obrażona przez 2 godziny. Szanse dostania następnego cukierka spadają o 20% przez 6 godzin – nie opłaca się!) Co zrobię – a jestem w końcu sprytnym niemowlakiem? Zjem cukierka, jak mama nie widzi. Szanse, że się połapie – 30%, zwróci mi uwagę i będzie się dąsać przez pół minuty, ale potem w rozmowie z tatą mnie pochwali i powie, jaki jestem pomysłowy – myśli, że tego nie słyszę albo nie rozumiem. To jest klasyczny przykład działania i negocjowania metodą faktów dokonanych.
Myślicie, że to głupi przykład? Uważacie, że z tego wyrośliście? Być może Wy to już zatraciliście, ale Wasze żony, wspólnicy, pracownicy, przyjaciele, konkurenci, sąsiedzi i politycy, którzy Wami żądzą – z pewnością nie. Jak ocenić wojnę Rosji z Ukrainą w końcówce 3 roku jej trwania. Oficjalne rozmowy nie są prowadzone. Warunki wypuszczane do przestrzeni publicznej przez każdą ze stron są nie do zaakceptowania przez drugą stronę. Każda ze stron przyjęła nawet akty prawne (a Rosja nawet na gruncie swojej konstytucji), które uniemożliwiają formalnie albo samo podjęcie rozmów (obie strony) albo podjęcie rozmów z obecnym przywództwem drugiej strony (obie strony) albo zaakceptowaniem podstawowych żądań terytorialnych drugiej strony (Rosja). Czym są takie akty prawne? To są własnie komunikaty w przestrzeni prawnej, które mają pokazać drugiej stornie naszą determinację. Nie tylko mówimy, że czegoś nie zrobimy, ale nawet przyjmujemy sami prawo, które nam to uniemożliwia.
A czym są trwające ciągle walki w Donbasie, gdzie mieleni są tysiącami żołnierze obu stron. Wojna jest idealnym przykładem prowadzenia negocjacji bez słów. To są negocjacje rzeczowe, siłowe, z użyciem przemocy oraz niszczące zasoby demograficzne, ekonomiczne i moralne drugiej strony. Czemu to się robi? Żeby przekonać ją (i jej sojuszników), że lepiej teraz przyjąć nasze żądania, bo potem będzie tylko gorzej. W ten sposób wpływa się na percepcję drugiej strony i jej kierownictwa politycznego.
Czy to jest proste? Nie. Najlepiej pokazują to przykłady prowadzenia wojny powietrznej – nalotów strategicznych i – nazywajmy rzecz po imieniu – terrorystycznych prowadzonych przez strategiczne lotnictwo aliantów w czasie II wojny światowej przeciwko Niemcom i Japonii. Były to wielkie fale nalotów, które zniszczyły większość niemieckich i japońskich miast (w Japonii trwa to znacznie króciej, niż w III Rzeszy, więc i zniszczenia były jednak mniejsze, poza Tokio, Hiroszimią i Nagasaki oczywiście). Co było ich celem? Przecież nie zniszczenie samo w sobie. Było to działanie nakierowane na osiągniecie celów politycznych i skłonienie drugiej strony kapitulacji albo chociaż do rozpoczęcia rozmów ze słabszej strony wskutek czegoś, czego aliantom nie udało się osiągnąć – wzrostu społecznego niezadowolenia z powodu wojny w tych społeczeństwach, które nie chcąc dłużej doświadczać nalotów, miały obrócić się przeciwko swoim przywódcom i wymusić na nich ustępstwa polityczne. Tak się jednak – ku zdziwieniu i narastającej frustracji aliantów nie stało. Jak widać, negocjacje siłowe – przez fakty dokonane, ale przez projekcję zagrożeń, są znacznie skuteczniejsze, niż spełnianie tych gróźb i faktyczne szkodzenie drugiej stronie, która się wtedy może usztywnić i odnaleźć w sobie pokłady energii i wytrzymałości, o których wcześniej nawet nie myślała.
Jak to się ma do mojej pracy?
Tego nie uczą na studiach, ani na aplikacji. A jednak ma to fundamentalne znaczenie w prowadzeniu negocjacji, czy szerzej – zarządzania sporem. Proces sądowy albo szerzej – wykorzystanie jakiejkolwiek procedury prawnej – nie jest celem samym w sobie. Nie jest też całą przestrzenią, w której toczy się konflikt. Wszystkie narzędzia prawne, jakie istnieją, a także wszelkie ruchy poza tymi procedurami (nieważna jest ich kwalifikacja prawna) są właśnie działaniami w rzeczywistości – tymi działaniami faktycznymi, które przekaz wzmacniają lub nadają mu inne znaczenie. Często służą również osiągnięciu innych celów, niż te, którym są pierwotnie i nominalnie dedykowane. Proces sądowy nie jest całym sporem. On jest jedną z płaszczyzn, na których konflikt jest prowadzony. Często nie jest płaszczyzną decydującą, ani najważniejszą. Jest tym elementem przestrzeni, na którym prowadzi się dialog.
W tej logice, którą wyznaję, złożenie pozwu nie jest strzałem w głowę drugiej strony, ale przeniesieniem sporu na nową płaszczyznę, którego celem jest albo pokazanie determinacji, albo zmuszenie drugiej strony do ustosunkowania się do naszych twierdzeń, albo przerwanie biegu przedawnienia, albo wreszcie, podbicie stawki. Tak trzeba czytać użycie procedur sądowych. Ale również wszystkie inne działania faktyczne. Często słowa są niesłyszane albo nie mogą przejść przez gardło. Często działanie z pozoru agresywne, jest wołaniem o pomoc albo próbą wykrzyczenia: zależy mi na Tobie, ale czuje się skrzywdzony i chcę coś z tym zrobić.
Zależy mi bardzo, byśmy w Polsce nauczyli się czytać kontekst zdarzeń i wypowiedzi, byśmy w końcu uczyli się rozmawiać i czytać komunikaty również tam, gdzie nie są nam podane pod nos i napisane wielką czcionką wprost. Bardzo bym chciał, żebyśmy nauczyli się rozwiązywać nasze problemy poprzez analizę rzeczywistości i realną ocenę szans i racji, a nie przez odwoływanie się do sądów lu zewnętrznych autorytetów, które wysiłek taki podejmą za nas. Jeśli sami podejmiemy wysiłek, by załatwiać nasze sprawy konstruktywnie, z pewnością wszyscy na tym zyskamy!
Jeśli zainteresował Was ten temat, przeczytajcie również te teksty:


WYSŁUCHANIE DZIECKA W SPRAWACH RODZINNYCH
Przepisy dotyczące wysłuchania dziecka budzą sporo kontrowersji. Szeroko dyskutuje się zasadność jego wysłuchania w każdej sytuacji, a także tryb i formę takiej czynności. Pozostaje otwarte pytanie, czy rzeczywiście zawsze wysłuchanie dziecka leży w jego interesie. W tym artykule postaram się przybliżyć kilka kwestii z tym związanych.
Czym jest wysłuchanie dziecka?
W polskim systemie prawnym wysłuchanie dziecka stanowi istotny element postępowania w sprawach dotyczących jego osoby, w szczególności w sprawach opiekuńczych i rozwodowych.
Zgodnie z artykułem 216 (1) Kodeksu postępowania cywilnego, sąd w sprawach dotyczących dziecka ma obowiązek wysłuchać jego zdania, o ile pozwalają na to jego rozwój umysłowy, stan zdrowia i dojrzałość. Pomimo tego, że głos dziecka jest ważnym czynnikiem przy podejmowaniu decyzji przez sąd, nie zawsze odzwierciedla ono jego rzeczywiste dobro.
Zgodnie z przepisami, sąd wysłuchuje dziecko, jeśli jego rozwój intelektualny i emocjonalny pozwala na zrozumienie pytania i wyrażenie własnego zdania. Dziecko, zależnie od stopnia jego rozwoju, może mieć zdolność rozważenia konsekwencji swoich wyborów i odpowiedzialności, a także wyrażenia swojego życzenia. W niektórych przypadkach, jeśli dziecko odmawia udziału w wysłuchaniu, sąd może odstąpić od tej czynności. Wysłuchanie dziecka nie jest jednak obowiązkowe, a decyzja sądu zależy od indywidualnej sytuacji małoletniego.
Wątpliwości
Warto jednak zauważyć, że nie każde dziecko, niezależnie od wieku, ma taką samą zdolność oceny sytuacji czy dostrzegania konsekwencji swoich decyzji. Dlatego też, chociaż sąd wysłucha zdania dziecka, to decyzje podejmowane w oparciu wyłącznie o jego zdanie nie zawsze byłyby najlepsze.
Często bywa, że dziecko wybiera rozwiązania, które wydają się dla niego najdogodniejsze w danym momencie, jednak mogą prowadzić do długofalowych negatywnych skutków. Może to dotyczyć zarówno kwestii związanych z wyborem miejsca zamieszkania po rozwodzie rodziców, jak i kontaktów.
Przykładem może być sytuacja, w której dziecko wybiera rodzica, z którym ma większy kontakt, choć w danej chwili może to oznaczać większą dozę niestabilności, a także brak zapewnienia mu odpowiedniego wsparcia emocjonalnego lub materialnego. Dziecko, zwłaszcza w młodszym wieku, nie zawsze rozumie konsekwencje swoich decyzji, takich jak częste zmiany miejsca zamieszkania, czy brak stabilności w życiu codziennym.
Czy dziecko powinno decydować?
Dziecko, w wyniku braku doświadczenia życiowego, nie jest w stanie przewidzieć długofalowych skutków wyboru jednego z rodziców, zwłaszcza gdy ten rodzic jest mniej zaangażowany wychowawczo lub prowadzi niestabilny tryb życia. Często takie decyzje mogą wynikać z emocji – chęci bycia blisko rodzica, z którym spędza więcej czasu lub który daje mu więcej swobody.
Manipulacje jednego z rodziców mogą mieć wpływ na treść tego, co dziecko powie w trakcie wysłuchania
W jednej ze spraw rozwodowych dotyczących opieki nad 10-letnim dzieckiem, chłopiec podczas wysłuchania przed sądem zdecydowanie wskazywał, że chce zamieszkać z ojcem. Uzasadniał to stwierdzeniami, że „tata jest fajny”, „z tatą jest super”, oraz że „mama jest zła, krzywdzi mnie, i jej nienawidzę”. Jednakże, na pytania o szczegóły, dziecko nie potrafiło precyzyjnie wyjaśnić, na czym miałoby polegać krzywdzenie przez matkę ani dlaczego uważa ją za „złą”.
