![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2024/01/Adwokat-prawo-gospodarcze-lodz-scaled.jpg)
![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2023/06/21.-6M1A3479-2-1-300x300.jpg)
PODCAST. ODCINEK 2 – ROZWÓD I WSPÓLNA FIRMA
Zapraszamy na Odcinek 2 Podcastu Adwokata Andrzeja Jakubca.
W tym odcinku wysłuchacie Państwo rozmowy o tym, co się dzieje, gdy między małżonkami prowadzącymi razem firmę dochodzi do konfliktu. Czy rozwód jest skutkiem nieporozumień na tle biznesowym? Czy to firma cierpi w związku z małżeńskim kryzysem? Co jest pierwsze? Jajko, czy kura? Będę mówił o tym, jak tam kryzysem zarządzać? Jak się do niego przygotować? Jak ustalić priorytety, określić ryzyko i jak przez to przejść, nie tylko, by nie stracić wszystkiego, ale by koniec jednego, był dobrym początkiem dla drugiego – etapu, nie partnera. Serdecznie zapraszam!
![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2024/08/Andrzej-Jakubiec-podcast-adwokat-negocjacje-gospodarcze-lodz.jpg)
![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2023/06/21.-6M1A3479-2-1-300x300.jpg)
PODCAST. ODCINEK 1 – SCENARIUSZE NEGOCJACJI
Odcinek 1 – Scenariusze negocjacji
Mamy przyjemność poinformować, że na platformie Spotify ruszył podcast Adwokata Andrzeja Jakubca. Będzie o prawie, ale bez przepisów, za to o tym, jak ono działa i jak się je stosuje do osiągania celów, planowania i prowadzenia sporów i konfliktów. Będzie o tym, jak powstają konflikty, jak nimi zarządzać oraz poruszymy wiele innych tematów.
W odcinku 1 jest ciekawa rozmowa o scenariuszach negocjacji. Serdecznie zapraszamy, a kolejne odcinki nie mogą się już doczekać publikacji 😉
Skontaktujcie się z nami: 536-270-935; email: kancelaria@jakubieciwspolnicy.pl
Image by cookie_studio on Freepik
![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2024/06/Adwokat-spory-w-firmie-rodzinnej-negocjacje-lodz-scaled.jpg)
![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2023/06/21.-6M1A3479-2-1-300x300.jpg)
ZGROMADZENIE WSPÓLNIKÓW – BOŻE NARODZENIE W SP. Z O.O.
Mówi się, że Boże Narodzenie to najbardziej stresujący czas w roku. Końcówka czerwca może się z nim jednak równać.
Bywa tak w szczególności w firmach rodzinnych, które nie funkcjonują tak, jak życzyły sobie tego praszczur założyciel. Widział on oczyma wyobraźni sprawnie funkcjonujące księstwo feudalne, w którym wszyscy działają dla dobra wspólnego, a on mocą swego autorytetu mówi, co jest dobre, a co jest niedobre, co jest sprawiedliwe, a co sprawiedliwe nie jest. Każdy zaś rezygnując z własnych ambicji, potrzeb i zobowiązań podporządkowuje się mu z szacunku dla jego wieku i osiągnięć. Ojej…
Niestety, dzieci również mają swoje plany, które ani nie muszą się głowie rodziny podobać, ani nie musi ich znać, ani nie musi ich akceptować. Dotyczy to w szczególności ich wyborów życiowych. Jednakże, gdy idzie o przyszłość firmy sprawy mają się nieco inaczej. Jestem jednak głęboko przekonany, że o ile już ktoś zdecydował się na przekazanie dzieciom darowizny, nie powinien jej nadużywać do wywierania na nie nacisku, kontrolowania ich i sprowadzania ich własności do formy czysto fasadowej. Powinien uszanować, że teraz już właścicielem nie jest i pozwolić obdarowanym ponosić ciężar decyzji, odpowiedzialności, ale i cieszyć się korzyściami, które z własności firmy, udziałów, akcji itp., płyną. To samo odnosi się do samodzielnego podejmowania decyzji związanych ze stanowiskami, które dzieci (lub inne osoby bliskie) w firmie pełnią. Ich zakres kompetencji i samodzielności nie powinien być mniejszy, ani większy, niż innej osoby na analogicznym stanowisku, której nie wiązałyby z założycielem więzy rodzinne.
Jak możemy się domyślać, okres zgromadzeń wspólników przypomina pod pewnym względem tak kochane przez Polaków Święta Bożego Narodzenia.
Gdzie jest magia tych Świąt?
Podobieństwa są następujące. Każdy chciałby to urządzić po swojemu, ale jakieś niewidoczne łańcuchy, którymi okuci zostaliśmy w kolebce, nie pozwalają nam się wyłamać. I im więcej lat upływa, tym trudniej jest nam zaakceptować zwyczaje, które stają się tym silniejsze, im więcej razy zostały powtórzone. Paradoks, który powoduje wzrost frustracji.
Wiąże się to również z przekonaniem osób starszych, że robiąc wszystko tak, jak dawniej, wyrządzają młodszym ogromną przysługę, za którą ci powinnam im być wdzięczni. Nie liczą się z ich potrzebami i za nic mają ich pasje i zainteresowania (wiem, że to dość skrajna narracja – celowo używam hiperboli).
Podobnie jest w na zgromadzeniu wspólników firmy rodzinnej. Sytuacja jest o tyle bardziej napięta, że oczekuje się uśmiechu, punktualności i zachowania pozorów w obecności pana mecenasa lub pani notariusz. Oczywiście, swobodne głosowanie jest praktycznie niemożliwe, gdyż praszczur założyciel objawił swoją wolę w sposób wyraźny lub dorozumiany i każdy wie, jak powinien głosować. Wiadomo, kto będzie w zarządzie, wiadomo, że udzielenie absolutorium jest równie oczywiste, jak powiedzenie “dzień dobry”. Wiadomo też, że to nie czas i miejsce na swobodną i szczerą rozmową, bo przecież… nie przy obcych. Szkoda, że bez obcych też nie się nie udaje.
A niech by ktoś ośmielił się głosować przeciw. Albo zgłosić sprzeciw do treści podjętej uchwały. W czasie przewidzianym na złożenie wolnych wniosków wolno milczeć. Ewentualnie złożyć projekt uchwały wyrażającej wdzięczność obecnych dla “tatusia” i życzenia, by był dalej taki zdrów i w pełni sił. Pięćdziesięcioletnie dzieci liczą wciąż po cichu, że kiedyś w końcu tatuś zacznie traktować ich, jak dorosłych. I to kolejny paradoks: on tego nie zrobi dopóki któreś z nich mu się nie postawi. On oczekuje podświadomie tego, pragnie, by pokazali siłę, wizję, odwagę i odpowiedzialność. Ale dopóki tego nie zrobią, będzie traktował ich właśnie, jak dzieci. A im zacznie brakować sił do tego, by się mu przeciwstawić. Czytałem kiedyś, że jeśli ktoś się nie postawi rodzicom w sposób stanowczy mając lat kilkanaście, dwadzieścia kilka, to szanse na to, że zrobi to po 40 spadają na zbity pysk z każdym kolejnym rokiem.
Atmosfera iście świąteczna.
A co ze spółkami, które rodzinne nie są?
Tam najczęściej unikamy tych problemów, ale mierzymy się ze wszystkimi pozostałymi kwestiami powstającymi w spółkach handlowych. Wydaje mi się jednak, że brak rodzinnych czynników emocjonalnych ułatwia współpracę. Nie oznacza to oczywiście, że nie powstają tam spory i konflikty, wprost przeciwnie. Jako adwokat zajmuję nimi bez przerwy.
Epilog
Po zgromadzeniu wszyscy wyjadą na wakacje. Odpoczną. Nabiorą energii. Przemyślą wszystko. I wszystko będzie, jak dawniej. Jeśli jednak uważacie, że chcielibyście to zmienić – zróbcie to. Nasza Kancelaria specjalizuje się w sprawach dotyczących funkcjonowania firm rodzinnych. Podchodzimy do spraw naszych klientów nie tylko od strony prawnej, ale dzięki współpracy z psychologami i zebranym doświadczeniom, potrafimy istniejące problemy rozwiązać, a nie tylko je zamaskować. Prawo używamy jako narzędzia, by sprawić, by to, co wyżej opisałem nie stało się Waszym udziałem.