W toku analizy sytuacji przez biegłego psychologa ujawniono, że wypowiedzi dziecka były wynikiem manipulacji ze strony ojca. Ojciec zapewniał chłopcu pełną swobodę, nie wymagał od niego wykonywania obowiązków domowych ani nauki, pozwalał na nieograniczone korzystanie z gier komputerowych, a także obiecywał mu atrakcyjne prezenty. Jednocześnie, ojciec wielokrotnie przedstawiał matkę w negatywnym świetle, używając określeń takich jak: „twoja mama jest okropna, zawsze wszystko psuje” czy „z mamą tylko będą kłopoty”. Biegli zauważyli, że chłopiec powtarzał zasłyszane od ojca wyrażenia, takie jak „ona jest toksyczna” czy „manipuluje wszystkimi”, mimo że nie rozumiał ich znaczenia, co wskazywało na brak samodzielnej oceny sytuacji przez dziecko.
Analiza wykazała również, że chłopiec nie rozumiał konsekwencji swojego wyboru. Ojciec, pomimo przyjaznego wizerunku, miał historię niestabilnych relacji, częstych zmian miejsca zamieszkania oraz brak odpowiedzialności rodzicielskiej w przeszłości. Natomiast matka zapewniała dziecku stabilność, strukturę i wsparcie emocjonalne, co miało kluczowe znaczenie dla jego rozwoju.
Rola biegłego psychologa w ocenie i interpretacji wypowiedzi dziecka
Opinia biegłego jednoznacznie wskazała, że decyzje i wypowiedzi dziecka były w znacznej mierze ukształtowane przez manipulacyjny wpływ ojca, a nie wynik samodzielnej refleksji. Biegły uznał, że zamieszkanie z matką byłoby zgodne z dobrem dziecka, ponieważ zapewniała ona odpowiednie warunki do jego rozwoju, stabilne środowisko oraz niezbędne wsparcie emocjonalne. Sąd, kierując się opinią biegłego, orzekł o zamieszkaniu chłopca z matką. Jednocześnie, w trosce o dobro dziecka, sąd zobowiązał oboje rodziców do uczestnictwa w mediacjach rodzinnych oraz terapii, mającej na celu poprawę relacji między członkami rodziny i ograniczenie manipulacyjnych działań ojca.
Ten przykład pokazuje, jak ważną rolę odgrywają opinie biegłych. Biegli są w stanie ocenić, czy decyzje podejmowane przez dziecko są wyważone i oparte na zdrowym rozsądku, czy też wynikają z chwilowych emocji, które mogą być niekorzystne w długoterminowej perspektywie. Ich opinia jest pomocna w przypadku, gdy zdanie dziecka może nie być zgodne z jego dobrem – tak jak było to w przypadku tego chłopca.
Podsumowanie
Choć zdanie dziecka jest ważnym elementem w postępowaniu sądowym, jak widać nie zawsze jest zgodne z jego dobrem. Dziecko, z powodu braku doświadczenia życiowego i emocjonalnej niestabilności, może podejmować decyzje, które są dla niego w danej chwili wygodne, ale w dłuższej perspektywie mogą prowadzić do negatywnych konsekwencji. Dlatego też opinie biegłych, odgrywają kluczową rolę w ochronie jego interesów. Wysłuchanie dziecka jest ważnym krokiem, ale zawsze powinno być oceniane z uwzględnieniem jego rzeczywistych potrzeb i zdolności do oceny sytuacji. Decyzja sądu powinna być w pełni zgodna z dobrem dziecka, co czasem wymaga od sędziego podjęcia decyzji, które mogą różnić się od jego początkowego zdania.
Jeśli zainteresował Was ten temat, przeczytajcie również te teksty:


PIECZA NAPRZEMIENNA – ZALETY I WADY TEGO ROZWIĄZANIA
Piecza naprzemienna polega na równym podziale opieki nad dzieckiem między oboje rodziców. Jest coraz częściej stosowanym modelem wykonywania władzy rodzicielskiej. Ma ona wiele zalet, ale również pewne wady, które należy brać pod uwagę, szczególnie w sytuacjach, gdy jeden z rodziców prowadzi niestabilny tryb życia. Przyjrzyjmy się jej bliżej.
Zalety pieczy naprzemiennej
Taki model opieki umożliwia dziecku utrzymanie bliskiej relacji z obojgiem rodziców, co jest niezwykle ważne dla jego emocjonalnego i społecznego rozwoju. Dziecko ma możliwość spędzania porównywalnej ilości czasu z każdym z rodziców, co pomaga unikać alienacji jednego z opiekunów i pozwala na równowagę wychowawczą. Dzięki zaangażowaniu obu stron w proces wychowania dziecko może korzystać z różnorodnych stylów wychowawczych, które wspólnie wspierają jego rozwój. Jest to bardzo ważne, gdyż pozwala dziecku obserwować i uczyć się zarówno męskiej, jak i kobiecej formy opiekuńczości, wzorców, ról i form. Co więcej, równy podział czasu opieki często prowadzi do większego poczucia sprawiedliwości między rodzicami i zmniejsza ryzyko konfliktów związanych z nierównym podziałem obowiązków. Każde z rodziców ma podobną ilość czasu z dzieckiem, ale i dla siebie. Jest to aspekt, o którym wiele osób woli głośno nie mówić, by nie zyskać łatki “złego rodzica”, ale przecież czas dla siebie samego / samej, ale także taki, który można spędzić z własnym partnerem / partnerką jest bardzo ważny i daje nam energię, pozwala zachować równowagę. Rodzic, który w sądzie walczył przez lata, żeby zyskać całość władzy nad dzieckiem i wypchnąć z jego życia tego drugiego często jest później sfrustrowany, zmęczony i przekłada te nastroje na relacje z dzieckiem. A mógł mieć wsparcie, jednak walczył sam, by się go pozbawić… Dodatkowo, piecza naprzemienna bywa korzystna również finansowo, gdyż łatwiej dzielić koszty związane z wychowaniem dziecka, które najczęściej również odpowiadają równemu podziałowi.
Wady pieczy naprzemiennej
Mimo wielu zalet, piecza naprzemienna wiąże się również z pewnymi wadami. Wprowadza ryzyko destabilizacji życia dziecka, szczególnie gdy zasady i rutyny w obu domach różnią się od siebie. Dziecko może mieć trudności z adaptacją do życia w dwóch różnych środowiskach, co może prowadzić do napięć i problemów emocjonalnych. Taki model opieki wymaga także bardzo dobrej komunikacji między rodzicami, co po rozstaniu bywa trudne do osiągnięcia. Dla dziecka szczególnie męczące mogą być wyzwania logistyczne – konieczność przemieszczania się między domami, co może utrudniać naukę, zajęcia dodatkowe czy utrzymanie relacji z rówieśnikami. To są wyzwania, które nie przekreślają omawianego rozwiązania, jednakże trzeba koniecznie zdawać sobie z nich sprawę.
W szczególności należy uwzględnić sytuacje, gdy jedno z rodziców prowadzi niestabilny tryb życia. Jeżeli rodzic często zmienia miejsce zamieszkania, partnerów lub prowadzi styl życia, który charakteryzuje się brakiem przewidywalności, piecza naprzemienna może (nie musi) przynieść dziecku więcej szkody niż pożytku. Stabilność jest kluczowa dla zdrowego rozwoju dziecka, a chaos wprowadzany przez niestabilne życie jednego z rodziców powoduje, że dziecko traci poczucie bezpieczeństwa. Częste zmiany partnerów przez jednego z rodziców utrudniają mu budowanie trwałych relacji i mogą prowadzić do emocjonalnego zamętu. Nomadyczny tryb życia rodzica dezorganizuje codzienne funkcjonowanie dziecka, które potrzebuje stałego miejsca zamieszkania i przewidywalności w codziennych zajęciach.
Dziecko, w modelu pieczy naprzemiennej w sytuacji, gdy jeden z rodziców prowadzi nomadyczny tryb życia, może manifestować różnorodne problemy emocjonalne, społeczne i fizyczne. Przykładem są objawy lękowe i niepokój – dziecko często odczuwa lęk przed nieznanym lub nieprzewidywalnym, obawiając się, kto tym razem pojawi się w życiu rodzica, z kim będzie mieszkać i jakie będą zasady w nowym miejscu. Taki stan prowadzi do chronicznego napięcia emocjonalnego, które może objawić się płaczliwością, a nawet odmową przejścia pod opiekę tego rodzica. Problemy z adaptacją stają się kolejnym wyzwaniem – dziecko może mieć trudności z przystosowaniem się do zmieniających się środowisk, takich miejsca zamieszkania czy relacje z kolejnymi partnerami rodzica. To może skutkować problemami z nauką oraz poczuciem wyobcowania w obu środowiskach.
Dziecko może także okazywać zaburzenia emocjonalne, takie jak nadmierna drażliwość, płaczliwość czy wybuchy złości. Dodatkowo pojawiają się fizyczne dolegliwości psychosomatyczne, np. bóle brzucha, które często występują przed zmianą miejsca zamieszkania lub w trakcie opieki u rodzica prowadzącego niestabilne życie.
Długotrwałe życie w niestabilnych warunkach może również wpłynąć na poczucie własnej wartości dziecka. Często ma ono wrażenie, że jego potrzeby są drugorzędne wobec życia dorosłych. Jeśli rodzic koncentruje się na swoich relacjach czy zmianach otoczenia, dziecko może uznać, że nie jest wystarczająco ważne, co prowadzi do niskiej samooceny. Taki brak stabilności może także wywoływać unikanie rutyny i obowiązków.
Takie zachowania jasno pokazują, jak destrukcyjny wpływ na dziecko może mieć niestabilność w jednym z domów. W takich przypadkach kluczowe jest wsparcie specjalistów, takich jak psychologowie dziecięcy, którzy pomogą dziecku zrozumieć i przepracować trudności.
Równie ważna jest rola sądu, który musi dokładnie ocenić, czy model pieczy naprzemiennej rzeczywiście służy dobru dziecka, czy rodzic prowadzący niestabilny tryb życia rzeczywiście kieruje się dobrem dziecka, czy raczej stawia swoje potrzeby na pierwszym miejscu. W tego typu sprawach opinie biegłych również odgrywają kluczowe znacznie, pod kątem ceny wpływ trybu życia rodzica na dobrostan dziecka.
W takich przypadkach sąd powinien dokładnie rozważyć, czy piecza naprzemienna jest zgodna z dobrem dziecka. Jeżeli jeden z rodziców nie jest w stanie zapewnić stabilnych warunków wychowawczych, sąd może uznać, iż piecza naprzemienna nie będzie zgodna z dobrem dziecka i przyznać większy zakres opieki rodzicowi prowadzącemu bardziej uregulowane życie.