Skontaktujcie się z nami: 536-270-935; email: kancelaria@jakubieciwspolnicy.pl
Image by cookie_studio on Freepik
![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2024/06/konflikt-w-firmie-rodzinnej-adwokat-scaled.jpg)
![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2023/06/21.-6M1A3479-2-1-300x300.jpg)
GRANICE SZKODZENIA DRUGIEJ STRONIE KONFLIKTU. CZ. IV
Granice Szkodzenia Drugiej Stronie w Konflikcie Między Wspólnikami w Firmie Rodzinnej
Konflikty między wspólnikami w firmie rodzinnej są nieuniknione. Bliskie relacje, wspólne interesy oraz emocjonalne zaangażowanie sprawiają, że spory te mogą być wyjątkowo intensywne i skomplikowane. W poprzednich artykułach omówiliśmy granice szkodzenia sobie w konfliktach rodzinnych oraz znaczenie tych granic w negocjacjach. Teraz przyjrzymy się specyfice konfliktów między wspólnikami w firmach rodzinnych.
Postaram się odpowiedzieć na pytanie, jak kształtują się granice szkodzenia drugiej stronie w takich sytuacjach i jakie te granice mogą być. Od razu zaznaczę, że przez firmę rodzinną rozumiem zarówno firmę założoną przez jedną osobę, do której wstępują powoli i w różnej formie pozostali członkowie rodziny, często wielopokoleniowej, jak i firmę założoną od razu przez np. dwoje małżonków lub rodzeństwo. Oczywiście, najczęściej występują warianty mieszane. Jednakże inna pozycja stron w firmie założonej np. przez ojca 30 lat temu, w której teraz powoli rządu przejmuje jego syn, od firmy zależnej przez dwie siostry, które przestały się dogadywać w kluczowych kwestiach.
Specyfika Konfliktów w Firmach Rodzinnych
Konflikty w firmach rodzinnych mają szczególny charakter, ponieważ łączą aspekty biznesowe z osobistymi relacjami. Emocje, historia wspólnych przeżyć oraz wzajemne oczekiwania odgrywają tu kluczową rolę. Jednocześnie, w grę wchodzą konkretne interesy finansowe i rodzinne, które mogą wpływać na stabilność i przyszłość firmy. W takich warunkach wzajemne oczekiwania, roszczenia i paleta środków realizacji własnych interesów są bardzoj skomplikowane. To samo dotyczy zasad powstawania i ostatecznego kształtu granic szkodzenia drugiej stronie.
Z moich obserwacji wynika, że najczęściej to kwestie rodzinne mają przełożenie na nieporozumienia czysto biznesowe, chociaż najczęściej z pozoru rzecz ma się zgoła odwrotnie. Co więcej, często nawet sami zaangażowani nie potrafią spojrzeć na sprawę chłodnym okiem i nie dostrzegają tej zależności. Po zbadaniu sprawy okazuje się, że źródła konfliktu o sposób przeznaczenia zysku firmy mają swoje podłoże znacznie głębiej i znacznie wcześniej. Często zdarza się, że kwestie merytoryczne są zaledwie fasadą i pełnią rolę zastępczą – dzisiaj powiedzielibyśmy są tematami zastępczymi lub polami konfliktu proxy.
Należy zwrócić uwagę, że przez pierwotność konfliktu rodzine względem biznesowego rozumiem zarówno zadawniony konflikt między np. rodzeństwem, który będzie miał często źródło jeszcze w dzieciństwie samych zainteresowanych, w ich relacjach z rodzicami, faworyzowaniu jednego z nich przez rodziców, w ich wzajemnej rywalizacji lub poczuciu krzywdy, winy itp., jak też może być wynikiem nacisku zewnętrznego względem firmy, ale pochodzącego z kręgu rodzinnego.
Przykładem tego niech będzie traktowanie przez ojca, założyciela firmy, swojego 40 letniego syna, wciąż jak dziecko. Mimo że przejmuje on faktyczną władzę w firmie, wszyscy patrzą na niego, jak na synka tatusia, który musi go o wszystko pytać i pewnie nie byłby na tym stanowisku, gdyby nie był synem. NIe ma przy tym żadnego znaczenia, że jest on wybitnie zdolny i pracowity. Jest postrzegany w ten właśnie sposób. Jeśli do tego dołożymy, że jego młoda i piękna żona niechętnie przyjmuje do wiadomości fakt, że również finansowo jest on ciągle zależny od rodziców i musi ich prosić o pieniądze za każdym razem, gdy chce kupić sobie coś droższego, niż spodnie lub koszula. A zakochała się w milionerze… Dołóżcie do tego chłodne relacje tej żony z teściową, która widzi w niej źródło wszelkiego zła i deprawacji jej jedynego dziecka, które kiedyś było takie grzeczne. Przepis na katastrofę jest gotowy. Więcej! Atmosfera gęstnieje tak, że aż ciężko się poruszać.
Jak to przekłada się na firmę? Możliwości jest oczywiście wiele. Zależeć to będzie od wielu uwarunkowań. Ale jedno jest pewne: przełożenie będzie potężne. Syn nie chcąc podważać autorytetu ojca wprost będzie np. wchodził w nim w coraz większą ilość sporów dotyczących spraw drugorzędnych, żeby podkreślić swoją sprawczość i znaczenie w oczach pracowników, żony, ojca i swoich. Z kolei ojciec będzie to odbierał jako atak na siebie, podważanie swojego autorytetu, niewdzięczność.
Wzajemne Zależności i Presja
W firmach rodzinnych często istnieją wzajemne zaległości i zależności między wspólnikami, pracownikami i ich rodzinami. Pamiętajmy bowiem, że nie każdy członek rodziny musi być wspólnikiem. Poza tym, jak wyżej pisałem, nieoceniony wpływ na to, co dzieje się w firmie mają osoby, które formalnie w niej nie pracują. Gdy w grę wchodzą pieniądze, ambicja, zabezpieczenie dzieci, ukryta rywalizacja, wzajemne powiązania stają się labiryntem, w którym ukryte są liczne pułapki. Co więcej, oczekiwania nie są często werbalizowane.
Dochodzi do głębokiego rozdźwięku miedzy tym, co wypowiedziane, a tym, co niewypowiedziane. Poszczególne osoby mogą być poddane odmiennym naciskom płynącym z różnych stron. Będą one również więźniami własnych zobowiązań poczynionych wobec różnych członków rodziny, często wzajemnie się wykluczających. Będą miotać się między poczuciem lojalności wobec rodziców i małżonków. W pewnym momencie dojdzie do sytuacji, w której napięcie wzrośnie do tego stopnia, że przynajmniej jedna ze stron będzie gotowa w sposób skryty lub jawny szkodzić drugiej lub osobom trzecim (pełniącym funkcję faktycznych zakładników). Powstaje teraz pytanie, jakie są faktyczne (bo przecież nie prawne) granice szkodzenia sobie przez strony konfliktów w firmach rodzinnych.
Oczywiście, nasuwa się pytanie, czy dobro firmy jest nienaruszalną granicą, której przekraczać nie można? Gdyby to było takie proste. Nie będę teraz tego wątku rozwijał, ale przecie dobro firmy może być przez każdego zupełnie inaczej interpretowane – zakładając dobrą wolę każdego. A przecież możemy dojść do punktu, w którym dobro firmy będzie już komuś obojętne, skoro zaangażowanie w nią przynosi mu więcej cierpienia i poniżenia, niż korzyści. Taka osoba, doprowadzona do poczucia beznadziejności, nie będzie się z dobrem firmy liczyła i będzie mogła manifestować to wprost.
Jak Kształtują się Granice?
Każda z zainteresowanych osób będzie dążyła do realizacji swoich interesów. Niektórzy będą w nich widzieli zapewnienie interesów innych uczestników, niekoniecznie zgodnie z tym, czego tamci by sobie życzyli. Inni będą działać w interesie wyłącznie jednej osoby (np. swojej żony), inni jeszcze tylko we własnym.
Strony konfliktu zaczynają taniec. O ile słyszą tę samą muzykę, istnieje szansa porozumienia. W praktyce jednak każdy gra w inną grę, według innych zasad. Obserwuje jednak uważnie pozostałych i zastanawia się, czego oni od niego oczekują. Czy to, co mówią, jest szczere. Jak daleko są w stanie ustąpić. Kształtuje też własne oczekiwania, alternatywy, pola do ustępstw. Często czyni to i manifestuje odmiennie wobec poszczególnych osób. Gdy nie dochodzi do porozumienia zaczynają się zwerbalizowane lub niezwerbalizowane groźby. Powstaje więc pole negocjacji, w którym strony formułują swoje oczekiwania – często nie wprost – i tak kształtują otoczenie przez słowa i czyny, by odbiorca komunikatu zrozumiał, że jeśli nie spełni postulatów (nazywamy je obojętnie życzeniami, żądaniami, prośbami, oczekiwaniami itp.) drugiej strony, ta dopuści się gestu, mowy, uczynku lub zaniechania, które będą miały negatywny skutek w sferze interesów tegoż odbiorcy lub osoby trzeciej (wziętej na negocjacyjnego zakładnika).