Podsumowanie
Jak widać, piecza naprzemienna, mimo swoich zalet, wymaga stabilności, przewidywalności i harmonijnej współpracy między rodzicami. W sytuacjach, gdy jeden z rodziców prowadzi niestabilny tryb życia, może ona nie spełniać potrzeb dziecka i prowadzić do poważnych problemów emocjonalnych i społecznych. Dlatego decyzje dotyczące opieki naprzemiennej powinny być podejmowane z najwyższą starannością, zawsze z myślą o dobru dziecka.
Nie ma jednej odpowiedzi na pytanie, czy to jest dobre rozwiązanie. Może być świetne, jeśli rodzice dobrze współpracują, a dziecko nie cierpi na tym, że mieszka w dwóch domach. Jeśli jednak w jednym z nich panuje chaos, może to przełożyć się na problemy dziecka. Część z nich może się uwidocznić od razu, a część nawet po latach. Nie jest moim celem zniechęcanie do pieczy naprzemiennej, gdyż są sytuacje, w których sprawdza się ona świetnie. Zwracam jedynie uwagę, kiedy może wiązać się pewnymi niebezpieczeństwami mimo widocznych zalet.
Jeśli zainteresował Was ten temat, przeczytajcie również te teksty:


ALIENACJA RODZICIELSKA – FORMA SKRAJNA
W poprzednim artykule poruszyłam subtelne i mniej widoczne formy alienacji, które niszczą więź dziecka z drugim rodzicem. Teraz jednak chcę skupić się na najbardziej dramatycznym przejawie tego zjawiska – sytuacji, gdy dziecko zostaje całkowicie odseparowane od jednego z rodziców. Ten ekstremalny scenariusz ma katastrofalne konsekwencje nie tylko dla relacji rodzinnych, ale przede wszystkim dla psychiki dziecka, które musi radzić sobie z niewyobrażalnym ciężarem emocjonalnym.
Alienacja rodzicielska poprzez separację – trauma na całe życie
Całkowite odcięcie dziecka od jednego z rodziców to proces, który często zaczyna się od manipulacji emocjonalnej i potrafi eskalować nawet poprzez użycie instytucji prawnych, takich jak prokurator czy sąd rodzinny. Rodzic alienujący nie tylko buduje w dziecku obraz drugiego opiekuna jako osoby niegodnej zaufania, ale często posuwa się dalej, składając zawiadomienia o rzekomym znęcaniu się nad dzieckiem czy molestowaniu seksualnym. Takie fałszywe oskarżenia, choć zazwyczaj kończą się umorzeniem wobec braku danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia czynu zabronionego, niosą ze sobą dramatyczne konsekwencje. Wyobraźmy sobie sytuację, w której dziecko jest przesłuchiwane w tzw. “niebieskim pokoju” i jest pytane o szczegóły rzekomej przemocy czy molestowania, z którą nigdy nie miało styczności. Takie przesłuchanie staje się dla dziecka źródłem ogromnego stresu, poczucia winy i zagubienia.
Fałszywe oskarżenia – jak rodzic sam krzywdzi swoje dziecko?
Przykładem takiej historii jest dziesięcioletnia dziewczynka, która została odseparowana od swojego ojca przez matkę. Matka najpierw subtelnie sugerowała, że ojciec nie jest dobrym człowiekiem – wskazywała na jego rzekomą obojętność, brak zainteresowania sprawami dziecka, a nawet brak odpowiedzialności za jej wychowanie. Następnie zaczęła składać zawiadomienia o znęcaniu się psychicznym, a w pewnym momencie oskarżyła ojca o molestowanie seksualne. Obok postępowania karnego toczyła się sprawa rodzinna, w której to sąd – na czas toczącego się postępowania – zakazał kontaktów ojca z córką. Dziecko podczas przesłuchania w “niebieskim pokoju” konsekwentnie zaprzeczało krzywdzącym zachowaniom, a prokurator umorzył sprawę wobec braku dowodów.
Szereg okoliczności związanych z toczącymi się sprawami oraz brak kontaktów z ojcem, były dla dziewczynki doświadczeniami traumatycznymi. Mimo że matka próbowała stworzyć córce pozory normalności, dziewczynka czuła ogromną pustkę i wewnętrzny konflikt lojalnościowy. Tęskniła za ojcem, czuła miłość i jednocześnie narastający wstyd – bo przecież matka mówiła, że ojciec jest złym człowiekiem. Te emocje zaczęły się kumulować. Dziewczynka coraz bardziej się izolowała, stawała się apatyczna, aż w końcu zaczęła się samookaleczać. Wybierała momenty, gdy była sama, i raniła swoje ręce ostrymi przedmiotami. Robiła to nie dlatego, że chciała zwrócić na siebie uwagę, ale by „uwolnić” się od napięcia i bólu, których nie rozumiała. Każde cięcie przynosiło jej chwilową ulgę – ból fizyczny był łatwiejszy do zniesienia niż emocjonalne cierpienie.
Dramatyzm tej sytuacji polega na tym, że dziewczynka przez długi czas nie wiedziała, dlaczego tak się czuje. Nie potrafiła powiedzieć matce o swoim bólu, bo przecież to właśnie matka była źródłem jej wewnętrznego konfliktu. Kiedy jednak trafiła do psychologa, proces terapeutyczny ujawnił głęboko skrywane emocje. Podczas pracy z psychologiem udało się odkryć, że dziewczynka wciąż myśli o ojcu i tęskni za nim, ale boi się o tym mówić, żeby nie sprawić matce przykrości. Dziewczynka zrozumiała, że jej wewnętrzne napięcie i poczucie winy za „zdradę” matki wyrażały się w formie autodestrukcji. To była jedyna droga, jaką znała, by poradzić sobie z sytuacją, której nie rozumiała i na którą nie miała wpływu.
Alienacja – gdy dziecko staje się narzędziem w walce rodziców
Alienacja rodzicielska to dramat, który dotyka nie tylko dziecko, ale również rodzica odciętego od swojej pociechy. Alienowany rodzic staje się ofiarą systematycznego niszczenia więzi, którą budował przez lata, a każdy dzień izolacji jest dla niego jak cicha żałoba za żyjącym dzieckiem. Jednocześnie jest on często zmuszony do odpierania fałszywych oskarżeń. Przytoczę teraz słowa jednego z moich Klientów: „Pani Mecenas, ja się cieszę, że istnieje artykuł 207 kodeksu karnego, bo gdyby go nie było, moja była żona oskarżyłaby mnie o przestępstwo z art. 200 kk. Wiedziałaby, że takie zarzuty zniszczą mnie na zawsze.” Te słowa w pełni oddają tragedię rodzica, który nie tylko traci kontakt z dzieckiem, ale także musi bronić się przed oskarżeniami, które mogą na zawsze zniszczyć jego życie osobiste i zawodowe.
Nierzadko w tego typu sprawach media społecznościowe i tradycyjne odgrywają coraz większą rolę i są wykorzystywane jako arena walki, na której rodzice starają się przekonać opinię publiczną do swojej racji, zapominając o tym, jak bardzo takie działania krzywdzą dziecko.
Jednym z najczęstszych sposobów wykorzystania mediów przez rodzica alienującego jest publiczne oskarżanie drugiego rodzica o różne przewinienia. Posty na Facebooku, wpisy na forach internetowych czy nawet filmy na YouTube mogą zawierać bardzo osobiste informacje i oskarżenia, które mają na celu zniszczyć wizerunek drugiego rodzica w oczach innych. Działania rodzica alienującego przeradzają się w kampanie hejtu przeciwko drugiemu rodzicowi poprzez mobilizację znajomych, rodziny, a nawet obcych ludzi do atakowania go w komentarzach.
Rola (social) mediów
Wiele osób, chcąc udowodnić swoją rację, upublicznia prywatne wiadomości, zdjęcia czy nagrania, które mogą naruszać prywatność dziecka i drugiego rodzica.
W takich przypadkach media, zamiast pomagać, często potęgują konflikt, upraszczając złożone sytuacje rodzinne do jednoznacznych osądów. Rodzic, który decyduje się na upublicznienie konfliktu, zapomina, że dziecko jest tu osobą najbardziej poszkodowaną – i że każda medialna burza pozostawia ślad w jego psychice. Konflikty rodzinne powinny być rozwiązywane w sposób dyskretny i z poszanowaniem dobra dziecka, które przede wszystkim potrzebuje spokoju i stabilności, a nie medialnego rozgłosu.
Zdarza się, że alienacja prowadzi do ingerencji sądu rodzinnego w władzę rodzicielską rodzica, który dopuszcza się manipulacji dzieckiem, poprzez jej ograniczenie lub nawet pozbawienie. Bardzo często sądy, kierując się dobrem dziecka, zobowiązują zarówno rodzica, jak i dziecko do udziału w terapii lub pracy z psychologiem. Celem takich działań jest odbudowanie więzi z alienowanym rodzicem oraz przerwanie destrukcyjnych schematów emocjonalnych, które zagrażają prawidłowemu rozwojowi dziecka.
Dziecko trafia do rodziny zastępczej. Czy musiało do tego dojść?
W skrajnych przypadkach, gdy sąd uzna, że dalsze pozostawanie dziecka pod opieką alienującego rodzica poważnie zagraża jego dobrostanowi, może zdecydować o umieszczeniu dziecka w rodzinie zastępczej albo placówce opiekuńczo-wychowawczej. Takie rozwiązania są jednak ostatecznością – często traumatyczną również dla dziecka, które traci poczucie stabilności i bezpieczeństwa. Działania te mają jednak na celu przede wszystkim ochronę dziecka przed dalszym krzywdzeniem i stworzenie mu szansy na zbudowanie zdrowych relacji z obojgiem rodziców.
W przypadku alienacji rodzicielskiej, zwłaszcza gdy pojawiają się fałszywe oskarżenia, kluczowa jest pomoc doświadczonego prawnika, takiego jak adwokat czy radca prawny. Profesjonalna i szybka reakcja może nie tylko ochronić przed niesłusznymi zarzutami, ale także przywrócić prawo do kontaktu z dzieckiem. Oddając sprawę w ręce specjalisty możemy zyskać nie tylko wsparcie prawne, ale i strategiczne.
Alienacja – zakończenie
Bardzo często wizyta u adwokata lub radcy prawnego jest właśnie pierwszym krokiem do odzyskania więzi z dzieckiem. Pamiętajmy, że czas gra ogromną rolę. Niektórzy czekają, aż dziecko dorośnie i samo zrozumie. Dorośnie, ale oddając narrację drugiej stronie sprawiamy, że raczej nie zrozumie. A utraconego czasu i miłości już nie odzyskamy.
Mogę zwrócić się z apelem do wszystkich rodziców: macie prawo się kłócić, mieć pretensje do siebie, spierać się. Ale alienując dziecko od rodzica, robi się największą krzywdę właśnie dziecku. Każde dziecko ma prawo do tego, żeby mieć oboje rodziców. Pomijam sytuacje skrajne, ale najczęściej to wyłącznie złość i niedojrzałość lub chęć zemsty pchają ludzi do stosowania alienacji. W ten sposób największą krzywdę wyrządza się dziecku.
Jeśli zainteresował Was ten temat, przeczytajcie również te teksty:


KIM JEST I CO ROBI REPREZENTANT MAŁOLETNIEGO ?
Od kilku lat w kodeksie rodzinnym i opiekuńczym znajdują się przepisy o reprezentancie małoletniego. Kim jest ten reprezentant? Jakie ma zadania? W czym działania interesie i przed kim odpowiada? Wbrew pozorom, odpowiedź na te pytania wcale nie jest łatwa. Wiele osób błędnie rozumie ideę i cele przepisów o reprezentancie małoletniego. Myli się go z pełnomocnikiem z urzędu jednego z rodziców dziecka. Tymczasem są to dwie różne instytucje, których zadania, tryb ustanowienia i zakres odpowiedzialności są całkowicie odmienne. Przyjrzyjmy się bliżej tej reprezentacji.
Czy reprezentant małoletniego jest tym samym, co pełnomocnik z urzędu?
Nie, to są dwie różne funkcje. Łączy je chyba tylko to, że najcześciej są to adwokaci lub radcowie prawni, a strona, która wnosi o ich ustanowienie nie płaci za nich. Przynajmniej na początku. Pełnomocnik – obojętne, czy zwykły, czy tzw. z urzędu – działa w interesie strony, swojego mocodawcy. Jest najczęściej stosunek zlecenia oparty na zaufaniu. Prawnik będący pełnomocnikiem działa wyłącznie w interesie swojego klienta. Nic nie stoi na przeszkodzie, by rodzic wynajął adwokata lub radcę prawnego, by ten reprezentował interesy dziecka w sprawie, w której stroną jest dziecko, a rodzic działa jako jego przedstawiciel ustawowy. Wówczas “partnerem” dla takiego adwokata jest właśnie rodzic.
Zupełnie inaczej wygląda sytuacja z reprezentantem małoletniego. Jest to adwokat lub radca prawny (w 99% przypadków), którego nie wynajmuje rodzic, ale ustanawia sąd opiekuńczy. Nawet, gdy sąd robi to na wniosek któregoś z rodziców, to rodzice są w takim przypadku osobami “obcymi” dla takiego reprezentanta. “Partnerem” do rozmowy, z którym prawnik będzie różne kwestie uzgadniał, będzie własne sąd opiekuńczy. I to bez względu na to, w jakim sądzie toczy się postępowanie, do którego go powołano.
W czyim działa interesie?
Jakkolwiek by to banalnie nie zabrzmiało, reprezentant małoletniego działa w interesie małoletniego. Jego celem i jedynym zadaniem jest zapewnienie ochrony i realizacji interesów dziecka. Celem działania reprezentanta małoletniego nie jest popieranie jakichkolwiek działań rodziców lub tym bardziej jednego ze zwaśnionych rodziców przeciwko drugiemu, jeżeli nie leży to bezpośrednio w interesie dziecka.Widać to, gdy jeden z rodziców wnosił do sądu opiekuńczego o ustanowienie reprezentanta. Następnie ten rodzic oczekuje od niego działania według własnych wskazówek. Chce wydawać mu polecenia. Oczekuje, że będzie popierał oskarżenia wytoczone przez niego przeciwko drugiemu z rodziców. I to nawet, jeśli w materiale dowodowym nie ma wiarygodnych dowodów świadczących o tym, że drugi rodzić rzeczywiście dopuścił się popełnienia przestępstwa przeciwko dziecku.
Jak w takiej sytuacji ma się zachować reprezentant małoletniego? Rodzic nagle jest w szoku, że reprezentant nie żali postanowienia prokuratora o umorzeniu lub odmowie wszczęcia postępowania i ma o to pretensje właśnie do reprezentanta. Tymczasem reprezentant działa wyłącznie w interesie dziecka i widzi sprawę w ten sposób: w interesie dziecka nie leży, by np. ojciec został niesłusznie skazany za przęstepstwo przeciwko dziecku, którego nie popełnił, czego chce matka, gdyż uznaje, że w ten sposób znacznie łatwiej pójdzie jej w rozwodzie i przy żądaniu alimentów. Do takich działań reprezentant małoletniego ręki nie przyłoży.
Jeśli zainteresował Was ten temat, przeczytajcie również te teksty:


ALIENACJA RODZICIELSKA – POTĘŻNA KRZYWDA DLA DZIECKA
Alienacja rodzicielska jest jednym z najbardziej bolesnych zjawisk, które mogą dotknąć dziecko i rodzinę. Jest to pojęcie, które odnosi się do sytuacji, gdy jedno z rodziców świadomie lub nieświadomie zniechęca dziecko do drugiego rodzica. Dąży do osłabienia więzi i kontaktów dziecka z drugim rodzicem. Może to powodować trwałe problemy emocjonalne oraz zaburzenia w relacjach dziecka z obojgiem rodziców. Wpłynie również na jego przyszłe relacje i to, jakim samo będzie rodzicem. Przyjrzymy się bliżej temu problemowi, analizując jego przejawy i skutki.
Alienacja rodzicielska – nieczysta gra, w której dziecko nie ma szans
Wyobraź sobie, że jedno z rodziców, w skrytej grze manipulacji, niepostrzeżenie zasiewa w umyśle dziecka ziarno niechęci i podejrzliwości wobec drugiego rodzica. Dziecko, które kochało i ufało obojgu rodzicom, nagle zaczyna czuć, że coś jest nie tak. W jego sercu rodzi się niezrozumiały konflikt lojalnościowy, który staje się jak rana, która nie chce się zagoić. To cierpienie – choć trudne do zauważenia – wypala się w psychice dziecka, jak ukryta blizna, która zostaje z nim na zawsze.
Najbardziej przerażające jest to, że alienacja często zaczyna się od pozornie niewinnych słów i drobnych sugestii. Na przykład, matka mówi: „Tata nie interesuje się tobą tak, jak powinien”. I choć może jej słowa brzmią troskliwie, to niosą ze sobą ciężar, którego dziecko nie jest w stanie udźwignąć. Takie sugestie niepostrzeżenie przenikają do świadomości dziecka. Zaczyna ono wierzyć, że jeden z jego rodziców je opuścił, że już go nie kocha. Każda taka „niewinna” uwaga wbija w serce dziecka kolejną drzazgę, oddzielając je od rodzica, którego wcześniej uwielbiało. Rodzic nie musi krzyczeć ani grozić – wystarczy szept, który powoli przekształca zaufanie dziecka w podejrzliwość.
Alienacja może mieć jeszcze bardziej podstępne oblicze. Dziecko zaczyna czuć niepokój i wahanie nawet gdy rodzic nie mówi nic wprost. Dziecko będzie cierpieć również wtedy, gdy rodzic czyni to subtelne gesty lub choćby mimikę. Każdy sposób pokazania niezadowolenia z relacji dziecka z drugim rodzicem będzie wbijał się jak cierń w serce dziecka. Wyobraźmy sobie, jak po powrocie od ojca, dziecko dostrzega w oczach matki lekką irytację, może grymas. Matka mówi: „Jedliście pizzę? Przecież wiesz, że chcę, żebyś jadł zdrowo”. Niby troska, a jednak brzmi to jak wyrzut. Dziecko zaczyna się zastanawiać – czy naprawdę zrobiło coś złego, spędzając czas z tatą? Czy jego radość z tego spotkania jest czymś, co powinno ukryć, jakby było czymś wstydliwym? W ten sposób poczucie winy staje się jego codziennym towarzyszem, rodząc lęk przed byciem sobą w relacjach z rodzicami.
Konflikt lojalności – rana w sercu i umyśle dziecka
Najbardziej bolesne formy alienacji to jednak te, które grają na najgłębszych emocjach dziecka. Wyobraźmy sobie sytuację, w której jedno z rodziców mówi: „Jak możesz chcieć jechać do taty, skoro wiesz, ile dla ciebie poświęcam?”. Dziecko staje wtedy przed dylematem, który przerasta jego możliwości. Jest zmuszone wybrać, choć przecież nikogo nie chciało zranić. Jak to możliwe, że dziecko musi stawać po stronie jednego z rodziców, odwracając się od drugiego, by nie sprawić mu bólu? To uczucie rozdzierającego konfliktu przesiąka je od środka, niszcząc jego naturalną zdolność do miłości i zaufania.
Innym przykładem może być sytuacja, w której dziecko wraca z zimowego spaceru z ojcem, a matka pyta z wyczuwalnym niezadowoleniem: “Naprawdę poszliście na spacer? Przecież jest tak zimno! Czy tata nie pomyślał, że możesz się przeziębić?” Choć nie jest to wprost wyrażona krytyka, dziecko może zacząć odczuwać, że mama nie aprobuje takich wspólnych aktywności z ojcem, co może prowadzić do ograniczania chęci na kolejne wyjścia.
Czasem alienacja przyjmuje postać delikatnych sugestii, że drugi rodzic „nie rozumie” potrzeb dziecka lub nie ma odpowiednich umiejętności wychowawczych. Przykładem może być komentarz w stylu: “Odwiedziłeś tatę i oglądaliście bajki do późna? Wiesz, ja zawsze pilnuję, żebyś był wyspany.” Takie uwagi mogą wytworzyć w dziecku przekonanie, że mama „bardziej dba” o jego potrzeby, a tata nie jest w stanie zapewnić mu odpowiednich warunków.
Częstą formą alienacji jest również sytuacja, w której rodzic nie akceptuje cieszenia się dziecka z czasu spędzanego z drugim rodzicem. Wyobraźmy sobie, że dziecko ekscytująco opowiada matce o weekendzie spędzonym u taty, a matka odpowiada: “Tata ma więcej czasu na takie zabawy, ja mam na głowie cały dom i wasze potrzeby.” Dziecko może odebrać to jako sygnał, że jego radość ze spędzania czasu z tatą jest „zdradą” matki.
Alienacja rodzicielska przez wzbudzenie poczucia winy u dziecka
Alienujący rodzic nierzadko próbuje wzbudzić u dziecka poczucie winy za okazywanie sympatii drugiemu rodzicowi. Może to przybierać formę słów, jak np.: “Jak możesz chcieć jechać do taty, skoro mama cię tak bardzo kocha i wszystko dla ciebie robi”. Dziecko, pragnąc uniknąć konfliktu lub smutku jednego z rodziców, zaczyna rezygnować z kontaktu z drugim.