W firmie rodzinnej bardzo trudno określić granice szkodzenia sobie przez zainteresowanych. Oczywiście czynnik emocjonalny ma tu ogromne znaczenie. Uznajmy jednak, że jak w każdych negocjacjach i konflikcie, każda ze stron dąży do realizacji swoich celów przy minimalnych kosztach nie tylko finansowych, ale również wizerunkowych, emocjonalnych, instytucjonalnych itp. Każdy będzie więc zaczynał od formułowania gróźb, których sformułowanie jest dla niego najmniej dotkliwe, a ich realizacja będzie najmniej dotkliwa dla drugiej strony – jednakże, muszą być one wystarczające – w ocenie grożącego – do skłonienia drugiej strony, by im uległ.
W sytuacji firm rodzinnych bardzo istotny będzie czynnik wizerunkowych, przez który rozumiem również skłonność do zachowania zdolności utrzymania więzów rodzinnych, choćby na pokaz, na pozór. By móc usiąść przy przysłowiowym świątecznym stole. Często istotne będzie zachowanie pozorów, by nie zostało uznane, że wystąpienie jest wprost skierowane przeciwko drugiej stronie. Będą to więc często ruchy zawoalowane, czynione nie wprost. Strony wiedzą bowiem, że z obcym wspólnikiem można się rozejść i nie mieć kontaktu, jednakże z rodziną tak łatwo może nie pójść.
Oznacza to nałożenie dodatkowej presji ograniczającej, która na osobę dążącą do zmian wpływa znów negatywnie i frustrująco, a faworyzuje zwolenników utrzymania dotychczasowego układu. Skutek tego może być taki, że jeśli konflikt w opisany wyżej sposób ograniczany, wybuchnie niekontrolowanie, będzie miał on znacznie ostrzejszy i dynamiczny przebieg, a nawet samo istnienie firmy może zostać zagrożone.
O ile któraś ze stron konfliktu bezpośredniego, albo pełniącą rolę rozjemcy nie będzie dążyła do deeskalacji, może się okazać, że strony wymieszają nie tylko źródła, ale i pola wymiany ciosów konfliktu rodzinnego i firmowego.
Wspólny Interes?
Czy rzeczywiście w konfliktach w firmach rodzinnych istnieje jakiś wspólny interes? I czy jest on wartością nadrzędną wobec partykularnych interesów członków rodziny? Czy jest on nadrzędny wobec interesu firmy? Nie ma jednej odpowiedzi na te pytania. W nauce prawa spółek dyskutowane jest od lat zagadnienie interesu spółki. Czy jest to interes jest właścicieli? A jeśli ich interesy są sprzeczne? Czy to interes właściciela większościowego? Czy interes samej spółki niezależny od interesów wspólników? W firmach rodzinnych nie unikniemy podobnych trudności. jest wręcz gorzej, gdyż nakłada się na to interes rodziny, której członkowie nie muszą przecież wszyscy być wspólnikami, ani choćby pracownikami firmy. A jeśli wspólnikiem firmy “rodzinnej” jest też ktoś spoza tego kręgu? Możliwości jest mnóstwo. Można jednak spróbować odpowiedzieć w ten sposób: dopóki opowieść – legenda o rodzinie jest silna, wiarygodna i wiąże się z wymiernymi korzyściami dla jej członków, dopóki istnieje szansa, że poszczególni jej członkowie będą skłonni poświęcać mniej istotne interesy partykularne w imię interesu firmy czy rodziny. Na przykład syn pogodzą się z określoną dystrybucją zysków, jeśli wymagają tego względy rodzinne, a pozabiznesowe – np. kosztowne leczenie siostrzeńca. Zatrudnienie krewnych lub powinowatych będą w stanie potraktować jako inwestycję w przyszłość, chociaż na ten moment nie mają jeszcze odpowiednich kompetencji. Będą w stanie żyć skromniej, dopóki przyszłe dobro rodziny ma bezpośrednie przełożenie również na ich przyszłą sytuację. Jeśli jednak następuje wyraźny rozdźwięk między narracją, a rzeczywistością, jeśli legenda rodziny jest jedynie przejawem hipokryzji mającym uzasadnić dyskryminację, nierówny podział zysków, nieuzasadnione wpływy, to oznacza, że lont został podpalony, a ogień zbliża się do trotylu. Wówczas może się okazać, że każdy nie tylko będzie ciągnąć w swoją stronę, ale również uzna, że nie nie ma żadnego powodu, by chronić dobro wspólne, skoro do tej pory było ono jedynie kłamstwem służącym temu, by przez lata traktować ich gorzej, niż na to zasługują. Pamiętajmy jednak, że przedstawiłem wyżej wybitnie subiektywny punkt widzenia wybranej osoby. Każdy z zainteresowanych będzie miał własny, równie uzasadniony co nieuzasadniony punkt widzenia i będzie uważał, że to on ma rację.
Podsumowanie
Granice szkodzenia drugiej stronie w konfliktach między wspólnikami w firmach rodzinnych są złożone i dynamicznie kształtowane przez wzajemne zależności, normy społeczne oraz przepisy prawa. W negocjacjach prowadzonych przez adwokatów kluczowe jest zrozumienie tych granic i umiejętne ich zarządzanie. Świadomość ich istnienia i umiejętność ich identyfikacji mogą znacząco wpłynąć na przebieg i rezultat sporu, minimalizując koszty i maksymalizując korzyści dla obu stron.
Image by cookie_studio on Freepik
![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2024/06/adwokat-rozwod-lodz-scaled.jpg)
![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2023/06/21.-6M1A3479-2-1-300x300.jpg)
GRANICE SZKODZENIA DRUGIEJ STRONIE KONFLIKTU. CZ. III
Mówiąc wprost – zapytajmy – jak mocno można uderzyć? Oczywiście, nie mam na myśli przemocy fizycznej. Cała ta seria artykułów poświęcona jest zagadnieniu szkodzenia drugiej stronie konfliktu. Szkodzenie, podobnie jak czynienie komuś dobrze, jest jednym z dwóch podstawowych rodzajów argumentacji opartej o działania. Są one nierozerwalnie związane z komunikatami, które je poprzedzają: odpowiednio – groźbą i obietnicą. Zrywam z hipokryzją, która zabrania o tym mówić i zaciemnia stronom konfliktu rzeczywisty obraz sytuacji. Tak: ludzie sobie obiecują i grożą. Czynią to naprzemiennie zarówno wobec swoich przyjaciół, jak i wrogów. Czasem przychodzi do spełnienia gróźb lub obietnic poprzez zaszkodzenie lub działanie w czyimś interesie – na czyjąś korzyść.
Tak, grozić można zarówno wrogowi, jak i osobie, którą się kocha. To samo dotyczy obietnicy. Jeśli mówię dziecku, że jak włoży gwóźdź do gniazdka, to za karę nie obejrzy dobranocki – jest to groźba motywowana miłością i troską (to tylko przykład – wiem, że to nie jest najlepszy sposób komunikacji z dzieckiem). Jeśli obiecuję wojennemu wrogowi, że jak uwolni jeńców, my zrobimy to samo – jest to obietnica skierowana do osoby, której bynajmniej nie darzymy takimi uczuciami. W obu takich komunikatach nie ma niczego złego z moralnego lub etycznego punktu widzenia. Oczywiście, często te komunikaty są wykorzystywane w celach, które nie są oparte o tak szczytne idee, ale to nie oznacza, że powinniśmy udawać, że to się nie dzieje i nie zastanawiać się nad mechanizmami, które tymi zachowaniami rządzą. Jeśli ktoś się na to oburza, powinien równie dobrze oburzać się na naukowca zajmującego się kryminologią, wmawiając mu, że opisując pewne złe zjawiska robi sam coś złego.