Alienacja niebezpośrednia może być bardziej niszcząca niż jawna krytyka, ponieważ dziecko często nie jest w stanie świadomie rozpoznać źródła swojego dyskomfortu. W subtelnych gestach, tonie głosu czy powtarzających się sugestiach, dziecko może podświadomie wyczuwać negatywne nastawienie wobec drugiego rodzica, co wpływa na jego emocje i poczucie bezpieczeństwa. W rezultacie, gdy podczas wysłuchania dziecka przez sąd w sprawie rodzinnej pada pytanie: „Czy mama mówi coś złego na temat taty?”, dziecko odpowiada przecząco, nie rozumiejąc, że jest pod wpływem niejawnej manipulacji. Taka forma alienacji emocjonalnej jest niezwykle trudna do wykazania przed sądem, co czyni ją jeszcze bardziej niebezpieczną – jej subtelność może powodować głębokie, długotrwałe rany, które dziecko ponosi, często nie zdając sobie sprawy z ich źródła.
Czasem alienacja przebiega tak cicho, że dziecko samo nie rozumie, dlaczego zaczyna niechętnie patrzeć na drugiego rodzica. Rodzic z jego życia wymazuje zdjęcia, prezenty, wspomnienia związane z drugim opiekunem. Odejmuje kawałek po kawałku wspólne chwile, jakby chciał usunąć go ze świata dziecka. W tym pustym miejscu pozostaje tylko lęk, niejasne przeczucie, że coś jest nie tak. Dziecko zaczyna się wycofywać, milknie. Zaczyna wierzyć, że jedyny świat, w którym jest bezpieczne, to ten wyznaczony przez jednego rodzica – ten drugi staje się kimś obcym, a przecież kiedyś był jego całym światem.
W skrajnych przypadkach alienacja rodzicielska może wywołać tak silne poczucie izolacji i wewnętrznego konfliktu, że dziecko zaczyna przeżywać głęboki ból psychiczny, którego nie umie inaczej wyrazić, co prowadzi do samookaleczania. Takie działania mogą być próbą fizycznego uwolnienia się od wewnętrznego napięcia lub wołaniem o pomoc, której dziecko nie potrafi wprost zasygnalizować. Niestety, samookaleczenia, będące formą autodestrukcji, niosą ogromne ryzyko, a ich skutki mogą pozostawić trwałe ślady, nie tylko na ciele, ale i na psychice młodej osoby.
Przyczyny alienacji rodzicielskiej
Obawy i chęć zagarniania dziecka często mają korzenie znacznie głębsze, niż może się wydawać. Rzeczywiście, ci rodzice kiedyś się kochali i postanowili wspólnie stworzyć rodzinę. Jednak rozstanie, szczególnie trudne i emocjonalnie bolesne, może sprawić, że pierwotna miłość zamienia się w gorycz, złość, a nawet potrzebę „odzyskania kontroli” nad sytuacją.
Jedną z głównych przyczyn takiego zachowania bywa wpływ osób trzecich – przyjaciół, rodziny, a czasem także nowych partnerów. Tacy „doradcy” niekiedy nieświadomie, a niekiedy celowo, podsycają obawy lub budują nieufność wobec drugiego rodzica. W trudnych emocjonalnie momentach wsparcie rodziny i przyjaciół jest potrzebne, ale ich rady mogą wprowadzać rodzica w spiralę negatywnych myśli, takich jak: „on cię zranił, teraz na pewno skrzywdzi twoje dziecko”. Wówczas pojawia się potrzeba „ochrony” dziecka, co staje się uzasadnieniem dla ograniczenia kontaktu z drugim rodzicem.
Innym powodem może być słaba samoocena rodzica, któremu wydaje się, że utrzymanie relacji dziecka z drugim opiekunem osłabi jego własną rolę. Taki rodzic może błędnie uważać, że jeśli dziecko ma dobry kontakt z obojgiem rodziców, to on sam stanie się mniej ważny. To potrzeba poczucia kontroli i strach przed byciem „mniej istotnym” w życiu dziecka powodują, że rodzic manipuluje jego lojalnością.
Do tego dochodzi jeszcze aspekt emocji, które mogą przekształcić się w pragnienie „wygranej”. Zdarza się, że alienacja jest formą zemsty – pragnieniem „ukarania” drugiego rodzica, który z jakiegoś powodu zawiódł lub zranił. W takiej sytuacji alienacja jest bardziej aktem rozgrywki niż troską o dobro dziecka, co oczywiście przynosi krzywdę i długofalowe skutki emocjonalne dla samego dziecka.
W końcu, problem leży także w braku dojrzałości emocjonalnej i umiejętności radzenia sobie z rozstaniem. Tego typu zachowania świadczą o słabej psychice rodzica, który nie potrafi oddzielić swoich osobistych emocji i konfliktów od dobra dziecka. Zamiast wspierać rozwój emocjonalny dziecka i budować stabilne więzi z obojgiem rodziców, taki rodzic koncentruje się na manipulowaniu dzieckiem, aby przysposobić je do własnych interesów.
Destrukcyjne skutki alienacji
Skutki alienacji rodzicielskiej to emocjonalna pustka, trudności w zaufaniu innym, a w końcu – roztrzaskana, na zawsze zmieniona psychika dziecka. Dziecko, które kiedyś miało zdolność do kochania obojga rodziców, zostaje nagle pozbawione tej miłości, która była jego naturalnym prawem. I nie potrafi już czuć, jak dawniej. Obawa, że jeśli przywiąże się do jednego rodzica, to zdradzi drugiego, rozbija je od środka.
Zjawisko alienacji rodzicielskiej nie dotyka wyłącznie relacji między dzieckiem a rodzicem, ale ma dalekosiężne konsekwencje, które wpływają na zdrowie psychiczne dziecka i jego przyszłe zdolności do budowania relacji. Dlatego tak ważne jest, by zidentyfikować i przeciwdziałać alienacji rodzicielskiej jak najwcześniej, aby zapobiec tragedii, jaką mogą być samookaleczenia oraz inne formy autodestrukcyjnego zachowania.
Alienacja rodzicielska może stanowić podstawę do ingerencji sądu we władzę rodzicielską. W sytuacjach, gdy jedno z rodziców uporczywie wpływa na dziecko, manipulując jego uczuciami i nastawiając je przeciwko drugiemu rodzicowi, sąd ma prawo wkroczyć i ocenić, czy takie działania zagrażają dobru dziecka.
W polskim prawie nadrzędnym celem postępowań rodzinnych jest ochrona dobra dziecka, co obejmuje jego prawo do kontaktu z obojgiem rodziców, jeśli oboje są w stanie zapewnić mu opiekę i wsparcie emocjonalne. Gdy jedno z rodziców świadomie wywołuje w dziecku niechęć lub strach wobec drugiego, prowadząc do trwałego odcięcia kontaktów, sąd może uznać, że działania te stanowią zagrożenie dla psychicznego rozwoju dziecka.
W takich przypadkach możliwe jest ograniczenie władzy rodzicielskiej tego rodzica, który dopuszcza się alienacji, a w skrajnych sytuacjach – nawet jej odebranie. Sąd może również nałożyć inne środki zaradcze, takie jak nadzór kuratora nad kontaktami dziecka z rodzicem lub terapia rodzinna, która pomoże odbudować relację z alienowanym rodzicem. Celem ingerencji sądu jest więc przywrócenie zdrowych, pełnych miłości więzi, które pozwolą dziecku na prawidłowy rozwój emocjonalny i zapewnią mu stabilność, jakiej potrzebuje do dorastania.
Jak walczyć z alienacją rodzicielską?
Przede wszystkim warto działać na rzecz edukacji rodziców, uświadamiając, jak ważne dla dziecka jest zachowanie relacji z obojgiem rodziców. Dobrym krokiem może być mediacja rodzinna, która pozwala zminimalizować konflikty i stworzyć bezpieczne środowisko dla dziecka. Skuteczne są również programy wsparcia psychologicznego dla rodziców oraz terapia rodzin. Wbrew pozorom, rodzic alienujący dziecko nie zawsze ma złe intencje. Często robi to nieświadomie lub z przekonaniem, że czyni dobrze. Zdarza się, że uważa, że tak należy, a nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo krzywdzi swoje dziecko. Alienacja rodzicielska często jest skutkiem zagubienia, potrzeb rewanżu, zaznaczenia moralnej przewagi lub wręcz autentycznej troski o dziecko. Często jest wynikiem niezrozumienia potrzeb dziecka, braku wyobraźni, kompetencji rodzicielskich. Bywają oczywiście sytuacje, gdy jest stosowana świadomie, z premedytacją, ale o tym napiszę kiedy indziej.
Alienacja rodzicielska jest niszcząca, ale nie jest nieodwracalna. Każdy rodzic, który zrozumie, jak ogromną krzywdę wyrządza dziecku, może przestać traktować je jak kartę przetargową i zamiast tego obdarzyć miłością, która będzie bezwarunkowa. Dzieci zasługują na miłość obojga rodziców – i nikt nie ma prawa im tego odbierać. W każdej sytuacji, kiedy zetkniecie się z alienacją rodzicielską warto skorzystać z pomocy prawnej kancelarii, w której pracują prawnicy specjalizujący się w prawie rodzinnym, ale i prowadzeniu negocjacji i mediacji. Ich dodatkowe przeszkolenie w zakresie psychologii oraz stosowne doświadczenie mogą okazać się bezcenne.
Czy istnieje jeden niezawodny sposób na walkę z alienacją rodzicielską? Nie. W każdej sytuacji należy jej przeciwdziałać w inny sposób. Trzeba uwzględnić wiek, dojrzałość oraz świadomość dziecka. Wziąć należy również pod uwagę poziom konfliktu między rodzicami, ich wiedzę i dojrzałość, a także istniejącą więź z dzieckiem lub dziećmi. W każdym razie jest to obszar do mediacji, gdyż ważne jest, by wypracować wspólnie porozumienie, które uwzględni słuszne interesy stron i przede wszystkim dobro dziecka. Rozwiązania “siłowe” najczęściej nie rozwiążą problemu alienacji rodzicielskiej.
Jeśli zainteresował Was ten temat, przeczytajcie również te teksty:


GROŹBA JAKO NARZĘDZIE W KONFLICIE W SPÓŁCE Z O.O.
W zarządzaniu spółką z ograniczoną odpowiedzialnością nieuniknione są sytuacje, w których wspólnicy mają różne opinie na temat kluczowych decyzji. W takich chwilach pojawia się potrzeba wpłynięcia na decyzję drugiej strony. Wśród podstawowych narzędzi perswazji wyróżniamy zachętę oraz groźbę. Zachęta polega na oferowaniu nagrody za określone działanie, podczas gdy groźba wiąże się z obietnicą negatywnych konsekwencji w przypadku braku współpracy. Groźba, choć bywa skuteczna, jest narzędziem skomplikowanym i ryzykownym, szczególnie w relacjach między wspólnikami.
Konflikt interesów: Dywidenda czy reinwestycja?
Rozważmy realistyczny scenariusz. Dwóch równorzędnych wspólników spółki z o.o. stoi przed ważną decyzją. Jeden z nich naciska na wypłatę dywidendy, której potrzebuje na leczenie żony. Drugi natomiast uważa, że zyski powinny zostać reinwestowane. Chce, aby spółka mogła dalej się rozwijać i konkurować na rynku. Proponuje nawet, by spółka poręczyła kredyt dla wspólnika, który potrzebuje środków. Jednak ten nie zgadza się na kredyt z powodu jego wysokich kosztów. Konflikt ten wydaje się nierozwiązywalny, ponieważ obie strony mają mocne argumenty.
W tej sytuacji, wspólnik dążący do wypłaty dywidendy grozi, że doprowadzi do odwołania neutralnego członka zarządu. Ten członek zarządu, który dotychczas przyczynił się do wzrostu obrotów spółki, pełni kluczową rolę. Groźba ta jest realna, a wspólnik jest zdeterminowany, co sprawia, że sytuacja staje się napięta. Wymaga to starannie przemyślanej reakcji.
Jak bronić się przed groźbą?
1. Zrealizuj cel zanim padnie groźba
Jeśli istnieje przewidywanie, że groźba może zostać użyta, warto działać szybko. Podjęcie decyzji lub działania przed formalnym przedstawieniem groźby może zapobiec jej realizacji. W omawianym przypadku można by zainicjować reinwestycję zysków zanim groźba odwołania członka zarządu zostanie zakomunikowana. W ten sposób groźba straci swoją siłę, a grożący może podważyć swoją pozycję.
2. Zobowiąż się do kontynuowania działań mimo groźby
Zdecydowane zobowiązanie się do realizacji swoich planów, niezależnie od groźby, może skutecznie zniechęcić grożącego. Jeśli wspólnik jasno wyrazi, że nie zmieni swojego stanowiska, groźba może okazać się nieskuteczna. W rezultacie grożący może zrezygnować z podjęcia działań, aby uniknąć eskalacji konfliktu.
3. Podziel się ryzykiem
Zaangażowanie osób trzecich, które mają interes w utrzymaniu obecnego członka zarządu, może zmienić dynamikę konfliktu. Jeśli groźba odwołania członka zarządu zaszkodzi również innym wspólnikom, partnerom biznesowym lub kluczowym klientom, grożący może zrezygnować z podjęcia działań. Obawa przed szerokimi konsekwencjami może skutecznie zniechęcić do realizacji groźby.
4. Przekształć sytuację na swoją korzyść
Przekonanie grożącego, że jego działania nie przyniosą oczekiwanych rezultatów, może osłabić jego determinację. W kontekście naszego przykładu, wspólnik może przedstawić plan rozwoju, który pokazuje, że odwołanie członka zarządu nie wpłynie znacząco na kondycję firmy. Groźba, która nie prowadzi do zamierzonych skutków, traci na wartości.
5. Zablokuj lub opóźnij komunikację
Uniemożliwienie zakomunikowania groźby może być skuteczną strategią obronną. Opóźnianie decyzji, zwoływanie spotkań, które przedłużają proces decyzyjny, lub negocjowanie w sposób, który sprawia, że groźba traci na aktualności, to sposoby na zneutralizowanie jej wpływu.
6. Segmentuj działania
Zamiast podejmować jedno kluczowe działanie, które może sprowokować groźbę, podziel proces na mniejsze kroki. Każdy z tych kroków, sam w sobie, nie będzie na tyle znaczący, by uzasadniać realizację groźby. Taka strategia drobnych kroków pozwala na osiągnięcie celu bez eskalacji konfliktu.
7. Wspólnota interesów
Po nieskutecznej groźbie zarówno grożący, jak i druga strona mają interes w minimalizowaniu kosztów wynikających z realizacji groźby. Pomoc w znalezieniu alternatywnego rozwiązania może skłonić grożącego do wycofania się i szukania kompromisu.
Podsumowanie
Groźba, choć skuteczna, niesie ze sobą ryzyko. W relacjach między wspólnikami spółki z o.o. może prowadzić do eskalacji konfliktu i negatywnych konsekwencji dla obu stron. Kluczowe jest zrozumienie, że każdą groźbę można skutecznie zneutralizować, stosując odpowiednie strategie. Zamiast ulegać presji, warto wykorzystać opisane metody, aby obronić swoje interesy, jednocześnie dążąc do rozwoju firmy i zachowania jej stabilności.
Zwróćcie uwagę, że celowo pominąłem tutaj kwestie prawne. Dlaczego? Ponieważ uważam, że prawo to jedynie narzędzie, a nie cel sam w sobie. Najpierw musimy precyzyjnie określić, co chcemy osiągnąć, a następnie wybrać odpowiednią drogę, która prowadzi do tego celu. Dopiero na ostatnim etapie, na poziomie taktycznym, wybieramy odpowiednie narzędzie prawne. Dzięki naszemu doświadczeniu wiemy, jak skutecznie wykorzystać te narzędzia, aby wspierały realizację strategii. To podejście wyróżnia nas na tle konkurencji – każde nasze działanie jest przemyślane, precyzyjne i podporządkowane wcześniej określonemu celowi.
Obraz autorstwa lookstudio na Freepik
Jeżeli uznaliście ten tekst za wartościowy, możecie polubić również te:


PODCAST. ODCINEK 4 – UDAWANIE WARIATA W NEGOCJACJACH
Wprowadzenie do techniki negocjacyjnej
Zapraszam serdecznie do wysłuchania mojej rozmowy z Martą Pokorską – Jurek, w której omawiamy jedną z najstarszych i zarazem najbardziej kontrowersyjnych technik negocjacyjnych – udawanie szaleńca. To podejście, które choć ryzykowne, może przynieść nieoczekiwane korzyści w rozmowach na wysokim szczeblu.
Co to jest “udawanie szaleńca”?
“Udawanie szaleńca” to taktyka, gdzie jedna ze stron negocjacji celowo prezentuje się jako nielogiczna lub irracjonalna, grożąc eskalacją konfliktu do skrajności, na której obie strony poniosłyby ogromne straty. Ta metoda polega na tworzeniu wrażenia, że strona nie boi się poniósł głębokich strat, aby tylko osiągnąć swój cel.
Jak “udawanie szaleńca” wpływa na negocjacje?
W tym odcinku omawiam technikę, która jest wykorzystywana na arenie międzynarodowej, szczególnie w kontekście obecnych działań Rosji względem Zachodu. Właśnie w tym kontekście oceniać należy groźby użycia broni atomowej i innych działań, które mogłyby mieć katastrofalne skutki dla obu stron konfliktu.
Negocjacje w życiu codziennym i biznesie
Oprócz przykładów międzynarodowych, omawiamy również, jak technika “udawania szaleńca” jest stosowana w codziennych sytuacjach – w negocjacjach między wspólnikami biznesowymi czy nawet w sporach małżeńskich. Często ludzie stosują tę taktykę niemal instynktownie, co przynosi zaskakujące efekty w postaci ustępstw drugiej strony.
Podsumowanie
Podczas odcinka podcastu dokładnie analizujemy, dlaczego i w jakich okolicznościach “udawanie szaleńca” może być skuteczną, choć ryzykowną strategią negocjacyjną. Zapraszamy do wysłuchania tego fascynującego tematu, który rzuca światło na złożone mechanizmy ludzkiej psychiki i strategii negocjacyjnych.
Jeżeli uznaliście ten tekst za wartościowy, możecie polubić również te:


O CZYM NALEŻY PAMIĘTAĆ KUPUJĄC FIRMĘ?
Zakup firmy to proces, który niesie ze sobą wiele ryzyk i wyzwań. Aby świadomie podjąć decyzję o zakupie firmy trzeba przeprowadzić między innymi due diligence. Poniżej przedstawiam kilka kwestii, na które trzeba zwrócić uwagę. A więc do dzieła! O czym należy pamiętać kupując firmę?
Skuteczność sprzedaży firmy
Pierwszym krokiem w procesie zakupu firmy jest upewnienie się, że transakcja przeniesienia własności udziałów – akcji lub innych tytułów uczestnictwa w spółce – będzie skuteczna z prawnego punktu widzenia. Nikt nie chciałby zapłacić za firmę, której własności nie nabędzie z przyczyn prawnych lub proceduralnych. W tym kontekście istotne jest m.in.:
- Zgody osób trzecich i spółki: Przed dokonaniem transakcji należy upewnić się, że umowa spółki nie wymaga zgody zarządu, rady nadzorczej lub zgromadzenia wspólników na sprzedaż udziałów. W spółkach kapitałowych często występują klauzule ograniczające swobodę zbywania udziałów, co może znacząco wpłynąć na przebieg transakcji. W spółkach osobowych musimy sprawdzić stosowanie art. 10 k.s.h.
- Roszczenia osób trzecich: Przed zakupem konieczne jest sprawdzenie, czy wobec udziałów nie są zgłoszone roszczenia osób trzecich. Mogłoby to uniemożliwić ich skuteczne przeniesienie. Trzeba sprawdzić m.in., czy nie istnieją zastawy na udziałach lub czy nie toczą się postępowania sądowe, arbitrażowe lub mediacyjne, które mogłyby wpływać na prawa do udziałów. Istnieją różne formy takich roszczeń, które wyglądają inaczej wobec udziałów w spółce z o.o., wobec akcji, ogółu praw i obowiązków, czy wreszcie uczestnictwa w spółce cywilnej. Jest to jedna z najtrudniejszych kwestii.
Wady prawne i obciążenia udziałów – czerwone światło przy zakupie firmy
Z poprzednią kwestią związana jest kolejna. O ile wyżej wspomniałem o samej możliwości nabycia udziałów w konkretnej sytuacji, to teraz skupiam się na sprawdzeniu tego, co się nabywa. Czy wszystko z tymi udziałami w porządku? Przed dokonaniem zakupu firmy konieczne jest sprawdzenie, czy nabywane udziały lub składniki przedsiębiorstwa nie są dotknięte żadnymi wadami prawnymi, co mogłoby wpłynąć na prawo własności nabywcy. W tym kontekście warto zwrócić uwagę na następujące aspekty:
- Obciążenia prawne: Należy sprawdzić, czy nabywane udziały nie są obciążone ograniczonymi prawami rzeczowymi takimi jak np. zastaw, które mogłyby ograniczać swobodę dysponowania udziałami lub wiązałyby się z innymi ryzykami po stronie kupującego. Nie chcemy kupić udziałów, którymi będzie dysponował ktoś obcy i on będzie pobierał z nich pożytki prawda?