Konflikty Rodzinne
W tym wpisie zajmę się granicami szkodzenia sobie przez strony konfliktu rodzinnego. Ma on szczególną dynamikę oraz bardzo specyficzną sferę motywacyjną, jest poddany również najmocniejszej presji czynników emocjonalnych. Jednakże nawet w najostrzejszym sporze są pewne sfery, w których motywacja stron jest wspólna, w których mają tożsame interesy, a więc wyjmują je poza nawias toczonego sporu.
Każdy spór cechuje się tym, że strony w pewien zwerbalizowany i sformalizowany sposób (rzadko), skodyfikowany i narzucony przez prawo (niemal zawsze, ale tylko w pewnych granicach) lub niezwerbalizowany i oparty na domysłach (zawsze!) sposób określają granice, w jakich mogą drugiej stronie grozić lub wprost szkodzić. Przykładem niech będą bójki chłopców w klasie w podstawówce. Są w nich pewne przyjęte zasady, które przecież nie wynikają z przepisów prawa (albo są od nich odmienne), ale mniej więcej każdy wie, co drugiemu można zrobić i nikt nie będzie tego traktował jako “wykroczenia” przeciwko zasadom grupy, co jest normalne w ramach bójki i nikt nie będzie miał o to pretensji, a co jest już swego rodzaju “deliktem”, a więc wykroczeniem poza te niepisane zasady, po którym następuje napiętnowanie sprawcy, ostracyzm lub nawet kara.
Dynamika Konfliktów Małżeńskich
Tak samo jest w sporach między małżonkami. Oczywiście, tutaj gama możliwych zagrań jest zdecydowanie szersza. Zacznijmy od tego, że naiwnością jest twierdzić, że prawo stanowi tutaj jakiekolwiek ograniczenie. W praktyce, sankcja stanowi dodatkowy, potencjalny koszt, którego strony starają się uniknąć i oceniają wysokość kosztu, ryzyko wpadki oraz korzyści płynące ze złamania prawa. A to jest w takich sytuacjach nagminne – nie chcę powiedzieć, że zdarza się zawsze, że jest to reguła, bo nie jest. Ale jest to zjawisko powszechne.
Jeśli nie pisane prawo, co więc jest czynnikiem, który wpływa ograniczająco na małżonków, którzy prowadzą walkę “na śmierć i życie” o winę w rozwodzie, opiekę nad dziećmi i podział majątku? Jak kształtuje się ich percepcja względem tego, co zrobić wolno, a czego zrobić już nie wolno?
Przykład Kalkulacji
Przede wszystkim należy stwierdzić, że każda ze stron ma swoje cele i co do zasady zamierza je osiągnąć jak najniższym kosztem. Ocena racjonalności wyboru tych celów oraz środków mających do nich doprowadzić jest zupełnie innym zagadnieniem, w którym nie można nigdy pomijać czynników emocjonalnych lub wynikających z samych wartości, jak przekonania religijne, miłość, poczucie krzywdy, chęć zemsty. Tak więc, każdy z małżonków chce osiągnąć swoje cele w sposób możliwie dla siebie wygodny i tani. Jednakże należy wspomnieć i o tym, że przeciwnik w sporze rodzinnym – traktowany całkowicie przedmiotowo – może być cennym “aktywem” na innej płaszczyźnie. Co mam na myśli?
Otóż większość z nas wie, że owieczki można strzyc, ale nie należy ich golić. W sprawach rodzinnych jest to wyjątkowo widoczne. Jeśli żonie bardzo zależy na uzyskaniu rozwodu z winy męża, ale jednocześnie chce mieć w nim wsparcie w wychowaniu dzieci i ponoszeniu kosztów ich utrzymania, to naturalnie musi się ona zastanowić, jak dalece posunie się w wykazywaniu przed sądem dowodowym jego winy: dajmy na to: przemocy, uzależnienia od narkotyków, alkoholu, nieakceptowalnych społecznie preferencji seksualnych, a także tego, że unika płacenia podatków i zatrudnia pracowników na czarno? Dokonana ona bardzo wyrachowanej kalkulacji: co mogę wykorzystać, aby uzyskać rozwód z jego winy i wysokie alimenty, ale żeby go za bardzo nie odciąć od dzieci i nie ściągnąć mu na głowę skarbówki? Łatwo może go zniszczyć, może nawet by tego chciała, może nawet uśmiecha się na samą myśl o tym, jak on poniżony, skazany i bezdomny tuła się pod mostem… Ale kto wówczas będzie płacił alimenty? Dokąd będą jeździły dzieci na weekendy, które ona chce spędzać z “panem Przemkiem” – uroczym trenerem personalnym, którego poznała na siłowni? Kto będzie woził dzieci na zajęcia 3 razy w tygodniu, jeśli ten zły mąż straci prawo jazdy albo komornik zabierze mu samochód? Albo gdy będzie tak mocno dociążony wydatkami, że będzie musiał pracować na dwa etaty?
Konsekwencje Ujawnienia Informacji
Idźmy dalej… Nasza urocza małżonka musi się też zastanowić, co się stanie, jeśli ujawni te wszystkie okoliczności o tym strasznym mężu. Ona to wypiera, nikomu o tym nie mówi, ale… co prawda bardzo rzadko, ze szczytnych pobudek lub całkowicie wyjątkowo, ale sama też brała narkotyki, uprawiała “chemsex” z kilkoma kolegami o artystycznej duszy i co prawda nie uważa, żeby było to coś złego, a już z pewnością nic tak złego, jak romans tego męża z koleżanką z pracy. Ale dokona ona zimnej kalkulacji i uzna, że chyba nie warto wykorzystywać wszystkich argumentów, które posiada. Zdaje sobie bowiem sprawę, że jedynym, co powstrzymuje jej męża od ujawnienia tych niewygodnych okoliczności na jej temat, jest to, że ona wstrzymuje się z mocnym przywaleniem jemu.
Okazuje się, że wchodząc na pewien stopień eskalacji, strony mogą dokonać zniszczeń, zaszkodzić drugiej stronie w stopniu, który przyniesie korzyści nieadekwatnie małe do związanych z tym kosztów oraz ze szkodami odwetowymi, które z przyjemnością wyrządzi druga strona, która nie będzie miała już nic do stracenia.
Dobro Dzieci i opinia środowiska
Poza tym, mamy jeszcze do czynienia z dobrem dzieci. Tak, celowo i prowokująco piszę o tym dopiero w tym miejscu. Uważam bowiem, że w przypadku stron odpowiedzialnych i mających kręgosłup moralny jest to czynnik, który nie pozwala w ogóle zaistnieć tym wcześniejszym. Ale naiwnością byłoby stwierdzenie, że wszyscy są odpowiedzialni i kierują się dobrem swoich dzieci. Niestety, bardzo często, dzieci traktowane są instrumentalnie. Przemoc alienacyjna i ekonomiczna jest na porządku dziennym. Jest to bród życia, jest to zło w czystej postaci. Ale jest i nie udawajmy, że to się nie dzieje.
Jak zatem kształtują się granice działań nieprzyjaznych drugiej stronie, gdy w grę wchodzi dobro dzieci? Czynnikiem decydującym jest tu wyobrażenie każdej ze stron o tym, czy dla drugiej strony dobro tych dzieci jest ważne. Jeśli obie strony uważają, że dla małżonka liczy się dobro dzieci, to o ile dla tejże strony jest ono równie ważne, będziemy mieli do czynienia z deeskalacją i próbą dogadania się przy zrobieniu wokół jak najmniejszego szumu i zamieszania. Problemy powstają wtedy, kiedy rzeczywisty system wartości stron jest w tym zakresie odmienny lub gdy chociaż odmienne jest wyobrażenie obu stron o tym, jak wysoko na skali wartości druga strona stawia dobro dzieci. Nie zapominajmy również o tym, że dobro dzieci jest pojęciem bardzo ogólnym i może być odmiennie interpretowane przez każdą ze stron.
Większości z nas zależy na tym, jak jesteśmy postrzegani w środowisku. Dobór środków w sporze rozwodowym ma istotny wpływ na taką ocenę. Ponieważ sprawa rozwodowa jest wdzięcznym tematem do plotek i oceniania przez publiczność złożoną z rodziny i znajomych, każde z małżonków stara się uchodzić za tego dobrego. Jednym z warunków, by takim mianem się cieszyć jest bycie łaskawym i miłosiernym dla strony, która zbłądziła, z czym wiąże się niepisany wymóg, by drugiemu nie przyłożyć zbyt mocno. Dziwnym trafem “publika” wyżej ceni zwycięstwa osiągnięte bez miażdżenia przeciwnika, bez niepotrzebnego znęcania się. Poza tym, co niezwykle istotne, publika ta nie zna najczęściej całej sytuacji i nie będzie w stanie ocenić dokładnie, czy dany ruch był uzasadniony. Wiąże się z tym ta konsekwencja, że w przypadku wątpliwości małżonkowie najczęściej starają się wybrać środki, które będą wystarczające dla osiągnięcia stawianych przez siebie celów, ale nie będą wiązały się z nadmiernymi i niepotrzebnymi uciążliwościami dla tego drugiego. Oczywiście ocena tej proporcjonalności dokonywana będzie przez ową publikę, która całej sprawy nie zna, która nie jest ani jednorodna, ani szczera, ani kompetentna. A to wprowadza dodatkowy czynnik ryzyka, który musi być uwzględniony przez osobę, której na opinii tej publiki zależy.
Podsumowanie
Granice szkodzenia sobie w konfliktach rodzinnych kształtują się w wyniku wzajemnych wyobrażeń, oczekiwań i analizy sytuacji przez obie strony. W negocjacjach prowadzonych przez adwokatów te granice są kluczowym elementem strategii. A przynajmniej powinny być. Świadomość ich istnienia i umiejętność ich identyfikacji mogą znacząco wpłynąć na przebieg i rezultat sporu. Niestety, wielu adwokatów prowadzących sprawy rozwodowy stosuje albo taktykę wyłącznie eskalacyjną, albo też realizuje formalne uprawnienia bez zrozumienia, że są one jedynie środkiem do uzyskania celu, a nie celem samym w sobie. W każdym razie niepisane, ale “wiszące w powietrzu” limity, granice zaszkodzenia drugiej stronie konfliktu rodzinnego, odgrywają fundamentalną rolę w tym, jak konflikt jest prowadzony, jaką przybiera dynamikę i w tym, jak można go zakończyć przy minimalnych kosztach dla obu stron.
![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2024/06/trudne-negocjacje-scaled.jpg)
![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2023/06/21.-6M1A3479-2-1-300x300.jpg)
GRANICE SZKODZENIA DRUGIEJ STRONIE KONFLIKTU. CZ. II
Umowne i Niewypowiedziane Granice Szkodzenia w Konflikcie
W poprzednim artykule omówiliśmy, jak naturalną częścią relacji międzyludzkich są konflikty. Teraz zajmiemy się interesującym aspektem tych sporów – granicami szkodzenia sobie nawzajem. Te granice, często niepisane i dynamicznie kształtujące się w trakcie konfliktu, mają ogromne znaczenie w negocjacjach prowadzonych przez adwokatów, w kancelariach oraz w codziennym życiu.
Przykłady Historyczne i Współczesne
II Wojna Światowa: Niewykorzystany Potencjał Zniszczenia
Podczas II wojny światowej zarówno Niemcy, jak i alianci posiadali ogromne ilości gazu bojowego. Mimo to żadna ze stron nie zdecydowała się na jego użycie, pomimo posiadanych możliwości. Granice te były niewypowiedziane, lecz obie strony wiedziały, że przekroczenie ich mogłoby prowadzić do niewyobrażalnych zniszczeń i eskalacji konfliktu. Była to swego rodzaju niewerbalna umowa, która ograniczała użycie broni chemicznej.
Wojna Rosji z Ukrainą: Asymetryczne Ograniczenia
W obecnym konflikcie między Rosją a Ukrainą możemy obserwować dynamiczne kształtowanie się granic. Ukraina długo nie mogła atakować celów w Rosji przy użyciu zachodniej broni, co było ograniczeniem narzuconym przez sojuszników. Z drugiej strony, Rosja powstrzymała się od użycia broni atomowej oraz zniszczenia elektrowni atomowych na Ukrainie. Te ograniczenia są wynikiem ustnych i niewerbalnych negocjacji i wzajemnych oczekiwań samych stron, ale także ich sojuszników (zarówno USA, jak i Chiny nie życzą sobie żadnej atomowej awantury), jak i społeczności międzynarodowej.
Granice w Sporach Wspólników
W konfliktach między wspólnikami często obserwujemy, że są oni gotowi szkodzić sobie nawzajem do pewnego stopnia, byleby nie wpłynęło to negatywnie na wartość spółki. O ile spór nie eskaluje, a spółka nie staje się narzędziem szkodzenia lub zakładnikiem konfliktu, granice te są respektowane. Często jednak wspólnicy używają tylko części dostępnych argumentów, ponieważ ujawnienie pewnych informacji mogłoby narazić obie strony na odpowiedzialność karną. Jest to przykład dynamicznego kształtowania się granic, które nie są wcześniej wypracowane, ale powstają w toku konfliktu. Często obaj wspólnicy gotowi są pójść na noże w kwestiach biznesowych, ale celowo nie wywlekają “brudów” dotyczących życia prywatnego swojego rywala, chociaż mogłoby to nie raz przechylić na ch rzecz szale zwycięstwa.
Granice w Sporach Rodzinnych
W sporach rodzinnych odpowiedzialni małżonkowie starają się kłócić w sposób, który nie zaszkodzi dzieciom. Nawet gdy walczą o uznanie winy drugiej strony, rezygnują z ujawniania pewnych kompromitujących informacji, takich jak problemy z narkotykami czy preferencje seksualne. Czynią to, aby nie zniszczyć wizerunku drugiej strony przed dziećmi lub współpracownikami, co pokazuje, że granice te kształtują się dynamicznie i są związane z oczekiwaniami i wyobrażeniami obu stron, ale również z ich wyobrażeniami o oczekiwaniach osób trzecich.
Dynamiczne Kształtowanie się Granic
Granice szkodzenia w konflikcie kształtują się dynamicznie i są wynikiem wzajemnych wyobrażeń o wyobrażeniach i oczekiwaniach drugiej strony. To swoista gra, niczym taniec, gdzie liczy się również zdanie “widowni”. W trakcie konfliktu rodzi się system kar i nagród za łamanie lub przestrzeganie tych niepisanych zasad. Należy zwrócić uwagę, że działanie odwetowe za złamanie tych zasad postrzegane jest jako uzasadnione i po jego wykonaniu możliwe jest ponowne zejście na niższy poziom eskalacji przy zachowaniu twarzy przez obu antagonistów.
Werbalizacja i Umowy
Czasami granice te są werbalizowane i uzgadniane. Strony mogą umownie określić, czego nie będą robić w przypadku sporu. Jest to szczególnie widoczne w profesjonalnych negocjacjach prowadzonych przez doświadczonych adwokatów, gdzie kancelarie pomagają stronom ustalić jasne zasady gry. Niektóre umowy inwestycyjne przywidują zakazy podnoszenia określonego rodzaju argumentów albo wykonywania pewnych praw korporacyjnych w przypadku zaistnienia sporu właśnie po to, by zapobiec niekontrolowanej eskalacji konfliktu i pomóc stronom ostudzić emocje. Nie ma co ukrywać, że beneficjentem takich rozwiązań jest również sama spółka, a więc – najczęściej – pośrednio również wszyscy zainteresowani (lub większość z nich). Zdarza się, że jest to instrument ograniczający prawa jednego ze wspólników w imię ochrony interesów większości. Ocena prawnej dopuszczalności takich postanowień umownych nie jest oczywista sama przez się i wymaga za każdym razem pogłębionej refleksji.
Podsumowanie
Granice szkodzenia sobie w konfliktach są złożone i dynamiczne. Kształtują się w wyniku wzajemnych wyobrażeń, oczekiwań i analizy sytuacji przez obie strony. W negocjacjach prowadzonych przez adwokatów w kancelariach prawnych te granice są kluczowym elementem strategii. Świadomość ich istnienia i umiejętność ich identyfikacji mogą znacząco wpłynąć na przebieg i rezultat sporu.
Image by senivpetro on Freepik
![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2024/06/adwokat-prawo-spolek-lodz-12.16.41-scaled.jpg)
![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2023/06/21.-6M1A3479-2-1-300x300.jpg)
GRANICE SZKODZENIA DRUGIEJ STRONIE KONFLIKTU. CZ. I
Zdaję sobie w pełni sprawę z tego, że zdaniem wielu osób w konflikcie należy szukać rozwiązania satysfakcjonującego obie strony, a nie szkodzić sobie nawzajem. Według tego podejścia szkodzenie drugiej stronie jest nie tylko nieefektywne, ale i niemoralne. Nie powinno się szkodzić, nawet o tym myśleć, nie wspominając już o grożeniu. Taka postawa jest piękna, ale niestety skrajnie naiwna i może prowadzić do całkowitej bezbronności w obliczu przeciwnika, który takich oporów nie ma.
Konflikt jest czymś całkowicie normalnym w każdej sytuacji, w której występują współzależności i wiele punktów stycznych. Tam, gdzie jest się o co kłócić, tam zawsze będą konflikty. Jeśli ktoś uważa, że bliskie relacje wykluczają konflikt, to wystarczy spojrzeć na historię. Przed I wojną światową uważano, że żadne wojny nie mogą wybuchnąć, bo relacje gospodarcze Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii są zbyt silne. Czy to przeszkodziło w wybuchu wojny? Nie, wręcz przeciwnie, przyspieszyło jej wybuch. Natomiast Polska nie ma konfliktów z Chile. Dlaczego? Bo nie mamy żadnych wspólnych spraw ani sprzecznych interesów.
Doświadczony adwokat wie, że rozwiązywanie konfliktów zależy od ich natury. Konflikty dotyczące spraw trzeciorzędnych często można odpuścić lub wykorzystać jako pretekst do eskalacji. Natomiast konflikty fundamentalne zazwyczaj skłaniają nas do twardej obrony naszych racji.
Obrona interesów w konflikcie opiera się na dwóch modelach. Pierwszy, oparty na wartościach, odwołuje się do zewnętrznych norm: moralności, etyki, religii, praw człowieka, miłości, przyjaźni. Jest to jednak niejednoznaczny obszar, gdzie przy odrobinie oportunizmu można uzasadnić każde stanowisko. Różnica poziomów intelektualnych stron sporu lub zaangażowanych osób trzecich często determinuje skuteczność tej argumentacji.
Drugi model opiera się na interesach. Choć niektórzy odrzucają to podejście jako niemoralne, jest ono bardziej realistyczne. W grze opartej na interesach istnieją dwa skrajne modele: całkowita sprzeczność interesów i całkowita zbieżność interesów. W praktyce zawsze mamy pewne wspólne interesy z nawet największym wrogiem, a całkowita zbieżność interesów nie występuje.
Często dla uzasadnienia postawy opartej na interesach używamy argumentacji opartej na wartościach, co ułatwia nam wyrażanie naszych żądań i daje poczucie moralnej racji.
W ostrym konflikcie, nawet gdy strony się nienawidzą, zawsze mamy do czynienia z dwojaką argumentacją: opartą na korzyściach (zachęta) i kosztach (groźba). Negocjacje to proces pokonywania koncepcji przeciwnika, a także przygotowania się do rozmów w sposób minimalizujący nasze wysiłki i maksymalizujący naszą pozycję.
Zarówno przygotowanie, jak i same negocjacje (rozumiane szeroko również jako działania faktyczne i komunikaty niewerbalne) mogą zawierać groźby lub realne szkody wyrządzane drugiej stronie. Okazuje się, że zarówno grożenie drugiej stronie, jak i faktyczne szkodzenie jej poddane są pewnym regułom. Część z nich jest spisana i wynika z prawa, ale najciekawsze są te zasady, które spisane nigdzie nie są, a kształtują się między stronami, które niczym w tańcu wzajemnie oddziałują na swoją percepcję, analizę, komunikację i ograniczenia nakładane sobie samemu, ale oczekiwania wobec ograniczeń, które sama nałoży sobie druga strona. Właśnie nimi zajmę się w kolejnym wpisie.
![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2024/06/trudne-negocjacje-adwokat-lodz-scaled.jpg)
![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2023/06/21.-6M1A3479-2-1-300x300.jpg)
WYMIANA CIOSÓW W SPORACH – KRYTYKA BIERNOŚCI
Na dole zamieszczam link do artykułu na temat źródeł sporów oraz groźby jako narzędzia perswazji z sporach. Nie będę teraz powtarzał zawartych tam tez. Ograniczę się tylko do jednego stwierdzenia: spory pojawiają się wtedy, kiedy dotychczasowy układ przestał odpowiadać jednej ze stron. Bez znaczenia jest przy tym, czy przyczyną tej zmiany postrzegania jest zmiana zewnętrznych okoliczności, czy zmiana mentalna. Najczęściej jest to mieszanina ich obu. Spory są czymś całkowicie normalnym wobec współzależności i wielości powiązań. Im więcej nas łączy z drugą stroną, tym normalniejsze są tarcia, podobne do napierania na siebie płyt tektonicznych. Więcej na ten temat można przeczytać w świetnej książce M. Leonarda: Współzależność jako źródło konfliktów.
Postawa Rewizjonisty i Konserwatysty
W sporze jedna ze stron jest zadowolona z dotychczasowego układu, a druga go kwestionuje. Można powiedzieć, że mamy do czynienia z rewizjonistą i konserwatystą. Nie mam tu na myśli konserwatywnych poglądów, tylko postawę chroniącą, konserwującą dotychczasowy układ. Kto będzie stroną ofensywną w takim sporze? Z natury rzeczy będzie to rewizjonista. W miarę zyskiwania przez niego względnej siły wobec konserwatysty, lub choćby przekonania o wzroście względnej siły, będzie on podejmował coraz to nowe środki kwestionujące dotychczasowy układ. Argumenty odwołujące się do wartości będą dla niego bardzo przydatne.
Atak Prewencyjny Konserwatysty
Może się jednak okazać, że atak przeprowadzi konserwatysta, który znajdując się w “strategicznej defensywie” zdecyduje się na “atak prewencyjny” lub sprowokowanie rewizjonisty do przeprowadzenia przedwczesnego ataku. Może się tak zdarzyć, gdy tendencje zmiany względnej siły między partnerami są niekorzystne dla konserwatysty, ale póki co posiada on jeszcze przewagę wystarczającą do wygranej. Jest jednak świadom, że niedługo się to zmieni.
Prowokacje Rewizjonisty
Skupmy się jednak na tym pierwszym wariancie, kiedy to ciosy, na początku słabe, prowokacje są czynione przez rewizjonistę. Postawa Rosji wobec NATO jest tego najlepszym przykładem. Tutaj mamy do czynienia z paradoksem rewizjonisty słabnącego, który posiadać będzie jedynie w najbliższych latach okno możliwości do zmiany niekorzystnego dla siebie układu. Potem prawdopodobnie wykresy potęgi – póki co zbliżone – całkowicie się rozjadą. Jest to więc zwierzę zranione, które wie, że albo tu i teraz, albo nigdy. Nałożone na Rosję sankcje tylko ten proces wzmacniają. Są bowiem zbyt słabe, by rzucić ją na łopatki już teraz, ale na tyle mocne, by dać jej świadomość nieuchronności odpadnięcia z wyścigu bez wsadzenia kija w szprychy natowskiego roweru.
Reakcje na Prowokacje
W tej sytuacji mamy do czynienia z kolejnymi, coraz częstszymi i poważniejszymi prowokacjami z naszego kierunku. Ich celem jest: nabranie pewności siebie, zbicie naszej pewności siebie, wyrządzenie u nas pewnych szkód, chaosu, napięć wewnętrznych, przekonanie świata o naszym braku sprawczości, zakłócenie działania państwa (zupełnie, jak między małżonkami, gdy rozwód wisi na włosku, a obie strony przygotowują się do walki o dzieci lub firmę – mechanizmy są dokładnie takie same).
Jak my na to reagujemy? Otóż… odpowiedzi nie ma. Z trzech możliwych wariantów: 1) reakcja karna eskalacyjna; 2) retorsja symetryczna; 3) brak reakcji – wybieramy tę ostatnią. Jak to argumentujemy? Bierzemy wszystko na klatę, by nie prowokować przeciwnika. Ile to razy ja to słyszałem w firmach rodzinnych, gdzie jako adwokat prowadziłem spory między wspólnikami. Wiele razy spotkałem się z taką argumentacją w sprawach rozwodowych. Z moich obserwacji poczynionych w pracy adwokata oraz z analizy literatury fachowej dotyczącej konfliktów, negocjacji i teorii gier wynika wprost, że jest to postawa całkowicie kontrskuteczna. Przynosi ona rezultaty odwrotne do zamierzonych. Jeśli naszym celem jest powstrzymanie rewizjonisty od prowokacji i eskalacji, to bierna postawa tego nie zapewni. Wprost przeciwnie, zachęca go i niejako zaprasza do dalszego testowania naszej cierpliwości.
Jak Powinna Wyglądać Nasza Reakcja?
Jaka więc powinna być nasza reakcja? Jesteście wspólnikiem w firmie rodzinnej, a brat lub matka ostentacyjnie nie przychodzi na zgromadzenie wspólników. Jesteście żoną i matką, a Wasz mąż co chwilę narusza obowiązujące do tej pory w domu zasady i w nocy wraca pijany z kumplami, żeby kontynuować imprezę, gdy śpicie Wy i Wasze dzieci, żeby pokazać Wam i kumplom, że mu wolno. Jeszcze Wam przy tym ubliży. Czy bierność jest najlepszą taktyką, by go zniechęcić do takich zachowań w przyszłości i skłonić do refleksji i opamiętania? Śmiem wątpić.
Czy w takim razie reakcja powinna być symetryczna, czy wchodzić na szczebel wyżej w porównaniu z akcją? Tu zdania są podzielone. Z pewnością nie można z reakcją przesadzić i odpowiedzieć w sposób karykaturalnie wyolbrzymiony, tzn. taki, który w powszechnym odczuciu będzie nieproporcjonalnie duży (patrz akcja pewnego kraju położonego w Palestynie, który wkroczył do pewnej strefy, gdzie odpowiedział zbrodniczo i nieproporcjonalnie na akcję pewnej grupy tam działającej z października 2023 roku). Moim zdaniem rewizjonista nie potrzebuje prowokacji, żeby działać. On działa, bo tak postrzega dotychczasowy układ. Póki nie wpłyniemy na jego ocenę działaniem, będzie on używał coraz to silniejszych środków, by układ zmienić. Wydaje się, że tylko jasna komunikacja i konsekwencja mogą go zniechęcić. I należy w takiej sytuacji używać prostego narzędzia: groźby. Jeśli zrobisz to, to ja zrobię to. Decyduj. I tak ustawić skalę reakcji, by czyniła spodziewany atak nieopłacalnym, ale jednocześnie nie zachęcała do testowania zabawek z półki wyżej. Jednakże wszystko jest lepsze od bierności.
Image by master1305 on Freepik
![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2024/05/konflikt-miedzy-wspolnikami-adwokat-scaled.jpg)
![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2023/06/21.-6M1A3479-2-1-300x300.jpg)
RACJONALNOŚĆ W KONFLIKTACH MIĘDZY WSPÓLNIKAMI
Profesjonalne podejście do negocjacji wymaga założenia, że nasz przeciwnik jest racjonalny. Jest to podstawowe założenie teorii gier. Dopiero z tego założenia wyprowadzane są kolejne, jak np. to, że daży on do osiągnięcia zysków przy minimalnych kosztach. W oparciu o to założenie budujemy strategię negocjacyjną, czyli plan oparty o analizę faktów i naszych wyobrażeń o faktach, które odnoszą się w dużej mierze do naszych wyobrażeń o tym, co wyobraża sobie przeciwnik.
Można by przypuszczać, że w relacjach biznesowych mamy do czynienia z czysto logicznymi kalkulacjami, więc powinny się one układać dość prosto, wystarczy bez zbędnych emocji poszukać rozwiązania optymalnego dla obu stron. Gdyby to było takie proste… W praktyce mamy do czynienia z wieloma czynnikami, które wpływają na tak racjonalną analizę. Jeśli ktoś uważa, że negocjacje między wspólnikami wyglądają jak rozmowa z androidem Data ze Star Treka, jest w błędzie. Czemu?
Po pierwsze, często jedna, kilka lub wszystkie strony nie mają pełnego dostępu do wszystkich istotnych danych, co automatycznie wpływa na ich wyobrażenie o intencjach drugiej strony, rozkładzie ryzyk, szans i korzyści. A przez to ewidentnie wpływa na wybory czynione przez tę stronę. Co więcej, często żadna ze stron nie wie, co dokładnie wie ta druga, więc i sama nie może dostosowywać swoich oczekiwań o oczekiwaniach drugiej strony do tego, co ta druga strona wiem, bo sama nie wie, ile tamta wie 🙂 Tak, wiem, że to brzmi strasznie, ale jeśli się skupimy przez chwilę, okazuje się, że to dość prosta figura myślowa.
Po drugie, nie każdy posiada zdolności intelektualne do rozumowania za pomocą teorii gier na poziomie zbliżonym do kilku noblistów lub genialnych polityków i zwyczajnie może się w tym pogubić. Teoria gier jest prosta w podstawowej teorii, ale jeśli nie jest się samemu Johnem Nashem albo chatem GPT, to naprawdę można się pomylić, a przez to dokonać tzw. wyboru suboptymalnego, czyli mówiąc po polsku: wybrać źle.
Po trzecie, na nasze postawy, wyobrażenia i wybory w wielkim stopniu wpływa nasz sytem wartości, ideologia, religia, a więc elementy, które z punktu widzenia obiektywnego systemu korzyści i strat są czynnikami zaburzającymi. Czy one jednak nie kierują nami w rzeczywistości? Oczywiście, że tak. Tak samo, jak czysto psychologiczna potrzeba utwierdzania się w słuszności wcześniej podjętego wyboru.
Po czwarte, ogromny wpływ mają emocje, co jest oczywiste dla każdego, kto prowadził choćby jedną sprawę rodzinną. Ale nie tylko – przecież między wspólnikami – szczególnie w małych lub rodzinnych firmach – emocje nawarstwiają się latami lub dekadami, w końcu całkowicie uniemożliwiając racjonalny osąd i wybór optymalny dla stron. Konflikty w firmach rodzinnych należą do najostrzejszych i najbardziej spektakularnych. Źródeł konfliktu nie należy się upatrywać często w samej firmie, ale w nawet w dzieciństwie wspólników – np. braci, lub relacji ojca z synem, która nadal przybiera protekcjonizm i chęć kontroli z jednej strony, a walkę o akceptację i prawo do wyrażenia siebie z drugiej strony. A co jeśli ci panowie mają 65 i 40 lat? I model syn – ojciec oraz naturalnie mu towarzyszące napięcia, które normalnie są przecinane przez usamodzielnienie się syna i wyjście z domu, rozpoczęcie życia po swojemu, nie są zniwelowane, ale potęgują przez kolejne lata? Wyobraźcie sobie, co czuje ten syn, gdy po pracy przychodzi do domu i słucha od żony, że jest syneczkiem tatusia i nie wiadomo czego… Czy to będzie miało wpływ na jego postawę, wybory, analizy? Oczywiście, że tak.
Po piątem, mamy w społeczeństwie całkiem spory odsetek ludzi z problemami psychicznymi różnej natury od chorób psychicznych po nieprawidłowo ukształtowaną osobowość. Czy to powód do dyskryminacji kogokolwiek lub do podważania jego zdolności intelektualnych? Jeśli ktoś tak uważa, niech obejrzy jeszcze raz “”Piękny umysł” o geniuszu, który przyczynił się właśnie do rozwoju teorii gier i otrzymał nagrodę Nobla. Pamiętajmy jednak, że ludzie dotknięci bardzo różnymi problemami natury psychicznej są wśród nas. A jedną z najlepszych strategii negocjacyjnych jest ta, która ma stworzyć po drugiej stronie wrażenie, że negocjuje z wariatem (tego słowa używam nie w odniesieniu do ludzi, którzy rzecyziwście mają pewne problemy, ale do celowo wykreowanego przez świadomego negocjatora takiego obrazu siebie u drugiej strony). Więcej na ten temat pisałem w tych artykułach:
Image by katemangostar on Freepik
![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2024/05/kancelaria-negocjacje-spory-scaled-1.png)
![](https://jakubieciwspolnicy.pl/wp-content/uploads/2023/06/21.-6M1A3479-2-1-300x300.jpg)
JAK WALCZYĆ Z PRZEWAGĄ FINANSOWĄ PRZECIWNIKA? CZ.III
W tym artykule przestawię kilka przykładów na temat wykorzystania przewagi informacyjnej i organizacyjnej wobec przeciwnika, który posiada przewagę finansową.
Poprzednie dwa artykuły poświęciłem zagadnieniom wstępnym (I) i ogólnym zasadom możliwego przeciwdziałania finansowej przewadze przeciwnika w sporze i negocjacjach. Zacząłem od tego, że zakładam, iż: 1) druga strona działa racjonalnie; 2) jej zasoby są ograniczone. Następnie zasugerowałem, że warto: 3) pokazać, że się tej przewagi nie obawiamy; 4) poszukać sojuszników; 5) zobowiązać się do prowadzenia sporu i pokazać determinację. Następnie możemy pokrzyżować plany przeciwnika przez: 6) zwiększenie jego spodziewanych kosztów; 7) zmniejszenie spodziewanych przez niego zysków; 8) obniżenie w jego percepcji szans na wygraną. Są to wszystko czynniki, które u racjonalnego gracza po drugiej stronie spowodują znaczącą zmianę kalkulacji i konieczność przemyślenia, czy gra jest warta świeczki. Teraz przejdźmy do bardziej szczegółowych strategii, które pomogą w walce z przewagą finansową przeciwnika
Relacja zasobów finansowych do informacji i organizacji
Nie ma poukrywać: pieniądze są ważne i się przydają. Również do prowadzenia sporów i negocjacji. W jakimś zakresie są nawet niezbędne. Jednakże własne niedostatki mogą być najłatwiej przezwyciężone właśnie na gruncie finansowym. Znacznie trudniej nadrobić zaległości informacyjne lub przede wszystkim organizacyjne. W jaki sposób? Możliwości jest oczywiście wiele.
Jako najprostszy przykład podam możliwość umówienia się z adwokatem prowadzącym sprawę na procent od sukcesu. Oczywiście, nie wszystkie kancelarie prowadzące spory i negocjacje chcą się tak umawiać, by z góry nie dostać zupełnie nic, ale w ujęciu modelowym widzimy, że jest to dobre i łatwe rozwiązanie. Jakąś kwotę zawsze możemy od kogoś pożyczyć, można też coś sprzedać, wejść z kimś w spółkę polegającą na tym, ze ten ktoś będzie finansował naszą sprawę, a my podzielimy się z nim przyszłym zyskiem. Możliwości jest wiele. Brak pieniędzy jest faktycznie najmniejszą przeszkodą dla prowadzenia sprawy sądowej lub trudnych negocjacji. Za to – jak już pisałem – często bywa wykorzystywany jako pretekst, by nie stanąć do walki.
Znacznie trudniej jest zniwelować swoje braki w zakresie organizacyjnym. Organizację rozumiem szeroko: własne uporządkowanie i podejście do życia, konsekwencję, determinację, zdolność do logicznego myślenia, szybkoś podejmowania decyzji, swoboda i elastyczność w ich podejmowaniu, świadomość celu, do którego się dąży, elastyczność w modyfikowaniu tego celu w zależności od rozwoju sytuacji, dobrze poukładane relacje z rodziną, współpracownikami, prawnikami itp., a także umiejętność analizowania informacji. Jeśli tych cech nie mamy i nie wypracowaliśmy tych umiejętności do etapu przygotowania do sporu, prawdopodobnie nie uda nam się ich wytworzyć również później. Oczywiście, w pewnych sytuacjach można wszystko “zwalić” na kancelarię i samemu się sprawą nie interesować, ale w praktyce zdjęcia to egzamin tylko w sprawach sztampowych, całkowicie powtarzalnych, a ja takich nie lubię.
Zniwelowanie własnych niedostatków na płaszczyźnie informacyjnej jest średnio trudne. Tzn. trudniejsze od poradzenia sobie z niedoborami finansowymi, ale łatwiejsze od zaległości w zakresie organizacyjnym. Informacje można zdobyć lub nauczyć się je zdobywać. Część informacji jest powszechnie dostępna w jawnych rejestrach, inne są w internecie, jak choćby w social mediach. Aby zdobyć inne trzeba się trochę natrudzić. Trzeba przywiązywać również dużą wagę do ochrony własnych informacji.
Przykłady konkretnych działań prowadzących do zniwelowania przewagi finansowej przeciwnika
Dzięki wykorzystaniu własnych walorów w zakresie informacyjnym i organizacyjnym możemy znaleźć i wykorzystać słabe punkty drugiej strony, które mieszczą się w zakresie nieobjętym bezpośrednio dotychczasowym sporem. Innymi słowy, używając modnej ostatnio terminologii, możemy doprowadzić do eskalacji poziomej i otworzenia zupełnie nowego pola konfliktu, na którym możemy przysporzyć przeciwnikowi nieproporcjonalnie dużo kłopotów w stosunku do poniesionych przez nas kosztów. Jeśli prowadzimy z wielką firmą spór o zapłatę za dostarczone jej towary, a podczas wizyty w jej siedzibie, na której zostaliśmy potraktowani “z buta” zobaczyliśmy, że fabryka nie spełnia wymogów przeciwpożarowych albo wymaganych przez sanepid, to prawdopodobnie właśnie wygraliśmy spór toczący się przecież zupełnie gdzie indziej. Nie trzeba nawet nic robić, wystarczy dać drugiej stornie do zrozumienia, że wiemy o tym.
Innym przykładem będzie zwyczajnie zamęczenie przeciwnika, które przynosi najlepsze rezultaty, gdy druga strona jest ociężała w podejmowaniu decyzji, ale również niecierpliwa i pretensjonalna. Wielokrotnie udało mi się wbić w ten sposób klin między przeciwnika, a jego doradców, którzy cechowali się tym, że mieli bardzo wysokie honoraria. Ich klient wymagał jednak rezultatów od razu, sam natomiast niespecjalnie umiał podejmować decyzje. Bał się tego. W takiej sytuacji poruszanie wielu wątków wymagających od drugiej strony coraz to nowych decyzji w coraz to większym tempie, prowadzi niechybnie do powstania frustracji, sporów i często paraliżu decyzyjnego w ogóle. Może się okazać, że ta strona odpuści nawet spór z nami, gdyż ujawni się w ten sposób znacznie poważniejszy dla niej problem, którym będzie musiała się zająć.
Najprościej jest wykorzystać przewagę informacyjną. W dobie umieszczania o sobie mnóstwa informacji w internecie, których często nie kontrolujemy, musimy uważać, żeby nasza narracja była spójna z tym, co można o nas znaleźć. Pamietam negocjacje odbywające się w siedzibie jednej z łódzkich spółek. Członek zarządu był podejrzewany o kontakty z konkurencją, co mogło skutkować poważnymi konsekwencjami dla tej firmy. Na spotkaniu zadałem mu pytanie wprost: czy w danym dniu spotkał się z panem X. Spojrzał na mnie poważnie i z poważną miną patrząc mi w oczy powiedział, że absolutnie nie. Byłem skłonny mu wierzyć. Rzadko kiedy ktoś bywa tak przekonujący. Pewnie bym mu uwierzył, gdybym nie miał zrzutu ekrany z fb pana X, na którym oznaczył się on w jednym miejscu (drogiej restauracji niedaleko Łodzi) wraz z żoną naszego bohater (również oznaczoną), a na zdjęciu siedział uśmiechnięty (choć nieoznaczony) nasz ulubieniec, który z fb praktycznie nie korzysta. Zdjęcie było polakowane przez jego małżonkę. Czy to wymaga komentarza? A to tylko jeden, mały przykład.
W sprawach rodzinnych, jak już wcześniej pisałem, paradoksalnie często mamy do czynienia z różnicą środków, którymi dysponują małżonkowie. Jest to szczególnie widoczne w trakcie sporów, spraw rozwodowych, czy dotyczących podziału majątku. Przewaga finansowa jednego z nich bywa niekiedy przytłaczająca. Co z tego, kiedy jego cele nie są jasno wytyczone? Kiedy ma on również bardzo duże wydatki, zobowiązania, inwestycje? Co mu po tym, jeśli jest właśnie w trakcie sprzedaży firmy, a proces ten go całkowicie stresuje, pochłania, sprawia, że nie ma czasu nawet zastanowić się nad naszym sporem (a powinien!). Co z tego, że wyda mnóstwo pieniędzy na prawników, jeśli zwyczajnie przez roztargnienie nie wylogował się z fb i jego małżonka uzyskała dostęp do absolutnie wszystkiego?
Podsumowanie
W tych trzech artykułach starałem się pokazać, że z przewagą finansową przeciwnika można walczyć. Z mojego doświadczenia wynika, że znacznie istotniejszy jest poziom organizacji i umiejętności w zakresie pozyskiwania i analizy informacji. Nie ma co się obawiać starcia z kimś, kto ma dużo pieniędzy. I tak samo z drugiej strony: fakt, że posiadacie środki finansowe to jeszcze za mało, by czuć się w 100% pewnym wygranej. Uważajcie, by nie stały się one Waszą słabością.
Wszystkich zainteresowanych tą tematyką zapraszamy serdecznie do kontaktu. Jeśli potrzebujecie wsparcia w przygotowaniu lub prowadzeniu negocjacji, odezwijcie się do nas. Zrobimy to, jak należy!