- Współwłasność udziałów: Jeśli udziały są objęte współwłasnością (np. małżeńską), należy upewnić się, że wszyscy współwłaściciele wyrażają zgodę na ich zbycie. W przeciwnym razie transakcja może okazać się nieskuteczna lub generować inne trudności, jak choćby taką, że nabędziemy tylko udział we współwłasności tych udziałów. Możliwości jest wiele, a większości zdecydowanie chcielibyśmy uniknąć. Dobrze jest również sprawdzić sytuację prawną tych współwłaścicieli, by dowiedzieć się, czy wobec nich nikt nie dochodzi roszczeń mogących później choćby częściowo przejść na kupującego lub wpływać na skuteczność przejścia poszczególnych tych udziałów, akcji, ogółu praw i obowiązków.
- Zaskarżenie transakcji: Sprawdź, czy istnieje ryzyko zaskarżenia transakcji przez osoby trzecie lub instytucje publiczne, co mogłoby wpłynąć na skuteczność przeniesienia własności udziałów.
Sprawy własnościowe firmy są kluczowe przy jej zakupie
Proces zakupu firmy to nie tylko nabycie udziałów, ale również przejęcie odpowiedzialności za przedsiębiorstwo, w tym jego aktywa i pasywa. W tym kontekście ważne jest przeprowadzenie dokładnej analizy stanu prawnego majątku firmy:
- Nieruchomości: Należy sprawdzić, czy wszystkie nieruchomości będące własnością spółki są wolne od wad prawnych, takich jak obciążenia hipoteczne, prawa pierwokupu lub inne ograniczenia. Analiza ksiąg wieczystych to absolutne minimum.
- Własność innych składników majątku: Sprawdź, czy firma ma uregulowane kwestie własności ruchomości, sprzętu, oprogramowania oraz innych zasobów. Upewnij się także, że spółka nie ma zaległości podatkowych ani innych zobowiązań wobec państwa. Najprostszym przykładem jest choćby sprawdzenie, czy np. linia produkcyjna jest własnością firmy, czy może przedmiotem leasingu, za który trzeba ciągle płacić? A może należy do żony właściciela firmy? Uwieźcie mi, że takie sytuacje się zdarzają i to częściej, niż nam się zdaje.
- Prawa do domen internetowych i znaków towarowych: W dobie cyfryzacji coraz większe znaczenie mają prawa do domen internetowych oraz znaków towarowych. Upewnij się, że firma posiada prawa do korzystania z nich oraz że nie są one przedmiotem sporów prawnych. Trzeba sprawdzić, czy są podpisane umowy dotyczące przeniesienia autorskich praw majątkowych, komu te prawa przysługują? Zdarza się, że przysługują one wspólnikom, a nie spółce bezpośrednio. A przecież znak towarowy, logo czy nazwa nieraz są bardzo istotne przy wycenie firmy.
Małżeńskie roszczenia przy sprzedaży firmy
Jeśli sprzedawca jest (lub był) w związku małżeńskim, istnieje ryzyko, że małżonek może rościć sobie prawa do majątku będącego przedmiotem transakcji. W tym kontekście istotne jest:
- Sprawdzenie wspólności majątkowej: Upewnij się, że udziały w spółce nie są objęte wspólnością majątkową, co mogłoby skomplikować proces ich zbycia. Dobrze jest uzyskać oświadczenie małżonka, nie ma żadnych pretensji do udziałów lub samej firmy. Może się zdarzyć, że owszem – będzie je miał, co jest naturalne w wielu sytuacjach. To nie jest samo w sobie przeszkodą do transakcji, ale trzeba się tą kwestią zająć.
- Finansowanie inwestycji: Sprawdź, z jakiego majątku były finansowane inwestycje w firmę – z majątku osobistego czy wspólnego. Może to mieć znaczenie dla ustalenia, kto jest uprawniony do udziałów nawet jeśli w KRS ujawnione jest tylko jedno z małżonków. Ma to szczególne znaczenie, jeśli spółka z o.o. powstała na bazie działalności jednoosobowej, która była wcześniej prowadzona przez jednego lub oboje małżonków.
- Zgoda małżonka na zbycie udziałów: jest to jedna z podstawowych kwestii.
Odpowiedzialność za dotychczasowe zobowiązania przy zakupie firmy
Kupując firmę, przejmujesz również odpowiedzialność za jej dotychczasowe zobowiązania. Oczywiście, ogromne znaczenie ma to, czy kupujemy firmę my, czy może nasza firma? A jeśli tak, to czy jest nią spółka z o.o., czy może inny rodzaj spółki? Czy kupujemy firmę jako przedsiębiorca jednoosobowy, czy może jako osoba prywatna. Znaczenie będzie miało, jaką firmę kupujemy. Zupełnie inaczej wgląda możliwość ponoszenia odpowiedzialności, gdy kupujemy udziały w spółce z o.o., albo przedsiębiorstwo od osoby fizycznej.
Możliwości jest mnóstwo, a zasady przejścia tej odpowiedzialności zależeć będą (w skrócie) od tego: kto kupuje, co kupuje i od kogo kupuje. Jeśli dodamy do tego, że inaczej wygląda odpowiedzialność w zależności od tego, czy rzeczywiście kupujemy, czy nabywamy w inny sposób, zobaczymy, że jest to bardzo skomplikowany proces.
Dlatego ważne jest, aby dokładnie zrozumieć sytuację finansową spółki przed dokonaniem zakupu. W tym kontekście istotne są:
- “Trupy w szafie”: Przeprowadzenie szczegółowego audytu prawnego i finansowego pozwala na wykrycie ukrytych zobowiązań lub problemów prawnych, które mogą ujawnić się po zakupie firmy.
- Postępowania sądowe i arbitrażowe: Sprawdź, czy firma nie jest stroną w toczących się procesach sądowych, arbitrażowych lub administracyjnych, które mogą wpłynąć na jej wartość lub generować dodatkowe zobowiązania.
- Zobowiązania podatkowe: Upewnij się, że firma nie ma zaległości podatkowych albo wobec ZUS oraz że jej dokumentacja podatkowa, księgowa – rachunkowa jest prowadzona rzetelnie i zgodnie z prawem.
- Zobowiązania kontraktowe: Przeanalizuj umowy, które firma zawarła z kontrahentami, pracownikami oraz innymi podmiotami. Sprawdź, czy nie zawierają one klauzul, które mogłyby negatywnie wpłynąć na sytuację firmy po jej zakupie.
Prawa własności intelektualnej i przemysłowej
Prawa własności intelektualnej (IP) i przemysłowej to kluczowe aktywa, szczególnie w przedsiębiorstwach technologicznych i kreatywnych. Z tego względu istotne jest:
- Ochrona prawna: Upewnij się, że firma ma prawidłowo zarejestrowane i chronione swoje patenty, znaki towarowe, wzory przemysłowe oraz inne prawa własności intelektualnej. Sprawdź, czy firma posiada niezbędne licencje i umowy dotyczące korzystania z technologii lub oprogramowania.
- Logotyp i prawa autorskie: Upewnij się, że firma posiada autorskie prawa majątkowe do logotypów, znaków towarowych oraz innych elementów wizualnych, które są kluczowe dla jej działalności.
- Domeny internetowe: Sprawdź, czy firma jest właścicielem domeny internetowej oraz czy domena ta jest wolna od roszczeń osób trzecich. Warto również upewnić się, że firma ma pełną kontrolę nad swoją stroną internetową oraz treściami publikowanymi online.
Zabezpieczenie przed ryzykiem
Aby zminimalizować ryzyko pojawiające się w trakcie procesu zakupu firmy, warto podjąć odpowiednie działania zabezpieczające:
- Due diligence: Przeprowadzenie szczegółowego audytu prawnego, finansowego i operacyjnego firmy to kluczowy krok w procesie zakupu. Pozwala to zidentyfikować ryzyka związane z transakcją oraz negocjować warunki umowy.
- Umowy gwarancyjne i odszkodowawcze: Warto w umowie sprzedaży zawrzeć klauzule gwarancyjne, które zobowiążą sprzedawcę do naprawienia szkód wynikających z ujawnienia się ukrytych wad prawnych lub zobowiązań. Można również rozważyć wprowadzenie mechanizmów odszkodowawczych na wypadek pojawienia się problemów po zakupie firmy.
- Zabezpieczenia finansowe: Rozważ zastosowanie mechanizmów finansowych, które pozwalają na zatrzymanie środków na specjalnym koncie do czasu spełnienia określonych warunków. Można także wprowadzić klauzule warunkowe w umowie, które zabezpieczą interesy kupującego na wypadek nieprzewidzianych problemów.
- Audyt po zakupie: Po zakończeniu transakcji warto przeprowadzić dodatkowy audyt, aby upewnić się, że wszystkie warunki umowy zostały spełnione i że firma działa zgodnie z oczekiwaniami.
Podsumowanie
Zakup firmy to skomplikowany proces, który wymaga staranności i dokładności. Kluczem do udanego zakupu jest dokładne zbadanie stanu prawnego i finansowego przedsiębiorstwa oraz zabezpieczenie się przed potencjalnymi ryzykami. Współpraca z doświadczoną kancelarią prawną oraz przeprowadzenie szczegółowego procesu due diligence mogą okazać się nieocenione, pomagając uniknąć wielu zagrożeń i wykorzystać pojawiające się okazje. Dobrze sformułowana umowa sprzedaży, która uwzględnia wszelkie ryzyka oraz mechanizmy zabezpieczające, to podstawa sukcesu w procesie nabywania firmy.
Obraz autorstwa fxquadro na Freepik
Jeżeli uznaliście ten tekst za wartościowy, możecie polubić również te:


SPRZEDAŻ FIMRY. O CZYM NALEŻY PAMIĘTAĆ?
Sprzedaż firmy jest procesem, w którym jako adwokat często biorę udział. By to robić dobrze, trzeba poruszać się świetnie w prawie cywilnym, handlowym, podatkowym, a często również rodzinnym. Jednym z najważniejszych jego aspektów sprzedaży firmy jest sposób rozliczenia tej transakcji. Ma to istotny wpływ na sytuację samych stron, ale również na działalność firmy. Poniżej omawiam różne metody rozliczenia sprzedaży, opcje dotyczące dalszego zaangażowania zbywcy w firmę, a także kwestie związane z zakazem konkurencji.
Sposoby rozliczenia sprzedaży firmy
W procesie sprzedaży firmy istnieje kilka podstawowych metod rozliczeń, z których każda ma swoje zalety i wady. Kluczowe jest, aby strony wybrały taką strukturę, która najlepiej odpowiada ich potrzebom i możliwościom.
1. Sprzedaż firmy: najchętniej płatność jednorazowa!
Najprostszą formą rozliczenia jest jednorazowa płatność całości ceny sprzedaży. W takim przypadku nabywca płaci z góry pełną kwotę ustaloną w umowie. Ten sposób jest korzystny dla zbywcy. Natychmiast otrzymuje on całą sumę, ale może być zbyt dużym obciążeniem dla nabywcy, zwłaszcza jeśli kwota jest znaczna. Generuje naturalnie również ryzyko po stronie kupującego, że dochody firmy okażą się niższe od spodziewanych, a cena zbyt wysoka. Owszem, ryzyko jest naturalnie związane z działalnością gospodarczą. Sztuka polega jednak na tym, by mądrze nim zarządzać, nie zaś pozbyć się go zupełnie.
2. Płatność w transzach
Sprzedaż firmy może się jednak wiązać z alternatywą dla płatności jednorazowej. Jest nią rozłożenie kwoty na transze. Płatności dokonywane będą w określonych odstępach czasu lub po spełnieniu określonych warunków. Płatność w transzach może być korzystna dla nabywcy, który może lepiej zarządzać swoimi środkami finansowymi. Zbywca, z kolei, może dzięki temu uzyskać kwotę znacznie większą, niż w przypadku płatności jednorazowej. Ważne jest jednak, aby warunki i terminy płatności były jasno określone w umowie, co pozwoli uniknąć przyszłych sporów. Należy zwrócić jednak uwagę na istotny aspekt. Zbywca nie powinien godzić się na taki system transz, że będzie pieniądze dostawał porównywalnie lub wolniej w stosunku do stanu, w którym sam dalej kierowałby firmą. W takiej sytuacji nie ma bowiem interesu w jej zbyciu, chyba że inne istotne czynniki, których występowania teraz nie zakładam, nie czynią temu wbrew. A możliwości jest oczywiście wiele.
3. Sprzedaż firmy – Cena stała a uzależniona od wyników
Cena za firmę może być ustalona jako kwota stała lub uzależniona od przyszłych wyników firmy. W przypadku ceny stałej, strony z góry uzgadniają konkretną kwotę, którą nabywca zapłaci zbywcy. Jest to rozwiązanie proste i przejrzyste, ale niesie ryzyko dla nabywcy, jeśli firma nie spełni oczekiwań finansowych. Może również generować poczucie krzywdy u zbywcy, który sprzedaje firmę za określoną kwotę, a potem patrzy już z boku na jej rozwój i uznaje, że sprzedał ją zbyt tanio.
Jest to struktura, w której cena zależy od przyszłych wyników firmy, np. od osiągnięcia określonych celów finansowych lub operacyjnych. Pozwala to na rozłożenie ryzyka, ale i spodziewanych korzyści, między stronami: zbywca otrzyma dodatkowe środki lub ich część wtedy, gdy firma osiągnie ustalone wyniki. Omawiane rozwiązanie może być korzystne dla nabywcy, który nie ponosi pełnego ryzyka a także ma czas na znalezienie / zarobienie reszty pieniędzy, ale może także motywować zbywcę do dalszego zaangażowania w firmę.
4. Opcje na akcje lub udziały
Sprzedaż firmy może oznaczać również, że zbywca otrzyma opcje na akcje lub udziały. Może to oznaczać, że już na początku zachowa sobie pewien pakiet albo też nabędzie w przyszłości (pod pewnymi warunkami lub bezwarunkowo) udziały tej firmy w określonym czasie i za określoną cenę. Można oprzeć się na takiej konstrukcji, że będzie on uprawniony do odkupienia np. 10% sprzedanych udziałów po cenie x w ciągu 3 lat od przeprowadzenia transakcji. Albo może być uprawniony na objęcia określonej ilości udziałów w przyszłym podwyższeniu kapitału zakładowego, a spółka będzie zobowiązana zwrócić się do niego z propozycją ich objęcia.
Opcje te dają zbywcy prawo do nabycia określonej liczby akcji lub udziałów w przyszłości, po z góry ustalonej cenie (lub też zależnej od określonych wcześniej czynników). Jest to sposób na dalsze zaangażowanie zbywcy w rozwój firmy, ponieważ korzyści z realizacji takiego uprawnienia będą zależeć od przyszłych wyników przedsiębiorstwa. Nasz zbywca będzie więc zainteresowany w tym, by funkcjonowało ono jak najlepiej również po jego sprzedaży. Opcje mogą być atrakcyjne zarówno dla zbywcy, który zachowuje pewien potencjalny udział w firmie, jak i dla nabywcy, który może w ten sposób zmniejszyć początkowe wydatki, a także zapewnić sobie współprace zbywcy w trudnym okresie przejmowania odpowiedzialności za firmę.
5. Sprzedaż pozostałego pakietu udziałów
Czasami zbywca decyduje się na pozostawienie części udziałów w firmie i gwarantuje sobie prawo sprzedaży ich w przyszłości. W takim przypadku może istnieć umowa opcyjna, na mocy której zbywca ma prawo sprzedaży tych udziałów nabywcy, osobie wskazanej przez nabywcę, lub innemu dowolnie wybranemu podmiotowi. Cena sprzedaży takich udziałów może być ustalona na kilka sposobów:
- Cena rynkowa: Wartość udziałów określana jest na podstawie wyceny rynkowej w momencie sprzedaży.
- Cena ustalona wcześniej: Cena może być ustalona z góry w umowie sprzedaży, z uwzględnieniem inflacji lub innych czynników rynkowych.
- Metoda porównawcza: Cena może być określona na podstawie porównania z transakcjami podobnymi firmami w branży.
Każda z tych (i wielu innych) metod ma swoje zalety i wady, a wybór odpowiedniej zależy od konkretnych okoliczności i celów stron.
Zobowiązania zbywcy po sprzedaży firmy
W ramach umowy sprzedaży udziałów w spółce (ogółu praw i obowiązków, akcji) zbywca może zostać zobowiązany do dalszego zaangażowania w firmę, na przykład na stanowisku zarządczym, doradczym, lub jako kierownik określonego działu. Takie zobowiązanie może mieć różne formy i cele.
1. Dalsze zarządzanie firmą
Zbywca może zostać zobowiązany do dalszego zarządzania firmą przez określony czas, aby zapewnić płynne przejście i kontynuację działalności. Takie rozwiązanie jest korzystne dla nabywcy, który może liczyć na wsparcie doświadczonego menedżera. Zbywca, z kolei, może czerpać korzyści z dalszego udziału w rozwoju firmy i zrealizowania earn-out lub skorzystania z opcji na akcje.
2. Rola doradcza
Inną opcją jest zaangażowanie zbywcy w charakterze doradcy. W takim przypadku zbywca nie pełni funkcji zarządczych, ale wspiera firmę swoją wiedzą i doświadczeniem. Taka rola jest często mniej zobowiązująca niż zarządzanie firmą, ale nadal pozwala na aktywne uczestnictwo w jej rozwoju.
3. Kierowanie działem
Zbywca może również zostać zobowiązany do kierowania określonym działem w firmie. Jest to rozwiązanie pośrednie, które pozwala na zachowanie pewnej odpowiedzialności operacyjnej bez konieczności zarządzania całym przedsiębiorstwem. Taka opcja może być korzystna, jeśli zbywca ma szczególne kompetencje w określonym obszarze, które są kluczowe dla dalszego sukcesu firmy. Często właściciel firmy czuje się wręcz bardziej związany z danym działem, obszarem działalności firmy, niż z jej całością w ogóle. Mógłby być szczęśliwy, gdyby po sprzedaży firmy mógł znów skupić się na tym, co kocha najbardziej. Będzie mógł skupić się na pracy technicznej lub koncepcyjnej, a nie na wystawianiu faktur.
Sprzedaż firmy i zakaz konkurencji
W umowach sprzedaży firmy często pojawia się klauzula o zakazie konkurencji. Zobowiązuje ona zbywcę do powstrzymania się od działań konkurencyjnych wobec firmy przez określony czas po sprzedaży.
1. Sprzedaż firmy a zakaz konkurencji
Zakaz konkurencji może obejmować różne aspekty działalności zbywcy, takie jak:
- Zakaz prowadzenia działalności konkurencyjnej: Przy sprzedaży firmy zbywca nie może zakładać ani prowadzić firmy działającej w tej samej branży. Należy tu bardzo dokładnie określić obszary konkurencyjne jak i to, co rozumiemy przez prowadzenie działalności konkurencyjnej.
- Zakaz pracy dla konkurencji: Zbywca nie może podejmować zatrudnienia u konkurentów firmy.
- Zakaz pozyskiwania klientów lub pracowników: Zbywca nie może podejmować działań mających na celu przejęcie klientów lub pracowników firmy.
2. Okres obowiązywania zakazu konkurencji
Czas trwania zakazu konkurencji zależy od negocjacji stron i specyfiki branży. Zazwyczaj okres ten wynosi od kilku miesięcy do kilku lat, w zależności od wielkości transakcji i ryzyka, jakie nabywca chce zminimalizować.
3. Skutki naruszenia zakazu konkurencji
Naruszenie zakazu konkurencji może skutkować poważnymi konsekwencjami, takimi jak:
- Kary umowne: Umowa sprzedaży może przewidywać wysokie kary finansowe za naruszenie zakazu konkurencji.
- Odszkodowanie: Nabywca może domagać się odszkodowania za szkody poniesione w wyniku działań konkurencyjnych zbywcy.
- Inne skutki: jak m.in.: utrata prawa do realizacji opcji sprzedaży / zakupu lub objęcia udziałów.
Zakaz konkurencji jest kluczowym elementem ustaleń przy sprzedaży firmy, chroniącym interesy nabywcy i zapewniającym stabilność działalności firmy po transakcji.
Sprzedaż firmy. Podsumowanie
Sprzedaż firmy to fascynujący, ale i skomplikowany proces, w którym kluczowe jest staranne zaplanowanie rozliczeń oraz zobowiązań zbywcy. Struktura płatności, opcje na akcje oraz przyszłe zaangażowanie zbywcy mogą znacząco wpłynąć na ostateczny sukces transakcji. Równie istotne jest właściwe sformułowanie klauzul zakazu konkurencji, które zabezpieczają interesy nabywcy i stabilność przedsiębiorstwa. Wybór odpowiednich metod i struktur powinien być dokładnie przemyślany i dostosowany do indywidualnych potrzeb oraz celów stron.
Jeśli spodobał się Wam ten tekst, możecie przeczytać również te: